
„Zostanie po nas złom żelazny…”
Gdy spełni się brzemię kataklicznych nocy, a gruzy jak kości rozrąbane dymią, gdy pęknie drzewo zielone od śmierci ostrej jak nóż, a ciało się dopali, weźcie, wydrzyjcie mi oczy i potoczcie dalej…ku potomnym… Płacz matko, kochanko, przebacz, bo nie anioł, nie anioł prowadzi…
W chwili bez imienia zastygli w pędzie, zamienieni w kamień, z wypisanym na bruku ich imieniem. Dwudziestoletni poeci Warszawy. Jak potoczyłyby się ich losy, gdyby przeżyli wojnę? Co opowiedzieliby nam o mieście – Jeruzalem żalu, gdzie każdy kamień - pamięcią, każde drzewo - krzyżem, gdzie samotny rzeźbiarz, mimo głosów trąb, układa kwiaty z nagich ciał w mozaikę pamięci i z dzbanów leje płyn, podobny do ognia, rzeźbiąc nim karty rodzimej Iliady. Tam, gdzie kończy się zbrodnia, zaczyna się kara, gdzie kończy się ziemia, otwiera się niebo…
Krzysztof Kamil Baczyński ur. w 1921 r. – poległ 4 sierpnia 1944 roku na placu Teatralnym w Warszawie od kuli niemieckiego snajpera.
Juliusz Krzyżewski ur. w 1915 r. - zginął 26 sierpnia 1944,
tragicznie postrzelony w czoło przez snajpera podczas walk o kościół Kanoniczek przy placu Teatralnym.
Andrzej Trzebiński ur. w 1922 r. – rozstrzelany 12 listopada 1943 r. w ulicznej egzekucji na Nowym Świecie.
Wacław w Bojarski ur. w 1921 r. – zmarł 5 czerwca po postrzale w brzuch podczas akcji składania wieńca pod pomnikiem Kopernika 25 maja 1943 r.
Umarli, spaleni, rozstrzelani - jak pisał w 1947 r. Tadeusz Borowski, oskarżani o faszyzm, antysemityzm, zdradę narodową, przemilczani; przez wiele lat pomijani w programach szkolnych, znieważani, podobnie jak wszyscy żołnierze Armii Krajowej.
„Bandyci z AK” – mówiono o tych, którzy jak Baczyński, Gajcy, Stroiński i Krzyżewski walczyli w Powstaniu. W ubeckich katowniach torturowano ich zwierzchników, aby wymusić przyznanie się do imperialistycznej agentury, szeregowi żołnierze traktowani jak zbrodniarze i przestępcy, śledzeni, przesłuchiwani, torturowani, a w trzy lata po śmierci Baczyńskiego, do mieszkania jego matki przyszli ubecy aresztować poetę…
Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla zbrodni komunistów, którzy objęli rządy w Polsce. To nie buty obcego przechodnia zdeptały białe czaszki poległych szlachetnych poetów-żołnierzy, obrońców pansłowiańskich idei i haseł europejskiego romantyzmu, to kondotierzy komunistycznego imperializmu, to komuniści z
Polskiej Partii Robotniczej, realizujący cele sowieckiego totalitaryzmu i ich brudna kampania wymierzona w Polskie Państwo Podziemne i dowództwo Armii Krajowej:
"(...) banda sanacyjnych i oenerowskich awanturników i warchołów podnosi dziś swą brudną łapę przeciw Polskiemu Komitetowi Wyzwolenia Narodowego, przeciwko Wojsku Polskiemu, które toczy bohaterską i ofiarną walkę o wyzwolenie ojczyzny. Garstka niepoczytalnych przywódców Armii Krajowej, na rozkaz Sosnkowskiego, w imię nędznych kombinacji politycznych kliki sanacyjnej, pchnęła ludność Warszawy do walki wbrew elementarnym zasadom wojskowym i wbrew uczciwości politycznej."
Skończyć z tym – krzyczał też renegat Stefan Żółkiewski, redaktor i agitator „Kuźnicy”, przy wtórze Wiktora Woroszylskiego, piewcy agentów bezpieczeństwa.
Następna fala oszczerstw wobec poetów „Sztuki i Narodu” wybuchła w 1963 roku za sprawą szkicu Zdzisława Jastrzębskiego („Współczesność nr 5/1963), w którym przytacza opinie nieżyjących poetów o poezji międzywojennych Skamandrytów. Młodzi poeci rozprawili się z nimi kategorycznie i bezkompromisowo. Oskarżali ich o konserwatyzm, bezideowość, oportunizm, moralną dywersję , krytykując ich gazeciarsko-efekciarską poezję tworzoną z perspektywy kawiarnianego stolika. Zarzucali im ucieczkę, gdy na Warszawę spadły pierwsze bomby. Były też inne tezy wobec poległych poetów, jednakowo śmiałe co absurdalne, jak chociażby Kazimierza Koźniewskiego, że gdyby przeżyli, młodzieńcze ciągoty do faszyzmu okupiliby pewnie akcesem do partii.
Ich jedyną obroną jest poezja. To wszystko, co „wyhuśtani przez chmur kołyski”, kochający „wielkie sprawy głupią miłością”, pozostawili po sobie. Chaos nienawiści, przemocy i absurd apokalipsy zamknął ich pamiętnik życia: plany, marzenia, szczęście, na zawsze. Pozostały wiersze, opowiadania, pamiętniki i legenda. Mit dwudziestoletnich poetów Warszawy – Dawidów, którzy z Goliatem nie mieli żadnych szans. Ale podjęli walkę w imię tych wartości, dla których warto żyć i warto umierać. To imperatyw niepodlegający dyskusji. TAK TRZEBA.
Kolumbowie, poeci apokalipsy spełnionej.
Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni…
1 Odezwa Komitetu Centralnego PPR wydana 15 sierpnia 1944 r. w Lublinie: Stanisław Kopf, Stefan Starba-Bałuk "Armia Krajowa. Kronika fotograficzna" Wydawnictwo Ars Print Production, Warszawa, 1999
Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura