Salon24 zagrzmiał już setkami, niedługo będzie - tysiącami postów związanych z 2-gą rocznicą Katastrofy Smoleńskiej. Właściwie to nie zapomina o niej codziennie, wszak jest to od dwóch lat najpopularniejszy temat notek i komentarzy ukazujących się tutaj.
Ja tą tematyką zajmuję się z rzadka, bom ani specjalista od lotnictwa (których w narodzie pojawiło się niczym fachowców od futbolu), ani o współczesnych operacjach służb specjalnych mam zbyt słabe rozeznanie i o organizacji wizyt międzynarodowych również.
Brakuje mi w tych okołosmoleńskich tekstach analizy historycznej i geopolitycznej do i od momentu zero czyli 10.04.2010 godz. 8:41 CET.
Truizmem jest stwierdzenie, że 10.04.2010 było rezultatem poprzedzających go co najmniej pięciu lat, od jesieni 2005 roku i wcześniej, polskiej polityki wewnętrznej i zagranicznej. Efektem PO-PiSowej na górze, ambicjonalnych upokorzeń, kłótni o krzesła i samoloty, nieprecyzyjnych rozwiązań kwaśniewsko-mazowieckiej konstytucji, która te konflikty umożliwiała, a wręcz podgrzewała, zamiast, jak powinna była - uśmierzać. Winy za którą odpowiedzialność ponoszą obie strony tego konfliktu. Dwa ośrodki władzy, zawzięcie rywalizujące ze sobą, które kompromis, swoje ustępstwo traktowały jako moralną i pijarowską porażkę, nie umiejące doprowadzić do przeprowadzenia głupiego przetargu na nowy samolot dla rządu (i prezydenta państwa) doprowadziły do sytuacji, kiedy bardzo łatwe stało się zewnętrzne manipulowanie polskim permanentnym sporem.
W polityce zagranicznej zdecydowanie antyrosyjskie stanowisko Prezydenta Kaczyńskiego, wyrażane nie tylko podczas wojny osetyńsko-gruzińskiej, ale i zupełnie niepotrzebnie, emocjonalnie, a więc całkiem niedyplomatycznie, podczas obchodów 70-lecia wybuchu II wojny światowej w Gdańsku, doprowadziło do patowej sytuacji, w której bardzo łatwo było wytłumaczyć się premierowi Putinowi, że nie mógł on z ówczesnym prezydentem Polski o niczym rozmawiać, a zwłaszcza o pojednaniu. W procesie zbliżenia Rosji do Europy przeszkodę stanowiła Polska i żeby ją obłaskawić jakoś tą integracją (Nordstream, rosyjskie zamówienia wojskowe na Zachodzie, długoletnie kontrakty gazowe) kremlowscy przywódcy zgodzili się na publiczne przyznanie zbrodni katyńskiej zbrodnią sowiecką.
Przecież ex-pułkownikowi KBG Putinowi naprawdę niezbyt przyjemnie było w Katyniu wyrazić „żal i smutek” z powodu rozstrzelania w jego sowieckiej ojczyźnie polskich oficerów.
Żal to on mógł mieć, że ta sprawa się tak głupio wydała, jeszcze udowodniona przez jego poprzednika, którego nie zwykł krytykować (lojalnie zachowuje ustalenia operacji „Następca”). Mogło mu być przykro najwyżej z powodu, że zmarnowano ponad 20 tys. cennych niemieckich pocisków i kilometry deficytowego w ZSRR sznurka dla likwidacji tych wrogów narodu sowieckiego, tzw. „białopolaków”, że nie wysłano ich jak innych wrogów ZSRR do kopalni na ostateczne rozwiązanie problemu inteligencji, kułaków, i innych skazanych na holocaust warstw społecznych.
A tu, na miejscu „niemieckiej prowokacji” musiał „palić głupa”, że on to tej historii za dobrze nie znał, że nie wiedział, że Stalin przekichał oblężenie Lwowa i nie wykonał rozkazu Głównodowodzącego Armią Czerwoną Lejby Bernsteina-Trockiego, co zarzutowało na wynik bitwy warszawskiej 1920 i osobistego stosunku Stalina do białopolaków. „Paryż wart jest mszy” powiedział kiedyś przyszły król Francji, i tak samo Katyń w 2010 roku wart był zaciśnienia stosunków z UE – nasi sojusznicy i sąsiedzi dobrze wiedzieli, że imponderabilia dla polskiej opinii publicznej są „die wichtigeste”[= najważniejsze] i bez sowieckiego, pardon, postsowieckiej Rosji przeprosin za Katyń każdy rząd Polski, nawet SLDowski, będzie musiał (na użytek wewnętrzny) stawać w poprzek rosyjsko-europejskiemu zbliżenia, krzycząc, że nie można wierzyć dobrej woli Rosji, bez jej przeprosin za zbrodniczą przeszłość. A po rosyjskiej ekspiacji w Katyniu łatwiej było Polsce przełknąć oddanie do użytku rosyjsko-niemieckiego Nordstreamu i inne aspekty zbliżenia Rosji i UE (= Niemiec i Francji).
Rosyjskie fobie prezydenta Kaczyńskiego i nierozwiązany kompetencyjny spór ustrojowy z premierem Tuskiem umożliwił, wręcz zachęcił do zewnętrznego rozegrania sprawy 70-tej rocznicy Zbrodni Katyńskiej i wyprzedzenia wizyty pierwszego „pojednaniem” z drugim, co doprowadziło do dwóch państwowych pielgrzymek w to samo miejsce w jednym tygodniu. I nieoszczędne, i w rezultacie tragiczne.
Nie przesądzając jaka była przyczyna roztrzaskania się TU-154M nr 101 pod Smoleńskiem 10.04.2010, bo mamy do tego zbyt mało danych, nie mogę zrozumieć jak polityk, urastający do roli i miana „męża stanu”, z bardzo nieukrywaną nieufnością i wręcz wrogością do wschodniego sąsiada, mógł pozwolić sobie na lot samolotem przez niego tylko co wyremontowanym, nad jego terytorium, na łaskę i niełaskę, fachowość i perfidię jego służb naziemnych, nadziemnych, „widnych, tajnych i dwupłciowych”? W tym ich przysłowiową uczciwość do wyjaśniania wszelkich zagadkowych wydarzeń, nie tylko katastrof lotniczych (w tym z udziałem największego potencjalnego konkurenta urzędującego prezydenta), ale i wybuchów (np. w budynkach mieszkalnych) oraz zabójstw masowych (podczas odbijania zakładników z rąk terrorystów) i pojedynczych (np. morderstw dziennikarzy i działaczy praw człowieka). W dodatku zabierając ze sobą do tego samego niezbyt pewnego letadla 5 najważniejszych generałów WP, swoich najbliższych współprawcowników, powierników.
Nawet gdyby wyobrażał sobie, że stoją za nim najpotężniejsi i wierni sojusznicy.
Okazało się zresztą po katastrofie, już na pogrzebie 17.04.2010, jacy to „sojusznicy” i jak są wierni swojemu polskiemu małemu aliantowi
Obecnie, bez zdobycia Moskwy i jej archiwów, nie jest możliwe dotarcie do bezspornych informacji o przyczynie Katastrofy Smoleńskiej, nawet jeżeli sprawcami zamachu nie były rosyjskie specsłużby i nie było w niego zamieszane, lub jeśli po prosti była to katastrofa wynikająca z awarii starego samolotu i błędów pilota.
A dzięki temu istnieje pole do możliwości najszerszych manipulacji zarówno polską sceną polityczną, jak i sytuacją społeczną, z wewnątrz i z zagranicy. Wystarczy w odpowiednim momencie puścić wiarygodny (choć niekoniecznie prawdziwy) przeciek wraz z „dowodami”, że za zamachem nad Smoleńskiem stoją: rosyjskie służby / polski rząd / polskie spec.służby związane z określonymi partiami (z PiS-em włącznie).
Sprawia to, że sytuacja w Polsce może okazać się bardzo niestabilna, a więc świadczy to o słabości naszego państwa, również na arenie międzynarodowej.
Matactwa i nieprzejrzystości oraz różnego rodzaju „przecieki” ze strony rosyjskiej mają służyć utrzymywaniu nad Wisłą tego niepewnego stanu przederupcyjnego, który może trwać jeszcze wiele lat. Aż „L'ordre règne à Varsovie” [= porządek panuje w Warszawie. Zapanuje. Znowu. Zgodnie z interesami naszych wrogów i … „sojuszników”.
Na zakończenie przytoczę słowa bardzo doświadczonego człowieka, byłego premiera polskiego rządu Jana Olszewskiego :
„W obecnym stanie śledztwa żadna wersja tej katastrofy nie może być wykluczona. To by dowodziło elementarnego braku profesjonalizmu. Dziwne jest jednak dla mnie to, że komentarze nt. rzekomego zamachu, a z drugiej strony - lansowana teza, że do katastrofy doszło z winy działających pod presją pilotów, padały już w godzinę po wypadku.
W internecie pojawił się też filmik z miejsca katastrofy, na którym widać jak ktoś z rosyjskich służb strzela, w tle słychać krzyki. Zastanawiam się, kto spreparował ten filmik tak szybko i wprowadził go do sieci? Wygląda to tak, jakby komuś zależało na skierowaniu powszechnego zainteresowania na fałszywy trop.”
O najbardziej prawdopodobnej przyczynie Katastrofy polecam tekst Almanzora:
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka