Witek Witek
861
BLOG

Parę myśli przed upublicznieniem raportu Millera

Witek Witek Polityka Obserwuj notkę 21

Napisałem dobre pół roku temu jak poglądy polityczne wpływają na widzenie (i głoszenie) przyczyn katastrofy smoleńskiej:

„PiS - tradycyjnie antyrosyjski – oskarża całkowicie Rosję, Platforma chciała by kompromisu, najlepiej po fifty-fifty, dla Rosjan taka propozycja sprowokować może tylko pewne słowo angielskie również na f…
SLD (jest taka partia jeszcze) chciała by po bartoszewskiemu „i rybkę i pipkę”, tj. i nie obrażania „dobrego imienia polskich pilotów i Polski”, i nie drażnienia Rosjan, a najbardziej wzrostu poparcia, bo 6 lat bez wpływu na rządowe decyzję powodują już za władzą zrozumiałą tęsknotę…
     Rosja, kto ją zna, ten nie miał co do tego żadnych wątpliwości – nawet gdyby była w czymś winna, to i tak się do tego nie przyzna, używając wszelakich psycho-socjotechnicznych zagrań, również na odwrócenie uwagi, mogąc medialnie kontratakować bądź wyprzedzać ataki. A karty do tego ma silne, przez 9 miesięcy nie po to pieczołowicie zbierała dowody (= winy Polaków), aby teraz je wspaniałomyślnie, szlachetnie przemilczeć.”
 
Podobno raport Millera zawiera krytykę kierownictwa MON czyli i platformerskiego ministra Klicha. Ale jestem pewien, że obarczy winą i Rosjan – za fatalny stan techniczny lotniska, za nie zamknięcie go wobec złych warunków pogodowych. Może winę rosyjską zmieści w 25-33%. Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej.
 
Poniżej skopiowany przeze mnie również dawno temu fragment wywiadu z rozsądnie mówiącym człowiekiem (nawet nie pamiętam kto to, ważne, że wypowiada się logicznie) :
  „Jeśli do katastrofy doszło głównie z winy pilotów, oznacza to także winę osób odpowiedzialnych za system szkolenia. Za to zaś odpowiadają osoby podległe premierowi Tuskowi. Jeśli - po katastrofie CASY - nie przeprowadzono reformy, to zapewne z tego powodu, że reformy - wytrącając instytucje z zastygłych nawyków - zawsze wywołują czyjeś niezadowolenie. A premier Tusk problemów unika za wszelką (jak teraz widzimy: dosłownie za wszelką) cenę.
Gdzie szukać klucza do postępowania rządu, który pozwolił na ustawienie Polski w pozycji petenta wobec Rosji?
- Analitycy wskazują, że premier Tusk znalazł się w pułapce skonstruowanej przez Rosjan. Zastanawiam się, czy rzeczywiście, korzystając z profilu psychologicznego premiera, nie zaburzono jego zdolności do samodzielnej i racjonalnej oceny sytuacji. Być może premier, któremu bardzo zależy na dobrych relacjach z kluczowymi krajami Unii, Niemcami i Francją, uważa, że nie zachowa ich bez pokazania, że potrafi dogadać się z Rosją. Inaczej mówiąc - być może pogubił się tak bardzo, że w imię dobrych relacji z kluczowymi graczami UE jest gotów bardzo dużo poświęcić, włącznie z prawdą o Smoleńsku, od której zaczął swoje środowe propagandowe wystąpienie w Sejmie, by tylko zachować wizerunek gracza, który potrafi rozmawiać z Putinem.
Może po samej katastrofie lub też wcześniej premier podlegał tak potężnej presji psychicznej, że stracił możliwość racjonalnej oceny sytuacji oraz naszego interesu narodowego. Nie wykluczam, iż prywatnie sam szef rządu wcale nie odrzuca hipotezy zamachu i że upadek samolotu z prezydentem RP potraktował jako ostrzeżenie ze strony Moskwy także dla siebie.
Rozpatruje Pan hipotezę celowego działania w odniesieniu do przyczyn katastrofy?
- Nie wiem, rzecz jasna, czy w Smoleńsku doszło do zamachu. Ale aktywność różnych podmiotów od pierwszych chwil po katastrofie, począwszy od plotki, że polski samolot rzekomo 4 razy podchodził do lądowania, poprzez sugestie, że prezydent jakoby był pod wpływem alkoholu, do nader licznych tak otwarcie lub niemal otwarcie prorosyjskich wypowiedzi w polskich mediach - to wszystko wygląda tak, jakby od samego początku chodziło o coś więcej niż tylko o "naturalny" dla KGB-owskiego państwa instynkt mataczenia. Nie można poważnie rozpatrzyć hipotezy zamachu, z góry zakładając bezsensowność zamachu. Jasne, że w razie zamachu zostałyby podjęte różne działania dezinformacyjne mające na celu utrudnienie dotarcia do prawdy. A dużą ilość takich działań można traktować jako jedną z poszlak. Ale by znaleźć coś więcej niż poszlaki, by znaleźć faktyczne ślady zamachu, trzeba by od samego początku uruchomić w Polsce złożoną maszynerię gromadzenia i przesiewania rozproszonych informacji i dezinformacji. Jeśli zaś z góry taką hipotezę odrzucono, bo zepsułoby to rzekomą okazję poprawy stosunków z Rosją, to istotnie zmniejszono szansę na znalezienie kluczowych informacji. Tymczasem poszlak nie brakuje: mało staranne przeszukanie miejsca katastrofy, a później jej niezabezpieczenie, niszczenie kadłuba tupolewa przez rosyjskich funkcjonariuszy, zmiana zeznań kontrolerów, nieudostępnianie stronie polskiej danych itd. Ale nawet uporządkowanie wielu poszlak nie jest dowodem. Pytanie tylko, czy w Polsce ktokolwiek w sposób niestronniczy przeanalizował wszystkie dostępne poszlaki. I czy dziś nie jest już za późno.
Czy mamy np. teraz uwierzyć, iż ta sama ekipa polskiego rządu, która miesiącami nie poinformowała polskiej opinii publicznej, że posiada twarde dowody uchybień strony rosyjskiej (zapis nagrań z wieży), jednocześnie po cichu i na poważnie testowała hipotezę zamachu? Każdy badacz, każdy oficer śledczy i każdy prokurator wie, iż bez przyjęcia od początku pewnych hipotez nie zwraca się dostatecznej uwagi na pewne rodzaje informacji, nie utrwala się ich na czas, nie porządkuje i nie sprawdza.”
 
    I jeszcze moja obserwacja polaryzacji stanowisk wobec przyczyn katastrofy smoleńskiej :
* ludzie, którzy do 10.04.2010 Rosji nie lubili, bali się jej, nienawidzili, lub pogardzali są od początku pewni, że to był zamach Rosjan, bądź państwa rosyjskiego, bądź jakiś grup interesów wewnątrz niego. „Nawet jeśli nie zamach, to wina jest na pewno rusków, bo ….” i tu typowa lista zarzutów wobec nich. W takim stylu wypowiadało się kilku czołowych salonowych „specjalistów” od aeronautyki i katastrof lotniczych (naturalnie pasję swoją i kompetencję ujawnili światu i „salonu”24 w wiosennym miesiącu nissan w 1977 lat po Tamtym wydarzeniu) zapytanych przeze mnie osobiście w Realu, jak i na swoich blogach.     
*   Umiarkowani krytycy (bez nienawiści, ale i bez życzliwości) wschodniego sąsiada i przeciętni (typowi) zwolennicy PO skłaniają się ku wykładni swojej partii matki – wina trochę nasza (bo Kaczor naciskał, piloci i MON również nie bez grzechu), ale i Ruscy (już nie „ruscy”) tak samo winni – wieża, naciski (bali się histerii nie wpuszczonego na czas prezydenta), olewaństwo, sobotni kac i technika z czasów Stalina.
*   Zauważyłem natomiast, że wielu ludzi dobrze znających rosyjską rzeczywistość i historię, lubiący Rosję, Rosjan, lub ją, ich nienawidzący uczuciem żarliwym i szczerym, z miejsca wykluczają jakiekolwiek działanie celowe, zamachowe. Zaniedbanie oczywiście są dla nich mniej lub bardziej jasne, jednak nie dominujące w decydującej przyczynie. Pytałem o zdanie naprawdę doskonałych znawców Rosji.
    I na koniec porównanie do lotniczego dość odległe, bo z drogi krajowej nr 7. Jechałem do Wawy, myśląc o tej katastrofie, przede mną bylo skrzyżowanie i ostry wiraż w jednym. Ograniczenie 60 km/h. „Ale nie dla mnie” pomyślałem i nie zwalniam poniżej 100 km/h. Z podporządkowanej podjeżdża kobiecina jakąś Fabią i widząc mnie daleko wjeżdża na główną na pobocze, po czym włączając kierunkowskaz wtrynia mi się na mój pas!
Ja jednocześnie trąbka i hamulec, ale (śliska nawierzchnia od panującej mgły – pewnie bezgelowej, bo to gdzieś koło Nidzicy) droga hamowania (mimo ABS) za długaaa, abym mógł uniknąć pyknięcia pani w Fabi zadek.
Na szczęście usłyszała mój ciągły klakson, spojrzała w lusterko boczne (szczęście, że:  umiała w nie patrzeć, miała je dobrze ustawione, nie miała jakiego Stachurskiego na maxa włączonego) i wróciła na prawe pobocze, tak że zdolalem ją bezkolizyjnie ominąć (wyprzedzić).
   Wnioski – gdybym dostosował prędkość do przepisów, zawsze (prawie) zdążyłbym zahamować. Gdybym jeszcze uświadomił sobie, że mgła, więc nawierzchnia wilgotna, tym bardziej – prędkość.
    Babina – ślepowata, nie umiejąca ocenić tempo przybliżającego się pojazdu na głównej. Przecież 100km/h to nie prędkość światła.
Ale na szczęście – miała lusterko, umiała się nim posługiwać, nie miała włączonej muzyki.
Prawdopodobnie w TU-154M – muzyką (w uszach, niekoniecznie live) była perswazja gen. Błasika, lusterka niektóre mogły być sprawne-inaczej, a te sprawne nie były dostatecznie fachowo obsługiwane (nawigator odbywał na TU-154 trzeci czy czwarty rejs – ok.40 nalatanych godzin, w tym na Haiti i z powrotem ok.20 h).
   A! I na nasze szczęście ścieżka moja hamowania była wyjątkowo nie wyboista, a ta wyznaczona przez ludzi Krasnokuckiego niezbyt im się udała. Nie dziwię się wprawdzie temu, najnowsze urządzenie tam pamiętało ministrowanie marszałka Grieczki i zaszczytny obowiązek służby wojskowej w Armii Radzieckiej odbywany przez Wiktora Suworowa-Rezuna (niekoniecznie tam, ale to czasowe nawiązanie).
 
P.S.    Od przyjaciół Rosjan przekazuję spóźnione przeprosiny za ujawnienie przez MAK domniemanej wysokości alkoholu w krwi śp. Błasika. Kolega z Moskwy powiedział mi:
-„Podać oficjalnie coś takiego to prawdziwe bliadstwo . Obrzydliwe i zupełnie niepotrzebne”
A drugi dodał:
- „Zero-sześć promila. U nas cały kraj ma zero-sześć promila i żeby tylko tyle”
Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj21 Obserwuj notkę
Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka