Demokracja w Polsce ma się nieźle i paradoksalnie właśnie kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego jest tego najlepszym dowodem. Wbrew pozorom nie ma także najmniejszego znaczenia czy wybory parlamentarne w październiku 2015 wygrało PiS czy też ktokolwiek inny – w każdej konfiguracji politycznej sprawa ta zakończyłaby się gigantycznym kryzysem konstytucyjnym. Prawdziwym powodem było bowiem to że w kontekście powoływania sędziów Trybunału miała miejsce taka sytuacja jakby PO po raz trzeci z rzędu wygrała wybory parlamentarne. A taka wygrana – jak pokazuje sprawa Trybunału – oznacza zawsze jedno: całkowite przejęcie wszystkich instytucji państwa, niezależnie od tego czy dotyczy to władzy ustawodawczej, wykonawczej czy sądowniczej.
Gdyby jednak tak się w istocie stało – czyli gdyby PO faktycznie wygrała jesienne wybory, to mianowanie 12 – a nawet 14 sędziów spośród całej piętnastki, przez jedną ekipę polityczną, nie wywołałby żadnego zgrzytu politycznego. Mało tego – nawet mimo tego że sytuacja ta byłaby realnie końcem jakiejkolwiek gwarancji niezawisłości Trybunału to ani słowo „demokracja” ani nawet „konstytucja” nie zazgrzytałoby w debacie publicznej.
Problem wywołało jedynie to że skład Trybunału ( wraz z nominatami bez zaprzysiężenia ) w końcu października 2015 roku wyglądał dokładnie tak jakby ta sama ekipa rozpoczęła właśnie trzecią kadencję rządzenia (przejmując tym samym ostatnie instytucje nie obsadzone jeszcze swoimi nominatami), tymczasem w rzeczywistości rządy przejął już zupełnie kto inny.
Oczywiście celowo piszę powyżej o „niezawisłości Trybunału” a nie o „niezawisłości sędziów” by w sytuacji kiedy sędziów tych desygnują partie polityczne obecne w parlamencie i są oni przez ów parlament wyłaniani, to niezawisłość może mieć tylko kryteria zbiorowe, w oparciu o konieczność kompromisów bo komplementy przy poszczególnych osobach to jedynie publicystyka .
.
Możemy się więc spierać czy PiS miał prawo zablokować wybór dwójki sędziów grudniowych, możemy się też spierać czy prezydent Duda miał obowiązek przyjąć ślubowanie od trójki rozpoczynającej w listopadzie. Możemy się także spierać czy PO i PSL w świetle własnej ustawy miała prawo przejąć kontrolę polityczną nad Trybunałem, mianując 12 spośród 15 jej członków. Albo czy ważniejsza jest ustawa z czerwca czy też ustawa z grudnia, bo pierwsza umożliwiła złamanie Konstytucji a druga łamała porządek procedowania albo utrudnia wypracowanie wspólnego stanowiska w Trybunale. Tylko że to nie ma już dziś kompletnie żadnego znaczenia!
I jakakolwiek odpowiedź na te pytania – jak też jakiekolwiek kroki wynikające z przyjęcia takiej czy innej wersji, nie rozwiążą problemu.
Bo prawdziwą przyczyną tego kryzysu było to, że zmiany w składzie Trybunału nastąpiły w oparciu o formalną sytuację trzeciej z rzędu reelekcji tej samej ekipy władzy. I pokazuje to jedynie że jeśli kiedyś taka sytuacja istotnie nastąpi to wiele konstytucyjnych instytucji państwa może tego nie przetrwać. Na razie – mimo jazgotu o rzekomy koniec demokracji – to właśnie demokracja zwycięża.
Inne tematy w dziale Polityka