waw75 waw75
642
BLOG

Rząd dobrej zmiany nie mógł istnieć wiecznie

waw75 waw75 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Obecna rekonstrukcja rządu rozpoczęła się od dymisji premier Beaty Szydło – teraz dokonał się jedynie drugi etap. I mimo że mam naprawdę duży niesmak do stylu w jakim doszło do odejścia pani Szydło, czy ministrów Macierewicza, Szyszki i Radziwiłła, to uczciwie muszę też przyznać, że dłuższe funkcjonowanie formuły tzw rządu dobrej zmiany zaczynało być szkodliwe dla państwa i debaty publicznej.

.

Oczywiście rząd PiS-u, rząd Beaty Szydło po wyborach 2015 roku dostał się w kleszcze gigantycznych patologii państwa, walki układów i państwem w całości opanowanym przez ludzi jednego środowiska politycznego. Groteskowo wręcz o wielu z tych patologii – jak choćby o wieloletnim działaniu mafii reprywatyzacyjnej – dowiedzieliśmy się z mediów które dotychczas były tubą propagandy rządów Platformy. Natomiast dopóki PO rządziła państwem, media te blokowały przed społeczeństwem informacje o tych przestępstwach. Podobnie jak o dramatycznej sytuacji rezydentów, niedoborach kadrowych na szpitalnych dyżurach czy o gigantycznej skali strat budżetowych generowanych przez mafie VAT-owskie.

Ale takich tematów było oczywiście znacznie więcej - lawinowo rosnący dług publiczny państwa, dramatycznie niska dominanta wynagrodzeń, karuzela podatkowa w handlu spożywczym … . Przed 2015 rokiem nikt nie wymagał od rządów PO-PSL aby rozwiązywały problemy państwa – informowanie więc o tych problemach przez media powodowałyby żądania aby rząd wykazał się skutecznością. Nawet więc kiedy jakaś patologia nie wynikała bezpośrednio z interesów środowiska rządzącego,to media – wówczas całkowicie podporządkowane środowiskom życzliwym wobec Platformy – szczelnie blokowały aby informacje te nie przedostały się do opinii publicznej. Po wyborach w 2015 roku ten worek z dziennikarskimi raportami o stanie państwa cudownie się rozwiązał.

.

Wszystko to spowodowało że rząd Beaty Szydło od pierwszego dnia zderzył się więc ze ścianą naprawdę wściekłego oporu różnych grup interesów które w tych zakorzenionych patologiach się okopały i czerpały z nich często bardzo duże korzyści. To że zaczynały je ujawniać już nawet takie media jak Gazeta Wyborcza czy TVN musiało dodatkowo potęgować histerię.

Dowodów oczywiście jest bardzo wiele. Dość podać choćby przykład raportu NIK z połowy 2015 roku, mówiący o gigantycznych wyłudzeniach wynagrodzeń w publicznych szpitalach. Raport który w każdej normalnej sytuacji detonowałby „bombę atomową” w debacie publicznej. W „państwie Tuska” jednak nikt nie był zainteresowany przekazywaniem takich informacji – lekarze byli bowiem, jedną z najbardziej wpływowych i opiniotwórczych grup elektoratu PO. Zacytuję fragment raportu bo on mówi więcej niż potoki narracji:

"Stawka godzinowa lekarzy zatrudnionych na kontraktach mieściła się w granicach od 55 do 110 zł za godzinę. Średnia wysokość stawek lekarzy kontraktowych za godzinę pracy podstawowej i dyżury na oddziałach wynosiła od 37 do 140 zł, a wysokość stawek za dyżury pod telefonem od 13 do 25 zł za godzinę. Najwyższe stwierdzone podczas kontroli stawki dotyczyły kardiologii inwazyjnej: w jednym ze skontrolowanych szpitali wynosiły one 90 zł za godzinę - za gotowość do pracy w dni robocze oraz 120 zł w dni wolne od pracy".

Według NIK ponad 70% szpitali w Polsce przeznaczały na wynagrodzenia dla lekarzy znacznie większe środki niż pozwała im na to kondycja finansowa. Problem dotyczył oczywiście także patologii jaką generowały kontrakty – dzięki którym lekarze mogli w tym samym czasie dyżurować w kilku miejscach pobierając za to wynagrodzenia. Przypomnę także że pierwszy przykład śmierci lekarza na dyżurze z powodu przepracowania mieliśmy w Polsce w 2011 roku jednak sprawy specjalnie nie rozgrzebywano. Dziennikarze byli bowiem klientami rządów PO dokładnie w takim samym stopniu co lekarze – poparcie w zamian za możliwości kombinowania lewych dochodów. Rezydenci też doskonale wiedzieli że jeśli w „państwie Tuska” powiedzą głośno o jakichkolwiek patologiach w obsadzie i wynagrodzeniach w polskich szpitalach to starsi koledzy po prostu zablokują im rozwój zawodowy. Tak działało to państwo.

.

Zmiana władzy zapowiadała jednak przecięcie tych układów. Nic więc dziwnego że największą falę zorganizowanego i dobrze finansowanego hejtu i agresji wezmą na siebie szefowie resortów obrony narodowej, zdrowia i sprawiedliwości. Jednak jednocześnie najważniejszym atutem społecznym rządu Beaty Szydło stał się niepisany casus rządu dobrej zmiany. Czyli rządu który robi absolutną rewolucję i to w atmosferze nieopisanego, i niespotykanego dotąd jazgotu. Polacy to doskonale rozumieli – wybaczali też wiele błędów i wpadek. Dzięki temu udało się przeprowadzić reformy których nikt już nie odwróci – i nie mówię tu jedynie o pięciu stówach dla rodziców dwojga dzieci. To tak jak niegdysiejsza histeria po wycofaniu „Ferdydurke” Gombrowicza z kanonu obowiązkowych lektur – mieliśmy histerię i uliczne protesty, hasła o kneblowaniu, zabijaniu literatury etc etc …. - ale kiedy ówcześni bojownicy o geniusz Gombrowicza przejęli władze to nawet do łba im nie wpadło żeby „Ferdydurke” do kanonu szkolnego przywracać. I dokładnie tak samo będzie tym razem – dzisiejsi „bojownicy o demokrację” prędzej czy później znów wygrają wybory i jestem jakoś dziwnie spokojny np. o nowe prawo wyborcze w samorządach czy nawet ustawę o sądach powszechnych czy o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury – zapewne żaden brak praworządności i zagrożenia dla trójpodziału władzy nie będzie nikomu mącił spokoju.

.

Jednak status rządu dobrej zmiany nie może trwać wiecznie. Tak jak nie może trwać wiecznie sytuacja w której nawet oczywiste błędy rządu przez jedną stronę debaty publicznej są zawsze usprawiedliwiane walką z publicznym złem. Nie każda kiepska decyzja ministra Macierewicza, taka jaka może się zdarzyć każdemu, nawet najlepszemu ministrowi – może być tłumaczona walką z WSI, nie każda wada w przygotowaniu ustaw sądowniczych może być tłumaczona wojną z byłymi komunistami w togach. Formuła rządu dobrej zmiany musiała się zakończyć - nawet jeśli nie wszystkie cele zostały już zrealizowane. Bez tego narastałyby nowe patologie. Efektem w zamian jest scenariusz który niegdyś napisał FIDES Viktora Orbana – krzywda wieloletnich działaczy partii i otwarcie na ludzi z zewnątrz. Jak w przypowieści o biblijnej winnicy.

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka