W współczesnej kulturze zamykamy coraz częściej rozmowę o tym kim naprawdę jesteśmy.
Od czasu licznych dzieł przedstawiających człowieka jako "istotę" a zarazem naczynię z którego można wypchnąć jego "umysł" a raczej "jestestwo" wszystko jakby stanęło. Nie dziwi juz nas egzorcyzm będący odpowiedzią na przejęcie przez obecego ducha władania nad ciałem.
Nie dziwi nas zagadnienie "świadomego snu" wywołanego nieobecnością w ciele ( podróże orienautyczne ).
Nie mamy poważniejszych problemów niż uzyskanie odpowiedzi od kiedy "człowiek" jest człowiekiem.
W swoim czasie nieśmiertelność chciano nam zafundować prezentując dzieło "Gost in the Shell"
pl.wikipedia.org/wiki/Ghost_in_the_Shell
Całkiem niedawno zaskoczono nas "Matrixem" braci Wachowskich. Świadomość przestała być wyłącznością psychologów i religii. Stąła się realną ideą - bycia bateryjką w wielkim systemie który "nie mając skąd" czerpnie energię z naszych ciał mamiąc nasz umysł "zastępczą rzeczywistością".
Dziś tak mało zastanawiajamy się na tym ile prawdy jest w tym że "jesteśmy gośćmi" w ciele zwierzęcia lub nasze ciało nęka czy też nawiedza "duch" sterujący jego poczynaniem.
Trudno powiedzieć czy możemy wytworzyć odrębność i zapewnić "świadomość" istoty bez tej "energii" która nią kieruje. Pierwsze koty za płoty w dziedzinie odpowiedzi czy można jedno oddzielić od drugiego postawili Państwo Kirlian odcinając kawałek liścia i widząc że materii już nie ma a energia została.
http://noweenergie.org/index.php?0/Article/7
Tak na początku rodziła się speudo nauka z której teraz tak wiele drwimy i doszukujemy się w jej obszarze dzieł szatana. ( A kimże on jest drodzy Państwo - duchem, dzinem, iluzją chorego umysłu ).
Troszkę historii.
Dr Jodko-Narkiewicz użył połączonej z niezbyt silnym elementem galwanicznym cewki Ruhmkorffa, od której idzie jednobiegunowy przewodnik do ostrza metalowego przytwierdzonego do ściany, mającego zbierać elektryczność z powietrza. Do cewki przytwierdzony był drut, którego biegun znajduje się w napełnionej do połowy rozcieńczonym kwasem szklanej rurce zamkniętej. Gdy jedna osoba, np. A ową rurkę weźmie w rękę i jeżeli do niej zbliży się ktoś drugi, B, wówczas na powierzchni ciała osoby A we wszystkich miejscach, gdzie znajdują się węzły nerwowe, następuje promieniowanie, czyli wyładowanie elektryczne. Dalej, jeżeli osoba A weźmie w drugą rękę rurkę Geislera lub Crookesa, to za zbliżeniem się osoby B w rurce tej ukaże się światło. Wspomniane wyładowanie, czyli promieniowanie elektryczności z ciała ludzkiego, daje się utrwalić na fotografii. Pan Jodko-Narkiewicz pokazywał zdjęcia fotograficzne z różnych części ciała ludzkiego: na fotografiach promienie występują w jednym miejscu bardzo silnie, w innym bardzo słabo lub wcale ich nie ma. Dr Jodko-Narkiewicz objaśnia to, że im dane miejsce jest zdrowsze, tym promieniowanie odbywa się silniej, przy czym - według jego zdania - kierunek, siła i inne cechy promieni zależą od uczuć wzajemnych, jakie żywią względem siebie poddane doświadczeniu osoby. Gdy do ręki kobiety A zbliżył swą rękę kochający ją mężczyzna B, wówczas promienie wystąpiły na fotografii silniej i w kierunku prostym, natomiast, gdy meżczyznę B zastąpiła kobieta C, z którą A była w stosunkach oziębłych, promienie ukazały się na płytce fotograficznej słabe i w kierunku ukośnym. Wychodząc z zasady, że ciało nasze jest do pewnego stopnia materią elektryczną, w której zachodzą mniejsze lub większe wyładowania, uczony spróbował zbadania tych objawów fotograficznie i porobił nadzwyczaj czułe zdjęcia z pojedynczych części organizmu w stanie zdrowia i choroby, a nawet w pewnych stadiach psychicznego nastroju. Uzyskał tedy szereg obrazów, które ilustrują widocznie jego teorie o rozmaitych fizjologicznych i duchowych objawach życia."
(źródło: tygodnik "Kraj" sierpień 1896 rok) Wynalazek został zaprezentowany w Berlinie w 1896 roku.
Po pierwsze ustalono że wytwarzamy prąd. Czasem jest go trochę, czasem całkiem dużo - dużo zależy od miejsca oraz licznych czynników zrówno wewnętrznych jak i zewnętrznych. Z jednymi osobami tworzymy relacje zgodne gdy wobec innych ( obcych ) dystansujemy się nie tylko psychicznie ale i wytwarzanym polem.
Dziś technika posuwa się dalej zamieniając zdjęcia na całe filmy obrazujące poszczególne eksperymenty i badania.
http://www.macierz.org.pl/artykuly/nauka/elektrofotografia_metoda_gdv_%20a_fotografia_kirlianowska_biopola.html
Świadomość oddziaływania prądu na funkcjonowanie ciała człowieka bardzo ładnie widać w badaniach EEG które pokazują jak działa mózg ( jak żyje ), ile wyładowań jakiego rodzaju wytwarza.
Z drugiej strony chińczycy dawno odkryli punkty elektryczne na ciele których "stany" ma ponoć istotny wpływ dla zdrowia. ( To śmieszne ale po pewnym okresie ćwiczeń sam umiem je na ciele znaleźć i doświadczyć że często bolą lub są nabrzmiałe ).
Zbudowano na tej nauce całą wschodnia medycynę która podobnie jak ta europejska nie do końca "leczy".
Dziś młodzi naukowcy nie zajmują się już nerwami - te poznano bardzo dobre. Analizują natomiast trasy przepływu energii do nerwów. Interesuje ich przebieg tych niewidocznych kanałów, które karmią nerwy i tkanki tak że w nich powstaje i utrzymywany jest potencjał elektryczny.
O nękaniu umysłu informacjami z zewnętrz wiemy wiele. Bardzo niewielka częśc Katolików ma świadomość że "codzienna modlitwa" wyznawców Allaha ma pomóc uwolnić ich umysł od "szumu myśli".
Sam strach panujący w umyśle tych ludzi - strach przed atakiem na "jestestwo" i słowo brzmiące w umyśle - lęk przed podszeptami, niepokojem, samo ryzyko utraty kontroli nad "myślami" sprawia, że dokonują oni systematyczych rytualnych rytów ( czynności ) oczyszczenia.
Nie tylko w religii katolickiej są egzorcyści. Każda wiara ich posiada. Tyle że w islamie lęk przed złymi dzinami jest "potężnym" narzędziem. Lęk ten odbiera prawo do "wprowadzania do umysłu obcych treści" których nie rozumiemy i przed którymi nie potrafimy się obronić ( na przykład muzyki ). A jedynym znanym lekarstwem jest to co pochodzi od Allaha ( słowa ksiąg i tłumaczących je prostym ludziom nauczycieli ).
Sama muzyka - nie jest w islami zabroniona lecz traktowana jako niebezpieczna - zmieniająca umysł, zaburzająca spokój.
A my Katolicy - czy i kiedy odkrywamy w sobie "cząstkę Boga" a może to nie jest "Boska" materia lecz "istota energetyczne" lub swoisty "pasożyt". Karmi nas pasożyt obrazami, myślami i wpływa na nasz umysł tak abyśmy go najpierw nakarmili a potem "z chwilą śmierci" - "wydalili" by "nękał innych".
A mało to takich organizmów na których można żerować - musi być akturat homo sapiens ?
Ja osobiście jestem za świadomością "symbiozy" w której ciało żyje ze mną. Sama świadomość symbiotu - obecności w naczyniu przychodziła z czasem. W sumie ciągle mamy przeświadczenie że "głowa" zawiera to co mówi symbiot a ciała jest temy w cześci posłuszne ( dużą rolę grają popędzy i stan zdrowia umysłu ).
Dobra praktyka kontroli środka ciężkości i nielicznym może się wydawać że ich umysł znajduje się na poziomie brzucha ( a nie tak jak większości się wydaje że głos pochodzi z ich głowy ). Chińczycy to wymyślili - pewnie nie pierwsi i nie ostatni.
Dziś mam więcej doświadczeń. Jedne z wizji, inne z nieobecności w ciele - a raczej swoistym wysunięciu się z niego "mnie" tak jakbym się do pewnej jego części nie przyznawał.
Inne z prac nad sobą samy. Patrzysz w dół - trochę się wysuwasz do tyłu - stajesz się wycofany, patrzysz w górę ( nos marzyciela w chmurach ) a w tobie - ciebie nie ma. Jesteś za to przed sobą bardziej w górze niż ciało. Patrzysz na wprost przed siebie - jesteś osadzony w ciele.
To proste spostrzeżenia. Trudniej wytłymaczyć wysunięcie gdy nie odczywasz lub mało świadomie władasz jakaś częścią swojego ciała. A co dopiero mówić o podróży poza ciałem, poza czasem których doświadczają nieliczni "kamikadze".
Dziwne to wszystko gdy chce się to przedstawić innym. Odpowiedz na wiele pytań nie rodzi się sama.
Czy zygota ma duszę ?
Czy płód ma duszę ?
Czy osoba w śpiączce ma w sobie dusze ?
Czy ciało osoby dokonującej podróży orienautycznych ma sobie dusze ( w czasie jej odległej podróży ) ?
Jeśli tak to jak to wykazać. Swoisty eksperyment pozwalający stwierdzić czy "Ja Jestem".
Jak umrę to co się dalej dzieje "ze mną" ? Dziwne - ciało wraz z mózgiem umarło a coś zachowuje pamięć i potrafi przekazać liczne informacje. Skąd wzięło te informacje skoro pamiętać to mogła być udziałem tylko tej jednej osoby.
I skąd to dziecko pamięta informacje sprzed 50 lat?
Świat duchów tak omijany, świat żywych ( duch wewnętrznej świadomości ) tak przemilczany a odpowiedzi takie nieproste ( często zbyt trudne dla żywych ).
Jeśli zygota nie ma duszy to jaka jest waga mojego czynu jak ją niszczę ?
Jak zygota ma dusze to co się z nią dzieje jak ją organizm sam zabije i kto ponosi winę za jej zabicie ?
Jeśli płód ma dusze to co się z nim dzieje jak jest "patologiczny" llub nie jest płodem - czyja dusza jest w środku i co ją spotyka - było to przecież na początku jak wszystko zygotą ?
Co robić jeśli dokładnie pamiętam to co działo się 50, 100 czy 200 lat temu. Skąd ta pamięć we mnie?
Co robić jak ktoś zmienia zachowanie, ton głosu i swoją całą naturą jest "mi" obcy. Czy to on czy ten który odebrał mu władanie nad ciałem - i gdzie się znajduje znany mi ciała właściciel.
Jak duch przejmuje panowanie nad umysłem?
Jak może mi pokazać obrazy, nasycić dzwiękami czy odczyciami omamić moje receptory?
Tysiące pytań zadawanych od lat w wielu religiach, kulturach i katedrach.
A jeśli jesteśmy symbiotami to na czym polega nasza świadomość? Czy to jest element łączony w którym umysł jest tylko cześciowo kierowany. Ile to ja, ile on a ile "my" i nasz wspólny wybór?
Czy grzech popełnia duch czy ciało? ( On czy Ja )
Czy jest to coś za co odpowiada umysł czy też "jestestwo" które go nie dopilnowało na czas ?
I co tak często obcym głosem szepcze w mojej głowie i dlaczego własny głos wewnętrzny ma kilka tonów?
I który z nich "jest obcy" ?
Zaraz ktoś wyjedzie z schizofrenią. Nie chodzi o głosy w mojej głowie lecz o normalne "obserwacje" a raczej "samo obserwacje" którą czyni pewnie niewielu.
No właśnie - jeśli ja obserwuje "głos" to "jest nas dwóch" czy obserwuje sam siebie?
Kto do mnie mówi to co słysze gdy ciało wypowiada jakieś kwestie ( ja to powiedzialem czy ja słycham tego co ktoś powiedział ). Takie opóźnienie w postrzeganiu że sie w czymś wzięło udział ( pewnie naukowo już wytłumaczone )
Jak z patrzeniem w lustro. Czy "tam" to ja jestem czy inna istota? Część zwierząt rozrożnia swój wizerunek. Pozwala to podejrzewać że mają one również zdolność wewnętrznego myślenia o świecie i postrzegania tego co się z nimi "dzieje" oraz co się wokół nich "zmienia".
Kreatywne pytania szukają prostych odpowiedzi. Kreatywnym hejterom z góry dziękuje.
Inne tematy w dziale Technologie