woalka woalka
1342
BLOG

Artysta prokurator i Nergal ujednoznaczniony

woalka woalka Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 119

Artysta estradowy Nergal trafił na ławę oskarżonych za znieważenie godła państwowego, co z jednej strony jest dziwaczne - z drugiej ilustruje spustoszenie w świadomości prawa, do jakiego doszło w aparacie wykonawczym państwa.

W skali świata mieliśmy do czynienia z setkami tysięcy prowokacji artystycznych z kontrowersyjnym nawiązaniem do symboli religijnych, narodowych czy państwowych. Nie da się zliczyć - na przykład - ile to razy na amerykańskich estradach rockowych symbolicznie podpalano gwiaździsty sztandar, czy na okładkach płyt zamieniano gwiazdy tego sztandaru na swastyki lub trupie czaszki i tym podobne.

Powszedniość tego rodzaju prowokacji artystycznych nie tworzy normy poprawnościowej - dalej bywają przez wielu odbierane jako działania niepoprawne etycznie czy oburzające.

Jednak nigdzie nie jest nakazane, by w sztuka miała realizować jakiś model poprawności politycznej, etycznej czy estetycznej i wzniecać wyłącznie uczucia (czyimś tam zdaniem) wzniosłe.


W naszym kręgu cywilizacyjnym, w XXI wieku, zdarzają się konflikty między artystami a aparatem państwa na tle przekazu dzieł - jak choćby ograniczenia dystrybucji i ingerencja cenzury w album "Liebe ist für alle da" zespołu Rammstein, nałożone w Niemczech z inicjatywy minister od spraw społecznych w 2009 roku. (Znamienne - artyści udali się do sądu, który uchylił zapisy cenzorskie i album ukazał się w oryginalnej wersji graficznej i tekstowej.)

No cóż, z niedawnej przeszłości wiemy, że w niektórych systemach politycznych (sowieckim, hitlerowskim) aparat państwowy eliminował sztukę "nieprawomyślną" i zezwalał wyłącznie na prezentacje artystyczne tworzone w ramach wskazań administracyjnych.

Dziś niektórych rządzących dotyka czkawka tamtej przeszłości i sięgają rękoma podległego aparatu po rozmaite restrykcje wobec artystów – jednak sądowe „procesy czarownic”, z sadzaniem ich na ławie oskarżonych, to dziś naprawdę curiosum.

Oczywiście można swobodnie oceniać wszystko co się dzieje w sztuce - mniej lub bardziej profesjonalnie - pod kątem jakości artystycznej. Mogą to być oceny miażdżące, co jednak wcale nie znaczy, żeby twórców ocierających się o kicz i szmirę stawiać przed sądem. Podobnie jest z przesłaniem artystycznym dzieł.

Odczyt aktu (czy artefaktu) artystycznego ma zawsze - wśród różnych osób - zróżnicowany charakter intelektualny i emocjonalny, bo język sztuki porusza osobiste skojarzenia odbiorców.


Jednak istotą sztuki jest, że niczego nie sugeruje jednoznacznie, a subiektywna jednoznaczność odbioru jest dziełem odbiorcy, a nie artysty.

Tym właśnie sztuka różni się od propagandy realizowanej z użyciem środków artystycznych. W systemach totalitarnych autorytatywnie podporządkowywano sztukę propagandzie, nakładając na nią określone normy "poprawnościowe"co do formy jak i jednoznaczności przekazu. Niektórych artystów i ich dzieła eliminowano z przestrzeni publicznej już choćby dlatego, że MOGĄ zostać odebrane niejednoznacznie, a więc są potencjalnie szkodliwe dla wartości systemowych.

Dzisiaj polska prokuratura stara się nałożyć na sądy rolę arbitra problemu co artyście wolno czego nie, przy czym ta prokuratura podejmuje się roli autorytatywnego publicznego interpretatora i cenzora.

Jest to działanie niepoprawne o tyle, że prawo gwarantuje swobodę wypowiedzi artystycznej co do formy i treści - a nigdzie nie zapisano, że prokurator lub sąd ma monopol na jedynie poprawną interpretację. 

Sąd mógłby co najwyżej orzec, na żądanie prokuratury, czy jakieś zachowanie lub artefakt ma charakter artystyczny czy nie - i tu oczywiście sąd musiałby odwołać się do opinii biegłych. Z punktu widzenia racjonalnego postępowania o taka opinię powinna wystąpić prokuratura.

Nie jest przecież, w świetle prawa, ważne w jaki sposób ktoś odczytał przesłanie ideowe, etyczne czy moralne jakieś działania artystycznego - bo subiektywne opinie nie mogą być podstawą orzeczeń sądowych.

"Święte oburzenie" obywateli skarżących coś do prokuratury, choćby podzielone przez samego prokuratora, nie jest wystarczającą kwalifikacją do oceny tego czegoś w kategoriach prawa. Dura lex, sed lex.

Nie wystarcza też, że jakiś czyn - w ocenie prokuratura - godzi w jakiś przepis kodeksu karnego, bo ważne jest jak ten czyn mieści się w ogólnym porządku prawnym, określonym przez gwarancje konstytucyjne.

Prokurator musi więc udowodnić, że Nergal i współoskarżeni wykroczyli - w intencji ! - poza obszar uprawiania działalności artystycznej, lub że ich działalność publiczna ma w zamyśle i formach przekazu charakter inny niż artystyczny.

Jeżeli prokurator nie przedstawiła na to dowodów, to sąd może (powinien był) zwrócić mu akt oskarżenia do uzupełnienia. Jeżeli jednak sąd zgodził się na rozpatrzenie oskarżenia, to z pewnością tylko po to, by w toku postępowania nauczyć prokuraturę prawa i „wzorcowo” uniewinnić oskarżonych.

Uniewinnić od zarzutów zawartych w akcie oskarżenia orzekając, że kwestionowane działanie Nergala miało charakter artystyczny i jako takie nie podlega ocenie sądu.

Niezadowolony z tego prokurator generalny może nakazać któremuś z wiceministrów sprawiedliwości opracowanie ustawy o karaniu artystów na podstawie moralno-etycznych ocen przesłania ich dzieł, przepchnąć ją przez sejm, a następnie powołać specjalną komisję poselsko-ministerialną do ferowania takich wyroków.

Niech taki organ "sprawiedliwości społecznej" osądza artystów surowo i bezwzględnie, wystawiając obecną praktykę polskiej praworządności już nie tylko na surowe polityczne oceny - ale też na zwykłe pośmiewisko.


woalka
O mnie woalka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka