Witek Witek
2576
BLOG

Sowiecka pomoc 17.IX i radzieccy żołnierze gen. Kleeberga

Witek Witek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

17 września 1939 r. na zbroczoną krwią 16 dni totalnej wojny z Niemcami Polskę runęło kolejne nieszczęście – wkroczenie Armii Czerwonej.

    Duża część zdezorientowanych Polaków myślała, że idzie ona nam na pomoc.
ale i wielu niemieckich dowódców obawiało się (nie wiedząc o tajnym protokole paktu Ribbentrop-Mołotow) czy die Russen nie idą przeciw nim?
    Gdyby rzeczywiście PKKA ruszyła 17-ego, albo i 27-ego września’39 nie na Wojsko Polskie, a na deutsche Wehrmacht, to sytuacja Herr i Hitler była by tragiczna.
Po kampanii wrześniowej Niemcy zanotowali następujące straty, przecież znacząco zmniejszone przez wspomających ich agresją sowiecką po 16 dobach samotnej walki:
17 106 zabitych, 36 995 rannych, 486 zaginionych, 993 czołgi i samochody pancerne,
11 000 pojazdów mechanicznych, 564 samoloty, 370 dział
Stan liczbowy niemieckich czołgów
              1.9.39 –straty (bezwr.) 5.10.39    V.40
PzKpfw. I  :   1445-320 (-89) = 1036         532
PzKpfw. II  :   1223-259 (-83) = 1064         933
PzKpfw. III :   98    -40 (-26) =      58          349
PzKpfw. IV :   211 -76 (-19) =     135          278
LT-35 :            196 -11 (-3) = 185             106
LT-38 :            78  - 7 = 71                         228
 
Niemcom zostało po wrześniu tylko ok. 400 prawdziwych czołgów PzKpfw. III, IV i czeskich: -35(t), -38(t) oraz niespełna 2 tys. tankietek PzKpfw. I i II. Z 1300 samolotów zostało na wschodnim froncie ok.700 (+ 1000 na zachodzie). Wyczerpane zapasy paliwa i amunicji, zresztą znajdujące się daleko od wysuniętych wojsk. Poszarpane stratą najodważniejszych oddziały pancerne, piechoty, lotnictwa…
   Na ten niezbyt budzący respekt stan Wehrmachtu Armia Czerwona mogła rzucić niezliczoną ilość żołnierza (3 mln tylko w okręgach zachodnich), niewyobrażalne ilości tanków (8 000 tylko w okręgach zachodnich + 2 razy tyle w całym ZSRR) i niewyobrażalne wielkie ilości samolotów (od 6 do 8 tysięcy czyli 3 do 4 razy więcej niż mieli Niemcy). Do tego należy uwzględnić niepewność Niemców na świeżo co zdobytych ziemiach polskich, rodzący się ruch partyzancki, aktywny we wrześniu na tyłach niemieckich wojsk (przemilczany to temat historycznych rozpraw – a przecież „Nie tylko major Hubal” * - dodam zaraz w komentarzach wcześniejszego partyzanta II wojny) oraz zapał i zdolność Armii Czerwonej do ofensyw, przełamywania masą i impetem.
    No tak, ale rozgramiając hitlerowską III Rzeszę w 1939 r., w dodatku na spółkę z Anglią i Francją mógł Stalin liczyć na zajęcie, podporządkowanie Polski i okolic („nadbałtyckie szprotki”, Słowacja, sporne tereny Węgier i Rumunii) + jakiejś części Niemiec. A nie takie plany i apetyty miał wódz „światowego proletariatu”, nie po to industrializował Związek Sowiecki za wszelką cenę milionów żyć ludzkich, produkował tysiące samolotów i czołgów, miliony sztuk broni, aby zadawalać się takim kawałeczkiem. Cała Europa, a co najmniej jej większa część miała być jego celem. Do tego wojna imperialistów zachodnich z niemieckimi musiała się jeszcze rozwinąć. A Soso umiał czekać, był cierpliwy. Z tym czekaniem w 1941 roku przedobrzył, co kosztowało jego imperium 27 milionów ofiar śmiertelnych, gospodarczą ruinę i nędzę. Jego mogło kosztować utratę tego czego pożądał najbardziej –władzy.
Ale dzięki paru okolicznościom (błędy strategiczne i polityczne Hitlera, bezmierna pomoc sojuszników zachodnich) udało mu się ją zachować. I podbić (w nowomowie „wyzwolić” pół Europy). Po klęsce 1941 roku to i tak było wiele.
     Powracając do sowieckiej pomocy w 1939 roku – wielu Polaków wierzyło w nią (tj. w jej pomoc dla Polski) i w tym tragicznym wrześniu, i przed nim. Wspominał Stanisław Cat-Mackiewicz:
„Na 2 tygodnie przed wybuchem wojny siedziałem z moją córeczką na zamkowych wałach nieświeskich. Obok mnie siedział marszałek Jodko-Narkiewicz, staruszek, patriarcha staroszlacheckiej tradycji. Patrzał on w stronę granicy bolszewickiej, odległej zaledwie o 8 km, i twierdził, że stamtąd przyjdzie dla nas pomoc. Staruszek myślał tylko o Gdyni i Gdańsku.
Tymczasem polityka Stalina była łatwo do odcyfrowania. Była to polityka prowokowania wojny pomiędzy państwami kapitalistycznymi, a faszystowskimi w Europie”.
   Oczywiście nie mogliśmy od Stalina otrzymać pomocy, o ile nie bylibyśmy mu pomocni (świadomie bądź nie - to nie ma żadnego znaczenia) w jego polityce „ROZSZERZENIA WPŁYWÓW” czyli podboju jak największej części Europy. Hitler dostał od niego wsparcie, bo to najbardziej opłacało się Stalinowi (tak przynajmniej kalkulował Soso – czy słusznie? – inna sprawa).
   Jednak pewna pomoc dla Wojska Polskiego ze Wschodu dotarła i choć liczbowo znikoma, w skali historycznej mikronowa, to w wymiarze politycznym, narodowym i ludzkim WARTA WSPOMNIENIA i NIEZAPOMNIENIA, choćby w charakterze ciekawostki.
    Gdy przeczytałem po raz pierwszy o byłych żołnierzach radzieckich walczących w szeregach Wojska Polskiego z niemieckim (może i sowieckim) najeźdźcom, to przyjąłem tą informację jako mocno przesadzoną plotkę.
    Jednak wgłębiłem się w temat, wypytałem się rosyjskich speców od bojów Armii Czerwonej czy coś na ten temat wiedzą – nie wiedzieli, ale nie wykluczyli takiej możliwości.
W końcu dotarłem do wspomnień pułkownika Adama Eplera pt. „Ostatni żołnierz polski kampanii 1939 roku” dowódcy 60.dywizji piechoty . Jednostkę tą organizował on doraźnie w Słonimiu i Kobryniu w pierwszych tygodniach dniach Września. Dowódcą kawalerii dywizyjnej został Białorusin (Rosjanin?), były partyzant gen.Bułaka-Bałahowicza - ppłk Anatol Dworenko-Dworkin. Już 14 września rozpoczęła ona walki obronne wokół Kobrynia. Po zaciętych bojach 18 września, już po uzyskaniu zatrważających informacji o sowieckiej napaści, wycofała się na południe, stając się główną siłę Grupy Operacyjnej „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga. (Drugą dywizją SGO „Polesie” była 50.DP „Brzoza” pod dowództwem Czecha z pochodzenia generała WP Otokara Brzozy-Brzeziny - arcyciekawa postać, warta postu Godziemby, którego w tym miejscu o to prosimy. Wiersz Lechonia o nim zamieszczę poniżej).
Pod koniec września stoczyła zwycięskie boje z wojskami sowieckimi pod Jabłoniem i Milejowem (30.IX). Wzięła tam kilkudziesięciu jeńców z ich komandirem.
Przesłuchanie jeńców wykazało, że pochodzą z dawnej guberni czernihowskiej . Wszyscy są służby czynnej, należą do batalionu o jakimś wysokim numerze ponad 400 i są przeważnie rolnikami z kołhozów. Wygląd ich jest pożałowania godny. Młodzi chłopcy, od 21 do 22 lat, przedstawiali obraz ruiny fizycznej. Chudzi, z zapadniętymi piersiami, robili wrażenie zagładzanych od pierwszych chwil swojego życia. Umundurowanie tandetne, obuwie – stare, zużyte. (…)
Po przesłuchaniu jeńców dowódca dywizji powiedział im, że następnego dnia zostaną odesłani w tył, skąd będą mogli wrócić do swoich, lub do Niemców, którzy są przecież ich sprzymierzeńcami.
Reakcja ich była niespodziewana. Jeńcy zaczęli błagać, aby ich nie odsyłać. Zaczęły się skargi na stosunki w kraju, w wojsku. Opowiadali o nędzy, o złym traktowaniu. Dopiero po wejściu do Polski zobaczyli jak inni ludzie żyją : „U was są sami Amerykanie, każdy ma chałupę, ziemię, nawet dachy na domach są całe” – mówili.
Oni już do siebie nie wrócą – tu jest tak dobrze
Gdy wyczerpali wszystkie swoje argumenty, zaczęli prosić, aby ich wcielić do oddziałów. Przysięgali, że będą nam wierni w walce i pójdą wszędzie z nami. Na pewno prośby ich były odruchowe i robiły wrażenie szczerych. Nie mieli czasu na porozumienie się ze sobą. Generał Kleeberg nie przypuszczał nawet, że w tej chwili wzmocniły się jego siły o kilkudziesięciu żołnierzy.
Wcieliliśmy naszych jeńców do oddziałów. Bili się z nami do końca, byli wiernymi i oddanymi do końca nam towarzyszami. Poszli z nami do niewoli niemieckiej i tam dopiero mogła zacząć się ich tragedia.”
     (podkreślenia moje - W.)
-Niesamowite prawda? Dołączać do strzaskanej, wycofującej się armii, bez szansy nie tylko na zwycięstwo, ale i na ocalenie, aby kilka, kilkanaście dni przeżyć po ludzku. Być może mieli nadzieję na pomyślny obrót sytuacji, na jakiś cud.
Ciekawe co się z nimi stało w niewoli niemieckiej? Zostali zwróceni do tymczasowego sojusznika, gdzie czekał na nich wyrok za potrójną  zdradę socjalistycznej Rodiny (pierwsza wg regulaminu Armii Czerwonej – dali się wziąć do niewoli, druga – spodobało im się bardziej w najbiedniejszej części Polski niż u siebie, trzecia – służyli WIERNIE niedobitkom „bękarta traktatu wersalskiego”.
Może udało im się uniknąć sowieckiej „sprawiedliwości”, pozostać w Niemczech, umknąć z niewoli? Pół królestwa za informację…
… o dalszych losach tych Żołnierzy Polskiego Września 1939 roku.

Zobacz galerię zdjęć:

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj22 Obserwuj notkę
Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Kultura