Witek Witek
816
BLOG

30.IX - rocznica upadku powstańczego Żoliborza

Witek Witek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Żoliborz w historii zrywu sierpniowego jawi mnie się jako najbadziej niewykorzystana dla Powstania warszawska dzielnica. Przypadkowy, przedwczesny wybuch walk około godz.13-tej 1-szego sierpnia na ul. Słowackiego utrudnił bardzo, wręcz uniemożliwił zaskoczenie "Godziną W", co miało być największym atutem atakujących Polaków, tradycyjnie bardzo skromnie uzbrojonych.    Potężne fortyfikacje obsadzone przez Niemców mogły być zdobyte tylko jakimś podstępem, fortelem, nigdy zaś otwartym atakiem. Nic mi nie wiadomo, że takowe (na podobieństwo szturmu koszar na Mokotowie przez baon "Zośka") planowano. Po fiasku ataku 1-szego siepnia dowódca Żoliborza ppłk Żywiciel (M.Niedzielski) zdecydował o opuszczeniu miasta i udaniu się do pobliskiej Puszczy Kampinowskiej. Podczas nocnego marszu tam nie pomógł nacierającym na lotnisko w Bielanach oddziałom partyzantów kampinowskich (i pułku por. Doliny-Góry), co doprowadziło do porażki szturmu (zdobycie lotniska miało by kolosalne znaczenie dla losów Warszawy). Po przybyciu do Kampinosu ppłk Żywiciel otrzymał rozkaz bezzwłocznego powrotu do swojej dzielnicy. Tam miał strasznego farta - zagubione z nim oddziały trzymały jej centrum, a w dodatku Niemcy przez pomyłkę "podarowali" im ciężarówkę z 24 karabinami maszynowymi - ilość wielce podnoszącą siłę ognia oddziałów dzielnicy. Potem już same niewykorzystane okazje - kolumna podążąjąca z Kampinosu na Żoliborz natknęła się w nocy na śpiącą kolumnę ciężarówek i tankietek niemieckich, jednak jej dowódca (ppłk Ludwik Wiktor Kowalski) stchórzył przed walką. Pogubił przy tym swoich ludzi w nocnych ciemnościach. Dosyć znaczne jak na warunki Powstania dostawy zrzutowej broni z pobliskiej Puszczy i ochotników zostały przez dowództwo Żoliborza zmarnowane (patrz teksty - "Szturm na Dworzec Gdański - podłoże" i  "Szturm na Dworzec Gdański - przebieg"). Podobnie, choć już bez znaczenia na wynik bitwy o Warszawę nie wykorzystano skutecznie obfitej pomocy sowieckiej, która zaczęła się zresztą dopiero w 44-tym dniu walki. Sam spis niemieckiej zdobyczy 30.09.44 budzi u orientującego się w skromności powstańczego uzbrojenia, zdumienie: 52 PIATy, 93 lkm, 13 ckm, 1 działko 50 mm, 20 +66 tys. amunicji niemieckiej i sowieckiej, 100 pocisków ppanc. A przecież to tylko część czym Żoliborz dysponował pod koniec walki.

Bezsens wojny, jej ślepego, niezależnego od słusznej czy błędnej decyzji losu w przełożeniu na życie lub śmierć „mięsa armatniego” uwydatnia poniższy opis jednego z tragicznych epizodów ostatniego dnia walk Żoliborza.

Teoretycznie z punktu widzenia wojskowego najsłuszniejsza decyzja zaskutkowała bardzo tragicznie.

Wprowadzenie tematyczne:
30 września 1944 po drugim dniu zmasowanego, bezwzględnego natarcia jednej z najlepszych niemieckich dywizji pancernych ( "pod względem wyszkolenia i wartości bojowej była jedną z najlepszych naszych pancerdywizji. W natarciu była znakomita"- gen. vom dem Bach o 19.PZD "Niedersachsen" gen. Kaellnera) na okrążoną przedostatnią polską enklawę Warszawy, pomimo zaciętego, uporczywego oporu nieźle uzbrojonych Powstańców ich stan posiadanie skurczył się gwałtownie do kilkusetmetrów między ulicą Słowackiego a parkiem Moniuszki (teraz ogródki działkowe przy Promyka).
   Położenie Żoliborza ułatwiało atak niemieckiem czołgom, płaskie, szerokie ulice pozbawione gęstej jak na Starówce czy Śródmieściu zabudowy (przed wojną znacznie ściślej zabudowanym niż teraz) utrudniały obronę pozbawionym broni pancernej Polakom. 
   Jednak bliskość Wisły stwarzała możliwość wywalczenia przeprawy na Pragę, sztab 1.Armii LWP zaproponował pomoc oferując zasłonę lotniczą i artleryjską, zasłonę dymną oraz łodzie. Zadaniem Powstańców było przebić się przez 500 metrów niemieckiego terenu, przemyślnie umocnionego dwoma rzędami okopów - jeden w stronę AK-owskiego Żoliborza, drugi w stronę LWP-olskiej Pragi.
    Desperacki, krwawawy atak oddziałów "Żyrafy" kapitana Witolda i "Żbika" kapitana "Sławomira" wyrzucił szkopów z pierwszej linii okopów. Gdy nasi szykowali się do zaatakowania drugich, ostatnich okopów zamiast posiłków przyszedł rozkaz wycofania się, bo okazało się, że LWP nie może wytworzyć sztucznej mgły do zasłony i „łodzie gdzieś się zagubiliś", ale "do wieczora je ściągną. Słowo radzieckiego, tfu! polskiego oficera!" Wszystko to więc na daremno! Zabici, wielu rannych, a kolejny niemiecki atak już grzeje silniki.
 
 
 
W takich warunkach wschodnia część ulicy Krasińskiego od Placu Wilsona (patron na 50 lat przemieniony na Komunę Paryską) w stronę Wisły była najważniejszą rubieżą obronną.
 
„Niestety broniące ją oddziały podporuczników Ostromira i Czerwca zostały zepchnięte impetem teutońskim w głąb uliczek Karpińskiego i Dziennikarskiej. (dwie pierwsze uliczki idące na północ tj,w górę od ul.Krasińskiego)
    Przybyły na zagrożone miejsce kapitan "Jur" (Marian Kamiński dowódca zgrupowania "Żaglowiec")  poprowadził cofających się do przeciwnatarcia, lecz wybuch "Goliatha" (niemiecka mina ruchoma o wielkiej sile wybuchu) wywołał ponownie popłoch.
     Kpt. Jur opanował swoim autorytetem i spokojem położenie i zawrócił powstańców, aby ci obsadzili swoje poprzednie stanowiska. Gdy AK-owcy doszli do podwórza domu nastąpił wybuch kolejnego "Goliatha" i całe skrzydło domu runęło, grzebiąc większość Powstańców. W kilka minut potem Niemcy obsadzili ruiny.”
 
 

P.S. To dosyć osobisty text. Nie dziw, że Marian Kamiński po wojnie niechętnie wspominał swoje powstańcze bohaterskie czyny, od walk w osamotnionej grupie w Śródmieściu, a po przejściu przez Starówkę obronę południowej krawędzi Żoliborza. On przeżył, a jego podkomendni - choć absolutnie nie przez niego - polegli. Cześć Ich pamięci!      

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj16 Obserwuj notkę
Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Kultura