WGF2012 WGF2012
555
BLOG

Media społecznościowe to miecz obosieczny

WGF2012 WGF2012 Gospodarka Obserwuj notkę 3

Za pomocą Facebooka czy Twittera można doprowadzić do upadku reżimy na glinianych nogach. Silne autorytarne rządy potrafią jednak wykorzystywać media społecznościowe do walki przeciwko prodemokratycznym aktywistom i umacniania swej pozycji. 

- Media społecznościowe pozwalają pojedynczym osobom sięgnąć po władzę. Są  również idealnym środowiskiem dla działalności politycznej. Pozwalają na szybką wymianę informacji ze znajomymi, zakładanie grup i docieranie do ogromnej liczby ludzi w danym  kraju - mówiła na Wrocław Global Forum 2012 Erika Mann z Facebooka. - Mogą  również posłużyć do budowy opozycji. To potężne narzędzia - dodała. 

Poza pozytywnym wpływem na promowanie demokracji - zwłaszcza podczas Arabskiej Wiosny - media społecznościowe mają jednak również ciemną stronę. - Evgeny Morozov, autor książki „The Net Delusion: The Dark Side of Internet Freedom”, podaje przykłady Iranu i Chin, w których reżimy używają mediów społecznościowych do sprawienia, że życie dysydentów staje się jeszcze trudniejsze - zauważył europoseł Rafał Trzaskowski, przekonując, że gdy autorytarne reżimy są słabe, to Facebook czy Twitter może pomóc w ich obaleniu. Ale gdy są silne, to używają Internetu i mediów społecznościowych do umocnienia swojej pozycji - zaznaczył Trzaskowski

Z tą tezą nie zgodziła się Iryna Widanawa, redaktor naczelna białoruskiego magazynu internetowego. - Wiele zależy od tego, w jakim stopniu Internet jest w danym kraju kontrolowany, a także od tego, czy prodemokratyczni aktywiści zdają sobie sprawę z ryzyka i czy znają sposoby na zapewnienie sobie bezpieczeństwa. 

Trzeba też pamiętać, że choć czarne charaktery mogą używać nowych technologii, to aktywiści wciąż mogą ich przechytrzyć i wykorzystywać nowe narzędzia, których władze tak dobrze jeszcze nie znają - przekonywała szefowa „34 Multimedia Magazine”, która po zamknięciu przez władze papierowej wersji tego pisma, najpierw wydawała je na płytach CD, a następnie przeniosła je do Internetu. Podobnie postąpili również wydawcy wielu innych opozycyjnych mediów na Białorusi. - Tradycyjne media takie jak państwowe dzienniki, państwowe radio czy państwowa telewizja, cieszą się więc coraz mniejszym zaufaniem. Rośnie za to wiarygodność mediów internetowych. Żeby zobaczyć, co naprawdę stało się w naszym kraju, ludzie włączają komputery - opowiadała, dodając, że oglądalność większości niezależnych serwisów internetowych na Białorusi podwoiła się, a niektórych wzrosła nawet czterokrotnie. Dzięki temu mogą one już konkurować z państwową telewizją. 

Lecz chociaż opozycjoniści do organizowania protestów wykorzystują już zamiast telefonów komórkowych głównie portale społecznościowe, to urzędnicy i agenci bezpieki wciąż często próbują walczyć z Internetem starymi sposobami. Na przykład wysyłając list ze sprostowaniem do redakcji internetowych, które pod urzędniczymi wypocinami zamieszczają link to prostowanego tekstu, zwiększając w ten sposób czytelnictwo nie podobających się władzy artykułów.

Nawet białoruskie władze szybko się jednak uczą. Do kontroli Internetu już używają zakupionego w Chinach oprogramowania. - Wysyłają tam również agentów bezpieki w delegacje, aby nauczyli się lepiej kontrolować treści w Sieci - opowiadała Widanawa. Władze ostatniej dyktatury w Europie wydały też specjalny dekret, na podstawie którego określa się czarną listę portali internetowych (oficjalnie jest na niej 35 tytułów, ale faktycznie liczba blokowanych portali sięga 60). 

Igor Janke, właściciel Salon24 i publicysta „Rz”, prowadzący we Wrocławiu panel o „cyfryzacji demokracji”, zwrócił również uwagę na inną ciemną stronę nowych mediów. - Marzyłem o tym, że teraz, gdy każdy może wziąć udział w debacie publicznej, ludzie o lewicowych poglądach będą mogli korzystając z tej samej platformy internetowej dyskutować z ludźmi o prawicowych poglądach. Oni jednak wcale nie dyskutują, a jedynie utwierdzają się w swych opiniach. Wszyscy mówią, ale nikt nie chce słuchać - zauważył Janke, podkreślając, że nie jest to tylko polska specyfika, ale również problem USA i innych państw.

Wiceminister cyfryzacji Igor Ostrowski poinformował zaś, że polski rząd już pracuje nad oprogramowaniem, które pomogłoby w moderowaniu dyskusji i które ułatwiłoby na przykład konsultacje społeczne projektów ustaw.

WGF2012
O mnie WGF2012

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka