waw75 waw75
605
BLOG

Inteligencka recepta na naprawę świata -nie nazywać zła po imieniu

waw75 waw75 USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Dramat młodego małżeństwa Polaków na plaży w Rimini jest trudny do wyobrażenia i nie podejmę się opisać jego potworności. Kiedy dotarła do mnie ta informacja – o wielogodzinnym zbiorowym gwałcie na 26-letniej Polce, na oczach pobitego i skrępowanego męża, dokonanego przez czterech młodych imigrantów z Afryki Północnej to nie mogłem sobie z tym poradzić. Mam wątłą nadzieję że ci ludzie kiedykolwiek będą w stanie normalnie żyć, razem lub choćby osobno. I kołatała mi w głowie myśl: ile jeszcze setek niewinnych osób musi zginąć, ile jeszcze niewinnych kobiet musi zostać zgwałconych, ile TIR-ów musi zostać splądrowanych, ile setek ludzi musi zostać kalekami, żeby przebić kokon zaślepienia i indoktrynacji tzw poprawnością polityczną w Polsce i Europie. Ile ofiar jeszcze musi przelać swoją krew żeby złamać absurdalny współczesny gnostycyzm, który na fundamentach wartości buduje fałszywy, oderwany od rzeczywistości równoległy świat, gdzie tragedia ludzka jest jedynie motorem do intelektualnych konstrukcji.

.

I nie minął nawet dzień, kiedy wpadł mi w ręce ostatni , 35-ty numer Tygodnika Powszechnego, w którym znalazłem dwa bardzo inspirujące felietony. Pierwszy – pióra Radosława Korzyckiego – pod znaczącym tytułem „Dlaczego Donald Trump nie potrafi nazwać zła po imieniu”, opisuje niedawne wydarzenia w amerykańskim Charlottesville w stanie Wirginia. Drugi tekst – autorstwa Kaliny Błażejowskiej – zatytułowany „ Visca Barcelona” opisuje natomiast nastroje społeczne po niedawnych zamachach terrorystycznych na pasażu La Rambla w Barcelonie. I – daję słowo – dawno nie widziałem na własne oczy tak wyrazistego obrazu relatywizacji rzeczywistości jak w zbitce dwóch artykułów tego samego numeru Tygodnika Powszechnego.

.

Najpierw krwawe rozruchy w Charlottesville w USA. Jak wiadomo kilka dni temu starli się ze sobą biali nacjonaliści – protestujący przeciwko likwidacji pomnika generała Roberta Lee – bohatera Konfederatów z czasów wojny secesyjnej. Gwoli ścisłości to ta demonstracja białych nacjonalistów została zaatakowana przez lewicowe bojówki a nie na odwrót. Brutalność zamieszek – i to z obu stron – przekroczyła jednak wszelkie granice i nie sądzę aby miało dziś znaczenie kto pierwotnie zaatakował a kto na ten atak odpowiedział. Kulminacją tej przemocy było dokonanie wjazdu rozpędzonym samochodem w demonstrację lewicy i Czarnoskórych kontrdemonstrantów, i śmierć 34-letniej kobiety. Wjechał biały ekstremista. Gubernator stanu wprowadził stan wyjątkowy a policja i gwardia narodowa aresztowała kilkadziesiąt osób z obu walczących grup. O wydarzeniach z Charlottesville bardzo zdecydowanie wypowiedział się też prezydent Trump mówiąc: „Potępiamy w najmocniejszych słowach ten nadzwyczajny pokaz nienawiści, nietolerancji i przemocy po różnych stronach”. Opisał też te wydarzenia jako efekt wieloletnich podziałów społecznych w USA które najwyższy czas zakończyć.

.

Co tak bardzo zabolało felietonistę Tygodnika Powszechnego? Otóż twierdzi on że Trump z politycznych pobudek rozłożył winę po obu stronach – unikając zdefiniowania postaw białych nacjonalistów jako przejaw faszyzmu i nie obarczył ich jednoznacznie winą za kilkudniowe krwawe walki uliczne. Publicysta TP snuje przypuszczenia że:„Wygląda na to że Trump nie chce nazwać rasizmu po imieniu ponieważ wydaje mu się że biali supremantyści stanowią trzon jego elektoratu. Popełnia przy tym ogromny błąd poznawczy. ” Swoją drogą wygląda też na to że autor felietonu zapomniał dodać że w szeregu lewicowej strony zamieszek w Charlottenville brały też udział bojówki organizacji „Black Lives Matter” która po śmierci Michaela Browna w 2014 roku, regularnie organizuje rozruchy z policją i, najprawdopodobniej to nie tylko biali nacjonaliści byli powodem jej obecności na ulicach miasta. Można powiedzieć że autor również nieopatrznie popełnił tu błąd poznawczy – co pozwala mu stawiać później tezy sprzeczne z rzeczywistością. I tak kwintesencją felietonisty Tygodnika Powszechnego staje się zdanie podsumowania że: „Ameryka i cały świat patrzą na człowieka, który ewidentnie nie potrafi odróżnić dobra od zła i we właściwych słowach nazwać tego ostatniego”. Co jest oczywiście nieprawdą, Donald Trump naprawdę jednoznacznie i bez woalu opisał zło jakie wylało się na ulice miasta – natomiast, zgodnie z faktami, nie obarczył za nie winą tylko jednej strony, tak jakby tego oczekiwał Radosław Korzycki.

.

Uzupełnieniem pierwszego tekstu jest jednak drugi felieton w tym samym 35-tym numerze Tygodnika. Tekst w którym autorka – Kalina Błażejowska, relacjonuje z Barcelony nastroje po zamachu na ulicy La Rambla. Autorka opisuje przy tej okazji polityczne różnice jakie dzielą Katalończyków, nawiązuje do spięć między kibicami, cytuje słowa pani burmistrz miasta że „Barcelona jest miastem otwartym, miastem pokoju”. Opisuje też wieloletnią otwartość mieszkańców na przyjezdnych, imigrantów i inne nacje. I w całym tym budującym felietonie nie pojawia się tylko jedna informacja: że pięciu zamachowców którzy pozbawili życia 16 osób a ponad sto innych zranili i okaleczyli na całe życie, było imigrantami z Maroka i w różnych okresach ostatnich lat ściągali do Katalonii. Być może autorce wydało się już „drobną” przesadą nazywać marokańskich terrorystów mianem „uchodźców”, jak jeszcze do niedawna określano falę imigrantów z Afryki do państw Europy. Nazwanie jednak po imieniu faktu, że zbrodni tej dokonali imigranci z Maroka, nie mieści się w ideologicznych ramach w jakich pisze pani Błażejowska, dlatego swój tekst kończy oburzona zdaniem że: „Nie wydaje się żeby po zamachu nastawienie Barcelończyków do uchodźców i imigrantów miało się zmienić. Nawet jeśli doradzają im to zagraniczni politycy – w tym tacy eksperci od terroryzmu jak minister Mariusz Błaszczak.”.

.

Bez wątpienia Hiszpanie, Belgowie, Francuzi, Brytyjczycy czy Polacy nie dadzą sobie wmówić, że codzienne już niemal zamachy, dokonywane przez imigrantów z państw islamskich z okrzykiem „Allahu Akbar!” mają cokolwiek wspólnego z falą imigracji czy tym bardziej z Islamem. Zapewne Tygodnik Powszechny ramię w ramię z Gazetą Wyborczą i innymi projektantami rzeczywistości alternatywnej będą stali na straży bardziej atrakcyjnego literacko świata. Ale warto zachęcać do czytania felietonów Radosława Korzyckiego z Tygodnika Powszechnego – szczególnie kiedy pisze że „ferment nie ustaje” kiedy się „nie potrafi nazwać zła po imieniu”.     

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka