Witek Witek
214
BLOG

Nawrocki o bohaterach Westerplatte: "Znalazłem ich i pochowałem"

Witek Witek Polityka Obserwuj notkę 11

W debacie chwalił się dumnie:
- "Trudne decyzje podejmowałem jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, gdy środowisko Rafała Trzaskowskiego śmiało się, że nie ma polskich bohaterów na Westerplatte. Znalazłem ich i pochowałem."


  Kierownik Muzeum Westerplatte, fascynat tego wyjątkowego miejsca na mapie i w historii Polski, Mariusz Wójtowicz-Podhorski pamięta to zupełnie inaczej. Wywiad z nim z października ub.roku (jeszcze przed nominacją Nawrockiego) image

- A pierwsze spotkania twarzą w twarz dyrektora Nawrockiego z kierownikiem odpowiedzialnym za Westerplatte?
- Miał ogromne pretensje (..) Powstał od razu zgrzyt o badania archeologiczne. Dla mnie to była najważniejsza kwestia, bo miałem pewność, że natrafimy w końcu na szczątki obrońców. Nawrocki nie rozumiał potrzeby ich prowadzenia.
  Przy kolejnych spotkaniach - nazywam je "żebraczymi", bo wręcz musiałem błagać o pieniądze na realizację kolejnych etapów badań - powiedział, że "nie interesuje go wykopywanie kolejnych guzików, bo nie ma na to miejsca w muzeum".
  Potem jeszcze wielokrotnie mi to powtarzał: że nie ma miejsca na guziki, szczątki mundurów i buty obrońców. Te rzeczy zresztą przez pewien czas zwyczajnie niszczały, bo nie można się było doprosić zakupu lodówki do przetrzymywania organicznych zabytków z Westerplatte. Były setki tysięcy na organizowanie koncertów i innych muzealnych wydarzeń, a nie było na zakup lodówki i nowe etaty dla archeologów.
   Póki znajdowaliśmy mało ważne - według Nawrockiego - zabytki, nie było o nas głośno, nie byliśmy dla niego medialną konkurencją. Traktował nas jako niegroźnych ludzi kopiących w błocie i słocie. Do czasu...

- Jest rok 2019. Odnajdujecie szkielety dziewięciu polskich żołnierzy, którzy polegli we wrześniu 1939. Zidentyfikowano siedmiu.

  - Niesłychane odkrycie, jedno z największych współczesnej Polski. Ogromny sukces zespołu archeologów, w tym kierownika badań Filipa Kuczmy. Jest tylko jeden problem: Karol Nawrocki jest w zagranicznej delegacji. Organizowana jest konferencja prasowa przez MKiDN, zainteresowanie olbrzymie. Zjeżdżają media, wywiadów udzielają archeolodzy, politycy i ja. Aż wreszcie wraca Karol Nawrocki... 

Gratuluje wam?

  - Nie. Wściekły oskarża mnie i Kuczmę, że wykopaliśmy szczątki obrońców Westerplatte wcześniej, ale je celowo zakopaliśmy, by zaczekać na jego wyjazd i wykopać je raz jeszcze, by zaprezentować odkrycie bez niego. Aż się trząsł, jak to mówił.

Nawrocki zarzucił panu i kierownikowi badań, że wykopaliście szczątki poległych i ponownie je zakopaliście?

 - Tak właśnie było. To chyba najlepiej pokazuje, jaki to jest człowiek, w jaki sposób myśli.

Przecież to jest naprawdę oskarżenie o zbezczeszczenie zwłok. Jak się pan poczuł?

  - Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek czuł się tak źle. Panowie, można mnie lubić lub nie. Rozumiem, że niektórym nie podobała się moja ostra retoryka w walce o przyszłość Westerplatte. Jestem w stanie nawet zrozumieć, że niektórym historykom nie podoba się, że historyk-amator wchodzi z nimi w dyskusje o historii obrony Westerplatte.

   Ale każdy, nawet mój największy przeciwnik, przyznaje, że Westerplatte to dla mnie świętość. A jego obrońców traktowałem jak bohaterów narodowych. Jak można w ogóle pomyśleć, że mógłbym zrobić takie świństwo ludziom, którzy zginęli podczas obrony ojczyzny...

Dyrektor był zły, że sukces nie przypadł w udziale jemu?

 - Tak. Ale szybko zaczął nadrabiać zaległości. Przyjeżdżał z "własnymi" dziennikarzami. W telewizyjnych reportażach Nawrockiego było pełno: Nawrocki nad wykopem, Nawrocki w wykopie, Nawrocki oparty o łopatę, wskazujący ręką - niczym Lenin - gdzie odnaleziono szczątki obrońców.
  Zachwycone dziennikarki piały "jak to wspaniale, że taki cudowny pan Nawrocki rozpoczął badania archeologiczne na Westerplatte". Szkoda, że dyrektor zapomniał im powiedzieć, że kilka miesięcy wcześniej mówił mi, żebyśmy przestali kopać, bo szkoda na to pieniędzy.
 Wiem od lokalnych dziennikarzy, że proszono ich, aby nie pytali mnie o żadne komentarze, wywiady. A ja otrzymałem polecenie, że mam odsyłać do rzecznika prasowego muzeum i zakazano mi wypowiedzi dla mediów. Cały splendor miał spływać na Nawrockiego.
  Od dnia, w którym udało się osiągnąć największy sukces na Westerplatte, jaki można było sobie wyobrazić, stałem się śmiertelnym wrogiem dla Nawrockiego.

Przecież, koniec końców, to on został gwiazdą.
  - To prawda. Ale trochę lukru i na mnie spadło. Kilka mediów chciało zrobić ze mną wywiad, nie wszystkie dostały autoryzację od rzecznika MIIWŚ, dostałem nominację do prestiżowej nagrody Buzdygana i, ku uldze dyrekcji muzeum, nie otrzymałem jej.
  Ci, którzy mieli pojęcie, jak wyglądają prace badawcze, byli bardziej zainteresowani zespołem archeologów, który tym się zajmował, niż dyrektorem muzeum - bo wiedzieli, że to nie on przekopywał Westerplatte, nie był tam w deszczu, śniegu, w błocie, po kolana w wodzie, jak ja i archeolodzy.

Ale embargo zadziałało. Dziś sukcesy na Westerplatte to wyłączna zasługa Nawrockiego i Berendta.

  - Nawet dla TVP we współpracy z MIIWŚ nakręcono okolicznościowy film o odnalezieniu szczątków obrońców. Od jednej z osób związanych z realizacją usłyszałem, że dyrekcja życzyła sobie, abym się w filmie nie znalazł. Tylko przypadkiem pokazano mnie przez dwie sekundy w materiale nagranym wcześniej i wmontowanym jako ilustracja. Byli za to pracownicy muzeum, którzy nawet nie wiedzieli, jak trafić na wykopaliska. Wicepremier Gliński też mi nieco zaszkodził.
   W 2019 roku, podczas wystąpienia w 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej w budynku elektrowni Westerplatte. Medialnie duża sprawa. Jest prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, ludzie z różnych ministerstw, jest Piotr Gliński. Wmurowanie kamienia węgielnego. Mnie nie ma, nie wystarczyło dla mnie miejsca. Gliński jednak podczas przemówienia bardzo ciepło o mnie mówił, tytułując per Dyrektor Muzeum Westerplatte. W transmisji telewizyjnej zrobiono najazd na Nawrockiego. Ten grymas twarzy mówił wszystko.

W 2022 r. zorganizowano pogrzeb odnalezionych obrońców Westerplatte. Zaproszono pana?

"Prezydentka Dulkiewicz chwali się pogrzebem Bohaterów Westerplatte, który wcześniej uniemożliwiała"
Nie dość, że będąc od 2006 roku bliską współpracowniczką poprzedniego prezydenta Gdańska, ani on, ani ona nie zrobili kompletnie nic przez te wszystkie kilkanaście lat, aby bardzo zaniedbany obszar Westerplatte godnie uporządkować, o poszukaniu miejsca spoczynku Bohaterów i znalezieniu Ich już nie mówiąc,
to jeszcze mocno starała się UNIEMOŻLIWIĆ to innym, którzy starali się to zrobić!

image Nasz salonowy bloger czcigodny profesor Romuald Szeremietiew (były kilkukrotny minister Obrony Narodowej - dziwię się, że obecnie nie wykorzystywany przez rząd Zjednoczonej Prawicy, ale to nie jedyny przypadek marnowania wartościowych jednostek niestety) twierdzi, że to z jej strony "szczyt bezczelności".
pogrzeb-obroncow-westerplatte-wpis-prezydent-gdanska-aleksandry-dulkiewicz-romuald-szeremietiew-szczyt-bezczelnosci
Tupet nieskończony ma ta wstrętna baba - moim zdaniem - aparycją, jak i duchem.
1262551,prezydentka-gdanska-dulkiewicz-chwali-sie-pogrzebem-bohaterow-westerplatte-ktory-wczesniej-uniemozliwiala

  - Nie zostałem zaproszony. Oglądałem uroczystość zza płotu. Pogrzeb był nad wyraz skromny, widać było, że przygotowany w pośpiechu, z wieloma uchybieniami w ceremoniale pogrzebu wojskowego. Czytałem później, że cała sprawa to wielki sukces Nawrockiego i Berendta.
  Nawrocki, jak wspomniałem, był ogarnięty propagandą sukcesu. Z tego zresztą brały się najróżniejsze kłopoty, jak choćby zakup tych nieszczęsnych noszy, o których niedawno panowie pisaliście.

Przypomnijmy: mówi pan o noszach kupionych przez muzeum. Miały pochodzić z Westerplatte, ale w rzeczywistości pochodziły z gdańskiego szpitala psychiatrycznego, już z czasów powojennych.
- Pamiętam spotkanie w związku ich zakupem. Dyrekcja w euforii zaplanowała, że będą głównym elementem ekspozycji poświęconej służbie medycznej na Westerplatte. Nieśmiało zapytałem, czy jesteśmy pewni, że te nosze faktycznie były używane podczas walk w 1939 r. Opierano się bowiem przede wszystkim na badaniu śladów krwi, a te sprowadzały się do stwierdzenia, że nie można wykluczyć, że te nosze widziały Westerplatte.
  Do porównania były nosze przedwojenne, które kupiłem jeszcze przed połączeniem muzeów. Nie skorzystano z tego. Ówczesny wicedyrektor muzeum, prof. Berendt, huknął, że lepsi specjaliści ode mnie już potwierdzili autentyczność eksponatu. Powstał nawet film dokumentalny o noszach na potrzeby muzeum, profesorowie-eksperci rozwodzili się w nim m.in. nad widocznymi stemplami jakoby pochodzącymi sprzed 1939 r. A potem internauci zaczęli udowadniać, że te nosze zostały wyprodukowane w PRL. Wtedy wszyscy w muzeum zaczęli udawać, że nie było w ogóle tematu, a film chyba zniknął z Internetu. "Wielki sukces" stał się sierotą.

Nosze zwrócono, pieniądze odzyskano. Uznano, że nie ma sprawy.
  W tym przypadku tak. Ale w wielu innych pieniądze wydawano lekką ręką. Przykładowo sprzątanie cmentarza wojennego na Westerplatte, którym powinno zajmować się muzeum, powierzono fundacji Nasza Zaspa. W zamian za grabienie liści dostała 82 tys. zł. Tak się składa, że fundację prowadził Krzysztof Dąbrowski, prawnik zakolegowany z Nawrockim, potem zatrudniony w muzeum.

  Swoistym kuriozum była też organizacja meczu bokserskiego, gdzie chyba z jakimś zawodowym bokserem miał w muzeum walczyć dyrektor Karol Nawrocki. Mecz się nie odbył, bo weszły obostrzenia pandemiczne. Koszt tej szalonej imprezy chyba byłby większy niż każdego etapu badań na Westerplatte."

  "W miejscu, gdzie do 7 września polscy żołnierze bohatersko bronili się przed Niemcami, w 2016 roku rozpoczęły się kompleksowe badania archeologiczne. To pierwsze tak duże, kompleksowe prace od czasów wojny - mówi Mariusz Wójtowicz - Podhorski, kierownik Muzeum Westerplatte i Wojny 1939, czyli oddziału Muzeum II Wojny Światowej.
- Podczas pierwszego sezonu prac udało się pozyskać ok. 4,5 tysiąca zabytków - dodaje Filip Kuczma, kierownik działu archeologii Muzeum Westerplatte. - Część znalezionych artefaktów, w tym orzełka ze śladami eksplozji, będzie można zobaczyć na wystawie czasowej "Westerplatte w 7 odsłonach".
W audycji o pracach archeologicznych w 2016 i 2017 roku opowiadają Mariusz Wójtowicz - Podhorski i Filip Kuczma."

https://muzeum1939.pl/poznaj-efekt-pierwszych-tak-duzych-badan-archeologicznych-na-westerplatte-od-czasow-wojny/audio/888.html

"Prezes IPN doktor Dyzma Nawrocki jest złym kandydatem ostrzega Mariusz Wójtowicz-Podhorski" witas1972/1408864,jest-zdolny-do-wszystkiego-mariusz-wojtowicz-podhorski-ostrzega-przed-karolem-nawrockim

Nie tylko Nawrocki:
   "Prezydentka Dulkiewicz chwali się pogrzebem Bohaterów Westerplatte, który uniemożliwiała https://www.salon24.pl/u/witas1972/1262551,prezydentka-gdanska-dulkiewicz-chwali-sie-pogrzebem-bohaterow-westerplatte-ktory-wczesniej-uniemozliwiala

Ale - mój protest-post z 2021:
   "Od 4 lat zwracam dyrektorowi Karolowi Nawrockiemu uwagi, drogą oficjalną i osobistą, na temat fałszywych informacji dotyczących Polskiego Września 1939 na wystawie głównej, podawanych niestety w obu językach używanych w Muzeum.
  Od 4 lat na zwiedzających Muzeum czyha fałszywa liczba czołgów, którą dysponowało Wojsko Polskie podczas Wojny Obronnej w 1939 roku - 120
Wobec podanych obok 2700 niemieckich i 4700 sowieckich tanków robi to wrażenie całkowitej zacofania nie tylko wojskowego, ale i technicznego Państwa Polskiego.image
imageRobi takie wrażenie na zagranicznych gościach, obniżające przedmiot szczerej dumy naszych Przodków - Odrodzonej II Rzeczpospolitej do poziomu afrykańskiej Abisynii walczącej z agresją Mussoliniego za pomocą dzid i oszczepów - czego byłem osobiście niejednokrotnie świadkiem. Palcem porównywano te liczby: 120 - 2700 - 4500, może szukając zamazanego zera...image

  Na tym samym wyświetlaczu Wojny Obronnej Polski 1939 r. widnieją już 4 lata (w tym 36 miesięcy swobodnego zwiedzania) podobnie sfałszowane, zaniżone liczby niemieckich strat zadanych Niemcom przez broniącego Ojczyzny bohaterskiego (ale nie bezbronnego!) Żołnierza Polskiego:
Straty niemieckie: 16 tys. zabitych i 30 tys. rannych
   Powszechnie dostępne (zwłaszcza w dobie internetu) jak zawsze skrupulatne niemieckie źródła podają te liczby, jakby bardziej szanując Polską Historię niż 4 letni Dyrektor gdańskiego muzeum:
17 106 zabitych + 486 zaginionych + 36 995 rannych żołnierzy Wehrmachtu, Luftwaffe i Kriegsmarine.

  Fałszerstwo / ignorancja / olewustwo Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku dotyczą niestety również świętej sprawy jakim jest liczba poległych w Wojnie Obronnej żołnierzy Wojska Polskiego:
Straty polskie: 66 tys. zabitych.
  Dane te w Muzeum pochodzą z PRL-owskiej BOW z 1947 r., polskie straty od lat poważni historycy (C.Łuczak, T.Panecki, S.Jaczyński) oceniają na ok. 80-97 tys. poległych.  
   W rzeczywistości samych tylko grobów poległych żołnierzy polskich we Wrześniu'39 jest 70 520 mogił
+ 964 na terenach za obecną wschodnią granicą + co najmniej kilka tysięcy Polaków zginęło w walce z napierającą ze wschodu Armią Czerwonąimage
źródło: "Krytyka partyjnej nominacji doktora Nawrockiego to nie zdrada" 31/05/2021
witas1972/1139398,krytyka-partyjnej-nominacji-to-nie-zdrada



Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj11 Obserwuj notkę
Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka