Marek Budzisz Marek Budzisz
4478
BLOG

Pugaczow nadchodzi, czyli o obudzeniu „głubinnego narodu”.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

Według nieoficjalnych informacji dziś na Krym ma przyjechać Władimir Putin. Powodem jego wizyty ma być otwarcie tamtejszej elektrowni w której zamontowano turbiny wyprodukowane przez niemieckiego Siemensa. Przypomnijmy, Unia Europejska wprowadziła w swoim czasie sankcje związane z aneksją półwyspu, które obejmowały m.in. dostawy maszyn i urządzeń takich jak m.in. turbiny. Sankcje nadal obowiązują. Ale przed niespełna dwoma laty niemiecki koncern został „oszukany” przez jego rosyjskiego partnera, który podobno bez jego wiedzy i zgody, sprzedał turbiny na Krym. Straszne wówczas jeremiady padały z ust przedstawicieli firmy. Deklarowali oni nie tylko walkę w sądzie „do upadłego”, ale również zamrożenie swojej obecności w Rosji, a może nawet wycofanie się z tamtejszych inwestycji. Ostatecznie, zdecydowali się na złożenie skargi w sądzie arbitrażowym w Petersburgu, który dość szybko ją odrzucił. I po sprawie. Próbowaliśmy, ale się nie udało, mogą teraz w razie czego, jeśliby ktoś ich o to pytał, odpowiadać managerowie niemieckiego giganta indagowani z jakiego to powodu nadal w Rosji są i chcą swą obecność zwiększać. Piszę o tym nie dlatego, aby się nad Niemcami pastwić, bo to zajęcie w gruncie rzeczy dość jałowe, ale po to, aby ci wszyscy, którzy czytają dziś deklaracje Manfreda Webera, krytykującego projekt Nord Stream 2 w wywiadzie dla polskiego tygodnika pamiętali o tym. Weber chce być szefem Komisji Europejskiej po tym jak zmęczony nadmiernym spożyciem Jean-Claude Juncker odejdzie ze swojej funkcji i zapewne wie, że bez poparcia Polski i państw regionu ma na to małe szanse. Dlatego formułuje tego rodzaju oceny, licząc, że zjedna mu to sympatię na wschodzie Europy. Stanowisko Webera w tym duchu nie było słyszane wówczas kiedy projekt powstawał i był dyskutowany, również w Berlinie. Oczywiście nie oznacza to, że deklaracje niemieckiego polityka należy lekceważyć. Ta zmiana stanowiska, a może przejaw gotowości do zmiany, pokazuje jak działa Unia. Jeśli kierujemy się zasadą kompromisu, to najczęściej przeważa pogląd będący wypadkową skrajnych tendencji. W tym wypadku – obejmijmy Nord Stream 2 unijnymi regulacjami. Innymi słowy, jeśli formułujemy radykalne stanowisko, to nigdy nie będziemy cieszyć się z jego przyjęcia. Nawet jeśli część naszych postulatów zostanie uwzględnionych, to i tak będzie to tylko część, a ponadto, najpewniej nie my będziemy je urzeczywistniać, ale ci politycy, którzy będą w stanie wypracować kompromis.  

    Wracając do kwestii Krymu, bo o tym chciałem pisać, warto zwrócić uwagę na szereg publikacji, które właśnie się w rosyjskiej prasie ukazały, podsumowujących 5 lat rosyjskich rządów. I od razu trzeba odnotować, że są one dalekie od entuzjazmu. Jednym z najciekawszych materiałów jest wywiad, jaki ukazał się w Moskowskim Komsomolcu, z Aleksiejem Czełym. Czełyj to ten Pan, zapewne wszyscy go pamiętają, który podpisywał na Kremlu uroczysty akt połączenia Krymu z Mateczką Rosją, odziany w czarny sweter. Był on „narodowym merem” Sewastopola, wybranym w trakcie tzw. „rosyjskiej wiosny”, a prywatnie jest wnukiem rosyjskiego admirała, który w swoim czasie stacjonował w mieście – bazie rosyjskiej floty. Jest też przedsiębiorcą, człowiekiem niewątpliwie wykształconym i jak na rosyjskie warunki dobrze sytuowanym, a przy okazji typem nonkonformisty, który trudno „wpisuje się” w rosyjskie realia. Nie wpisał się na Krymie, wielkiej kariery politycznej tam nie zrobił, po tym jak opadła „rewolucyjna fala” przestał się liczyć w rozgrywkach toczonych przez rozmaite frakcje, i choć nadal jest deputowanym do lokalnego przedstawicielstwa, stoi trochę z boku. I Czełyj, zapytany został przez dziennikarzy, czy „nie czuje rozczarowania tym co na Krymie działo się przez ostatnie 5 lat” mówi, że tak, że jest rozczarowany tym, że mimo upływu 5 lat nie udało zbudować się systemu, w którym regionalne władze mogłyby cieszyć się szacunkiem i zrealizować choć część wysuniętych 5 lat temu przez ludzi propozycji reform i zmian. Mamy już drugiego gubernatora, drugi zespół regionalnej administracji, a nic się nie zmienia – dodaje. Zajmują się oni tylko swoimi sprawami, nadużyciami i to na masową skalę. Żadne transfery pieniędzy z budżetu Federacji Rosyjskiej nie przysłonią tego faktu – konkluduje. Przy czym, jest on nadal rosyjskim patriotą a może nawet nacjonalistą, o rządzących w Kijowie mówi per „bandyci” i snuje rozważania, że gdyby całą sprawę lepiej poprowadzić, to Moskwa pięć lat temu mogłaby opanować całą Ukrainę a nie tylko jej wschodnią, niewielką część. Ten ciekawy pogląd oddaje nie tylko realia Krymu pod rosyjskim władztwem, półwyspu, który wzorem Czeczenii żyje z transferów z budżetu Federacji Rosyjskiej. Co innego jest ciekawe. Otóż ze słów niegdysiejszego lidera prorosyjskich protestów, wnioskować można, że rosyjska biurokracja w niewiele tylko mniejszym stopniu co osławionej ingerencji zmitologizowanego Zachodu, obawia się tego, że „Rosjanie wezmą sprawy w swoje ręce”. W gruncie rzeczy podobne tezy wygłasza od pewnego czasu Igor Striełkow, jeden z liderów irredenty w Donbasie, który w niedzielę protestował w Moskwie wraz z lewicową rosyjską opozycją przeciw rządom Putina i jego ekipy. Nie chodzi tu tylko o typową dla biurokracji chęć kontrolowania wszystkiego, choć i taki motyw też z pewnością jest obecny, ale obawy, że godząc się na swobodną artykulację „woli ludu” w zamian otrzyma się coś na kształt ruchu Pugaczowa, niekreślonej, ciemnej, groźnej i wzbierającej fali rosyjskiego buntu. Rosyjscy socjologowie, a za nimi ideolog Kremla Wladislaw Surkow, używają na określenie tego fenomenu terminu – głubinnyj narod – co trudno przetłumaczyć, ale nie ma chyba nawet takiej potrzeby. O odróżnieniu od anglosaskiego deep state, które jest dość dobrze zdefiniowane, tutaj mamy do czynienia z przeświadczeniem istnienia jakiejś bliżej nieokreślonej, ciemnej, groźnej i uśpionej masy, której lepiej nie zachęcać do publicznej aktywności. Pokazuje to też obawy przedstawicieli rozmaitej maści służb specjalnych, które żywią instynktowny strach przed wzbudzaniem trudnych w kontrolowaniu ruchów masowych, bo to co wysyłasz wróblem może wrócić wołem.

    Gdyby oceniać na podstawie publicznych wystąpień, to w Rosji, pod przykryciem frazesów o stabilności i sile państwa, mocno się gotuje. Na tyle tamtejsza elita zaniepokojona jest sytuacją, że zaczyna reagować nerwowo, a nawet panicznie. W ubiegłym tygodniu w rosyjskiej telewizji wystąpił Igor Artemiew, szef tamtejszej służby antymonopolowej. Odniósł się do wysokości opłat za usługi komunalne w rosyjskich miastach i powiedział, że w wielu regionach ludzie przepłacają nawet 100 %. Ceny są tak wysokie bo działają lokalne monopole, urzędnicza samowola, od lat nie inwestowano w niezbędne reformy i remonty. Krytycznie do tego stanowiska odniósł się wicepremier Mutko, ale mówił nie tylko o tym, że opinie Artemiewa są przesadzone. Raczej ton jego krytyki sprowadzał się do tego, że „lepiej sprawy nie poruszać”, bo może to doprowadzić, zwłaszcza w obliczu spadających kolejny rok dochodów Rosjan, do wybuchu społecznych niepokojów. Proszeni przez media o komentarz analitycy, wprost mówią, że sprawa opłat komunalnych, może „zagrozić stabilności państwa”. To dość kuriozalny pogląd. Państwo, które chce uchodzić za ostoję siły i stabilności, i to w skali świata, zagrożone tym, że ludzie płacą zbyt wysokie rachunki za gaz i ogrzewanie! Albo inna sprawa – reforma śmieciowa. W Rosji przez lata całkowicie zaniedbana sfera, zwłaszcza w Moskwie i Petersburgu. Wysypiska lokalizowano gdzie kto chciał nie przestrzegając przy tym żadnych reguł. I teraz rosyjska biurokracja, z prezydentem Putinem na czele, chce uporządkować całą sprawę. Przy czym robi to w swoim styli – więcej kontroli, więcej centralizacji, więcej wojskowego drylu. W miejsce chaotycznego i nieskutecznego działania regulacyjnego państwa chce zorganizować, pod kontrolą państwowego powoływanej właśnie firmy - giganta, scentralizowany system zbierania, przewożenia i składowania odpadów w wielkich, znajdujących się na prowincji, wysypiskach śmieci. Tam mają być też one sortowane i utylizowane. Trudno dziwić się ludziom mieszkającym w pobliżu planowanych lokalizacji takich składowisk, że energicznie przeciw pomysłowi protestują. Ale niezadowoleni są też mieszkańcy wielkich miast, bo takie gigantyczne fabryki przetwarzania odpadów komunalnych trzeba zbudować, podobnie jak system transportu. A to wszystko kosztuje i to niemało. Zresztą krytycy tego pomysłu otwarcie mówią, że urzędnicy przy okazji spora ukradną. Innymi słowy – podwyżka opłat nieuchronna, a sprawa odpadów komunalnych staje się sprawą polityczną, która też podważyć może stabilność państwa. Albo inny przykład. W ubiegłym tygodniu prezydent Putin spotkał się na Kremlu z Władimirem Czichanczinem , szefem Rosfinmonitoringa, rosyjskiej służby monitorującej przepływy finansowe. I ten przekazał prezydentowi informację, która go na serio zaniepokoiła. Otóż zdaniem urzędnika w ubiegłym roku napłynęło do Rosji 80 mld rubli, czyli sporo ponad miliard dolarów przeznaczonych dla rozmaitych organizacji społecznych, aktywnych głównie w sferze edukacji. I tu sytuacja wydaje się groźna, bo bloger i opozycjonista Nawalny, rozpoczął tworzenie związków zawodowych. Najpierw ogłosił powstanie Aliansu Lekarzy, a teraz Aliansu Nauczycieli. Czyli, innymi słowy, kolejna sfera, w której zdaniem rosyjskiej biurokracji mogą zacząć się problemy, a może nawet tam też podważana będzie stabilność państwa. Swoją drogą jak łatwo to państwo można osłabić i ile na głowie mają najwyżsi rosyjscy urzędnicy, Putina z tego grona nie wyłączając. Wydaje się, że dobrze zapamiętali, że wybuch arabskiej wiosny zaczął się od w sumie mało znaczącego incydentu na targu, kiedy to sprzedawca pomarańczy został źle potraktowany przez panią policjant. A potem ruszyła lawina. Tylko, że gdzie nie spojrzeć, takich symbolicznych targów pomarańczy, jest w Rosji tysiące. Pugaczow wygląda zza każdego węgła.


Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka