Wicepremier Rosji ds. przemysłu zbrojeniowego Rogozin nie został wpuszczony w przestrzeń lotniczą Rumunii, gdy leciał do zbuntowanej rosyjskiej enklawy Naddniestrza na tamtejsze obchody 25-lecia istnienia tego mafijnego terytorium chronionego przez sowiecką, teraz rosyjską armię. Coś podobnego mogłoby zaistnieć i w Polsce, gdyby rząd premiera Olszewskiego w ostatniej chwili nie zablokował umowy o eksterytorialnych bazach rosyjskich jaką prezydent Wałęsa chciał podpisać w Moskwie w 1992 roku.
Dmitrij Rogozin znajduje się na wąskiej, niestety, liście rosyjskich oficjeli mających zablokowany wjazd do EU. Bo na przykład inny wicepremier Rosji był niedawno widziany w klinice odchudzającej w Italii.
Rogozin, były ambasador przy NATO, znany jest z wielu twardych i nieprzemyślanych wypowiedzi publicznych, np. "zamieniłby wszystko na walkę w okopie z Ukraińcami na Donbasie, ale obowiązki nie pozwalają", lub "do 2020 r. Rosja założy bazę na Księżycu, a do 2030 poleci na Marsa". Chciał lecieć na razie tylko na te anty-mołdawskie uroczystości rosyjskim samolotem wojskowym, ale władze Mołdawii uprzedziły, że nie wpuszczą go do swojej przestrzeni powietrznej. Przestraszył się tej odmowy, chociaż w 2014 roku gdy miał podobne problemy z rumuńskim tranzytem do Naddniestrza groźnie oznajmił, że "następnym razem poleci na(d) Rumunię strategicznym "atomowym" bombowcem TU-160".
Ale po 3 latach ten "bojowy" wicepremier, zgodnie z dewizą swojego szefa prezydenta Putina, postanowił schować się za kobiety i dzieci (jak Niemcy tłumiący Powstanie Warszawskie pędzili Polaków przed swoimi czołgami) i poleciał pełnym normalnych pasażerów rejsowym samolotem Moskwa-Kiszyniów linii lotniczych S7 (tej samej, której Airbus został strącony 2 lata temu nad Synajem).
No i władze Rumunii (jak i później Węgier) nakazały zawrócenie samolotu z osobą mającą zakaz wstępu na terytorium Unii Europejskiej. Ponoć rusofobska Polska nie zwróciła uwagi na tę okoliczność zabrudzania Rogozinem polskiej przestrzeni lotniczej, słusznie uważając, że nie należy trącać tego odchodu, bo będzie waniać.
Samolot z Rogozinem i setką niewinnych pasażerów musiał zawrócić i doleciał do pierwszego możliwego nie-unijnego lotniska (gdyby wylądował na Ukrainie i wpadł w ręce Ukraińcom, to ci zrobiliby mu pewnie "jesień średniowiecza" we wszystkich otworach jego karłowatego ciała) w Mińsku. Stamtąd nadał światu takiego twitta:
"RUMUŃSKIE WŁADZE NARAZIŁY NA NIEBEZPIECZEŃSTWO PASAŻERÓW REJSOWEGO SAMOLOTU S7, KOBIETY I DZIECI. PALIWA STARCZYŁO TYLKO DO MINSKA. CZEKAJCIE NA ODPOWIEDŹ, GADY"
Bardzo groźny towarzysz, prawda?
Wcześniej i Polsce wielokrotnie wygrażał różnymi strasznymi konsekwencjami jej proamerykańskiej i proukraińskiej polityki.
Ale po kilku dniach nadymania się i upierania się przy swojej niewinności i oskarżania Rumunów o największe zbrodnie świata swój twitt jednak usunął. Konsekwentny inaczej nasz sowiecki towarzysz...
I tak mi się ten debilek w randze wicepremiera atomowego mocarstwa (i śmieszne, i strasznie - jak to w Rossiji) skojarzył z postępowaniem zarządców "Tigera" w temacie ich twitta i stosunku do Powstania Warszawskiego. Zaczęło się odważnie i buńczucznie, teraz twitt usunięty, przeprosiny za wyrwane z kontekstu i nieprzemyślane decyzje, wreszcie pół-milionowa jałmużna przekazana dla potrzebujących Powstańców.
Panowie smrody z tigera! 63 miliony złotych (po milionie za każdy dzień największego polskiego zrywu w okupowanej Europie) przelewacie na Powstańców zaraz, albo CAŁKOWITY BOJKOT WASZYCH PRODUKTÓW przez patriotycznych Polaków (a patriotyzm ostatnio w modzie, na fali - takie bezkarne poniżania naszej Historii możliwe były w latach 90-tych i za SLD Millera, ale to już dawno na szczęście minęło), a ze strony Państwa Polskiego oczekiwałbym NATYCHMIAST w odpowiednich zakładach wzmożonych kontroli jakości produktów oraz warunków sanitarnych, BHP i przestrzegania praw pracowniczych i innych. No i kontrole skarbowe, VAT-owe i inne, przede wszystkim.
Produkty Maspexu, właściciela marki Tiger:
Tiger, Tymbark, Tarczyn, Kubuś, Caprio, DrWitt, Lubella, Malma, Łowicz, Decomoreno, Kotlin, Krakus