Coś mi mówi, że będę miał wiele okazji, by wyrażać moją niezgodę na polityczne ruchy Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i całego jego obozu politycznego, a więc – dla urozmaicenia – na początek (tzn. początek mojego życia w blogu): pochwała. Szczera, bez ironii i podtekstów. Chwalę Prezydenta za jego odważne stanowisko w sprawie przystąpienia Turcji do Unii Europejskiej.
Piszę „odważne”, bo Prezydent mógł spodziewać się, że zaatakuje go za to jego własna baza polityczna, a w każdym razie – jej najbardziej ideologizowana część. Przedsmak ataku mieliśmy już w blogu Pani Michalik, która ostro zaprotestowała przeciwko tej decyzji. Pewny jestem, że o ile Prezydent szybko się nie wycofa z tego wsparcia, udzielonego w Ankarze swym gospodarzom na początku tego tygodnia, dostanie mu się mocno od wielu z tych, którzy dotychczas wspierali jego stronnictwo.
Szerzej swoje racje na rzecz poparcia dla Turcji wyłożę w artykule, jaki napisałem dla jednego z dzienników. Tu mam miejsce tylko na skrót argumentacji.
Są trzy typy argumentów wysuwanych przeciwko popieraniu Turcji:
- To zbyt wielki kraj, który może swoimi głosami przebić całą resztę. Nieprawda. Przy zastosowania zasad proponowanych przez Traktat Konstytucyjny, Turcja będzie miała 15 procent głosów w Radzie (Zresztą zasady głosowania nie są wyryte w skale; można je zmieniać w zależności od zmieniającego się składu Unii). A poza tym: jak ktoś urodził się w dużym kraju, to z tego powodu traci prawo do bycia w Unii?
- Turcja jest nieprzygotowana – prawnie, politycznie i ekonomicznie. Święta prawda. Ale Polska też nie była przygotowana gdy rozpoczynała negocjacje. Nikt nie pyta przecież, czy przyjąć Turcję dzisiaj. Pytanie brzmi tylko, czy jeśli Turcja spełni wszystkie warunki, to też należy jej powiedzieć, już dzisiaj: nie macie szans.
- Turcja należy do innego kręgu cywilizacyjnego
Ta trzecia kategoria argumentów jest naprawdę kluczowa dla przeciwników perspektywy tureckiej akcesji – wszystko inne jest drugorzędne. Na tym „cywilizacyjnym” argumencie warto więc się skupić. Ale czy Unia Europejska zbudowana jest na wspólnocie cywilizacyjnej? Na czym się ona opiera? Wspólna historia? Ta częściej dzieli niż łączy. (A poza tym: czy Portugalia i Łotwa miały wspólną historię)? Wspólna religia? A miliony muzułmanów,. Żydów i niewierzących w Unii?
Wspólne wartości? Tak jest. Ale te wartości są wyrażane przez wspólne instytucje i prawo unijne, a zwłaszcza – o prawa człowieka. Jeśli Turcja (jako państwo, a zatem w oparciu o polityczną większość Turków) zobowiąże się przestrzegać tych wartości, a jej instytucje polityczne za kilkanaście lub może kilkadziesiąt lat (gdy jej akcesja stanie się sprawą aktualną) będą dawały rękojmię że te prawa będą przestrzegane – co zostanie z „cywilizacyjnej” obiekcji? (A tych, którzy mi odpowiedzą, że w konstruowaniu „wspólnych wartości” liczą się faktyczne opinie ludzi a nie treść prawa i kształt instytucji, pytam: A w Polsce to są sami demokraci?)
Czy nie jest trochę nieładnie, gdy ci, którym udało się (niemal ostatnim rzutem na taśmę) wejść do klubu zamożnych i wolnych, odpędzają się przed innymi, chętnymi do wejścia do klubu? Przecież i tak nie wejdą, jeśli nie spełnią wymogów regulaminu. Jeśli im nie damy nawet szansy, to innymi słowy mówimy im: nie chcemy was, bo wy jesteście po prostu inni (a w domyśle: gorsi). PS: Dziękuję wszystkim, którzy przywitali mnie na tym forum. Tych, którzy mnie (przyjaźnie) ostrzegali, że będzie czasem ostro, zapewniam: mam dość grubą skórę. A tym, którzy mnie wypraszają (chyba tylko jeden czy dwa posty), grzecznie ale stanowczo odpowiadam: sam się wprosiłem, nie wy mnie będziecie wyrzucać.
Inne tematy w dziale Polityka