waw75 waw75
1469
BLOG

Problem imigrantów czy chorej polityki imigracyjnej?

waw75 waw75 Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

Powinniśmy przyjąć uchodźców bo to nasz chrześcijański obowiązek. Oczywiście łatwo jest mi prężyć pierś bo ta słuszna deklaracja dokładnie do niczego mnie nie zobowiązuje – może mi co najwyżej pomóc zająć bardziej szlachetną pozycję w dyskusji ze znajomymi. I uśmiecham się w spokoju sumienia, bo doskonale wiem że zdecydowana większość moich szlachetnych adwersarzy, którzy nie są uprzedzeni do imigrantów, są otwarci, europejscy i empatyczni, nigdy w życiu nie zgodziłaby się żeby w ich dzielnicy stworzono jakiekolwiek większe skupisko lokatorskie dla obecnych imigrantów z Algierii, Tunezji, Maroka czy Ghany. Szlachetne „otwarcie” na imigrantów oznacza w większości przypadków co najwyżej zgodę żeby gdzieś w lesie, w Bieszczadach albo na Podlasiu istniał zamknięty ośrodek, w którym, za murem państwo udziela schronienia ludziom których po kilku miesiącach, po przeprowadzeniu procedury azylowej po cichu odeśle w miejsce które widnieje w ich prawdziwym lub „lewym” paszporcie. Taki już nastał „trynd” że szlachetnie jest się patetycznie bić w piersi – byle nie we własne.

.

14 stycznia, przy okazji obchodzonego corocznie dnia uchodźcy i imigranta, Konferencja Episkopatu Polski przedstawiła 20 zasad jakimi powinni się kierować członkowie Kościoła Katolickiego w Polsce (także władze państwa) w swoim postępowaniu odnośnie uchodźców i imigrantów. Towarzyszyła temu też słynna już konferencja Przewodniczącego Konferencji arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, i najczęściej cytowane – w każdym razie w lewicowych mediach – słowa że „Każdy by chciał żyć w bezpieczeństwie, tylko tyle, że nasza postawa niewiele ma wtedy wspólnego zchrześcijaństwem. /.../. Zasada centralnego miejsca osoby ludzkiej zobowiązuje nas do przedkładania bezpieczeństwa człowieka ponad bezpieczeństwonarodowe. Interes państwa jest na drugim miejscu, na pierwszym jest człowiek”.

.

Owe 20 punktów opublikowanych na stronie KEP, ma wymiar wyłącznie aksjologiczny – nie są to założenia ani wytyczne polityki emigracyjnej państwa, ale wykaz motywacji etycznych jakie powinny przyświecać każdemu kogo drugi człowiek, który ucieka przed jakimś nieszczęściem, poprosi o pomoc. Przyznam całkiem szczerze, że jako chrześcijanin, i jako katolik mam z tym „kodeksem imigracyjnym” pewien problem. I nie sądzę że jest to problem moich uprzedzeń do imigrantów – gdyby problem katastrofy społecznej jaka nastąpiła w niektórych państwach Europy Zachodniej, czy dzielnicach największych metropolii był tylko problemem uprzedzeń mentalnych to naprawdę nie mielibyśmy dziś ani programu relokacji ani ofiar gwałtów, ani ofiar zamachów terrorystycznych, ani nawet masowego exodusu europejskich Żydów którzy uciekają dziś z Francji, Belgii czy Szwecji. Czy oni też zostali zindoktrynowani przez ksenofobiczne prawicowe media ? Rozumiem też doskonale motywacje Episkopatu który przedstawił oficjalnie i publicznie swoją deklarację etyczną podkreślając szacunek do drugiego człowieka i nakaz miłosierdzia wobec potrzebującego. Ten „imigracyjny dekalog” bez wątpienia jest potrzebny. Jednak to trochę tak jakby przykazanie „Czcij ojca swego i matkę swoją” traktować jako nakaz poddania się ewentualnej patologii w rodzinie.

Mógłbym więc przyjąć szlachetną postawę, a na informacje o (naprawdę wcale nie marginalnych) pobiciach, gwałtach czy kradzieżach w dzielnicach zasiedlonych przez imigrantów w miastach Zachodniej Europy, reagować protestem, że nie dam się napełnić nieufnością. Innymi słowy: jeśli komuś dzieje się tam krzywda to jego problem – ja jako otwarty i szlachetny człowiek nie będę nikogo krytykował, i odwrócę głowę bo interesuje mnie tylko pozytywny przekaz. To też nie jest uczciwe.

Chciałbym jednak – poza wskazówkami co mówić żeby być po słusznej stronie – usłyszeć też konkrety – przyjmować ale jak? Bez fałszywej demagogii.

  1. Poprzez przymusową relokację i przewiezienie do zamkniętych obozów – tak jak nakazują dyrektywy Komisji Europejskiej? Większość z tych ludzi nie ma prawa do azylu więc niestety, tak jak to się dzieje choćby w Niemczech, prędzej czy później zostaną deportowani. Spośród około 115 tysięcy osób mieszkających dziś w obozach w Niemczech prawdopodobnie nawet 85 tysięcy zostanie deportowanych na koszt Niemiec. Bo program obowiązkowych relokacji, który w klasyczny dla siebie sposób europejska lewica zamaskowała szlachetnymi hasłami, nie jest żadnym  rozwiązaniem problemu migracji z państw afrykańskich. Po ośmiu miesiącach (tyle średnio trwa procedura rozpatrzenia wniosku o azyl) ludzie ci zostaną odstawieni, tak jak stoją, do portu nad Morzem Śródziemnym. Pozbawię więc złudzeń szlachetnych ludzi o dobrym sercu: nawoływanie do realizacji programu obowiązkowych relokacji nie jest dowodem dobrego serca ale zwykłej hipokryzji lub, co najwyżej, braku wiedzy. Szczególnie że naprawdę marginalny promil (a może nawet i nie aż tyle) tych imigrantów chce emigrować za chlebem do Polski, Rumunii, Słowacji czy Bułgarii – trzeba ich będzie przywieźć w zamkniętych transportach ...

  2. Poprzez otwarcie granic i rezygnację z wiz , coś na zasadzie: kochani przyjeżdżajcie – nie jesteśmy do was uprzedzeni – wynajmujcie mieszkania, znajdujcie pracę, wtapiajcie się w społeczeństwo. Po prostu wsiadajcie w samochód a my was przepuścimy przez granicę. Mieliśmy już podobną sytuację w latach 90-tych kiedy do Polski masowo przyjeżdżali rumuńscy Romowie, jeśli ktoś pamięta jak wyglądały wtedy polskie miasta pewnie wpadnie w refleksję. Choć dziś poczekalnie dworcowe mają pewnie więcej przestrzeni niż te peerelowskie. Po prostu po zmroku ruch w pobliżu takich miejsc będzie zamierał. Przy tym rozwiązaniu, aby uniknąć katastrofy społecznej i socjalnej będzie potrzeba przygotowania jakiegoś projektu zapewnienia mieszkań, może preferencji dla pracodawców – na przykład ze strony samorządów. Choć wyłącznie w miejscach gdzie jest szansa na pracę i adaptację - może na warszawskim Wilanowie czy Ursynowie, może na poznańskiej Malcie czy Jeżycach albo krakowskim Ruczaju. To byłaby konkretna i w pełni chrześcijańska pomoc. Z wielką nadzieją będę czekał na jakiś projekt finansowania i zorganizowania tego szlachetnego projektu – nauki języka, edukacji dzieci, wypłacenia zasiłków, przygotowania zawodowego, itd. Bo co do   otwartości i braku uprzedzeń mieszkańców tych wielkomiejskich dzielnic nie mam wątpliwości. A raczej złudzeń ... . Myślę że Konferencja Episkopatu Polski wypracuje tu jakieś sugestie. W Szwecji w Niemczech, Francji czy Belgii ten system okazał się utopią i dla wielu miast niemal katastrofą społeczną – ale kto wie, może w Polsce się uda.

  3. I wreszcie poprzez – robiące najbardziej rozsądne wrażenie - „korytarze humanitarne”, czyli weryfikację potrzebujących (chorych, rannych, prześladowanych itp.) gdzieś „na miejscu” i przewiezieniu ich do Polski aby tu udzielić im schronienia i pomocy. Wydaje się to optymalnym rozwiązaniem – ale skąd „puścić” te korytarze? - z Syrii, Iraku, Ghany, Erytrei, Maroka, Egiptu, Tunezji, Libii, Kongo, Algierii, Afganistanu? Czy może ze wszystkich tych kierunków? Warto przy tej okazji wiedzieć czym są korytarze humanitarne i jak ten mechanizm funkcjonuje. To ni mniej ni więcej jak utworzenie komisji, a raczej sztabów weryfikujących chętnych w miejscu w którym ludziom dzieje się jakaś krzywda, i towarzysząca temu procedura – na przykład ułatwień wizowych dla studentów czy umożliwienia transportu na leczenie. Podstawą jest tu jednak skuteczna weryfikacja na miejscu. Jesteśmy dziś realnie w stanie stworzyć tego typu mechanizm z tych miejsc gdzie istnieją chrześcijańskie parafie bądź obozy dla uchodźców. Może to więc dotyczyć naprawdę bardzo wąskich obszarów Syrii, być może części Iraku i obozów w Jordanii i Libanie. Nie jesteśmy natomiast w żaden ale to absolutnie żaden sposób sposób stworzyć takich mechanizmów w państwach północnej i środkowej Afryki, skąd przybywa do Europy przygniatająca większość imigrantów. Korytarze humanitarne – choć pewnie rozmasują w jakimś śladowym stopniu nasze sumienia – nie będą absolutnie żadnym przyczynkiem do rozwiązania problemu dzisiejszej imigracji. I zapewne nie rozwiążą one w najmniejszym stopniu naszych sporów z Komisją Europejską, której zapewne nie chodzi o to żebyśmy sprowadzali do Europy dodatkowych uchodźców którzy do Europy uchodzić nie chcą. A już z całą pewnością nie chcą uchodzić do Polski i po kilku tygodniach odliczą się w Niemczech, Szwecji czy Holandii. Pierwsze korytarze – i to dla Syryjczyków uruchomiła jeszcze bodajże w 2013 roku Fundacja „Estera” i jak się to skończyło wiemy doskonale.

    Syryjczycy będą potrzebować pomocy – bez wątpienia! I pewnie jeszcze przez pokolenia będą wyjeżdżali za pracą żeby zarobić na odbudowę domów, zapewnienie oszczędności rodzinie, pieniędzy na start młodego pokolenia. Jednak nie róbmy sami z siebie idiotów, że Polska będzie dla nich eldorado w którym zarobią kokosy. Oni naprawdę doskonale wiedzą jakie są ogólnopolskie realia – czasem znacznie lepiej niż warszawskie lemingi.

    .

    Możemy więc, a nawet powinniśmy dyskutować o przyjmowaniu uchodźców ale rozmawiajmy konkretnie bo na razie bez ładu i składu przerzucamy się głównie aktami strzelistymi udowadniając kto jest bardziej szlachetny. A naprawdę w tej dyskusji nic nie wyrządziło chyba tyle zła i chaosu co propaganda narzucenia ideologii przymusowych relokacji do zamkniętych ośrodków. To w dużej mierze dlatego debata o imigrantach i uchodźcach przypomina dziś jeden bezwładny i bezmyślny jazgot na rozbieżne tematy.

    W jednym z dostępnych w sieci, naprawdę wstrząsających reportaży o obecnej sytuacji w Malmo, znalazłem wypowiedź jednego z liderów szwedzkiej Partii Demokratycznej (Swedem Democrat) – Nimy Gholana Ali-Poura. Żeby za dość było paradoksom Ali – Pour jest niegdysiejszym imigrantem z Iranu, dziś natomiast reprezentuje jedyną szwedzką partię ostro krytykującą masowe przyjmowanie przez Szwecję imigrantów muzułmańskich. Twierdzi on, jak sądzę słusznie, że szwedzka opinia publiczna zajmuje się dziś „polityką imigracyjną która nie dotyczy imigrantów” – problemem nie są dziś imigranci – prawdziwym problemem jest chora polityka imigracyjna. Imigranci w historii świata byli, są i będą zawsze. I zawsze będą potrzebowali pomocy zamożniejszych i bezpieczniejszych państw. Ale jeśli polityka imigracyjna zaczyna wyglądać jak hipermarket w Black Friday to znaczy że ktoś zgłupiał. Krytyka polityki imigracyjnej nie ma nic wspólnego z nienawiścią do samych imigrantów. To trochę tak jakby uznać dajmy na to że resocjalizacja więźniów będzie od dziś polegać na wypuszczeniu wszystkich na wolność. Część – zapewne nawet znaczna większość – jakoś się ustatkuje, poukłada sobie życie, znajdzie pracę. Mniejszy margines dokona natomiast kolejnych przestępstw, kradzieży, gwałtów, rozbojów, morderstw. Ale żeby nikogo nie uprzedzać to o owych przestępstwach nie będziemy w mediach informować. Czy to byłby jakiś program resocjalizacji czy zwykle szaleństwo? I dokładnie tak samo wygląda dziś polityka imigracyjna na przykład Szwecji czy Niemiec. To nie jest żadna polityka imigracyjna! - to jest dyktat chorej ideologii. Czy naprawdę chcemy się ogłupić tak samo? Tylko dlatego żeby ktoś się lepiej poczuł na lewicowej manifestacji.

http://episkopat.pl/dwadziescia-punktow-dzialalnosci-ws-migrantow-i-uchodzcow/


waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka