MOTTO
1. Gdy ułatwisz człowiekowi kradzież w jakiejkolwiek formie, już go masz w ręku, już ci musi służyć wiernie i na twoje bogactwo się składać.
[Józef Culmer w powieści Romana Dmowskiego- "Dziedzictwo"]
2. "KO oraz PiS walczą o władzę tylko w aspekcie dostępu do koryta. Realne narzędzia władzy, tak jak już pisałem, czyli kijek i marchewka zostały uroczyście i demokratycznie przekazane na zachód. Kijek i marchewka dwie czarodziejskie różdżki, którymi od wielu lat posługują się nasi wrogowie ze wschodu i zachodu, władając polskim głupcem [...]"
[@CzarnaLimuzyna]
Dzisiaj było w sejmie tylko jedno wystąpienie godne uwagi i wypowiadające słowa nagiej prawdy. Było to wystąpienie posła Grzegorza Brauna (do odnalezienia na YT).
Niszczy nas lewactwo. Ale nie to, o którym peroruje nawiedzony Prezes. Niszczy nas wewnętrzne lewactwo, czyli niedorozwój osobowości. Lewacy żyją pośród nas, w TV, parlamencie, w każdej partii. „Lewicy”, „prawicy” i „centrum”. Te trzy cudzysłowy w poprzednim zdaniu nie są przypadkowe. To odbicie struktury Polski potransformacyjnej. Tu wszystko jest... cudzysłowem i cudzym słowem. Cała socjosfera wypełniona jest pseudopojęciami i podmienionymi pojęciami i symbolami. Cudzymi słowami i pojęciami pracującymi dla cudzego interesu. Żyjemy w jednym wielkim cudzysłowie. Edukacja, służba zdrowia, oświata, sądownictwo, system prawny, wolny rynek, obiektywne i wolne media, kultura, nauka – wszystkie są w tkliwych ramionach cudzysłowu.
Dżuma i cholera. PIS a po drugiej stronie KO, 3D, PSL, SLD, Razem i Kukiz wisienka na tym w pełni trującym torcie Każda z tych dwóch stron podzielona przez pączkowanie na natolińczyków i puławian. Tak w skrócie wygląda nasza "scena" polityczna. Obie strony lubią maszerować, śpiewać i palić świeczki. Każda swoim diabłom... Zwanym przez nich "wartościami". Agenci też są wśród parlamentarzystów, ale bez przesady. Największym agentem jest głupota i lepkie ręce ozłocone demagogią.
Lewactwo to ignorancja połączona z tupetem, żądza władzy, niekompetencja, używanie słów wbrew ich sensowi, populizm, schlebianie gustom tłumu, gusta gminne, czerpanie profitów władzy ze szczucia dwóch grup kibiców partyjnych na siebie, korupcja, nepotyzm i etatyzm. Tym jest lewactwo. Mamy lewacki rząd i parlament. Mamy lewackie państwo - rozczłonkowane, chodzące na sznurku frazesów o tolerancji i demokracji, frazesów o rządach większości, o woli ludu. Mamy lewacką oświatę, edukację i kulturę. Od czasu dealu Kiszczaka z Geremkiem. Mamy dwie grupy lewackich istotowo partii, Jedna grupa partii, lewacka każe nam ścigać... lewactwo. Druga grupa partii lewackich każe nam ścigać pierwszą grupę lewacką, nazywając ją faszystami. Państwo w tym czasie staje się imposybilne, rozbite. Mamy lewackie media dwóch sekt lewackich. Jedna lewacka sekta przekierunkowuje energię i uwagę społeczeństwa na słowne i uliczne zwalczanie drugiej. Jedna sekta lewacka potępia… lewactwo, druga potępia faszyzm, czyli sektę pierwszą.
Jedni "budują nową, prawdziwą demokrację", drudzy "bronią demokracji". A ci, którzy przejrzą ten teatr posądzani są o agenturalność na rzecz Rosji.
Każdą wiarę buduje się obiecując Zbawienie i wskazując Szatana. To odwieczna zasada wszystkich wierchuszek plemiennych. Na tej religijnej podkładce użytej do uformowania dwóch, trzech zorganizowanych grup politycznych jechać można kilkadziesiąt lat. Jechać na państwie i obywatelach.
Gdy rządzący zbliżają się do potrzeby podjęcia jakichkolwiek realnych działań, do których brak im odwagi, kompetencji i woli - podają magiczne wytłumaczenie swojej niemocy: to wina fali lewactwa przetaczającej się przez Europę i politycznej poprawności.
Prezes mówi, że Unia nie pozwala. Premier blokuje wszelką krytykę rządu nazywając ją "narracją Kremla". Eunuchy dokonują pozornego tłumaczenia braku swych narządów. Spiewają cienko. Razem z sułtanem jednym czy drugim.
Obydwaj sułtani sprzedają Polskę. Gdy sułtan patriotyczny traci władzę, po rejtanowsku udaje, że będzie bronił Polski. Chociaż rok temu lamentował, że Unia mu na nic nie pozwala. Drugi sułtan jawnie pokazuje od lat gdzie ma polskość. I opowiada kretynizmy o byciu europejczykiem formatujące masy. Formatujące kolonialnie, gdyż UE to projekt kolonialny pod kryszą aquaparków.
A ludzie to kupują. Dwa mity. Dwie pseudoreligie. Uspokajają się. Dostają “usprawiedliwienie plus”. Rozchodzą się do domów, żeby się wyspać, by móc dalej pracować na lewaków w TV ścigających… lewaków lub na faszystów ścigających faszystów, w realu zgodnie już odcinających finansowe kupony od pracy ludzi ogłupianych retoryką widmowej walki. Łykamy karmę frazesów o obronie demokracji lub budowie prawdziwej demokracji i tyjemy puchnącą ignorancją. Demagodzy spod jednej lub drugiej flagi wyganiają słownego kozła ofiarnego zabierającego ze sobą winy naszej naiwności i ich ignorancji i łapczywości. I ten, starotestamentowy, pseudoreligijny akt ekspiacji wspólnych wobec gnijącej ojczyzny win demagogów i ślepych tłumów - wystarcza wszystkim. Żyjemy pod okupacją cwanych, cynicznych ignorantów. Okupacja ignorancji i żądzy władzy piorąca mózgi zrzucaniem winy na istniejące nie wiadomo gdzie dwa widmowe kozły ofiarne - na mityczne lewactwo i mityczny faszyzm. Organiczni lewacy ("władza") tłumaczą swoją impotencję oporem lewactwa. Organiczni faszyści tęczowi i zieloni ("opozycja") dyscyplinują swoją umysłową i ekonomiczną sieć klientelistyczną wezwaniem do walki z… faszyzmem. Brzmi to niewiarygodnie, ale tak właśnie jest. By wymigać się od jakiejkolwiek realnej pracy państwowej lewacy zwalają winę na lewactwo, faszyści na faszyzm a społeczeństwo jak pies Pawłowa biega za rzuconą kością. W jednym lub drugim kierunku. Państwo zaś tymczasem zżera erozja i dewastują mniejszości regionalne i kulturowe. Wszystko co ważne dla samowystarczalności, suwerenności i siły państwa (edukacja, nauka, silna klasa średnia, służba zdrowia, prawo) - jak powiedział prezes o prawie w Polsce - okazuje się bajką. Jak długo to może jeszcze trwać?
Mentalne lewactwo to imię dzisiejszej klasy politycznej pretendującej do miana i stanowiska państwowej elity. I to jest sedno tragedii Polski w jej epoce pookrągłostołowej eunuchokracji. Od 30 lat ignorancja ma w Polsce status HEAD. Przejrzyjmy na oczy: nie ma żadnego innego lewactwa oprócz buty, ignorancji i łapczywości rządzących i ich konkurentów do władzy i oprócz naszej naiwności i łatwowierności. Parafrazując gogolowskie: “Z kogo się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!” trzeba zapytać: “Kogo ścigacie?”. Głoszone przez partię rządzącą frazesy o „tolerancji”, „wolności”, "równoważeniu", „równości”, "rozwoju" i chęć szczycenia się „realizacją” ich w Brukseli, to właśnie jest owa widmowa polityczna poprawność, na którą potem pomstują i szczują elektorat, a która jest ich samych częścią. Wygląda to jak autoagresywna, autoimmunologiczna choroba ignorancji. Indukująca w nas bezprzedmiotowe wzburzenie mobilizujące przedwyborczo oraz indukująca w nas fantomalny obraz wroga, podczas gdy od wieków jedynym wrogiem społeczeństwa i narodu jest rwąca się do rządzenia ignorancka władza pracująca nieświadomie na rzecz zewnętrznych ośrodków.
Lewacka władza każe lewackiej mentalności ludu gonić... widmo lewactwa. A to Polska właśnie. Zamiast PRL mamy RPL, Rzeczpospolitą Lewacką. Na tym polegała i po to była t r a n s f o r m a c j a.
Ścigacie swoją naiwność w dobrodusznej służbie tym, co udają nieskończone wzajemne ściganie, by zgiełkiem tych udawań, pozornych pościgów i sukcesów przykryć swoją wrodzoną niemoc, niechęć i obawę odnalezienia faktycznych źródeł upadku państwa i przykryć swoje prywatne interesy. Ścigacie samych siebie, czyli lewactwo. Ono jest w was, dlatego nigdy go nie pochwycicie. Naiwność, chęć życia złudzeniami i przymykanie oczu ustanawiają doskonałą, trudną do rozbicia niewzruszoną symbiozę z pożądaniem władzy, butną nieznajomością rzeczy i demagogią. Lgną do siebie. Potrzebują siebie. Szukają siebie. Marzą o sobie a potem tęsknią. Złączeni przystawalnością swoich potrzeb. Jak naiwna, sentymentalna kobieta i oszust matrymonialny. Jak gorące, bezpańskie emocje i zdeterminowana, nieświadoma wola. Czy można być oszustem matrymonialnym - n i e c h c ą c y? Można. Na tym właśnie polega życie w ignorancji. Oszuści matrymonialni władzy są nimi instynktownie, bo w ich osobowości miejsce przypisane świadomości i wiedzy zajmuje chęć władania i rozbuchane ambicje na których grają obce siły. Dlatego nawet nie trzeba ich nazywać zdrajcami, choć zdradzają przyszłość ojczyzny. W sprawach najważniejszych sama tylko ignorancja i nieświadome działanie już jest zdradą. I niepotrzebny jest już w działaniu zamiar dokonania zdrady, gdy to działanie przynosi efekty identyczne jak zdrada.
Będziemy bici. Gdy sprawność słów i działań demagogicznych dorównuje lekkomyślności i łatwowierności demosu oraz jego paternalistycznym tęsknotom – bicie jest nieuniknione. Można rzec: Polska z impetem wkroczyła na bitą drogę ku bitej przyszłości. Monety bite przez mennicę okrągłego stołu – zgodnie z prawem Kopernika-Greshama o wypieraniu dobrej monety przez złą – w ostatnich kilku latach zalały kompletnie rynek idei. Wszelka myśl posiadająca jakąkolwiek zawartość kruszcu zniknęła z obiegu. Najbardziej zaś boli zalew sfałszowanej monety nadziei, bo karygodnie opóźnia wycofanie z obiegu podrobionych krążków myśli i budowę nowych mennic zabezpieczonych przed zorganizowanymi grupami zewnętrznych i wewnętrznych fałszerzy.
ANEKS

Mosty, pomosty - to bełkotliwe paciorki rozsypywane przed tłumami głupców przez szczwanych flecistów. Kiedyś Tusk wyskoczył z mostami, dzisiaj Morawiecki szermował hasłem pomost, most.
Screenshot/ film propagandowy/TT/
NOTKA BLOGERA CZARNA LIMUZYNA [fragmenty]
4 czerwca 1989 roku to ważna data w legendzie wymyślonej dla naiwnych Polaków. W rzeczywistości decyzja o „obaleniu komuny” z równoczesnym przejęciem Polski została podjęta po dwóch wydarzeniach:
- Po spotkaniu komunistycznego generała Jaruzelskiego z Davidem Rockefellerem w roku 1985 w Nowym Jorku.
- Po podpisaniu przez „Rosję” (ZSRR) w roku 1986 aktu „kapitulacji” w Reykjaviku.

Po przegranej zimnej wojnie, po spotkaniu Reagana z Gorbaczowem w 1986 roku w Reykjaviku, od “obalenia komunizmu” we Wschodniej Europie nie było już odwrotu…
Polityczny teatrzyk dla ówczesnych polskich lemingów wyglądał tak:
- 1989 – Rejestracja nowej Solidarności
- 1989 – zawarcie okrągłostołowego układu Jaruzelski-Geremek
- 1989 (4 czerwca) – wybory parlamentarne z zagwarantowanym 65% parytetem dla komunistów i złodziei i 35 % parytetem dla włączonej w system „nowej demokracji” żydokomuny, komunistycznej agentury i części naiwnych, w tym użytecznych idiotów.
- 1989 – Powołanie zasłużonego w dziele obrony narzuconego przez Moskwę systemu, komunistycznego publicysty i kolaboranta Tadeusza Mazowieckiego na urząd premiera
W 1989 roku, w wyniku farsy czerwcowych wyborów cały „obalony komunizm” rozsiadł się w obfitym składzie (65% miejsc) na ul. Wiejskiej w Warszawie, a w „chwilę” potem sowiecki generał został wybrany na urząd Prezydenta III RP. Ministrem Spraw Wewnętrznych w nierządzie Mazowieckiego został oczywiście „obalony” generał Kiszczak, co umożliwiło bezpieczne spalenie najważniejszych akt MSW.
Nie sposób nie wspomnieć, że wszystkie ważne decyzje zostały podjęte w Magdalence w roku 1988, w tym podział władzy pomiędzy Chamami od Kiszczaka a żydokomuną teatralnie pokłóconą z agentem Chamów, Wałęsą. Wkrótce podjęto też decyzję, zgodnie z pomysłem Jaruzelskiego, aby PRL zamaskować nową nazwą -III RP. W ramach podziału władzy niewielki parytet przewidziano dla tzw. użytecznych lewoskrętnych idiotów w osobach braci Kaczyńskich, którzy poszli na służbę do kancelarii Wałęsy, wiedząc o jego wieloletniej działalności agenturalnej. [...]"
Teatru ciąg dalszy

===============================