WbS WbS
163
BLOG

Winne narody?

WbS WbS Patriotyzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Od jakiegoś czasu wielu gorączkuje się problemem odpowiedzialności „narodu” (tu wstawić jego nazwę) za popełniane winy jego członków, czy to pojedynczych czy przywódczych.
Przytaczam zatem treść pierwszych dwóch stron z rozdziału „8. Winne narody?” z książki Erika von Kuehnelt-Leddihna „Przeciwko duchowi czasu”(rok wydania oryginału: 1997). Autor sam siebie określał jako „skrajnie prawicowy katolicki arcyliberał” - liberał w stylu A. de Tocqueville’a czy lorda Actona.

„Dwudziesty wiek stanowi przejściowy zenit tak zwanego „postępu", którego ukoronowaniem jest Drugie Oświecenie - nic zatem dziwnego, że właśnie w tym stuleciu, również w „Starym Świecie", od Renu po Ocean Spokojny, nastąpiła erupcja okrucieństw na skalę nieznaną wcześniejszym epokom. Popełniły je rządy motywowane ideologicznie, które do dokonania tych zbrodni używały w przeważającej mierze (choć nie wyłącznie) swoich własnych poddanych. Winą za nie „opinia światowa" obciąża w większości przypadków rządy, ale czasami, z przyczyn historyczno-politycznych, także całe narody. Nierzadko udało się „opinii światowej" wszczepić tym narodom zbiorowe poczucie winy, co logicznie prowadziło do powstania u nich kompleksu niższości. Co oczywiste, jest to niebezpieczna gra, gdyż tego typu sytuacje psychiczne mogą wywołać bardzo złowrogie reakcje. Widać to bardzo wyraźnie na przykładzie „Trzeciego Świata".

Wiara chrześcijańska opiera się na „personalizmie”, który traktuje ludzi jako pojedyncze, wyjątkowe, niepowtarzalne istoty, w pierwszym rzędzie odpowiedzialne przed swoim Stwórcą i przez Niego osądzane tylko i wyłącznie ze względu na czyny popełnione przez nie osobiście, czyli niezależnie od wszystkich czysto ziemskich więzi łączących je z innymi ludźmi. Możemy Go jedynie błagać, aby przebaczył nam nasze grzechy, którymi nie są wszystkie uczynki, za które ponosimy odpowiedzialność. Jeśli przez nieuwagę wyleję kubek kawy na ubranie gościa siedzącego koło mnie przy stole, jestem odpowiedzialny za szkodę, jaką mu wyrządziłem, jeśli uczyniłem to nieumyślnie, nie jestem grzesznikiem, ale powinienem pokryć straty. Aby popełnić grzech, muszę zdawać sobie sprawę z grzesznego charakteru moich myśli, słów i czynów. Nie można grzeszyć z niewiedzy - co innego rozmyślna ignorancja w tym sensie, że ktoś nie chce wiedzieć, co oczywiście jest grzechem! Pobożnemu muzułmaninowi Pan nie weźmie za złe, że „poślubił" cztery kobiety, bo nie działał on wbrew własnemu przekonaniu. Jest zatem czymś całkowicie oczywistym, że za czyny i występki swoich przodków nikt nie ponosi ani winy, ani nawet odpowiedzialności (w szczególnych okolicznościach taka odpowiedzialność jest warunkiem zadośćuczynienia). Żaden Niemiec, który ma mniej niż 70 lat, nie może ponosić odpowiedzialności za zbrodnie narodowych socjalistów. Oznacza to innymi słowy, że przy każdej domniemanej winie trzeba uwzględnić granice wyznaczone przez następstwo pokoleń. W oczach Boga dzieci nie ponoszą żadnej winy za postępki rodziców. Ponadto Niemcy w ogóle, tak samo jak Chińczycy w ogóle, Wietnamczycy, Rosjanie etc. nie są podmiotami moralnymi, Hermann Keyserling pisał, że hrabia Benckendorff, ostatni ambasador cesarstwa rosyjskiego w Londynie, bawiąc podczas pierwszej wojny światowej w jednym z klubów, musiał napomnieć obecne tam grono, które wielce się gorączkowało dyskutując o niemieckim charakterze narodowym.

Moi panowie, miał powiedzieć hrabia, nie mówcie o Niemcach w ogóle, bo istnieją tylko konkretni Niemcy. To samo dotyczy Francuzów, wśród których znaleźli się wszak ludzie, którzy zainicjowali straszliwy korowód ludobójstwa. Wraz z rewolucją francuską i Pierwszym Oświeceniem, które zerwały z chrześcijaństwem, zaczyna się anty personalistyczne, uwarunkowane ideologicznie myślenie kolektywne, które totalnie wciela jednostkę do określonej grupy, redukując ją do prostego zbioru pewnych podstawowych cech (w epoce przedchrześcijańskiej poganin Sokrates jako "pobożny obywatel nie ośmielił się przeciwstawić rozpłynięciu się w polis, i, łamiąc prawo, uciec. Także starotestamentowy Izraelita był bez reszty cząstką narodu wybranego, a nie personą w sensie chrześcijańskim. Osobami uczynił nas dopiero nasz Zbawiciel poprzez Nowe Przymierze, które  już nie czyniło rozróżnienia pomiędzy Izraelitami i Grekami.

Wraz z rewolucją francuską przynależność do jakiejś kategorii ludzi zyskuje kluczowe znaczenie. Na początku jest to „lud”, przeciwstawiony szlachcie i klerowi. Potem „naród" - pojęcie sprzężone z pojęciem „ludu". Następnie pojawia ideologicznie określana przynależność do „klasy” (co ma populistyczny aspekt) i w końcu „rasa", którą można ściśle połączyć z pojęciem „ludu-narodu", a nawet z „klasą". Kiedy wyeliminowany zostaje Stwórca, jednostka proklamowana zostaje Nikim, który dopiero poprzez członkostwo w jakimś kolektywie staje się Kimś. Te „egalitarne" ruchy dążące do ujednolicenia społeczeństwa rodzą się już w okresie rewolucji francuskiej i nie muszą czekać na wiek XIX, aby realizować swoje koncepcje. Pod rządami Robespierre'a zamierzano „zdenacjonalizować" Alzatczyków, ponieważ nie posługiwali się „językiem republikańskim" (francuskim). Wysuwano zbrodnicze wręcz propozycje, aby ten cel osiągnąć. Jedna z nich polegała na zgilotynowaniu wszystkich Alzatczyków i Niemców lotaryńskich. I rzeczywiście zabrano się metodycznie do eksterminowania mieszkańców innej prowincji - Wandei.

Rewolucja francuska stanowi punkt zwrotny w naszej historii). Jej prawdziwy charakter  jest nieznany większości naszych „wykształconych obywateli”/…/”


Pierwodruk na stronie prawica.net (obecnie zamkniętej) z lutego 2018 roku

WbS
O mnie WbS

anglofil, dystrybucjonista, "autentyczny demokrata" (definicja JP2), emeryt, Wielkopolanin

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo