Marek Budzisz Marek Budzisz
3159
BLOG

Czy prócz zmiany retoryki w Helsinkach zmieniło się coś jeszcze?

Marek Budzisz Marek Budzisz Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 99

Jesteśmy już po spotkaniu Trump – Putin w Helsinkach i teraz, zapewne jeszcze przez kilka tygodni legion ekspertów i komentatorów analizował będzie każde wypowiedziane na konferencji prasowej słowo, każdy gest, ale również to, czego nie mówiono. Jednym słowem czeka nas jeszcze sporo narracyjnych fajerwerków, interpretacji, opinii i raportów na temat tego, co się w Helsinkach stało. Rozważania niniejsze mają, zatem charakter wstępny, bo póki nie ujawnią się nowe informacje, albo konsekwencje polityczne toczonych rozmów, skazani jesteśmy na snucie hipotez. 

    Jak ocenia efekty spotkania rosyjska prasa? Trzeba powiedzieć, że w przeciwieństwie do polskich komentarzy, w sposób bardzo powściągliwy. Może to różnica doświadczeń i wiedza o tym, że polityki mocarstw nie uprawia się na jednym dwuipółgodzinnym spotkaniu, ale w szeregu spotkań ekspertów w trakcie, których uciera się stanowisko, później dopiero ogłaszane przez liderów. Patrząc na to z tego punktu widzenia przełomu w Helsinkach nie było. Mówił o tym również na początku wspólnej konferencji prasowej Putin, wygłaszając coś na kształt politycznego expose. Rosjanom chodziło, o to, i taki projekt wysłali przed spotkaniem do Departamentu Stanu, aby po pierwsze pełne dwustronne spotkanie zakończyło się sygnowaniem wspólnego oświadczenia a po drugie, aby zostały uruchomione prace zespołów roboczych. Putin poszedł nawet dalej proponując powołanie specjalnej rady, w skład, której wchodziliby oficjele i osoby ze świata naukowo – eksperckiego, której zadaniem byłoby dbanie o to, aby wzajemne relacje nie pogarszały się. Chodzi o ciało, trochę zapewne przypominające powołane niedawno, bo w trakcie Petersburskiego Forum Ekonomicznego, podobne gremium francusko – rosyjskie. Na wspólnej konferencji prasowej zapowiedziano jego powstanie, podobnie jak w przypadku podobnego ciała mającego zajmować się perspektywą współpracy w biznesie. Nie ma jednak wspólnego oświadczenia, nie ma żadnych konkretów w sprawie powołania wspólnych gremiów a o pracy zespołów roboczych mówi się w dość mglisty i nieostry sposób.

    Jednym słowem brak konkretów, pozostają sprawy piarowe, które w polityce też mają swoją wagę. Na tym poziomie, silnie rozpowszechniony jest pogląd, że Putin starcie – spotkanie rozstrzygnął na swoją korzyść. Na takie opinie wpłynęły delikatnie sprawę nazywając niefortunne wypowiedzi Trumpa dezawuujące, i to publicznie, prace służb specjalnych Stanów Zjednoczonych w kwestii ingerencji Rosji w amerykański proces wyborczy. Tu nie ma wątpliwości, ci z grona amerykańskiej elity, a taki pogląd reprezentuje większość od republikańskiej prawicy po lewicę, którzy mówią, że zachowanie Trumpa dla kraju to wstyd, mają rację. Oczywiście amerykański prezydent nie musiał wygłaszać słów, które słyszał cały świat. Jednak zasadnicza kwestia jest nieco inna i sprowadza się do kwestii czy Putin w planie piarowym, mógł helsińskie spotkanie przegrać?

    Chodzi oczywiście o zakończony dzień wcześniej w Mundial, który w dość zgodnej opinii światowych mediów był wielkim sukcesem Moskwy. Sukcesem, bo reżimowi udało się pokazać inną twarz Rosji – uśmiechniętej, rozbawionej, przyjaznej i otwartej. Tę grę wizerunkową rosyjskie władze bardzo umiejętnie przedłużyły już wczoraj, na kilkanaście godzin przed szczytem, kiedy Putin poinformował, że wszyscy kibice, korzystający ze specjalnych regulacji wizowych na czas Mundialu, będą mogli w każdej chwili do Rosji wraz z rodzinami wrócić, bo dla nich reżim wizowy zostaje w praktyce zniesiony. Komentatorzy rosyjscy zwracają uwagę, że i dla zwykłych Rosjan Mundial był egzystencjalnym przeżyciem, bo być może po raz pierwszy mogli zobaczyć przedstawicieli władzy, od najwyższych do zwykłych stójkowych, którzy są przyjaźni ludziom, pomagają im, kiedy ci potrzebują wsparcia. Być może zmieni to relacje w samej Rosji, zobaczymy.

    W planie strategicznym warto zwrócić uwagę na trzy sprawy. Z publicznych aluzji Trumpa na temat Chin, obserwatorzy wysnuli teorię, że amerykański prezydent zaproponował Właimirowi Władimirowiczowi coś na kształt wspólnego aliansu w hamowaniu chińskiej ekspansji. Wydaje się, że w planie strategicznym tego rodzaju zmiana sojuszy Rosji jest niemożliwa. Rosyjska elita zbyt mocno przekonana jest o tym, że oparcie się na Pekinie i równoważenie w ten sposób przewag Zachodu wzmacnia jej pozycję, aby poważnie traktować taką ewentualności. Co nie oznacza, że obopólnie korzystne, porozumienia nie mogą mieć miejsca. Trzeba też widzieć kontekst całej sytuacji. Otóż w niedzielę w Berlinie kanclerz Merkel spotkała się z chińskim premierem, a wczoraj w Pekinie rozpoczęło się forum Unia Europejska – Chiny, na którym Europę reprezentują Tusk i Juncker. Chińczycy chcieliby, aby w oparciu o silne związki handlowe, wszak obroty dzienne przekraczają miliard dolarów, zawiązał się alians chińsko – europejski, wymierzony w protekcjonistyczną politykę Trumpa. Wprost o takim celu prowadzonych rozmów napisała South China Morning Post. Wydaje się, że wzmianka amerykańskiego prezydenta o powstaniu rurociągu North Stream 2 nie jest koncesją na rzecz Moskwy, choć tak jest przez wielu komentatorów odczytywana, ale stwierdzeniem faktu nieprzejednanej i nieustępliwej postawy Berlina, co oczywiście nie zmienia tego, że dla nas, ale przede wszystkim dla Ukrainy jest to wiadomość zła. Pisałem o takiej ewentualności już wcześniej, na początku czerwca. https://www.salon24.pl/u/wiescizrosji/871589,amerykanskie-veto-wcale-nie-gwarantuje-wstrzymania-budowy-north-stream-2

     O rynku gazowym rozmawiano też najprawdopodobniej w Moskwie w niedzielę. Bo właśnie wtedy Putin, przy okazji zamknięcia Mundialu, spotkał się z emirem Kataru, ale również z prezydent Chorwacji oraz premierem Węgier. Jeśli idzie o Chorwację, to uwadze opinii publicznej umknęło zachowanie rosyjskich banków, głównych wierzycieli tamtejszego konglomeratu rolniczo – handlowego Agrokor. Otóż ta największa Chorwacka firma, i jedna z największych, jeśli nie największa na Bałkanach jakiś czas temu upadła, a jej właściciel i założyciel uciekł do Londynu. O tym jak dla gospodarki Zagrzebia była to ważna sprawa świadczy choćby to, że w celu ratowania holdingu i tysięcy miejsc pracy uchwalono specjalną ustawę. Jednak przyszłość firmy zależała od postawy wierzycieli, w tym wielu drobnych i dwóch dużych. Największy pakiet długów trzymał w swoim ręku rosyjski Sbierbank i to od jego postawy zależało to czy restrukturyzacja, polegająca na zamianie długu na akcje się powiedzie. Na początku lipca odbyło się w tej sprawie głosowanie. Wynajęto stadion, bo tylko tam mogło zgromadzić się prawie 4 tysiące wierzycieli największej tamtejszej firmy. W rezultacie, już po zamianie długu rosyjskie banki państwowe (Sbierbank i WTB) kontrolowały będą 46 % kapitału największej chorwackiej firmy, która jednak przetrwa. Trudno w tej sytuacji, nawet nie biorąc pod uwagę tego jak grał ich zespół, dziwić się entuzjazmowi prezydent Grabar-Kitarović. W tle całej sprawy jest projekt budowy terminala na chorwackiej wyspie Krk. Pierwotnie planowano, że w 2018 roku będzie on już funkcjonował, ale projekt znacznie się opóźniał i przełom nastąpił dopiero w lutym tego roku, kiedy rząd chorwacki uchwalił specjalną ustawę pozwalającą zignorować sprzeciwy lokalnej społeczności żyjącej z turystyki. Aby ocenić na ile zmienić się może sytuacja geopolityczna na Bałkanach trzeba obserwować, co z chorwacką inwestycją będzie się działo w najbliższym czasie. Jeśli będzie nadal kontynuowana, to będzie to znaczyło, że plany amerykańskiego Departamentu Energii, który chce, aby już w 2020 roku 20 % amerykańskiego eksportu LNG trafiało na rynek europejski (obecnie 13 %) nie są zagrożone. Jeżeli inwestycja zwolni, to będzie to oznaczało, że podziękowania chorwackiej premier wygłoszone w Moskwie po rosyjsku, były czymś więcej niźli tylko wyrazem wdzięczności za postawę piłkarzy i dobrą organizację imprezy.

    Dość znamienne są też słowa Trumpa, które wypowiedziane zostały niedawno, o tym, iż Ukraina nie chce sama sobie pomóc i nadal jest chyba jednym z najbardziej skorumpowanych krajów na świecie. Jest to chyba generalny wyraz filozofii politycznej amerykańskiego prezydenta, który mówi, że wbrew woli lokalnych elit, niezależnie czy chodzi o rosyjski gaz (Berlin) czy co innego, Stany Zjednoczone nie mogą i nie mają zamiaru pomagać. Po prostu, póki w Kijowie, na co na razie niewiele wskazuje, nie nastąpią realne zmiany, póty sytuacja patowa będzie się przedłużać. Jeśli idzie o kwestię Krymu, to po wypowiedziach Putina, zarówno na konferencji prasowej kończącej szczyt, jak i w wywiadzie dla stacji telewizyjnej Fox, wywieść można, że Moskwa postawiła póki, co na rozwiązanie bałtyckie. Aneksja Litwy, Łotwy i Estonii też nie była przez Zachód uznawana przez kilkadziesiąt lat, co nie przeszkadzało temu, że Kreml uznawał zajęte terytoria za swoje. Trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jeden istotny fakt. Otóż dosłownie na kilka godzin przed helsińskim szczytem, Moskwa poinformowała, że wicepremier Kozak, będzie teraz nadzorował relacje z Mołdawią. O zmianie mówiło się już od jakiegoś czasu, bo Rogozin, który odpowiadał za ten „kierunek” odszedł z rządu. Nastąpiła jednak dość znamienna zmiana w nazewnictwie. O ile Rogozin nadzorował relacje z Naddniestrzem, o tyle Kozak już z Mołdawią. W niedzielę w Moskwie przebywał też częsty tam gość, prezydent Mołdawii Dodon. Komentatorzy uważają, że nominacja dla Kozaka oraz wizyty Dodona mogą oznaczać, że Moskwa zamierza zagrać kartą mołdawską. Sam Kozak, jeszcze w 2003 roku był autorem planu pokojowego dla Naddniestrza i Mołdawii, który w ostatniej chwili nie został wobec nacisków Unii, podpisany przez Kiszyniów. Teraz, po tym jak kontrolowany przez mołdawskiego oligarchę Płachotniuka sąd unieważnił wybory na mera Kiszyniowa, które wygrała proeuropejska koalicja Nastase – Sandu, coraz częściej się mówi, że wobec pogarszających się relacji z Unią, lokalne elity wybiorą kierunek moskiewski. W nadchodzących wyborach (jesień) parlamentarnych zwyciężą socjaliści, którym patronuje Dodon, interesy „demokratów” Płachotniuka będą szanowane, a dodatkowo odmrozi się plan Kozaka przewidujący reintegrację Mołdawii i Naddniestrza. Przy czym, aby to było możliwe, zmieni się ustrój kraju na federalistyczny. Czyli tak, jak Moskwa, chce rozwiązać problem Donbasu.

    I wreszcie kwestia Syrii, a właściwie Iranu. Zdaniem obserwatorów główny polityczny deal, dotyczyć ma przede wszystkim terenów przy granicy z Izraelem i Jordanią. Trwa tam natarcie wojsk rządowych, a obydwa państwa, miał o tym ponoć rozmawiać premier Netaniachu w minioną sobotę w Moskwie, chcą 80-kilometrowej strefy bezpieczeństwa gwarantowanej przez Rosję. Obserwatorzy zwracają uwagę na symboliczne zachowanie Putina na konferencji prasowej. Otóż zapytany przez dziennikarza rosyjskiego propagandowego kanału RT o możliwość kompromisu w kwestii Syrii Putin wyciągnął piłkę, taką samą jak ta, którą rozgrywano finał Mundialu i przekazał ją Trumpowi. Miało to, zdaniem niektórych oznaczać, że „piłka jest na połowie Amerykanów”. Może, dlatego, że w przeddzień szczytu Pentagon informował o planach zbudowania dwóch nowych baz wojskowych w Iraku oraz jednej w Katarze. Rosyjskie media przypominają, że w samej Syrii Amerykanie i ich sojusznicy mają 19 baz wojskowych i nic nie wskazuje na to, że mają zamiar się stamtąd wycofywać. Co więcej, w trakcie zeszłotygodniowej podróży szefa Departamentu Stanu, Pompeo, wiele mówiło się o nowej, anty-irańskiej, strategii Waszyngtonu. To jak będzie się rozwijała sytuacja w regionie też jest jednym z „markerów” pozwalających ocenić, czy prócz retoryki, w Helsinkach zmieniło się coś jeszcze.


Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka