Prawo i Sprawiedliwość nie ma wątpliwości, że liczba nieprawidłowości jakich byliśmy świadkami w związku z obliczaniem oraz ogłaszaniem wyników wyborów samorządowych podważa sam sens ich przeprowadzenia. Niezależnie od tego, czy mieliśmy do czynienia z fałszerstwem czy wprowadzeniem obywateli w błąd, nie możemy w tym przypadku mówić o rzetelnym procesie wyborczym. Wyborów rozumianych jako mechaniczna procedura za pomocą której suweren sprawuje władze po prostu nie było, w szczególności na poziomie sejmików wojewódzkich.
W tym miejscu mówimy nie tylko o niespotykanej nigdzie w Europie opieszałości przy podawaniu wyników, która najbardziej rzuciła się w oczy. Należy zwrócić uwagę również na ogromną liczbę głosów nieważnych, sprzężonych z bardzo dobrym wynikiem PSL, który w sondażach przeważnie ledwo przekracza próg wyborczy. Do tego dochodzi poważne wprowadzenie w błąd obywateli przez samą PKW, która instruowała by zaznaczyć jeden krzyżyk na każdej karcie do głosowania.
Wbrew przekazom obozu rządzącego, bardzo wielu Polaków podziela nasze wątpliwości i zgłoszoną przez nas ustawę skracającą kadencję sejmików wojewódzkich. O ile ataki ze strony polityków koalicji z samym prezydentem Komorowskim na czele nas nie dziwią, to niepokój budzą wypowiedzi najważniejszych przedstawicieli rzekomo niezawisłego polskiego sądownictwa, w szczególności prezesa Trybunału Konstytucyjnego.
Przypomnę, że zaangażowanie się władzy sądowniczej po konkretnej stronie sporu o rzetelność wyborów zaczęło się od wspólnego oświadczenia prezesów Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego, Naczelnego Sądu Administracyjnego i wiceszefa KRS, którzy jeszcze przed opublikowaniem wyników wyborów ogłosili ich uczciwość. Politycy zwracający uwagę na wątpliwości zostali w nim oskarżeni o „anarchizowanie państwa” oraz „tworzenie atmosfery histerii”.
Jeszcze gorzej zachował się sam prezes Trybunału Konstytucyjnego, który niczym polityk Platformy Obywatelskiej wystąpił jako otwarty krytyk opozycji w programie „Fakty po Faktach” w TVN24. Andrzej Rzepliński nazwał nas, zwolenników powtórzenia wyborów pod kontrolą OBWE, „niepoważnymi” i powtórzył zarzut o „anarchizowaniu państwa”. Przewodniczącemu organu kontrolującego konstytucyjność ustaw do tak zdecydowanego włączenia się w debatę publiczną wystarczyło zwrócenie przez nas uwagi na uzasadnione wątpliwości podzielane przez ogromną część społeczeństwa.
Uważam, że urzędujący prezes Trybunału Konstytucyjnego powinien zachować większą wstrzemięźliwość w wyrażaniu ocen politycznych. W przeciwnym wypadku w przyszłości mogą się pojawić zarzuty co do jego bezstronności i niezawisłości przy ocenianiu konstytucyjności uchwalanego prawa. Wypowiedzi Andrzeja Rzeplińskiego świadczą nie tylko o tym, jak dalece posunąć się może źle rozumiana solidarność sędziowska, lecz również dowodzą bezpośredniego politycznego zaangażowania się instytucji Trybunału Konstytucyjnego. Jest to kolejna łatwa do dostrzeżenia w ostatnich dniach nieprawidłowość uderzająca w fundamenty polskiej demokracji.
By rzetelnie wykonywać swoją funkcję Andrzej Rzepliński powinien być osobą bezstronną, która nie angażuje się w bieżące spory polityczne. Oceniając postawę konkretnych polityków, prezes Trybunału Konstytucyjnego przestał dawać rękojmie potrzebną do sprawowania swojego urzędu. Wygląda na to, że panu Rzeplińskiemu po prostu podoba się Polska w obecnym kształcie. Panie Prezesie, najwyższa pora podać się do dymisji!
Inne tematy w dziale Polityka