Wiele kontrowersji wywołała opinia Służby Wywiadu Wojskowego, która zdaniem prokuratury wojskowej miała jednoznacznie rozstrzygnąć, że "pancerna brzoza" w Smoleńsku została złamana między 5 a 12 kwietnia 2010 roku czy też nie. Jednak okazuje się, że SWW "pomyliła" zdjęcia i w opinii zamiast zdjęcie z 5 kwietnia analizuje zdjęcie z 12 kwietnia.
Opinia ta zawiera w rzeczywistości błędy dyskwalifikujące cały dokument. Blogerzy wykazali bowiem, że jako zdjęcie satelitarne z 5 kwietnia 2010 r. użyto fotografii wykonanej... 12 kwietnia 2010 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa żąda teraz wyjaśnień od autorów analizy.
Ale to nie jest jedyny błąd SWW. Jak zauważa Stanisław Zagrodzki, kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej - wystarczy spojrzeć na stronę 11 i zobaczyć jak przypasowane są tam strzałki do elementów widocznych na zdjęciach. Elementy wskazane na obrazie satelitarnym nie odpowiadają tym wskazanym na fotografiach. Wskazuje się np., że jeden z punktów na zobrazowaniu satelitarnym pokazuje śmieci, ale strzałka na zdjęciowej dokumentacji pionowej wskazuje kupkę plastikowych skrzynek leżących w zupełnie innym miejscu. Na zdjęciu satelitarnym śmieci leżą w połowie długości powalonego pnia. Na zdjęciu pionowym powinno być zatem wskazane coś, co majaczy zza gałęzi, a nie stojące kilka metrów dalej plastikowe skrzynki. To zresztą widać dobrze na innych ujęciach ze Smoleńska. Skrzynki są oddalone kawałek od tego pnia.
Trudno też nie zauważyć, że już 23.11.2013 strona broniąca oficjalnej narracji "pancernej brzozy" ogłosiła, że posiada ekspertyzę SWW zadającą kłam twierdzeniom profesora Ciszewskiego, którą zlecono 29.11.2013, a wyniki otrzymano 9.12.2013, i nie zadać pytania czy nie jest to kolejny, desperacki akt prowokacji z Cieszewskim, kolejny bowiem, bo ten pierwszy, zrobienia z niego TW bardzo szybko ucichł i tym samym odszedł w niechlubną pamięć...
Tytuł artykułu wpolityce.pl „Wyliczenia wojskowego wywiadu: Brzoza w Smoleńsku została złamana po 10/04, ale już 5 kwietnia leżał tam... fragment skrzydła tupolewa.” zdaje się mówić wszytko na ten temat.
Tak czy inaczej, poważne wątpliwości na temat kłopotliwej ekspertyzy SWW rosną zamiast maleć, zaś totalny nieprofesjonalizm i polityczne uwikłanie NPW stało się od dłuższego czasu problemem kluczowym w tym śledztwie. Fachowcy z SWW muszą teraz wykonać rzeczywiście szereg bardzo karkołomnych operacji, żeby... obronić rządową wersję.
Dlatego też, należałoby w tym miejscu zadać pytanie, czy jest to jedynie przypadkowy i drobny błąd, niechlujstwo, czy też jest to elementemzamierzonego działania, które można nazwać mataczeniem, polegającym na tym, że najpierw ustalono przyczynę katastrofy a dopiero później zaczęto dopasowywać do tej przyczyny "dowody". Teza ta została postawiona już pół godziny po Katastrofie Smoleńskiej. Niedoświadczeni piloci, pijany generał, Prezydent Lech Kaczyński za sterami. Stąd w śledztwie smoleńskim biorą się takie niewytłumaczalne cuda. Osobiście wolałbym postrzegać tę ekspertyzę w kategoriach niechlujstwa, ale coraz trudniej też o taką argumentację. Coraz jaśniejszym jest również, że przypuszczalnie nie było w historii świata bardziej spieprzonego śledztwa o takim olbrzymim znaczeniu, śledztwa dotyczącego katastrofy w której zginęła cała elita naszego państwa.
Publikacja takiej ekspertyzy przez prokuraturę potwierdza po raz setny, że nasze Państwo jest w stanie rozkładu. Można tu jedynie, za PIKO i tytułem przypomnienia, ile jest służb przeznaczonych do monitorowania lotu Prezydenta: MSZ, BOR, COP, MON, 36 SPLT, SKW, SWW, Kierownictwo MON, Kancelaria Prezydenta, Zespół Obsługi Organizacyjnej Prezydenta, BBN, Kancelaria Premiera, ABW, AW, RCB. Trwała w najlepsze wymiana informacji na jakie zapasowe lotnisko należy skierować 101, kiedy wrak samolotu od 20 minut leżał pod Siewiernym.
Na jedno z oficjalnych pytań pana europosła Janusza Wojciechowskiego ..Jak to się stało że TU-154M przeleciał nad szopką Bodina i jej nie rozwalił mimo że miał wypuszczone podwozie pan Lasek odpowiada że ...samolot przelatując nad szopką Bodina ...podkulił koła...- taki „eksperyment myślowy” Laska w zasadzie wszystko tłumaczy. Jest to nawet lepsze od słynnego wniosku Edmunda Klicha. Zapewne, i jeden i drugi, wejdą do historii jako „klasycy” badań katastrof lotniczych.
Bez popełnienia większego błędu można stwierdzić, że w śledztwie smoleńskim nie było ani oględzin miejsca katastrofy, ani oględzin wraku, ani sekcji zwłok, a ponadto pozamieniano i zbezczeszczono ciała w trumnach. I pomimo tej zamiany ciał do dnia dzisiejszego nie są znane miejsca pochówku. O to zadbała nasza polska prokuratura.
To śledztwo od samego początku rząd polski oddał Putinowi. Dlatego polskich prokuratorów nie było na miejscu katastrofy. Dlatego nie było ich przy sekcjach zwłok. Dlatego nie było ich przy wkładaniu ciał do trumien. Dlatego brzozę badali dopiero w październiku 2012 roku, dwa i pół roku po katastrofie. Dlatego też do tej pory badane są próbki na obecność materiałów wybuchowych.
Należałoby w tym miejscu przedstawić lub przypomnieć wszystkie istotne elementy śledztwa, które od początku są „milcząco” pomijane lub marginalizowane. Żadna z istniejących i poważnych wątpliwości nie została faktycznie przez prokuraturę do tej pory wyjaśniona. Akceptowane są w sposób totalnie bezkrytyczny na przykład zmiany zeznań kontrolerów czy parokrotna modyfikacja zapisów „czarnych skrzynek”. Ale trzeba również zauważyć, że tej milczącej modyfikacji czy akceptacji podlegają jedynie tylko te dowody, które wpisują się jednoznacznie w oficjalną narrację. Całkowicie i bez jakiegokolwiek uzasadnienia pomijane są dowody sprzeczności, w tym sprzeczności z podstawowymi zasadami fizyki. Są to generalnie sprawy powszechnie znane.
Czy w tej sytuacji Naczelna Prokuratura Wojskowa jest w stanie rzetelnie nadal prowadzić postępowanie? Postępowanie, które dokładniej mówiąc nie zostało przez prokuraturę de facto wszczęte.
Czy dotychczasowe błędy i zaniedbania prokuratury, których ukoronowaniem jest ten ostatni błąd przytoczony na wstępie, nie stanowią jednoznacznie i w sposób oczywisty, że śledztwo powinno zostać przekazane jakiemuś gremium międzynarodowemu? Śledztwo smoleńskie, pierwszy w historii nowożytnego lotnictwa przypadek, gdy wrak nie jest dowodem w sprawie. W zaistniałej sytuacji jest absolutnie konieczne.
Oddzielnym, ale niezwykle istotnym pytaniem jest w tym miejscu pytanie o stan naszego Państwa. Śledztwo smoleńskie przedstawia bowiem obraz działania najważniejszych organów państwowych. Publikacja NPW po raz kolejny potwierdza w sposób zrozumiały, że nasze Państwo jest w stanie bardzo poważnego rozkładu. Oprócz służb czy instytucji rządowych wymienionych na początku, należy to bardzo mocno podkreślić, mają w tym rozkładzie olbrzymi również udział media głównego nurtu.
Inne tematy w dziale Polityka