wawel wawel
2583
BLOG

Antysemityzm od środka, czyli Słonimski i Szamir

wawel wawel Mniejszości Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

 

Tekst składa się z dwóch części. W pierwszej zapoznajemy się z tym, jak widzi przyczyny niechęci do Żydów Antoni Słonimski (m.in. temat "narodu wybranego" i poczucia wyższości), w drugiej części dokładnie relacjonuję (wraz z cytatami ze scenariusza), co o antysemityzmie sądzą bohaterzy filmu Jo’awa Szamira "Defamation". Są to m.in. B.Wolfson, A.Foxman, John J.Mearsheimer, Uri Avnery, rabin nowojorski Hecht, rabin z Moskwy, młodzież z Izraela oraz mieszkańcy czarnych dzielnic Nowego Jorku.


MOTTO:


    [Joav Szamir]-- Mówi się, że zagranicą jest mnóstwo antysemitów.
    [pani Szamir]-- Gdzie, za granicą? To czemu nasi nie przyjadą tutaj? Jeśli tam są antysemici, dlaczego Żydzi nie przyjadą do Izraela? Cóż, oni kochają pieniądze. Żydzi kochają pieniądze. To oszuści. Żyd to oszust. Oni tam zarabiają pieniądze. Dlaczego mieliby tu przyjeżdżać i pracować, skoro mogą robić tam pieniądze i nie pracować? Po co?
    [Joav Szamir]-- Sądzisz, że oni tam nie pracują?
    [pani Szamir]-- Nie pracują. Mają pieniądze i bez pracy. Jeśli przyjadą  do Izraela będą musieli pracować.
    [Joav Szamir]-- Jak oni zarabiają, skoro nie pracują?
    [pani Szamir]-- Jak? Odsetki, pożyczanie pieniędzy na wysoki procent. Żydzi znają się na tych przekrętach. Żydzi wiedzą wszystko o przekrętach. Mówię ci, jestem prawdziwą Żydówką. Pieniądze mnie nie oślepiają, nic mnie nie oślepia! Dlaczego Żydzi nie przyjadą do Izraela? Czy oni czekają na następnego Hitlera, który przyjdzie i ich zabije zanim zdążą uciec?

                                                      [fragment scenariusza filmu "Defamation", rozmowa reżysera filmu z jego babcią zamieszkałą w Izraelu]



image

                                                                                          Antoni Słonimski i Julia Hartwig

                                                     image

                                                                                                    Antoni Słonimski

                                                                      image
                                                                                                              Jo’aw Szamir

Antoni Słonimski – O drażliwości Żydów

Wiadomości Literackie, Warszawa 1924, nr 35 (31 VIII), s.3


Jedną z kardynalnych i najbardziej charakterystycznych cech żydostwa jest bagatelizowanie najświetniejszych zdobyczy ducha ludzkiego. Żydzi bagatelizują wszystko: kaleczą język, którym mówią, lekceważą czystość mowy, ciała i serca, przeceniają zaś nierozumnie znaczenie pieniędzy. "Ważna różnica!" - jest to frazes, który słyszy się w ustach co drugiego Izraelity. Powiedzieć zamiast "papierosy Seraj" - "papierosy Rataj", jest to drobnostka niewarta najmniejszej uwagi. To lekceważenie języka przenosi się na lekceważenie całej literatury. Realnie myślący kupiec mówi do nierealnie myślącego agenta: "Idź pan czytać Sienkiewicza". Podobny stosunek do rzeczy spotyka się również i w społeczeństwie polskiem, u Żydów występuje on jednak o tyle jaskrawiej, iż wątpię już, czy w innem społeczeństwie można spotkać typ poety, który nie wierzy w istnienie poezji i uważa poezję za zwykłą zręczną robotę, podlegającą modzie i gustom odbiorców.Estera, uszka antysemity, główki islamofoba i Antoni Słonimski

Pewien młody literat tego pokroju prosił mnie zupełnie poważnie, abym zdradził mu sekret pisania wierszy, które chętnie drukują i "o których potem dużo się mówi". Lekceważenie Żydów dla zniewagi czynnej (widziałem bowiem Żydów, którzy policzkowali się w kawiarni i nie wstając od stolika kończyli dalej swoje targi) tyczy się również lekceważenia pracy fizycznej. Praca fizyczna dobra jest dla "chamów". Żydzi nie mają prawie swojej kasty pracującej fizycznie - jest to bowiem naród nie produkujący: zajmuje się przeważnie handlem i pośrednictwem. Dziewięćdziesiąt procent handlarzy żywym towarem to są właśnie Żydzi. Na podobne spostrzeżenia odpowiadają zwykle, że jest to wina warunków, w których znajduje się naród. Być może Żydzi są uciskani i wypierani z wielu placówek pracy - nie do tego stopnia jednak, żeby się koniecznie zajmowali handlem żywym towarem. Psychologja żydowskiego handlarza dziewczętami odsłania nam jeszcze jeden rodzaj bagatelizowania rzeczy tak czystych, jak miłość i cześć kobiety. Wszystko - cały świat, gwiazdy, morza, lądy i ludzie - znika i staje się nieważne wobec żądzy pieniądza. W dowcipach żydowskich przebija się to śmiesznie i zarazem tragicznie. Nie mogę się powstrzymać od zacytowania tutaj następującej anegdoty.

- Młody biedny Żyd chce się ożenić z dziewczyną bez posagu.

Ojciec jego tłumaczy, że tego robić nie powinien.

- "No dobrze, - odpowiada syn, - ale ja zato będę szczęśliwy".

Ojciec na to odpowiada:

"No, a jak już będziesz szczęśliwy, to co ty z tego będziesz miał?"

Oto jest tragikomiczne lekceważenie wszystkiego poza bogactwem.

 

Gdybyśmy chcieli sięgnąć do genezy tego bagatelizowania, lekceważenia, a nawet nienawiści, znaleźlibyśmy to wszystko już w Starym Testamencie, gdzie nienawiść do innych narodów zarysowana jest zdecydowanie, i gdzie sam Bóg  lekceważy wszelką etykę, a nawet prostą uczciwość, jeżeli chodzi o zdobycie kraju (deszcz kamienny na Amalekidów) lub przysporzenie bogactw wybranemu ludowi (kradzież naczyń srebrnych w Egipcie).

"Naród wybrany" oto jest ten rdzeń, ten tajemniczy znak kabalistyczny, który porusza Golema żydostwa. Bardzo niewielu znam Żydów, którzy nie mają głębokiego przeświadczenia o tej wyższości rasy żydowskiej. Dlatego właśnie ten naród, tak chętnie wszystko bagatelizujący, nie lekceważy najlżejszego zarzutu, najmniejszej krytyki.[ mamy tu kapitalną obserwację Słonimskiego, mówiącą o tym, jakie jest źródło nalepiania komu się da łatek "bycia antysemitą", otóż ta drażliwość wynika z przekonania o własnej wyższości wykluczającej wszelką krytykę - przypis: wawel ] Drażliwość jest tak wielka, że każde śmielsze wystąpienie staje się wprost niebezpieczne dla pisarza. Wolno jest u nas pisać źle o kelnerach, Czechach, Niemcach lub posłach sejmowych, - mogą denerwować pisarza rzeczy tak doskonałe, jak katedra Notre-Dame, - można wytykać błędy kompozycyjne Michałowi Aniołowi, - ale nie wolno pisać źle i rozumnie przeciw Żydom, bo pisać głupio - znaczy to sprawiać im rzetelną satysfakcję. Jeśli pisze Nowaczyński lub Pieńkowski, jest to poniekąd na rękę Żydom, gdyż łatwo mogą ośmieszyć antysemityzm tak ordynarny i chamski. Mają przytem realne dowody swojej krzywdy i potwierdzenie opinji zagranicznej o Polsce. Z triumfalnym hałasem rozsyłają o tem wieści do wszystkich prasowych agencyj całego świata. Jeżeli jednak ktoś, stojący na boku życia politycznego, powie jakąś nieprzyjemną prawdę o Żydach, chętnieby go ukamienowali na miejscu [ doskonałe porównanie bezpodstawnych oskarżeń o antysemityzm z biblijnym kamienowaniem - przypis mój: wawel ]. Zwłaszcza jeśli to powie właśnie Żyd, który zdawałoby się ma największe prawo do krytykowania swego narodu. "Odszczepieniec", - człowiek, który narusza potwornie potężną solidarność Żydów ["potwornie potężna solidarność Żydów" - świetne określenie użyte przez Słonimskiego, temat niezwykłej potęgi solidarności żydowskiej był często poruszany w literaturze międzywojnia, świetny tekst o potędze solidarności żydowskiej i jej wrogim nastawieniu do polskiej solidarności narodowej napisał prof. Wincenty Lutosławski w 1909 r., wydane jeden jedyny raz w roku 1912 - przypis mój: wawel ], jest najwięcej znienawidzoną jednostką. Doprawdy, gdyby nie rząd i prawo angielskie w Palestynie, - mimo dwu tysięcy lat, które minęły od czasu ukrzyżowania Chrystusa, rabini jerozolimscy ukrzyżowaliby każdego Żyda - chrześcijanina, każdego członka tej nielicznej sekty, mieszczącej się po dziś dzień w Galilei.

Żydzi, którzy wygwizdywali w teatrze na Pradze "Księdza Marka" Słowackiego,

- Żydzi, napadający w swoim czasie na Heinego,

- Żydzi, którzy wyklęli mego dziadka za to, że wydawał pismo naukowe w języku hebrajskim,

- Żydzi, którzy demonstrowali przeciw Tuwimowi za wiersz pt. "Giełdziarze"

- zdawaćby się mogło - są tak drażliwi, iż nie powinni żyć w kraju, gdzie im obcinają brody, znieważają na każdym kroku lub rżną poprostu, jak to miało nieraz miejsce w Rosji lub Rumunii. W kraju, gdzie słowo "Żyd" uważane jest za obelgę, nie można być zbyt drażliwym. Albo się chce stulić uszy i robić interesa, albo ma się dumę narodową - i ta każe iść precz. Polska nie znosi Żydów, ale jak Żydzi nie znoszą Polski - mało kto sobie zdaje sprawę.Estera, uszka antysemity, główki islamofoba i Antoni Słonimski

Wszystko, co tu powiedziałem, nie tyczy się prostych, cichych marzycieli Talmudu, którzy obok szczytowej inteligencji żydowskiej stanowią najlepszą część narodu, - ale mówię tu o tej nikczemnej większości ludzi nic nie produkujących, pośredników i handlarzy najbogatszych, najcyniczniejszych, - mówię o tych wszystkich szrajbełesach nacjonalizmu żydowskiego, którzy podnoszą gwałt o swoją parszywą godność. W Palestynie, w okolicach Tyberjady nad jeziorem Galilejskim widziałem Żydów dumniejszych i godniejszych od was, gudłaje z żydowskich pisemek. Mówili oni o swoim narodzie słowa stokroć ostrzejsze od tych, któreby was zaczerwieniły krwią ich potu i trudu. Jeżeli ktoś z was, panowie, ma tak wiele ambicji rasy i godności narodu, niech się nie bawi w drażliwostki warszawskie, ale tak jak oni pracuje w malarycznych nizinach Galilei albo w skwarze Jerycho. A jeżeli ma się już przytartą wrażliwość, jeżeli rozum każe cierpieć zniewagi, - to gdzież, pytam, miejsce na zapienioną, plugawą wściekłość, którą budzi krytyka cech narodu [ świetne określenie przyczyn piętnowania ludzi jako "antysemitów": zapieniona, plugawa wściekłość - przypis mój: wawel ]? W interesie samych narodowych Żydów leży wywalczenie możności krytyki i satyry narodowej. Gdyby Żydzi mieli takiego Shawa, który kpi z wszystkiego co święte przeciętnemu Anglikowi, - zabitoby go laskami na ulicy.

W kolonjach w Palestynie widziałem ubogich studentów, marzycieli i idealistów, - ale nie spotkałem ani jednego z tych geszefciarzy, których stać na kupienie terenów w Palestynie i którzy powinni swoje na krzywdzie ludzkiej zarobione fortuny oddać garstce ludzi rehabilitującej idealizm narodu. Prawdziwa miłość ojczyzny czasem mnie zachwyca, lecz fałszywa zawsze budzi wstręt. Musi bowiem budzić odrazę wygodna miłość ojczyzny, uwarunkowana szeregiem zastrzeżeń. Trudno jest kochać i co godzina obliczać, wiele to kosztuje i jaki to zysk przynosi. Stosuje się to zarówno do Żydów miejscowych - fałszywych sjonistów, jak i do tych zasymilowanych "Polaków z trzydniowem wymówieniem", którzy bardzo kochają Polskę, ale jeżeli broń Boże coś się zdarzy - to już nie tak bardzo.

Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzieć.

Panowie z żydowskich pisemek biadają, że stałem się antysemitą, gdyż napisałem kiedyś parę słów ujemnych o Żydach. - "Wnuk Zeliga Słonimskiego wymyśla na Żydów!"

Nie, panowie, nie jestem antysemitą, ale nie zabroni mi nikt mówić o tem, co jest złe wśród Żydów. Proszę mi też oczu nie mydlić tradycją mojego nazwiska, - wiem dobrze, czem byli moi przodkowie, i wiem o tem, że dziad mój - właśnie ów Zelig Słonimski - został wyklęty przez gminy żydowskie (i to nie tylko w Polsce) za to, że ośmielił się wydawać naukowe pismo hebrajskie, że ośmielał się mówić ciemnym Hebrejom o zdobyczach wiedzy, że zwalczał średniowieczny kahał rabinów-ortodoksów. Na pomniku mego dziadka mściwość żydowska wplotła do szumnego napisu jadowite słowa: "Tu leży wielka acz zbłąkana gwiazda narodu żydowskiego". Nie jestem zaślepiony jakąkolwiek niechęcią do Żydów - tak jak potrafię wyliczyć złe cechy tego narodu, potrafię wyliczyć i dobre, - ale bronię bezwzględnie swobody krytykowania i nic chyba nie uleczy głębokiego wstrętu, jaki mam do pewnych sfer żydowskich. Wybaczcie mi, lecz ośmielam się twierdzić, że Żydzi nie są gorsi od innych, ale i nie są napewno lepsi, i nic mnie o tem nie przekona, że naród, z którego pochodzę rasowo, jest "narodem wybranym". Niejeden z czytelników zapyta się może: dobrze, lecz dlaczego o tem nagle piszę, i co to kogo obchodzi?

Parę wydarzeń, w które życie mnie ostatnio wplątało, skłoniło myśl moją do tego tematu. Pewien malutki artykulik, ogłoszony przed trzema miesiącami w "Wiadomościach Literackich", spowodował szereg napaści na moją osobę. To samo spotkało Jana Lechonia, który ośmielił się napisać, że na wieczorze wielkiego rosyjskiego aktora sala pełna była "straszliwych Żydów", to samo spotkało Juljana Tuwima za wierszyk pt. "Srulki" . Na tle paru tych drobnych faktów zarysowała się w moich poglądach tak znaczna różnica z opinją nie tylko pismaków żargonowych, ale i wielu inteligentnych Semitów, iż uświadomiłem sobie z przerażeniem, że drażliwość żydowska nie jest tylko lokalnym stanem zapalnym, ale płynie ona z głębokiego, przerażającego przekonania Żydów o bezwzględnej wyższości "narodu wybranego".

Bardzo niedawno temu byłem na meczu "Hakoah" z reprezentacją Warszawy. Tam, na boisku sportowem, wolnem na całym świecie od walk nacjonalistycznych, byłem świadkiem jaskrawej solidarności żydowskiej. Niema w tem nic złego, iż Żydzi cieszą się z sukcesu swej zawodowej zresztą drużyny footballowej. Natomiast czarny tłum ciemnych Żydów, nie rozumiejących ani trochę zasad gry, wyjący, gwiżdżący i ryczący, - dał mi obraz gwałtownego, wojującego nacjonalizmu. Ten "rewanż" żydowski za wszelkie doznane "krzywdy" stał się wielką manifestacją narodową. Żydzi, których ciągle kopią, zemścili się kopiąc piłkę.

Nie wolno jest Lechoniowi napisać, że sala pełna była "straszliwych Żydów", jak gdyby nie istnieli wśród Żydów ludzie naprawdę straszliwi, - ale wolno Lechoniowi napisać, "że dobrze Ibsen robił, że rodaków nienawidził" - i za to wśród społeczeństwa polskiego nie obrzucano go błotem. Nie wolno mi było, rysując obraz powojennego pokolenia, pisać źle o Żydach, ale nikt z Polaków nie obraził się, gdy pisałem o chamstwie i sklepikarstwie Aryjczyków. W walce Żydów z Polską i w walce Polski z Żydami zaiste nie wiem, kto jest stroną silniejszą, - lecz jeżeli obrazem tej walki był mecz Warszawy z "Hakoah", to wyznać muszę, że wszystkie moje sympatje były po stronie znacznie słabiej grającej reprezentacji stolicy. W metodach walki między tymi starymi wrogami po obu stronach są rzeczy brzydkie, lecz napewno więcej fałszu jest po stronie Żydów.

Więc jeżeli już istnieje tak żywiołowy i namiętny nacjonalizm, jest najzupełniej oczywiste, iż nacjonalizm ten skierować należy w stronę najszlachetniejszą i najczystszą ideowo, w stronę odrodzenia Palestyny. Tam nie wątpię, iż Żydzi w obliczu swojej ziemi, w pracy i spokoju, który daje każdy wysiłek produkcyjny, stracą tę nerwową drażliwość i zwyczaj bagatelizowania twórczości, piękna, rozumu i spokoju, - wszystkiego, mówiąc poprostu, czego nie można kupić za pieniądze.

Straciłem bowiem wiarę w to, aby ten naród, przeznaczony - zdawaćby się mogło - do propagowania idei kosmopolityzmu, do walki z ciasnym patriotyzmem i do głoszenia haseł wszechludzkich, - mógł łatwo wyzbyć się szowinizmu i braku tolerancji. Wojna rosyjsko-japońska, która ozdobiła naród japoński nimbem aureoli bohaterskiej, stworzyła modę Wschodu, przydając wiele demonizmu rasie japońskiej. Wytworzyły się legendy o potędze i sile tego dzielnego ludu, jak i teraz, gdy niewątpliwie Żydzi stali się modni na Zachodzie, sugerują im wiele niezwykłej siły i potęgi intelektualnej. Jaskrawym symptomatem tego jest oficjalne stwierdzenie tego żydostwa przez artystów: plastyków i pisarzy! Każdy prawie żydowski artysta w Paryżu, Londynie lub New-Yorku przyznawał się chętnie do kraju, w którym się urodził, zwłaszcza do umiłowanej Rosji, - obecnie zaś w sztukę żydowską wkroczył zwycięsko nacjonalizm. Modny jest czar umysłowości semickiej, dowcip żydowski i semicka realność patrzenia na życie. Co drugi snob żydowski mówi teraz o starości swej rasy. Żydzi zaczynają się uważać za śmietankę towarzyską nawet w banalnem, wielkoświatowem pojęciu. Trudno jest więc wytłumaczyć żydom, że nie są tak niezwykli, że w sztuce niczego nie dokazali, że mają w sobie tragiczną nieproduktywność, wobec której nieproduktywność słowiańska jest mrzonką. W literaturze poza czarującym Heinem, piszącym po niemiecku, kogóż ma literatura żydowska? Jakiego wielkiego muzyka wydał ten najmuzykalniejszy naród? Sztuk plastycznych nie mają zupełnie, a jeżeli znajdzie się nawet w literaturze i muzyce parę nazwisk szlachetnych artystów - nie należą oni do sztuki żydowskiej, jak Conrad nie należy do literatury polskiej.

Dziwne jest, iż w tym wielkim narodzie wszystko co jest wybitniejsze zabiera inny naród. Anglia zgarnia jak śmietanę najzdolniejsze jednostki ghetta żydowskiego, - nawet słaba Polska każe pisać po polsku nacjonalistom żydowskim i kształci ich i czaruje swoją sztuką i kulturą. Ba, nawet w sprawach pieniądza Żydzi wyróżniają się na tle bezradnych chłopów Polski czy Rosji, - ale nie bardzo wytrzymują konkurencję z talentami kalkulacyjnymi Niemców lub Amerykanów. Gdzież jest więc ta wielkość narodu wybranego? Chyba nie w tem, że najpiękniejsza książka napisana od początku świata, najszlachetniejszy owoc, wydany przez rasę ludzką, wielka nauka Jezusa Chrystusa, znienawidzona jest przez Żydów? Tragiczny w swoim upadku i podziwu godny w swojej żarliwej miłości do siebie, naród ten, rozsypany po całej kuli ziemskiej, nieraz niósł przed ludzkością sztandar cywilizacji, nieraz umysł i serce Żyda wznosiło się ponad przeciętność ludzką, - lecz nigdy się to nie stało w imię nienawiści do świata.

Jeżeli jest mowa o odrodzeniu narodu, to tem samym konstatuje się jego upadek. Do was więc zwracam się, wszyscy młodzi bojownicy i twórcy wielkości narodu, - do was, szlachetnie myślących, którzy nie mają zaćmionych oczu bielmem nienawiści, - do was, którzy kochacie swój naród, wiedząc, że jest biedny i słaby, i śnicie o jego sprawiedliwej wielkości i pracy na ojczystych ziemiach, - do was zwracam się z żądaniem, abyście zabili rozpalonem piórem drażliwość i zacietrzewienie, które przeszkadza zawsze czystemu i spokojnemu patrzeniu na sprawy tego świata.

Gdybym miał choć odrobinę uczuć nacjonalistycznych, bez chwili wahania zamieszkałbym z wami w tym trudnym, lecz pięknym kraju. Pisałbym i pracował nad brzegami morza Śródziemnego w pachnącej pomarańczami Jaffie albo w zielonej Galilei. O, gdybym mógł się czuć Żydem! Należę jednak sercem do małej, ale wyniosłej ojczyzny ludzi zbłąkanych wśród świata, snujących się po wszystkich lądach ziemi, nieprzywiązanych wstęgą wspomnień ani nie wrosłych korzeniami w ziemię rodzinną. Z ręką na sercu mogę wyznać, iż nie mam wcale uczuć narodowych. Nie czuję się ani Polakiem ani Żydem. Nie bez zazdrości patrzałem na pionierów żydowskich, rozpinających namioty w dolinie Saronu, i słuchałem ich pieśni hebrajskich wieczorem przy ognisku, - jak niegdyś nie bez zazdrości słuchałem pieśni polskich żołnierzy idących na daleką wojnę z Rosją.

 

Jeżeli powiedziałem tu parę słów twardych, nie znaczy to, abym nienawidził Żydów, - ale nie myślcie także, że to miłość dyktuje mi te słowa pełne goryczy.

 

=================================================


Jo’aw Szamir i jego film "Zniesławienie"


„Będąc izraelskim Żydem nigdy nie doświadczyłem antysemityzmu,  ale to słowo, zawsze unosiło się w powietrzu”

– tak zaczyna się znakomity, nagradzany na całym świecie (20 nagród, w tym m.in. nagrody dla najlepszego filmu dokumentalnego na festiwalu Asia Pacific Screen Awards oraz na Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym) film dokumentalny izraelskiego reżysera i operatora,  Jo’awa Szamira (ur.1970, Tel Awiw, absolwent historii i filozofii na Uniwersytecie Telawiwskim oraz posiadacz tytułu Master of Fine Arts z wyróżnieniem, w dziedzinie kinematografii). Powyższe zdanie wypowiada sam reżyser sugerując nim wymowę całego filmu ukazującą „antysemityzm” jako widmo, którym cynicznie posługują się określone osoby, środowiska i organizacje, każde dla swojego, sobie właściwego interesu. Film zawiera dziesiątki kapitalnych informacji i obserwacji oraz szokuje odwagą młodego izraelskiego reżysera nie cofającego się przed okrutną wiwisekcją żydowskiej mentalności.

„Trzy słowa wydawały się powtarzać bez końca:

HOLOKAUST, NAZIZM, ANTYSEMITYZM”- mówi autor filmu w pierwszej scenie.


W głąb duszy żydowskiej wdziera się autor już w pierwszych scenach filmu, gdy przeglądając prasę żydowską dostrzega, że zadziwiająco często spotyka się w niej 3 słowa: holokaust, nazizm, antysemityzm. Postanawia przebadać, czy faktycznie są to 3 najważniejsze na świecie fakty, czy może chodzi tu o coś innego a ciągła obecność tych słów w sferze publicznej jest po prostu „cyniczną grą” wielu osób i środowisk.

Swoje poszukiwania zaczyna – jak można się było spodziewać – od ADL, największej na świecie organizacji „walczącej z antysemityzmem”, organizacji z budżetem wynoszącym ponad 70 mln dolarów rocznie, której dyrektorem jest Abraham Foxman. Anti-Defamation League skr: ADL (pol. Liga Przeciwko Zniesławieniu, Liga Antydefamacyjna) jest to organizacja powstała w roku 1913 w Chicago pod patronatem loży B’nai B’rith. ADL ma 27 placówek na całym świecie. W samym Nowym Jorku ADL zatrudnia ponad 200 pracowników tropiących dzień i noc na całym globie mityczne widmo antysemityzmu.

Bob Wolfson, dyrektor regionalny ADL (pełny „tytuł”: associate national director of regional operations) nazywa to obrazowo: “nasze uszy są przyłożone do każdej ściany” [sic!]. Z tym daniem Wolfsona każdy inteligentny czytelnik zauważy, że właśnie wkraczamy w obręb świata... orwellowskiego, w którym Wielki Brat czuwa dzień i noc. I wrażenie to nie będzie mylne. Wraz z reżyserem nie opuścimy tego świata obsesji i pragnień totalnej kontroli aż do ostatnich scen tego błyskotliwego filmu izraelskiego twórcy. Po tym wstępie jak u Hitchcocka dalsza część wypowiedzi Wolfsona rozwija konwencję mrocznego, kafkowskiego kryminału.

  • „Zaczyna się od obrazy, degradującego człowieka oszczerstwa, a na samym szczycie mamy ludobójstwo.

Pomiędzy, mamy wiele złych rzeczy, które mogą się komuś przydarzyć.”

I tu już jesteśmy w polu oddziaływania psychiki (mentalności, sposobu widzenia rzeczy) niezupełnie zdrowej. Związać „obrazę” z... ludobójstwem, wyłożyć ją w jednym ciągu myślowym i logicznym może tylko człowiek, któremu nie obca jest mania prześladowcza. Zbudować drabinę Jakubową na szczeblach której każdy z nas krytycznie mówiący o Żydach stoi jako potencjalny ludobójca Eichmann i Bormann i ugina plecy pod przytłaczającym ciężarem niewybaczalnych win – wprawić te błędne koła w ruch i spowodować, że rzężenia ich trybów słuchają z uwagą przywódcy dziesiątek państw świata oraz ONZ – to nie lada sztuka, czy też raczej sztuczka.


Świetnie prezentuje to późniejsza scena z filmu, gdy jego autor chce w praktyce przekonać się, co takiego wytropiły te uszy przyłożone do wszystkich ścian na świecie. Udaje się więc do jednego z oddziałów nowojorskiej centrali ADL, gdzie „urzędniczka” Wielkiego Brata ma zaprezentować, co takiego wytropili z groźnych incydentów antysemickich w ostatnim tygodniu. Patrząc się w monitor – patrzy i... nie widzi. Sama zdaje się być zawstydzona bredniami, które ma przedstawiać jako sukcesy jej stanowiska 8-godzinnej pracy przy komputerze i telefonie. Sama zdaje się nieprawomyślnie podejrzewać, że większość z ludzi, którzy do niej mailowo lub telefonicznie zgłaszają te swoje majaki tego, iż są prześladowani – że większość z nich zasługuje raczej na pomoc... innej instytucji, której strojem służbowym są białe fartuchy. Ale nie może tego podważyć, wszak jej praca polega na tym, by tych pieniaczy wysłuchiwać. Za to jej pan Abraham płaci, a jemu – jego sponsorzy. Business is business. Burczy coś pod nosem: ktoś tam, gdzieś nie dostał urlopu w tym terminie, w jakim chciał, tylko 3 dni później i zgłosił to do nas, jako przykład prześladowania Żydów – mówi i zdaje się... sama nie wierzyć w to, co mówi. Miliony ludzi na całym świecie każdego dnia nie dostaje urlopu wtedy, kiedy by im najlepiej pasowało, tylko parę dni później lub wcześniej – ale nikt oprócz Żydów nie zgłasza tego jako przejawu... ksenofobii i prześladowań. I nie ma żadnej innej organizacji na świecie, która przewalałaby miliony budżetu na takie fanaberie, jak archiwizowanie skarg pieniaczy, niż nowojorska organizacja żydowska i jej 27 globalnych oddziałów...

Oczywiście każde, co do jednego zgłoszenie, że jakiś David Lindberg z mikroskopijnej wioszczyny w Teksasie dostał urlop 3 dni później od swego kolegi (Irlandczyka z pochodzenia) i że wydaje mu się, że to z powodu jego żydowskiego pochodzenia, więc w odruchu wkurzenia wysłał maila do ADL – zostanie zaksięgowane w rocznym raporcie o incydentach antysemickich, ksenofobicznych i rasistowskich dając podstawę do kolejnych raportów, tym razem ONZ... Rosnąca ilość takich neurotycznych zgłoszeń (wszak w każdym bloku na osiedlu jest statystycznie rzecz ujmując jeden pieniacz) będzie zaś argumentem powołania kilku nowych instytucji... antyksenofobicznych (w Polsce nazywa się to „monitorujących przejawy antysemityzmu i ksenofobii”). I tak to z jednej strony rozkręca się biznes, a z drugiej... buta różnych środowisk. To już jest więcej niż Orwell. To farsa jako utopia zrealizowana. To tragikomiczna Policja Myśli stwarzająca z powietrza problemy po to, by uzasadniać swoje istnienie na rynku pracy i by szantażować atmosferą winy inne narody. Naród trzymany na sznurku poczucia winy i zastraszenia przez inny naród daje lepszą sytuację wyjściową w... rokowaniach biznesowych i w robieniu niezbyt dla niego korzystnych interesów. Ot, taka specyficzna, stara jak świat odmiana „dyplomacji biznesowej”, zmiękczania partnera biznesowego. Nie dajmy się na to nabrać, bo zostaniemy brzydką panną na wydaniu. Na wydaniu tym, którzy nie mają chrześcijańskich oporów przed stosowaniem cynizmu.

image

Abraham Foxman, dyrektor Ligi Przeciwko Zniesławieniu



Inny przypadek incydentu rasistowskiego odnotowany przez wspomnianą już pracownicę ADL, to telefon od pewnej starszej pani, Żydówki, która wracając z cmentarza usłyszała, że policjant do kogoś przez komórkę mówi, „ właśnie kończę to żydowskie g***o”. Pani nie posiadała się z oburzenia i zadzwoniła do ADL. W zasadzie nie wiadomo, czego tyczył się, zwykły emocjonalny zwrot (shit) użyty przez policjanta i podsłuchany przez starszą panią (na marginesie: czy to ładnie podsłuchiwać cudze rozmowy telefoniczne?). Mógł np. ów pechowy sierżant być akurat po skończeniu lektury książki Saula Bellowa i w rozmowie z przyjacielem podsumował ten swój stracony czas, że to takie „jewish shit”. Miał pecha i zawisła nad nim groźba... Norymbergi. Kpię, ale to nie śmieszne. To pożałowania godne. Mówię nie o policmajstrze, lecz o tej pani i tej niezdrowej instytucji ADL. Na całym świecie w każdej sekundzie tysiące ludzi używa zwrotów: gówniany (fuckin, shit) szkopski (telewizor, brak humoru, prymitywizm, samochód etc.), gówniana  kacapska, ruska (propaganda, książka, wódka etc.). Niemcy operują niemiłym nam słowem Polaczek, kręcą nosem na głośne rozmowy po polsku w marketach (fakt zasłyszany niedawno) – ale nikomu nie przychodzi do głowy założyć centralę archiwizującą takie fragmenty normalnych rozmów wyrażających sympatie i antypatie interkulturowe lub oceny produkcji poszczególnych narodów. Nikomu, z wyjątkiem jednego narodu. Wyluzujcie i odsuńcie te uszy od ściany, bo można wilka złapać. No, chyba, że nie możecie wyluzować, bo to biznes. Ale wtedy nie zawracajcie nam głowy swoim interesem. Nam to powiewa. Biało-czerwoną flagą. I będziemy mówić to, co myślimy. Choćby po to, żeby Abraham Foxman nie umarł z głodu, wszak z podsłuchiwania żyje. Nie damy mu umrzeć, aż tak okrutni nie jesteśmy ; ).


Hitem całego filmu jest rozmowa reżysera ze swoją babcią, obywatelką Izraela, rosyjską Żydówką, która kiedyś jako zagorzała fascynatka ruchu syjonistycznego przyjechała osiedlić się w Izraelu:


  • „- Mówi się, że zagranicą jest mnóstwo antysemitów.
  • - Gdzie, za granicą? To czemu nasi nie przyjadą tutaj? Jeśli tam są antysemici, dlaczego Żydzi nie przyjadą tutaj? Cóż, oni kochają pieniądze. Żydzi kochają pieniądze. To oszuści. Żyd to oszust. Oni tam zarabiają pieniądze. Dlaczego mieliby tu przyjeżdżać i pracować, skoro mogą robić tam pieniądze i nie pracować? Po co?
  • - Sądzisz, że oni tam nie pracują?
  • - Nie pracują. Mają pieniądze i bez pracy. Jeśli tu przyjadą będą musieli pracować.
  • - Jak oni zarabiają, skoro nie pracują?
  • - Jak? Odsetki, pożyczanie pieniędzy na wysoki procent, sprzedają likiery, wino. Żydzi znają się na tych przekrętach. Żydzi wiedzą wszystko o przekrętach.”

I tak kończy swoją opinię o rodakach sędziwa, lecz bystra babcia reżysera, pani Szamir...


Nigdy nie wybaczyć – mówi chłopak jadący na wycieczkę do Polski. Wycieczkę, która cała składa się z indoktrynacji i podsycania strachu przed Polską i Polakami i kazaniom nauczycielek, wbijającym młodzieży do głów od rana do wieczora, że „antysemityzm nigdy się nie skończył’. Dzieci są programowane nawet podczas posiłków, niektóre dostają nudności podczas jedzenia, gdy jeden z pracowników służb specjalnych straszy je, że idąc polską ulicą mogą w każdej chwili zostać obrzuceni kamieniami, że okna hotelu, w którym mieszkają mogą w każdej chwili roztrzaskać się od kamieni rzucanych przez polskich faszystów! Każda wycieczka (kilkadziesiąt tysięcy młodzieży rocznie, wycieczki do obozów zagłady organizuje ADL także dla oficerów izraelskiej armii.) do Polski jest na ulicach eskortowana przez uzbrojonych agentów Mossadu rozglądających się bez przerwy na boki jak podczas... akcji antyterrorystycznej! Obłęd. Przykład obłędnej polityki historycznej...

Kreującej tysiące obsesjonatów i nienawistników („nigdy nie wybaczyć”).

Nauczycielka mówi do dzieci:

  • „Będą z wami ludzie ze służb specjalnych, żebyście nie mieli styczności z miejscową ludnością.
  • Spotkacie ludzi, którzy was nie lubią.
  • Zobaczycie, że oni nas nie lubią, nawet dzisiaj nas nie lubią.”

W jaki rodzaj świadomości przemieniają się słowa nauczycielki w młodych, chłonnych głowach? Przecież muszą oni sobie ten stek szczujących bredni jakoś ułożyć w głowach i wytłumaczyć. Dochodzą więc po tych „dziwnych kazaniach” oficerów Secret Service i nauczycielek do jedynego możliwego wniosku: „skoro nas wszyscy tak bardzo nie znoszą – to jest dowodem na to, że... jesteśmy wyjątkowi! I jesteśmy z tego dumni. I czujemy gniew, a nawet nienawiść do tych, którzy – jak nam jest mówione – wciąż nas nienawidzą. Ale to wzmocni w środku nas Izraelitów, syjonistów i Żydów” (moment filmu 9 min. 13 sek.).

W ten oto sposób spirala obłędu nakręca się! Mechanizm jest prosty: najpierw wmawia się im, że wszyscy ich nienawidzą i chcą ich zaatakować. A potem dzieci same wyciągają z wymyślonej bredni, w którą uwierzyły jedyny możliwy wniosek: ponieważ wszyscy nas nienawidzą, to musimy być kimś absolutnie wyjątkowym i zaczynamy być dumni z tego, że jesteśmy wyjątkowi. Inni od wszystkich innych.

Można sobie tylko wyobrazić, że gdy zaczną mówić przedstawicielom innych narodów o tym, że są wyjątkowi i zachowywać się z dumą i... nienawiścią – to... wreszcie sprowokują objawy niechęci do siebie, co ich tylko... utwierdzi, że prawdą było to, co im mówili oficerowie i nauczyciele. Błędne koło z którego nie ma wyjścia. Ale ktoś o tym decyduje, żeby je wprawiać w ruch... Ktoś, albo po prostu instynkt. Koło indukujące nienawiść i w nich i w tych, wśród których się obracają.


Kolejna świetna scena z filmu, to wizyta w redakcji jednej z najpopularniejszych i najbardziej wpływowych izraelskich gazet drukującej codziennie raporty o wzrastającym na świecie antysemityzmie. Dziennikarz Noah Klinger mówi tak: „Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale wszyscy są antysemitami. Francja jest antysemicka, Niemcy są antysemickie, Kraje Ameryki Południowej są antysemickie, nie wspominając już krajów muzułmańskich. Aktualnie wszyscy są antysemitami. Litwa jest antysemicka, kraje nadbałtyckie również. Ale również i wszystkie kraje zachodnie. Anglia jest antysemicka. Wszyscy nimi są.” On tak naprawdę mówi... Na koniec jednak dodaje: „Dlaczego mam być obiektywny?” Co pozwala uwierzyć, że wie, iż kłamie. Ale w dzienniku w porannych kioskach będą już tylko same kłamstwa... Bez tego retorycznego pytania.

Kolejna scena dopełnia tylko obraz. Kamera pokazuje stronę tytułową gazety z wielkim artykułem: „Gwałtowny wzrost incydentów antysemickich w USA”. Autor pyta się, skąd te informacje. Odpowiedź: Z Nowego Jorku, z ADL. Ahaa, chciałoby się odpowiedzieć.

Młodzi pracownicy tej samej redakcji sprytnie podprowadzani przez autora filmu przyznają, że ilość wiadomości o wzrastającym na świecie antysemityzmie zwiększa sprzedaż. I tu jesteśmy... w domu. A że informacje o rasizmie są wyssane z palca? A kogo to obchodzi? Business is business. To oczywiste wytłumaczenie. Jest jeszcze drugie, bardziej skryte wyjaśnienie „wymyślania rasizmu”. Może chodzi tu o to, by tymi fikcyjnymi newsami przykryć faktyczne elementy nietolerancji rasowej (eufemizm), czy też – jak nazywa to kilku odważnych bohaterów filmu – rasizmu i apartheidu zadekretowane w prawie izraelskim, w mentalności diaspory i w działaniach armii izraelskiej? Domysł ten potwierdza inny fragment filmu:

  • „Kiedy widzimy w wiadomościach zburzony przez armię arabski dom, mówimy, że to nie takie straszne. My doświadczyliśmy gorszego.”

Dalej mamy dzieci zmuszane podczas wycieczki w Polsce na starówce jednego z miast do odgrywania sceny ukrywania się żydowskich dzieci przed Niemcami pod schodami. Podczas wycieczki, podczas czegoś, co powinno dzieciom kojarzyć się z  radością – jest w nich przez opiekunów z zimną krwią bezustannie odświeżana trauma przodków. W autobusie wycieczkowym cały czas puszczane są archiwalne filmy z życia więźniów w obozach koncentracyjnych. Horror! Kiedy wysiadają z autobusu to po to, by oglądać makiety obozów i krematoriów z laleczkami niemieckich kapo.

Świetna i b.nośna symbolicznie jest scena, gdy kilka dziewczyn z izraelskiej wycieczki zbliża się do ławki na której siedzi kilku polskich emerytów. Dziadkowie zagadują grzecznie i normalnie. Dziewczyny biorą uśmiech sympatii za... wyśmiewanie się z nich. Nie znając ani jednego słowa po polsku są pewne, że emeryci je prowokowali chcąc je... pobić, że nazwali je dziwkami i k****mi. I tak to by wspominały po powrocie do domu, gdyby ich autor filmu nie wyprowadził z błędu. Paranoja raz zaindukowana żyje własnym życiem i żywi się sama sobą. Nawet nie wiadomo jak to komentować...

  • Czy wiesz, kim on jest?-
  • Człowiek tajnych służb.
  • Co on tu robi?
  • Chroni nas przed antysemityzmem i...w ogóle, żeby nikt nie podszedł i nie zrobił nam krzywdy.
  • Myślisz, że to mogłoby się stać?
  • Tak, rano widziałyśmy trzech starych mężczyzn na ławce, usłyszeli, że jesteśmy z Izraela i robili miny. Nazywali nas małpami i osłami. Powiedzieli, że jesteśmy dziwki i k***y. Prawie się z nimi pobiłyśmy...
  • Niczego takiego nie powiedzieli.
  • Powiedzieli. Powiedzieli.

Fantastyczny jest fragment z rozmową z czterema Afroamerykanami na temat antysemityzmu i tego, co myślą o Żydach. Polecam te sceny : ). Jest tam m.in. o tym, że Żydzi są pupilami sędziów, prokuratorów i policji, że wymiar sprawiedliwości ma dwie miarki.

  • Jak okradniesz Żyda i jak puszczą w ruch adwokatów i sędziów, to dostaniesz większy wyrok, niż jakbyś okradł kogoś z innej rasy. Zaliczą to do przestępstwa z nienawiści.

W pewnym momencie rozmowa schodzi na Protokoły Mędrców Syjonu  jeden z rozmówców, na uwagę, że mówi się, iż jest to książka antysemicka błyskotliwie odpowiada:

  • Jeśli ktoś mówi prawdę, to dlaczego ma to być antysemickie? Bo nie jest przychylne Żydom? To nie jest antysemityzm.To ktoś, kto jest szczery. Fakty są, jakie są.


Ważna jest też rozmowa z rabinem Hechtem, jednym z liderów społeczności żydowskiej i komisarzem praw człowieka. Mówi on o chorej sytuacji, gdy jeśli czarny pobije Żyda, to jest to antysemityzm, a gdy Żyd pobije czarnego, to jest to zwykłe pobicie. Zapytany co sądzi o ADL, mówi, chcąc być poprawnym polityczne nie może powiedzieć co naprawdę myśli o tej organizacji. Ale w końcu dodaje: „ADL bardziej odpowiada za rozniecanie pewnych rzeczy niż pomaga”.


Jeszcze lepsze są rozmowy autora filmu w Moskwie. W jednej z nich ortodoksyjny Żyd wychodząc z synagogi na pytanie, czy w Moskwie jest antysemityzm odpowiada, że to bzdura, że nie ma żadnego antysemityzmu. Tylko wymyślają go Żydzi nieudacznicy, żeby nim usprawiedliwić wszystkie swoje niepowodzenia życiowe, że niby nie wiedzie się im, bo są prześladowani za swoją żydowskość.

Znakomita jest też analiza psychiki ateistycznych Żydów dokonana przez rabina z Moskwy. Sens jego wypowiedzi można tak streścić: Świeccy, bezreligijni Żydzi stwarzają sobie nową religię, ersatz odrzuconej przez nich tradycyjnej religii. Tą ich nową religią, religią ateistyczną jest... tropienie i zwalczanie antysemityzmu. Zastępnik dawnego judaizmu. Chcą jakoś wyrazić swoją żydowskość, nie mogą tego zrobić na sposób ortodoksyjnych Żydów, więc zamiast tego zajmują się walką z wyimaginowanym antysemityzmem. Walka z antysemityzmem w istocie rzeczy służy tylko  potwierdzaniu swojej tożsamości żydowskiej, niczemu innemu. Jest to religia świeckich Żydów.

Ważna jest też scena na cmentarzu pod Kijowem, w zasadzie wszystkie sceny są ważne, stąd tyle nagród na świecie dla tego filmu. Pod Kijowem padają znamienne  słowa, że Izrael jest polisą ubezpieczeniową każdego Żyda na świecie, niezależnie obywatelem jakiego państwa jest. Miłość do Izraela jest jak miłość do dzieci. Izrael to nasze dzieci. Słysząc to, ma się wrażenie, że żaden Żyd nie jest związany z państwem, w którym żyje, którego obywatelem oficjalnie jest. Przebywa on tam tylko czasowo. Jego serce jest w Izraelu. W micie Izraela...  Kiedyś, przed wiekami Izrael był ich ojcem i matką. Dzisiaj jest ich dziećmi. W gruncie rzeczy nic się nie zmieniło, choć upłynęło 2,5 tys. lat. Jak kiedyś, tak i dziś... wszystko zostaje w rodzinie. A inni? Wobec innych od dziecka wpaja się gniew, dumę i nienawiść (wg słów jednej z dziewczyn z filmu). No comment.



Kolejny istotny fragment, to rozmowa z Normanem Finkelsteinem, którego książek widocznie minister Gliński nie czytał, gdyż się przeraził książki Mariana Miszalskiego o żydowskim lobby politycznym w Polsce. Rozmowa jest to o braku skrupułów w wykorzystywaniu holokaustu na arenie politycznej, o uczynieniu z niego swego rodzaju przemysłu i usprawiedliwienia dla swojej agresji. Prof. Norman Finkelstein mówi, że  kiedy tylko Izrael ma do czynienia z kryzysem politycznym lub jest naciskany, aby rozwiązać konflikt Palestyńsko-Izraelski zaczynają się te szopki (ekstrawagancje) z wynajdywaniem, wymyślaniem i sztucznym tworzeniem antysemityzmu. Chce się przykryć to, że kraj, który reprezentuje Żydów „zaangażowany jest w brutalną przemoc”. To, że ktoś ma jakieś niejasne, podejrzliwe odczucia w stosunku do mnie z powodu, że jestem Żydem może się zdarzać – ale, czy ten rzekomy antysemityzm, te czyjeś prywatne poglądy powinny mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie, czy to przekłada się na jakiekolwiek skutki w moim życiu? Odpowiedź brzmi: Nie. To, co ktoś myśli sobie o Żydach nie powinno mieć dla nich żadnego znaczenia. Ale oni używają rozdmuchiwanie tego, robienie z czyjejś podejrzliwości wobec Żydów międzynarodowego problemu – dla własnych interesów. Teraz padają kapitalne słowa prof. Normana Finkelsteina:  Całe to monitorowanie, szukanie i potępianie stworzonego przez siebie samego „antysemityzmu” „to jest pewnego rodzaju patologiczny narcyzm,  kontemplacja siebie jako pępka świata. Kiedy jesteś najbogatszą, najsilniejszą, odnoszącą największe sukcesy mniejszością narodową w USA, masz świat na tacy, a patrzysz dookoła i wyszukujesz i potępiasz antysemityzm, to jest według mnie bezwstydne.”


Jest tyle prawdziwych problemów na świecie, mówi w innej części filmu prof. Finkelstein, tyle głodu, a my – jak idioci - podniecamy się jakimiś durniami, którzy malują swastyki na murze. Niczego nie trzeba dodawać do diagnozy postawionej przez prof. Finkelsteina... (niestety cała rozmowa z Finkelsteinem jest niestarannie przetłumaczona całkiem momentami gubiąc sens, dlatego dłuższy opis tych b.ważnych wypowiedzi). Za te odważne słowa prawdy większość izraelskich i amerykańskich Żydów określiła prof. Finkelsteina „umysłowo chorym” (podobne wyzwiska spotykały A.Słonimskiego za krytyczne słowa pod adresem swojej nacji, która to nacja krytyki organicznie nie znosi). Ciekawą rzecz mówi Finkelstein pod koniec rozmowy, że nie tylko obrzucono go wyzwiskami, ale założono w internecie tysiące kłamliwych stron oczerniających go i obrzucających oszczerstwami. W USA stracił pracę na uniwersytecie z powodu presji żydowskiego lobby za mówienie rzeczy, których nikt nie chciał usłyszeć, a które są prawdą. Powiedział m.in., że „o wszystkich krajach światach można mówić prawdę i słyszy się prawdę. Ale jedynym państwem na świecie, które ciągle jest usprawiedliwiane, o którym słyszy się tylko same usprawiedliwienia jest Izrael. Holokaust jest używany do tego, by poniżać innych, albo ich zdegradować, okupować i torturować, tak jak Palestyńczyków. Swoje przeszłe cierpienie używane jest przez Żydów jako maczuga. Amerykańscy Żydzi to podżegacze wojenni, to przekleństwo. Porównywanie dyrektora ADL, Abrahama Foxmana do Hitlera, to obraza dla Hitlera” – tak powiedzieć nie bał się Finkelstein, sam będący synem ocalałych z holokaustu. Tych słów żaden z nienawistników nie mógł mu zapomnieć... Gdy przyjechał do Izraela został... aresztowany i deportowany pod zarzutem zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju [sic!]. No comment... Wielka jest siła nienawiści tego małego narodu, ale czy można się dziwić, skoro – jak widać na filmie – nienawiści uczy się od dziecka. Co się zasiewa, to się zbiera. Szkoda, że nasi rządzący zaszczycają Foxmana spotkaniami ze sobą a nasza prasa cytowaniem jego ataków różnymi maczugami słownymi... I że puszcza się temu typowi płazem nawet bezczelne i skandaliczne próby wpływania na skład polskiego rządu. Dyrektorowi organizacji sądzonej kiedyś w USA pod zarzutem szpiegostwa.

image


Cała społeczność żydowska zajmuje się tylko obrzucaniem siebie nawzajem i innych narodów nazwami nazista i faszysta, siebie samych uważając za świętoszków. Mam tego dość. – kończy swoją wypowiedź prof. Finkelstein. No comment. Jeden ze zwiedzających Auschwitz mówi swoimi słowami o absurdalności „religii holokaustu” i robienia z tego wydarzenia podstawy tożsamości narodowej Żydów całego świata: „Niemcy to wszystko zaczęli, a my to podtrzymujemy. Myślałem wiele o tym, czy Marsz Żywych jest dobry, czy zły i cały ten przemysł śmierci... Podtrzymujemy śmierć i dlatego nigdy nie staniemy się normalnymi ludźmi.”


Ważny jest też fragment o autorach książki "Lobby izraelskie i polityka zagraniczna USA" (2007) Johna J. Mearsheimera (University of Chicago) i Stephena M. Walta (Harvard's John F. Kennedy School of Government). Autorzy ci doprowadzają Abrahama Foxmana do szewskiej pasji. Czym? Tym, że stawiają i udowadniają oczywistą dla każdego Amerykanina i dla wielu... Izraelczyków tezę, że jest mnóstwo obywateli amerykańskich żydowskiego pochodzenia, którzy działają na rzecz interesów żydowskich szkodząc interesom USA, czyli, że tylko formalnie są Amerykanami a faktycznie są wrogami kraju, którego obywatelami się mienią. Tym zaś, którzy mówią prawdę o ich antypaństwowej (antyamerykańskiej) działalności przypinana jest etykieta „antysemitów”... A jak mówi prof. John J. Mearsheimer: „Prawie niemożliwe jest wykazanie, że nie jesteś antysemitą, dlatego oskarżenie jest tak skuteczne”.


Świetna i otwierająca oczy jest wypowiedź następnego rozmówcy (Żyda!), który mówi prosto z mostu: „Zjawisko antysemityzmu istnieje tylko w izraelskich mediach i umysłach żydowskich grubych ryb z całego świata, które żyją z walki z antysemityzmem. Dzisiejszy antysemityzm to żydowski wynalazek. Boją się własnego cienia. Wmawiają, że za każdym drzewem czai się jakiś antysemita. Gówno prawda! To są zwykli cwaniacy spacerujący ze szkłem powiększającym, jak Sherlock Holmes i szukający jakiegokolwiek śladu jakiegoś antysemity”. Tak kończy swoje słowa prawdy Uri Avnery.

Doskonałe są też sceny ze spotkania Foxmana z ukraińskim rządem, kiedy to próbuje wbrew faktom „wciskać” swoje obsesje Juszczence i jego ministrom.


Film daje ogromny materiał do refleksji i przemyśleń. Zawiera więcej trafnych diagnoz niż dziesiątki książek na te tematy.  

Czas na krótkie podsumowanie.

Nie dajmy się zwariować. To, że aż tak kosmiczna hucpa z owym wymyślonym, produkowanym z powietrza antysemityzmem jest w ogóle możliwa, wynika z takiej wady ustrojowej homo sapiens, jaką jest przyzwoitość (przeciętnego Europejczyka). Człowiek poczciwy po prostu nie jest sobie w stanie wyobrazić, do jakiego stopnia może posunąć się cynizm i cwaniactwo. Będąc wychowanym w kręgu kultury opartej na chrześcijaństwie, którego jednym z fundamentów jest pojęcie „winy” (grzechu) staje się łatwym obiektem manipulacji i zastraszania osób potrafiących „grać na uczuciu winy” (cytat z filmu, jeden z leitmotivów całego dzieła) umiejących sprytnie wpędzić każdego w przytłaczające poczucie winy, kompleks winy. Nie dajmy się zastraszyć i zwariować spryciarzom i cwaniakom. Amerykańscy Żydzi są dumni ze swego żydowskiego (najczęściej aszkenazyjskiego) pochodzenia, obnoszą się z nim, powstają całe tomy z drzewami genealogicznymi ich przodków, rosyjskich, polskich, ukraińskich i białoruskich Żydów. Polscy obywatele żydowskiego pochodzenia ukrywają je, niczym Armia Krajowa swoje istnienie i cele, bądź jeśli są na „widoku publicznym”, to atakują z pasją równą pasji Abrahama Foxmana każdego, kto wspomni o ich przodkach i pochodzeniu, bądź o zmianie nazwisk ich rodziców, czy dziadków. Jest to chore. Mam nadzieję, że obejrzenie tego świetnego filmu wyleczy kilka strachliwych dusz z tego, że gdy wypowiadają słowo „Żyd”, robią to ściszonym głosem i rozglądają się na boki, żeby któreś z wszechobecnych uszu Foxmana ich nie usłyszało, a gdy mają powiedzieć o żydowskim pochodzeniu któregoś z polskich celebrytów czy polityków, to zaczynają trząść się ze strachu tak, jakby czekała ich Norymberga i szubienica, jakby w głębi duszy szykowali budowę obozów zagłady. Ten dreszcz przerażenia, który chce wami wstrząsnąć, to po prostu czyjś biznes i czyjś problem podtrzymywania słabnącej tożsamości narodowej i usprawiedliwiania swoich niecnych czynów. Nie  dajmy się w to wkręcić. Otrząśnijmy się z tego dreszczu winy i podekscytowania. That`s Your business and obsession, Mr.Foxman. That`s Your business and obsession, Mr.Foxman. It's no concern of ours.

image

image

wawel
O mnie wawel

OD NIEDAWNA PISZĘ TEŻ NA DRUGIM BLOGU JAKO    W A W E L  2 4 https://www.salon24.pl/u/wawel24/ Uszanować chciałbym Niebo, Ziemi czołem się pokłonić, ale człowiek jam niewdzięczny, że niedoskonały... =================================================== Nagroda Roczna „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki ♛2012 - (kategoria: poetycki eksperyment roku 2012) ♛2013 - (kategoria: poezja, esej, tłumaczenie) za rozpętanie dyskusji wokół poezji Emily Dickinson i wkład do teorii tłumaczeń ED na język polski ========================== ❀ TEMATYCZNA LISTA NOTEK ❀ F I L O Z O F I A ✹ AGONIA LOGOSU H I S T O R I A 1.Ludobójstwo. Odsłona pierwsza. Precedens i wzór. 2. Hołodomor. Ludobójstwo. Odsłona druga. Nowe metody. 3.10.04.2011 WARSZAWA, KRAKÓW –- PAMIĘĆ I OBURZENIE======= ================ P O E Z J A 1. SZYMBORSKA czyli BIESIADNY SEN MOTYLA 2. Dziękomium strof Strofa (titulogram) 3.Limeryk 4.TRZEJ MĘDRCOWIE a koń każdego w innym kolorze... 5.CO SIĘ DZIEJE H U M O R -S A T Y R A -G R O T E S K A -K A B A R E T 1.KSIĘGA POWIEDZEŃ III RP czyli ZABIĆ ŚMIECHEM 2.KABARET TIMUR PRZEDSTAWIA czyli Witam telefrajerów... 3.III RP czyli Zmierzch Różowego Cesarstwa 4. Biłgoraj na tarasie - SZTUKA PRZETRWANIA DLA ELYT Z AWANSU 5.MANIFEST KBW czyli Kuczyński, Bratkowski, Wołek 6.SONATA NIESIOŁOWSKA a la Tarantella czyli KOLAPS STEFANA 7.Transatlantyckie - orędzie Bronisława Komorowskiego W Ę G R Y 1.WĘGRY, TELEWIZJA, KIBICE 2.GALERIA ZDJĘĆ węgierskich 3.ORBAN I CZERWONY PRĘGIERZ M U Z Y K A 1.D E V I C S 2.DEVICS - druga część muzycznej podróży... 3.HUGO RACE and The True Spirit 4.SALTILLO - to nie z importu lek, SALTILLO - nie nazwa to rośliny 5.HALOU - muzyka jak wytrawny szampan 6.ARVO PÄRT - Muzyka ciszy i pamięci 7. ♪ VICTIMAE PASCHALI LAUDES ♬

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo