waw75 waw75
1059
BLOG

500+ czyli budżet obywatelski

waw75 waw75 Społeczeństwo Obserwuj notkę 23

„Oni wszystko zrozumieją. Tyle tylko, że pięć lat później niż wszyscy pozostali”- tą przykrą, i co gorsza prawdziwą tezę postawił w latach 90-tych Ludwik Dorn, charakteryzując środowisko ówczesnej Unii Wolności. Wygląda na to że dokładnie z tą samą barierą mamy do czynienia dziś – w obliczu gigantycznego problemu zapaści demograficznej.

Do wielu ludzi nie dociera wciąż, że to nie kolejna sezonowa pogadanka ale realny problem państwa, który prędzej czy później rozsypie cały system gospodarczy, finansowy czy równowagę relacji społecznych. Ten brak zrozumienia wagi problemu widzieliśmy choćby, kiedy Wojciech Kuczok, na łamach Gazety Wyborczej wyrażał oburzenie istotą programu „500+” z powodu ryzyka że w rodzinach obciążonych patologią alkoholizmu pieniądze te pójdą na wódkę.

Być może pewne sprawy łatwiej byłoby dostrzegać gdyby ceniony i promowany przez Gazetę Wyborczą pisarz skojarzył relacje jakie łączą wielkość populacji z chłonnością rynku księgarskiego. Czyli to co jakieś pięć lat wcześniej niż Kuczok, zrozumieją wszyscy ci pisarze, którzy utrzymują się bez zastrzyku nagród i promocji Gazety Wyborczej.

Nie było problemu ze zrozumieniem tego, że trzeba budować autostrady – dlatego nikt nie kwestionował wtedy konieczności dofinansowania z powodu ich nieszczelności systemów dotowania czy ryzyka marnotrawstwa. Duża część dróg była budowana trzykrotnie drożej niż ich rzeczywisty koszt, nad rzeczkami o szerokości dwóch metrów nagminnie budowano wielkie i kosztowne estakady a z powodu wadliwego systemu zamówień i rozliczania zbankrutowały dziesiątki firm drogowych. Ale potrzeba dofinansowania budowy autostrad i dróg ekspresowych mimo to była aksjomatyczna. To co wyciekło bokiem traktowane było jako nieuniknione koszty „Polski w budowie”.

Nie było też problemów ze zrozumieniem, że rozwój gospodarczy wymaga dofinansowania firm i zapłacenia z publicznej kasy za część inwestycji. I też nie było absolutnie żadnego problemu z tym, że miliardy złotych zostały przy okazji wpompowane w przedsięwzięcia nierentowne, w pośrednictwo czy kiepskie systemu szkoleń które funkcjonowały na rynku tylko tak długo jak długo były dotowane i pieniądze jakie na nie wyłożono nie zwrócą się nawet w jednym procencie.

Dziś mamy przed sobą nie mniej istotny problem niż kiepskie drogi czy brak inwestycji. Idzie o to czy za dwadzieścia lat system funkcjonowania państwa się rozsypie czy nie – lada moment okaże się bowiem że przesunięcie progu wieku emerytalnego do 67 lat już nie wystarczy, ale trzeba będzie przesunąć w dół także próg wieku od którego będzie trzeba podjąć pracę. A jednak to realne zagrożenie – i to całkiem wymierne a nie jedynie dywagacje ideologiczne. Zdaje się jednak że do wielu środowisk to kompletnie nie dociera.

Gdyby pan Kuczok powiedział głośno że dofinansowanie dróg, firm czy inwestycji budowlanych to głupota bo przecież miliardy złotych przy tej okazji wyciekło bokiem, to zostałby uznany za faceta, hmmm, powiedzmy mało zorientowanego. Kiedy mówi, że program 500+ mający dać ludziom jakieś podstawowe poczucie bezpieczeństwa w planowaniu dziecka, to bzdura bo marginalna część z tych środków zostanie w rodzinach patologicznych wydana na wódkę, to nie wiedzieć czemu, spotyka się z akceptacją. Ktoś po prostu nie rozumie o czym mówi. Wbrew pozorom państwo to nie tylko autostrady i aquaparki.

Program 500+ nie jest wolny od wad. A według mnie najsłabszym jego punktem jest kwestia tego że dla ludzi bardzo dobrze sytuowanych 500 złotych to kwota która nie ma najmniejszego wpływu na planowanie przez nich rodziny. Część z tych ludzi takiej pomocy nie przyjmie bo uznają że 500 złotych miesięcznie na potrzeby ich dziecka im uwłacza. Być może wręcz ostentacyjnie będą te pieniądze odrzucali – wśród ludzi majętnych odmowa ich przyjęcia być może stanie się wręcz jak wizytówka pozycji społecznej. Dla innych być może stanie się też gestem honorowego sprzeciwu wobec oferty władzy której są przeciwni.

Z drugiej strony jednak jeśli ustawowo, z powodu wysokich dochodów, zostaną tych pieniędzy pozbawieni to podniesie się wrzawa, że to rozwiązanie niekonstytucyjne. Powstanie też trudny do rozwiązania problem na jakim poziomie ustalić próg od którego pieniądze te już nie przysługują i jak potraktować tych których dochody są tylko „milimetr” nad poprzeczką.

Poprawa wskaźników demograficznych leży w interesie społeczeństwa równie mocno jak budowa dróg czy poprawa infrastruktury. O ile nie bardziej. I cel ten powinien być traktowany jak priorytet – według zasad swoistego budżetu obywatelskiego. Jeśli ktoś nie potrzebuje tych pieniędzy na wychowanie czy utrzymanie swojego dziecka, nie musi ich przyjmować – ale są to należne mu pieniądze i powinien mieć prawo je przekazać na inny cel poprawiający wskaźniki demograficzne. Na zasadach IPP – ale w widełkach instytucji rozwoju demografii. Niech to będzie fundusz wspierający leczenie bezpłodności, rozwój naprotechnologii czy choćby nawet kliniki in vitro. Jeśli ktoś uważa że in vitro to istotny przyczynek do poprawy demografii państwa to niech przeznaczy na to pieniądze które nie są potrzebne jego dziecku. Na tym polega społeczeństwo obywatelskie – niech każdy zdecyduje w jaki sposób wspomóc swoimi pieniędzmi poprawę demografii, może wtedy zada sobie też trochę trudu żeby poznać faktyczne korzyści i zagrożenia metod które wspiera. Dopóki dotacje będą szły z budżetu to problem będzie grzęznął w jałowych sporach ideologicznych.

Poprawa wskaźnika demograficznego musi stać się paradygmatem. Jeśli ktoś nie potrzebuje 500 złotych na swoje dziecko – niech przeznaczy je na wspólny cel. I niech lecą lajki, serduszka albo szacun friendów. To wspólnota obywatelska – żaden socjalizm ani solidaryzm – po prostu wspólny cel.

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo