Witek Witek
1342
BLOG

Putin zawiódł Gazetę Wyborczą. My nie zawiedziemy Putina - Chatyń pamiętamy

Witek Witek Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 28

   20 stycznia tego roku Paweł Wroński pozwolił był sobie na dosadny tytuł swojego krytykującego działalność polskiego rządu i przewidującego bliską przyszłość wstępniaka:
Czołgi polityki historycznej Putina rozjechały polską husarię

(Pewnie do dziś podnieca go (Wrońskiego, nie Putina, ten o tym pojęcia zielonego nie ma) wizja furii sowieckich tanków rozjeżdżających polską kawalerię w 1939 roku, a może i ich taktykę ulicznych walk o Grodno - przywiązywanie dzieci do pancerzy atakujących pancerek)

   Zaczyna Wroński niczym Kasandra:
"23 stycznia w Jerozolimie, w 75. rocznicę wyzwolenia Auschwitz, Polska zapłaci za grzech uchwalenia kompromitującej nowelizacji ustawy o IPN i za inne samobójcze błędy polityki historycznej PiS."
   Dalej jest już mniej stanowczo:
"23 stycznia do Jerozolimy na uroczystości 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz nie pojedzie prezydent Andrzej Duda, a głównym gościem będzie prezydent Rosji Władimir Putin. To może być spektakularny powrót Rosji na światowe salony o banicji wywołanej agresją na Ukrainę w 2014 roku"
= nawet prezydent Rosji wiedział i powiedział 23 stycznia, że "wyzwolenie Auschwitz nastąpiło 27 stycznia i za 4 dni będzie rocznica jego wyzwolenia."  A Wrońskiemu coś się potegowało...

  Artykuł okraszony jest zdjęciem prezydenta Putina głęboko zaabsorbowanego poważną zapewnie historyczną dyskusją na wystawie "Pamięć przemawia". Droga przez wojnę" w Petersburguimagehttps://wyborcza.pl/7,75968,25616798,czolgi-polityki-historycznej-putina-rozjechaly-polska-konnice.html

Cóż, prezydent Rosji znowu sprawił zawód dziennikarzom Gazety Wyborczej. Pewnie nie po raz ostatni...

    Apropos "tanków historycznych Putina" z jego przemówienia w Jad Waszem - bardziej niż słynne i naprawdę świetne T-34 (czy KW, czy IS) przypominają przedwojenne sowieckie T-26, dość skutecznie rozbijane przez Polaków w 1939 r. m.in. przez KOP-istów generała Orlika-Rueckemana w zwycięskiej bitwie pod Szackiem 28-30 września 1939 r.,
czy w boju szwadronu 101. pułku ułanów rotmistrza Narcyza Łopianowskiego pod Kodziowcami, w którym uszkodzili Polacy ok. 20 sowieckich czołgów.

   Prezydent Rosji od 2000 roku, ale oficer sowieckiego KGB od lat 80-tych pozwolił sobie w swoim, mającym być przełomowym, przemówieniu na odgrzanie starego, stalinowskiego kotleta, nawołując do pamięci m.in. o "spalonej Chatyni":
   "My wszyscy niesiemy odpowiedzialność za to, żeby nigdy nie powtórzyły się straszne tragedie zakończonej wojny, aby przyszłe pokolenia pamiętały o koszmarze Holocaustu, o obozach śmierci, o blokadzie Leningradu, o Babim Jarze, o spalonej Chatyni, o tym, że trzeba być czujnym i nie można przeoczyć pojawienia się pierwszych zasiewów nienawiści, szowinizmu, antysemityzmu, kiedy powoli zaczyna się pobłażać ksenofobii i innym podobnym zachowaniom."
[= "Мы все несем ответственность за то, чтобы никогда не повторились страшные трагедии прошедшей войны, чтобы будущие поколения помнили об ужасе Холокоста, о лагерях смерти, о блокадном Ленинграде, о Бабьем Яре, о сожженной Хатыни - о том, что надо быть бдительными и не пропустить, не проглядеть, когда появляются первые ростки ненависти, шовинизма, антисемитизма, когда исподволь начинают потакать ксенофобии и другим проявлениям подобного родa."]

   Spełniając apel Władimira Władimirowicza będziemy pamiętać i nigdy nie zapomnimy o spaleniu wsi Chatyń i przebiegłemu promowaniu właśnie tej nazwy jako symbol "faszystowskich zbrodni na sowieckim, białoruskim narodzie", łudząco podobnej do międzynarodowego symbolu sowieckiego ludobójstwa - Katynia.
   21 marca 1943 roku w otoczonej lasami wsi Chatyń (gdzieś głęboko w Białorusi) przenocowali sowieccy partyzanci z oddziału "Wujka Wasi" (Wasilija Woronianskiego). Rankiem 22 marca urządzili oni zasadzkę u pobliskiego rozwidlenia dróg. Wiedzieli, że z pobliskich Pleszczenic wkrótce wyjedzie niemiecka kolumna, aby załatać uszkodzoną wcześniej przez nich linię telefoniczną. Gdy kolumna samochodów minęła grupę pracujących miejscowych drwali, została ostrzelana z broni maszynowej i karabinowej. Jechał w niej dowódca 1. kompanii SS-Hauptsturmfuehrer Hans Woellke, mistrz olimpijski w pchnięciu kulą z Berlina, prawdziwy ulubieniec Hitlera. Za to, że zdobył w pamiętnych igrzyskach „triumfu aryjskiej woli” pierwszy złoty medal dla swojego Fuehrera i jego III Rzeszy. I właśnie on, jako jedyny, został w tej zasadzce zabity.
   Dowódca 1.plutonu Mieleszko zaatakował partyzantów, ale uciekli oni w najpierw w stronę swojego niedawnego noclegu – Chatyni, wyraźnie wyznaczając swoją drogę śladami w marcowym śniegu. Zatrzymali się tam dla odpoczynku, po czym zniknęli w niedostępnych bagnistych lasach. Były sowiecki komandir Mieleszko starym bolszewickim zwyczajem postanowił zemścić się na pomocnikach partyzantów, którzy ich przenocowali. Gdyby odmówili noclegu partyzantom, ci bez wahania spaliliby wieś na przestrogę innym ostrożnym i nie pragnącym uczestniczyć w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej Narodu Radzieckiego. Klasyczna sytuacja pata między nazistowskim młotem a bolszewickim kowadłem. Policjanci z 118.batalionu ochronnego otoczyli Chatyń. 118.Schutzmanschaft składał się głównie z byłych oficerów i żołnierzy Armii Czerwonej, którzy zgłosili się do niemieckiej służby pomocniczej: Ukraińców (ok.20% było członkami OUN-M), Rosjan, Białorusinów, Ormian – major Smowskij, major Szudrija, lejtnant Mielieszko, lejtnant Pasicznyk, st.lejtnant Wasiura, żołnierze: Warłamow, Chrienow, Subbotin, Iskanderow, Chaczaturian i in.
   Na początku zabili schwytanych po drodze 23 drwali, mieszkańców sąsiedniej wsi Kozyry, a po wkroczeniu do Chatyni 27 jej mieszkańców. To jednak nie zaspokoiło furii rannego dowódcy zwyrodnialców i wszystkich znalezionych w wiosce ludzi zagnano do stodoły, zamknięto ją i podpalono. Po wypaleniu się wrót kilka płonących żywcem osób wybiegło z pułapki i zostało skoszonych ogniem karabinu. Następnie spalono wszystkie budynki. Cudem ocalał jedyny dorosły mieszkaniec Józef Kamiński i kilkoro dzieci. Tragiczne są losy ocalałych od zagłady mieszkańców Chatyni – dwie dziewczyny giną podczas pacyfikacji innej wioski, w której potem mieszkały, a Antoni Baranowski, który już po wojnie chętnie opowiadał o okolicznościach tragedii, dusi się od czadu podczas snu.

Nasuwa się kilka wniosków:
1. Dziwne zachowanie partyzantów – nocują w nielubianej przez siebie wiosce nieopodal bazy niemieckiej policji, nie kryją się i przecinają nieopodal linię telefoniczną.
2. Zamiast uchodzić w niedostępny las, urzadzają bezsensowną zasadzkę, w której ginie niezbyt doskwierający im niemiecki szef kompanii, ale jest to dla Niemców postać symboliczna - aktualny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą, pierwszy złoty medalista w lekkiej atletyce dla narodu aryjskiego i ulubieniec samego Hitlera.
3. Uciekają z miejsca prowokacyjnego ostrzału przez wioskę, jakby podkreślając jej związek z tym terrorystycznym aktem. O tym dlaczego sowieccy partyzancki nie lubili wioski pisze Elena Kobec-Filimonowa w książce „Ukrzyżowana Chatyń”.
4. Znając niemiecką procedurę w odniesieniu do pomagających partyzantom wsi, musieli wiedzieć, że czekają ją okrutne represje.
Podobnie, stosując odpowiedzialność zbiorową, działały antypartyzanckie oddziały sowieckie, np. 14-19.03.1945 r. 375.pułk NKVD przeprowadził operację w rejonie m.Dynów (woj. Rzeszowskie) przeciw oddziałowi Armii Krajowej, który "terroryzował" ukraińską ludność wsi Łubno. Gdy oddziały pułku, zablokowawszy kilka sąsiednich polskich wsi, nie potrafiły zlikwidować АКowców, a zaledwie rozproszyły ich, to podjęto decyzję o zatrzymaniu całej męskiej ludności w wieku od 17 do 45 lat. Wskutek przeprowadzonej obławy wyłowiono 320 mężczyzn, z których po filtracji skierowano do więzienia miasta Sanok 282 osób."
Rosyjskie państwowe wojskowe archiwum [РГВА Ф. 38650. Оп. 1. Д. 158. Л. 57-58.]

5. Na miejscu znajdował się kolaboracyjny 118. Schutzmannschaft, który już wcześniej wykazywał się bezwzględnością i nadgorliwością w wykonywaniu zbrodniczych rozkazów. Wspomagany i recenzowany był przez batalion z budzącej strach SS-Brigade Dirlewanger. Po półtora roku ta brygada będzie pustoszyć Warszawę, bezlitośnie masakrując jej mieszkańców.
6. Wśród kolaboracjonistów sowieckich działała silna agentura NKWD, która pilnie zbierała informacje i przez szantaż wobec bliskich, lub obietnicami przyszłego przebaczenia zdrady, mogła wpływać na działania tych oddziałów.
Np. agentem NKWD był słynny z bestialskich zbrodni podczas tłumienia Powstania Warszawskiego, dowódca walczącej i mordującej dla Niemców brygady RONA (Rosyjska Oswoboditelnaja Narodnaja Armia) sowiecki obywatel Bronisław Kamiński i ta agenturalna działalność była przyczyną jego niewyjaśnionej do dziś śmierci.

Post scriptum – dowódca tego partyzanckiego oddziału, z którego powodu nastąpiła masakra w Chatyni - "Wujek Wasia" (Wasilij Woronianskij) zginął niedługo potem w katastrofie lotniczej.
Wasilij Woronianskij - doświadczony czerwonoarmista od 1919 r. - brał udział w wojnie domowej i "polskich pochodach wyzwoleńczych" 1920 i 1939, bił Japończyków nad jeziorem Chasan w 1938 r., już we wrześniu’41 organizuje oddział partyzancki „Mściciele”, wtedy to była domena NKWD. Kilka miesięcy po masakrze w Chatyni zostaje wezwany do Moskwy do centralnego sztabu partyzanckiego. Pisze do rodziny list, w którym: „Może nigdy się z wami nie zobaczę, może nie przytulę moich kochanych dzieci…”. Z 13 na 14 września odlatuje z polowego leśnego lotniska do stolicy ZSRR. W kilka godzin później przychodzi depesza: „Płk Woronianskij poległ przy podczas przekraczania linii frontu”.

   Moja hipoteza wygląda następująco: „Wujek Wania” dostaje od szefa wszystkich sowieckich partyzantów Pantelejmona Ponomarenki rozkaz, aby zorganizować pod wsią Chatyń prowokacyjny atak. Wskazane jest zabicie niemieckiego oficera Woellke. Dowódca partyzancki doskonale zdaje sobie sprawę, że jest to wyrok śmierci na wioskę, ale jest ona zamieszkała przez podejrzany narodowościowo element „białopolski”, w dodatku wg klasowych kryteriów zakamuflowanych kułaków i średniaków, więc jest potencjalnie wroga i niebezpieczna. Patrz - dlaczego sowieccy partyzanci nie lubili wioski pisze Elena Kobec-Filimonowa w książce „Ukrzyżowana Chatyń”.

   O bezwzględności sowieckiej partyzantki w tych okolicach świadczy masakra 128 Polaków w niedalekich (kilkadziesiąt km) Nalibokach półtora miesiąca później 8 maja 1943 r.
oraz świadectwo białoruskiego badacza Aleksandra Tatarenko, który w książce „Niedozwolona pamięć: zachodnia Białoruś w dokumentach i faktach 1921-54” dał przykład: „W końcu 1940 r. w rejonie Lachowickim (centralna Białoruś) mieszkało 49’589 ludzi, a po 4 latach tylko 27’537 – 2 razy mniej. Wg dokumentów naziści rozstrzelali 1389 osób, na froncie i w ZSRR zginęło 1323 ludzi. Ewakuacji i deportacji ludności nie przeprowadzano. Gdzie podziało się prawie 20 tysięcy ludzi?
  Część wiernych i wypróbowanych partyzantów z "Ludówych mścicieli" im. Woronianskiego czekała po wyzwoleniu świetna kariera w organach bezpieki, jak np. Wasilij Dawżonok, który wprost po paradzie partyzanckiej w Mińsku wstąpił do NKWD i dosłużył się tam nawet stopnia pułkownika.

   Kim byli mieszkańcy wioski Chatyń?
Chatyń jak i cały powiat Borysowski okręgu mińskiego należał do Polski aż do rozpoczęcia bolszewickiego najazdu na Polskę latem 1920 r. Potem Mińsk został Sowietom odebrany w ostatnich dniach tamtej wojny w październiku, lecz na mocy  hańbiących Polskę postanowień pokojowych (autorzy: eNDecja Dmowskiego i PSL Witosa) został im oddany... W ramach eksperymentu w centrum Białoruskiej SRR powołano tzw. Polski Rejon Narodowy im. Feliksa Dzierżyńskiego ze stolicą w Kojdanowie (Dzierżynsku), jednak w 1937 r. został on z powodu słabego entuzjazmu do idei komunistycznych, w szczególności do organizacji kołchozów, rozpędzony, a jego działacze rozstrzelani (wg tylko danych NKWD rozstrzelano wtedy 111 091 Polaków, a ponad 100 tys. wywieziono na Syberię i Kazacbhstanu – była to największa w historii sowiecka akcja ludobójcza skierowana przeciwko konkretnej narodowości. Polacy zajmowali szczególne miejsce w mściwym opętaniu Stalina, pamiętającego zniewagę klęski 1920 roku.
      Spis ofiar tragedii, wg domów zamieszkania:
1. Żełobkowicz Andrzej i Anna, dzieci: Stefan, Anna, Zofia
6. Żełobkowicz Piotr, Stefanida, dzieci: Olga, Stanisław, Raisa, Lidia
12. Żełobkowicz Roman, Stefanida, dzieci: Wiktor, Halina
15. Baranowski Józef i Anna, Mikołaj, Stanisław, Włodzimierz, Leonida, Maria, Helena
25. Nowicki Aleksander, Aleksandra, Leonid, Eugeniusz, Maria, Anna, Konstanty, Antoni
34. Żydowicz Saweli, Helena, Stefan, Kazimierz, Adam, Mikołaj, Wiaczesław, Michał, Maria
43. Kamiński Iwan (Jan?), Olga, Wiaczesław, Maria, Stanisław, Ania, Józefa
50. Kamińska Adela, Jadwiga, Adam, Michał, Wilia, Antoni Kuncewicz
56. Żełobkowicz Iwan, Zofia, Włodzimierz, Lena, Leonida, Michał, Maria:
Jaśkiewicz Iwan, Zofia, Helena, Ania, Michaś
68. Jotka Kazimierz, Helena, Maria, Albert, Stanisława, Dominik, Regina, Stefan, Józefa
76. Żełobkowicz Jefrasinia (1883), Józef (1904), Olga (1909)
79. Jotka Iwan (1904), Anastazja (1908), Kazimierz (1935), Józefa (1939)
i tak aż do Sokołowski Piotr wg http://www.khatyn.by/ru/tragedy/trage/victi

  Nazwa Chatyń każdemu Polakowi, Rosjaninowi czy innemu Słowianinowi musi kojarzyć się ze słowem Katyń. Co dopiero angielsko- czy francusko- języcznemu obcokrajowcowi, w których to językach nawet jej zapis jest prawie identyczny: Khatyn - Katyn.
   Nawet dla największych piewców chwały Związku Sowieckiego i jej zwycięskiego Wodza oczywisty jest powód wybrania wioski Chatyń spośród 9 200 podobnych jej miejsc w samej Białoruskiej SRR jako przykładu zbrodniczej działalności "faszystowkich okupantów" – łudzące podobieństwo z kompromitującym odkryciem Niemców z wiosny 1943 roku – zwłok polskich oficerów, których nieobecność w ZSRR Stalin tłumaczył zachodnim i polskim politykom krótkim: „uciekli do Mandżurii”.
    Podobny żart zastosował i tym razem – na słowo „Katyń” sowieccy patrioci reagowali zawsze niczym sklonowani i wytresowani jednym treserem: „Chatyń. Byłem tam, miejsce-symbol faszystowskiego okrucieństwa i męczeństwa sowieckiego narodu. Jacy polscy oficerowie? Tam faszyści niemieccy zamordowali naszych, białoruskich sowieckich ludzi.”
Zresztą święcie wierzyli w to co mówią i opowiadali co widzieli na własne oczy. Do dziś wychowankowie sowieckich szkół opowiadają o wielkim wrażeniu jakie wywarł na nich ten memorialny kompleks:
     Dyplomaci, których stan wiedzy historycznej nie był większy, również podobnie reagowali na prowokacyjne wzmianki o Katyniu, dodając o próbach faszystowsko-polskiego przymierza dla obniżenia szacunku jaką zdobył sobie Związek Radziecki walką z faszyzmem niemieckim i ofiarą swoich 27 milionów obywateli. W tym 149 osób z wioski Khatyn w Białoruskiej SRR.
      Patent działał również na niepokornych Polaków, którzy czasem z kozacką odwagą usiłowali sprowokować lojalnych sowieckich grażdan antysocjalistyczną postawą: „Chcemy jechać do Katynia, złożyć kwiaty tam pomordowanym”.
- „Net probliem” - i wieźli ich do ... Chatynia.
Któż inny niż Genialny Językoznawca mógł wpaść na taki szatański pomysł!
Nie bez kozery znał co najmniej 3 lub 4 alfabety i dwa razy więcej języków...

Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw(...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka