Marek Budzisz Marek Budzisz
8506
BLOG

Rodzi się nowa Rosja.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 90

Nawet związani z rosyjską władza socjologowie i dziennikarze są przekonani, że ostatnie protesty w Moskwie to dopiero początek tego co czeka Rosję w najbliższej przyszłości. Wcale nie odosobnione są poglądy, że kraj wchodzi w stan politycznej destabilizacji, a może przesilenia, które trwać będzie nawet do roku 2024, czyli do końca obecnej kadencji Putina i które doprowadzi w gruncie rzeczy do ukształtowania się nowej Rosji. Nowej w każdym wymiarze, zarówno jeśli myślimy o systemie rządów, relacjach gospodarczych, polityce zagranicznej, jak i sprawach społecznych.

    Zacznijmy od wyników badań opinii społecznej, bo są one niezmiernie interesujące. Otóż, jak wynika z ostatnich, opublikowanych sondaży Centrum Lewady oraz fundacji Polityka Petersburska (dwa odrębne badania), 1/3 mieszkańców rosyjskiej stolicy popiera ostatnie demonstracje. Według Centrum Lewady pozytywnie o protestach mówi i je popiera 37 % Moskwiczan, w przypadku drugiego badania takie stanowisko zajmuje 30,3 % ankietowanych. Przy czym obydwa ośrodki badania opinii publicznej podkreślają, że relatywnie duży procent mieszkańców rosyjskiej stolicy, protestami się interesuje i o nich wie. Ten wskaźnik zbliża się do połowy dorosłej populacji i jest zdaniem socjologów istotną informacją dla władz. Wynika z niej, że całej sprawy nie da się bagatelizować, bo ludzie o niej wiedzą, interesują się nią i nawet jeśli nie uczestniczą w demonstracjach, to wspierają żądania tych, którzy protestują.

    Od jakiegoś już czasu rosyjscy eksperci mówią o końcu „krymskiego konsensusu”. W rosyjskich mediach sporo jest też informacji o spektakularnych zmianach nastawienia mieszkańców Moskwy. Niektórzy, tacy jak znany tenisista Jewgienij Kafielnikow, jeszcze w 2014 roku byli zdania, że demonstrujący na kijowskim Majdanie pobierają regularny żołd od CIA, a aneksję Krymu uznawali za wydarzenie korzystne, a nawet dla Rosji zbawienne, a dzisiaj regularnie uczestniczą w protestach. Innych władza niejako „zachęciła” do zmiany nastawienia. W sieci znaleźć można film przedstawiający zrozpaczoną kobietę w średnim wieku, której męża aresztowano w ubiegła sobotę. Szarpie się ona z „kosmonautami” jak się w Moskwie nazywa ludzi z Gwardii Narodowej krzycząc, że spokojnie wracali do domu i nie wiadomo z jakiego powodu jej mąż został „porwany” z chodnika. Wymachuje przy tym legitymacją Jednej Rosji krzycząc, że jest aktywistką tej partii. Ale to nie pomogło. Cała historia ma swój ciąg dalszy. Otóż niewiasta na początku tygodnia powiedziała mediom, że jest wstrząśnięta brutalnością władz i w związku z tym właśnie złożyła legitymację partyjną a na następne protesty z pewnością przyjdzie.

    Ale to nie jedyne świadectwa tego, że władze przeholowały z przemocą zarówno sił porządku, jak i tego co moglibyśmy określić mianem bezprawia prokuratury. Rosyjskie media obiegła informacja, że jedna z prokuratur rejonowych wszczęła śledztwo, którego celem jest odebranie praw rodzicielskich małżeństwu, które przyszło na demonstrację, a przypomnijmy, że miała ona charakter spacerów po tzw. Moskiewskim Kolcu, z rocznym dzieckiem. Na chwilę oddali nosidełko z idącemu obok kuzynowi i to stało się dla prokuratury pretekstem aby rozpocząć dochodzenie. Zdaniem śledczych małżeństwo przekazało dziecko nieznanej osobie. Inne działania, takie jak przygotowanie spraw z artykułów kodeksu karnego (przygotowywanie zamieszek na dużą skalę, do 15 lat więzienia) przeciwko studentom już doprowadziło do aktywizacji społeczności akademickiej na skalę do tej pory niespotykaną. Telewizja NTW pokazała materiał w którym anonimowy przedstawiciel sił porządkowych, mówi, że jeśli opozycja kontynuowała będzie akcje ujawniania danych (nazwiska i adresy) przedstawicieli Gwardii Narodowej i to doprowadzi do łez ich dzieci, to może spodziewać się, że potomstwo ludzi z opozycji będzie w rewanżu mordowane. Duży rezonans uzyskały też filmy na których widać jak policja i Gwardia Narodowa bez pamięci okłada pałkami rowerzystę, który miał pecha pojawić się w złym miejscu, czy leżącego na ziemi zwolennika joggingu rewidowanemu przez kilku rosłych gwardzistów (tak go powalili, że złamali mu nogę). Ta bezsensowna i często niepotrzebna eskalacja przemocy interpretowana jest dość powszechnie jako przejaw słabości, a nawet paniki na Kremlu. Co ciekawe, w sieci, na kanałach informacyjnych ulokowanych na platformie Telegram można przeczytać rozważania na temat możliwości jakie władza ma jeśli chce tłumić demonstracje. Pogląd, który wydaje się dominującym, głosi, że jeśli władze musiały rzeczywiście zmobilizować duże siły policyjne aby rozpędzić manifestację w której uczestniczyło 20 tys. osób (legalna) i maksymalnie 15 tys. (nielegalne), to jeśli na ulicy znajdzie się 50 tys. albo 100 tys. ludzi, to wówczas taka frekwencja przerośnie możliwości władzy. A jeżeli demonstracje zaczną się i w innych rosyjskich miastach, to wówczas, z pewnością Kreml będzie musiał ustąpić. Rozpowszechnienie się takiego poglądu świadczy o tym, że jeśli władza myślała o zastraszeniu opinii publicznej skalą represji, to ten zabieg się nie powiódł.

    Inne badania socjologiczne wskazują na jeszcze jedno ciekawe zjawisko zachodzące w rosyjskim społeczeństwie. Otóż ewolucja jego poglądów następuje w ostatnich tygodniach bardzo szybko. Michaił Dmitrijew, socjolog, który przewidział falę protestów w Rosji w latach 2011-12 mówi w wywiadzie dla Moskiewskiego Komsomolca, że z prowadzonych przez jego zespół badań wynika, iż wyraźnie rysuje się nowy trend – szybkie i głębokie osłabienie nadziei pokładanych przez Rosjan w „silnym liderze”, który obdarzony dużymi uprawnieniami mógłby zaprowadzić porządek. Towarzyszy temu wzrost nadziei w przywództwie typu demokratycznego, którego jedną z głównych cech mogłoby być otwartość, skłonność do dialogu i gotowość do uznania własnych błędów oraz przeprowadzenia odpowiedniej korekty kursu, czemu winna towarzyszyć demokratyzacja (więcej władzy na niższych szczeblach). Ale, jak zauważa, w badaniach socjologicznych wyraźnie widać też, że we współczesnej Rosji wyraźnie rośnie popularność Stalina. Dmitrijew jest zdania, i potwierdzają to inne wyniki jego badań, że obecnie Rosjanie, w formie skrajnej, silnie akcentują konieczność zmian w kraju. Sygnalizowany wyżej paradoks (wzrost pozytywnych ocen Stalina i uznania dla lidera typu demokratycznego) wyjaśnia on mówiąc, że panele badawcze jego zespołu (badania przeprowadzał co pół roku) pokazują, iż opinia publiczna znajduje się w fazie silnego emocjonalnego rozchwiania, w sytuacji poszukiwań nowego konsensusu, kiedy stary zespół przekonań w przyspieszonym tempie traci racje bytu, a nowy jeszcze się nie ukształtował. Jedno, jego zdaniem, jest jednak już pewne. Obecna władza znalazła się w społecznej izolacji, a największym zaufaniem cieszą się aktywiści szczebla lokalnego, których moglibyśmy określić mianem społeczników.

    Ten fenomen wiele wyjaśnia, jeśli idzie o protesty w Moskwie, na czele których stoją lokalni liderzy opinii publicznej w rodzaju deputowanych do odpowiedników naszych rad dzielnicy w rodzaju Julii Galiaminy czy Jeleny Rusakowej. Drugim fenomenem, który dość zgodnie rozpoznają rosyjscy politolodzy, niezależnie od politycznej afiliacji jest to, że moskiewska opozycja działa razem oraz narzuciła władzy ton debaty publicznej. Dziś dotyczy ona machinacji komisji wyborczych, które uciekając się do prawniczych tricków i podejrzanych machinacji chce pozbawić mieszkańców stolicy prawa wpływania na sprawy miasta. Doszło do tego, że jeden z opozycjonistów, którego listę odrzucono zebrał oświadczenia większości osób, których podpisy zakwestionowano pod pretekstem, że zostały sfałszowane, o tym, że podpisali jego listy poparcia i nadal swe stanowisko podtrzymują. W efekcie, deklaracje władz o ochronie porządku prawnego nie brzmią przekonująco. Nastroje się radykalizują o czym świadczy i to, że kandydaci wysunięci w wyborach do moskiewskiej Dumy przez komunistów wystąpili ze wspólnym listem w którym domagają się odwołania szefa moskiewskiej komisji wyborczej zarzucając mu, że ten łamie prawa obywatelskie. Wystąpili z takim apelem, aby, jak się uwarza, nie stracić twarzy.

    Denis Wołkow, wicedyrektor Centrum Lewady, jest zdania, że w Rosji znów silnie zaznaczył się ujawniany we wszystkich badaniach socjologicznych do 2014 podział na umowne „4 Rosje” – wielkich ośrodków miejskich, średniej wielkości miast przemysłowych, wsi oraz północnego Kaukazu i południowej Syberii. Krym połączył, na poziomie poglądów, te 4 różne bardzo społecznie grupy. Ale teraz, na podstawie ostatnich badań wygląda na to, że 49 % mieszkańców Moskwy nie chce aby Putin rządził po 2024 roku. Podobny pogląd wyznaje 44 % ludzi młodych (do 39 roku życia) oraz 41 % ludzi mających wyższe wykształcenie. Temu wyraźnemu podziałowi i ponownemu wyłonieniu się opozycyjnie nastawionej wobec władzy rosyjskiej klasy średniej towarzyszą niezmiernie interesujące informacje świadczące o tym, że władza traci swój monopol informacyjny. Federalne kanały telewizyjne są nadal podstawowym źródłem informacji z których Rosjanie czerpią wiedzę, ale dzisiaj jest tak w przypadku 72 % populacji, podczas gdy jeszcze dziesięć lat temu było to 94 %. Kiedy spojrzy się na przesunięcia sympatii wobec konkretnych kanałów telewizyjnych, to zmiany są jeszcze bardziej symptomatyczne. Kanał 1, uchodzący za najbardziej wojowniczo prokremlowski stracił znaczną część swej widowni – dziesięć lat temu było to 72 %, dziś jest 47 %. Zmiany generacyjne widowni telewizyjnej są jeszcze ciekawsze. Obecnie już tylko 42 % Rosjan do lat 25 wskazuje telewizję jako swe główne źródło informacji, w przypadku osób powyżej 65 roku życia jest to 93 %. Co ciekawe, Rosjanie w ciągu minionego roku w ekspresowym tempie tracili zaufanie do tego w jaki sposób kontrolowane przez władze media elektroniczne przedstawiają sytuacje gospodarczą i perspektywy kraju. Liczba uważających, że mówiąc potocznie „telewizja kłamie”, przynajmniej jeśli idzie o sprawy ekonomiczne wzrósł z 45 do 52 %. I wreszcie, co chyba w tym badaniu wydaje się najciekawszym, w ciągu ostatniego dziesięciolecia, trzykrotnie (z 9 % do 32-34 %) wzrosła liczba tych, którzy korzystają z innych, poza telewizją źródeł informacji. Najpopularniejsze są sieci społecznościowe i internet (stąd te 32 i 34%). Przy czym, jeśli idzie o młodych obywateli Federacji Rosyjskiej do lat 34, to oni w większości korzystają z netu, jeśli chcą się czegoś dowiedzieć o Rosji i świecie. Do 24 roku życia robi tak 64 % badanych (poprzednio 42 %), w grupie osób między 25 a 34 rokiem życia – 56 % (poprzednio 49 %).

    Wszystkie te obserwowane przez rosyjskich socjologów zmiany społeczne wpływać będą w sposób gruntowny na rosyjski system władzy. Upraszczając do pewnego stopnia, należałoby powiedzieć, że wraz z umowną perspektywą roku 2024, czyli kwestią przedłużenia władzy Putina, przyspieszonej ewolucji ulegał będzie sposób sprawowania władzy. Dziś obecny system można określić mianem quasi-demokracji typu plebiscytarnego, w którym władza kontrolując system wyborczy dla budowania swej legitymacji chętnie odwoływała się do badań opinii publicznej, które przybierały formę zbliżoną do referendum. Tak było w przypadku tzw. referendum w sprawie Krymu, czy na początku roku, w kwestii rozwiązania kwestii archipelagu Kurylskiego. W innych sprawach regularnie przeprowadzane jawne, ale przede wszystkim poufne badania nastrojów społecznych w sposób istotny wpływały na kierunek polityki Kremla. Późną wiosną tego roku, przy okazji protestów w Jekaterynburgu związanych z planami likwidacji parku w centrum i zbudowania na tym miejscu cerkwi, Putin, a po nim lokalne władze zaproponowały przeprowadzenie podobnego badania – powszechnego badania opinii publicznej mieszkańców miasta czy chcą oni cerkiew czy park. Ale ku zaskoczeniu władzy, lokalni aktywiści opowiedzieli się za otwartą debatą publiczną w mediach i za prawdziwym a nie pozorowanym pod przykrywką badań opinii publicznej, referendum. W takiej sytuacji, lokalny gubernator ustąpił bez walki.

    W Moskwie gra toczy się o znacznie większą stawkę i rozwiązaniem tej sytuacji może być z jednej strony większa mobilizacja władzy i jakaś formuła rozwiązania siłowego a z drugiej rozwiązania politycznego. Jeśli idzie o rozwiązanie siłowe wadą tej opcji jest to, że w dłuższej perspektywie niczego ona nie rozwiązuje, jedynie konserwuje status quo. Mogli się o tym wyraźnie przekonać komuniści w Polsce. Pozostaje rozwiązanie polityczne, albo jakiś wariant pośredni – represji i rozmów. Niezależnie jednak od kierunku ewolucji rosyjskiego systemu jedno jest pewne. Proces już się rozpoczął i dziś w Rosji, ani na świecie nie wiem jak się zakończy.


Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka