Marek Budzisz Marek Budzisz
1883
BLOG

Czy w antyrosyjskich sankcjach chodzi o Iran?

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

Wczoraj amerykańskie Ministerstwo Finansów opublikowała listę osób prawnych oraz fizycznych, które objęte zostały sankcjami w związku z przyjętą przez Kongres, jeszcze w ubiegłym roku, ustawą o zwalczaniu przeciwników Ameryki. Chodzi oczywiście głównie o działalność Rosji i to firmy oraz biznesmeni rosyjscy są nimi przede wszystkim objęci. Przy czym, jak powiedziano na zorganizowanej przy okazji konferencji prasowej powodem nowego posunięcia amerykańskiego rządu nie jest jakieś jedno wydarzenie, ale raczej „całokształt” polegający na prowadzeniu polityki sprzecznej z amerykańskimi interesami. Mówiono przy okazji o Syrii i wspieraniu reżimu Asada, ale również o tym, że rosyjski rząd prowadzi politykę wspierania rodzimych oligarchów i dlatego niektórzy z nich znaleźli się na amerykańskiej „czarnej liście”.

Chodzi o Olega Dieripaskę (Norylski Nikiel, RusAl, rolniczy holding Kubań, firma samochodowa GAZ i wiele innych firm – 23 miejsce na rosyjskiej liście Forbes 5,1 mld dolarów), Wiktora Wakselberga (10 miejsce na liście Forbes 10,4 mld, holding Renova), Sulejmana Kerimowa (kontrolującego największą firmę wydobywającą w Rosji złoto – Polius – w ubiegłym roku 1 mld dolarów zysku), Igora Rotenberga (wiele firm m.in. w sektorze budowlanym i budowy gazociągów, określany jest mianem rosyjskiego króla zamówień publicznych) czy Szamałowa, zięcia Putina, uchodzącego za jednego z powierników jego osobistego majątku. Sankcjami objęte zostały również firmy kontrolowane przez tych oligarchów (będę konsekwentnie posługiwał się tym terminem, choć rzecznik Kremla przedwczoraj oświadczył, że w Rosji oligarchów już nie ma). Listę osób objętych sankcjami uzupełniają managerowie największych rosyjskich firm kontrolowanych przez państwo – tacy jak Miller z Gazpromu czy Bogdanow z Surgutneftgazu (a dodatkowo Akimow z Gazprombanku), lub kluczowe dla Rosji przedsiębiorstwa, jak np. odpowiadająca za eksport broni i uzbrojenia Rosoboroneksport. Listę uzupełniają główni rosyjscy siłowicy – Patruszew, Zołotow, Diumin, Waliulin, Kołokolcew deputowani – Kosaczew, Reznik, były premier Fradkow (też z FSB), oraz m.in. doradca Putina do spraw kadrowych, łącznie ponad 20 osób. Na liście znaleźli się też dwaj nie Rosjanie (nikomu szerzej nieznani Perez z Meksyku i Martinez z Wenezueli), co odebrano, jako zapowiedź rozszerzenia sankcji na firmy i przedsiębiorców z innych krajów, którzy robią z Rosją interesy.

Rosyjscy komentatorzy, tacy jak np. dobrze poinformowany zazwyczaj Stanisław Biełkowski, dobrze poinformowany, bo przez wiele lat był bliskim doradcą Putina (a trzeba pamiętać o tym, że to on napisał memoriał, który jak uważa wielu obserwatorów stał się powodem aresztowania Chodorkowskiego i początkiem końca Jukosu) są zdania, że Moskwa wiedziała o szykowanych przez Amerykanów sankcjach i dlatego, wyprzedzająco aresztowała braci Magomiedowych. Ich głównym grzechem miały być bliskie związki z amerykańskim biznesem, w tym uczestniczenie w projektach Elona Muska.

Zwraca się również uwagę na zaostrzenie sankcyjnych zapisów. W przeciwieństwie do poprzednich regulacji, które np. dopuszczały możliwość dokończenia kontraktów zawartych przed ich wprowadzeniem, te aktualne – są bezwzględne. Obywatele amerykańscy nie mogą robić interesów ani pośrednio, ani też bezpośrednio ze znajdującymi się na liście firmami i osobami. Jeżeli je robią to mają miesiąc na ich zakończenie, jeżeli są udziałowcami lub w jakiejkolwiek formie inwestorami – to w dwa miesiące mają się wycofać z tych przedsięwzięć. Firmy i biznesmeni z listy nie będą mogli nawet zawierać transakcji w dolarach, wszystkie amerykańskie banki, nawet, jeśli są tylko instytucjami pośredniczącymi, będą zobowiązane do zablokowania transakcji i przesłania środków na specjalne rachunki, na których pozostaną one albo zamrożone do momentu zdjęcia sankcji, albo w najlepszym razie do wyjaśnienia sprawy, tzn. tego czy dana operacja podlega pod sankcje. Oczywiście amerykańskie aktywa firm i osób znajdujących się na liście zostają zamrożone a one nie będą mogły przyjeżdżać do Stanów Zjednoczonych.

Z pewnością w największym stopniu zapisy te uderzą w imperium Olega Dieripaski. Z kilku powodów. Po pierwsze, dlatego, że to już drugi w ostatnim czasie silny cios w jego interesy. Jak bowiem oceniają rosyjscy specjaliści wprowadzenie przez Waszyngton ceł na import stali i metali kolorowych kosztowało będzie Rosję jakieś 3 mld dolarów. Z tego ponad miliard to eksport aluminium z kontrolowanego przez Dieripaskę Rusalu. Stany Zjednoczone były odbiorcą ponad 20 % jego produkcji i jak można przypuszczać firma silnie odczuje sankcje. Wczorajsze restrykcje pogłębiają trudną sytuację i RusAlu i innych firm kontrolowanych przez biznesmena. Przede wszystkim z tego względu, że są one silnie zadłużone i potrzebują kapitałów na uzupełnienie ewentualnego wycofania się inwestorów. Po drugie, jak już pisałem, Dieripaska toczy bój ze swoim tradycyjnym konkurentem Potaninem. Bój o kontrolę nad Norylskim Niklem. Kilkanaście dni temu obydwaj umówili się, że rozstrzygnie tzw. biznesowa rosyjska ruletka. Polega ona na tym, że przebija się ofertę konkurencji do takiego poziomu, że ta nie jest w stanie licytować. Analitycy obliczyli, że na sukces Dieripaska potrzebował będzie, co najmniej 15 mld dolarów, ale teraz będzie mu je znacznie trudniej pożyczyć. Tym bardziej, że nie wiadomo czy Waszyngton nie będzie rozszerzał sankcji na firmy z innych krajów. A chodzi np. o zapowiedzianą wymianę akcji między światowym liderem w handlu commodieties (zboże, ropa naftowa, metale) szwajcarskim Glencorem a firmami Dieripaski właśnie. Ale nie tylko, bo jeszcze niedawno mówiło się, że inwestorem w rosyjskiej firmie GAZ produkującej samochody a kontrolowanej przez biznesmena, stanie się niemiecki Volkswagen. Teraz perspektywa tej transakcji nieco się oddala, bo Niemcy, zdaniem analityków, mogą się obawiać o swoją pozycję na amerykańskim rynku i tak już mocno nadwątloną procederem fałszowania danych w zakresie czystości spalin.

Ale problemy będzie miał nie tylko Dieripaska. Właściwie należałoby napisać, że problemy już ma, bo giełdy zareagowały natychmiast – w Londynie kursy kontrolowanych przez niego struktur spadły o niemal 21 %, a w Moskwie o prawie 18 %. Również Wakselberg, znalazł się, co najmniej w niewygodnej sytuacji. Po pierwsze, dlatego, że jego wieloletnim partnerem biznesowym jest Len Bławatnik, formalnie obywatel Stanów Zjednoczonych. I teraz obydwaj Panowie będą musieli się rozstać? Podzielić swoje biznesy? Nie jest to sprawa prosta, a i o konflikt w trakcie rozliczeń łatwo.

Rosyjscy obserwatorzy zwracają uwagę na to, że ta nowa runda sankcji uderza generalnie rzecz biorąc w rosyjską gospodarkę. I to na dwa sposoby – odcinając wiodące firmy z branży od międzynarodowego kapitału i dostępu do technologii (np. Gazprom Burienie – największą firmę wiertniczą w Rosji), ale również i od rynków, np. w zakresie eksportu broni czy metali. Dodatkowym obciążeniem może być i to, że rosyjscy oligarchowie zwrócą się do Putina, ponoć już to robią, o wsparcie. W trakcie poprzednich rund rozszerzania ograniczeń i sankcji rosyjski rząd (Putin też składał takie deklaracje) starał się dystrybuować ulgi podatkowe, kontrakty, tanie kredyty po to, aby rekompensować straty wiernym oligarchom. Teraz też można spodziewać się podobnej reakcji, tym bardziej, że Kreml liczy, iż zagrożeni biznesmeni zaczną sprowadzać swe wytransferowane do rajów podatkowych kapitały z powrotem do Rosji. Rosyjscy komentatorzy zwracają też uwagę na to, że przedstawiciele amerykańskiego establishmentu starają się w ostatnich tygodniach rozpocząć dialog z niektórymi rosyjskimi oligarchami. I nie chodzi tylko o urzędników Departamentu Stanu czy wysłanników Białego Domu, ale również np. o specjalnego prokuratora Millera. Zdaniem rosyjskich ekspertów cytowanych przez rosyjską prasę zamiarem Waszyngtonu jest doprowadzenie do podziałów w środowisku rosyjskich oligarchów, bo nie wszyscy będą w stanie uzyskać wsparcie Kremla. Ci, którym się to nie uda, będą zmuszeni odwrócić swe głowy w inną stronę.

Ale to nie jedyna możliwa interpretacja. W Moskwie zwraca się też uwagę na dość niespodziewane zaproszenie, jakie z Białego Domu, skierowano niedawno pod adresem Władimira Putina. Znany rosyjski politolog, a przy tym jeden z liderów Klubu Wałdajskiego, Dmitri Susłow, wypowiadający się na ten temat na łamach Kommiersanta, napisał, że to normalna metoda Białego Domu. Z jednej strony eskaluje on presję a z drugiej Donald Trump, ciągle wierzący w swe umiejętności negocjacyjne, proponuje rozmowę w cztery oczy. Wcześniej proponował „człowiekowi rakiecie” z Korei Pn., teraz wystosował zaproszenie dla Putina. I w trakcie takiej rozmowy, bo zaproszenie zdaniem Susłowa trzeba przyjąć, Trump podejmie próbę „dogadania się na własnych warunkach”. O co może chodzić teraz? Jego zdaniem o rozerwanie osi Moskwa – Teheran i dlatego właśnie po spotkaniu z prezydentami i premierami z państw Bałtyckich, Trump dość nieoczekiwanie oświadczył, że Stany Zjednoczone mogą wycofać się z Syrii.  A kilka dni wcześniej prezydent Francji, również dość nieoczekiwanie oświadczył, że może wysłać do rejonów kontrolowanych przez Kurdów swój kontyngent wojskowy. Rosjanie uważają, że w ten sposób Ameryka wykorzystując swych partnerów (Turcję, Francję i Arabię Saudyjską) proponuje „podzielenie się wpływami” w Syrii między państwa regionu, z którymi Moskwa ma lepsze relacje, ale które współpracują również z Waszyngtonem. To oferta. Ceną za jej przyjęcie miałoby być rozerwanie aliansu Moskwy i Teheranu, i danie Waszyngtonowi w tym ostatnim przypadku wolnej ręki. Co ciekawe, Susłow, nie pisze o tym, że winna ona zostać przez Moskwę odrzucona.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka