Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
127
BLOG

Cep poprawności politycznej

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 25

“Poprawność polityczna” (czyli PP) odgrywa w debacie podobną rolę do cepa; co prawda użycie jej mniej boli, ale wartość argumentacyjna jest ta sama.

Pisałem o tym już dość dawno (w Plusie-Minusie i w mojej książce, „Liberałów nikt nie kocha”), ale dziś zmieniły się okoliczności dość radykalnie i sprawa przybrała innego kształtu. Żyjemy bowiem w kontekście władzy politycznej konserwatywnej i dominacji nurtu konserwatywnego w publicznym dyskursie politycznym. A zatem, z definicji, „politycznie poprawne” jest to, co jest zbieżne z poglądami dzisiejszej władzy politycznej a także hegemonów ideologiczno-propagandowych. Politycznie poprawne jest zatem to, co jest głoszone przez partię rządzącą wraz z przystawkami, a w sferze tytułów publicystycznych – przez Gazetę Polską, Nasz Dziennik, Radio Maryja + Telewizję Trwam oraz publicystów TVP. Z samej definicji, te tytuły i dominujące w nich poglądy stanowią dziś miarę „politycznej poprawności”. Jeśli w praktyce epitet PP, jako ten cep, zastrzeżony jest do wyłącznego użytku przez konserwatywną prawicę, która przecież dziś wyznacza to, co jest „politycznie poprawne”, to należy zastanowić się nad przyczynami tej osobliwości.

PP, w swojej oryginalnej wersji, miało dwie płaszczyzny, które dla jasności należy odróżnić od siebie.

1. Pierwsza, najbardziej zapewne widoczna, to płaszczyzna słowna, nazwijmy to uczenie, semantyczna. Chodziło o to, by nie stosować wobec pewnych grup takich słów i określeń, które członkowie tych grup mogą, słusznie lub niesłusznie, ich sprawa, traktować jako niegrzeczne lub obraźliwie. A zatem jeśli możemy mówić „niepełnosprawny” zamiast „kaleka” ( bo kaleka kojarzy się negatywnie, jako ktoś godny pogardy), albo Rom zamiast Cygan (bo w naszym języku Cygan stał się synonimem złodzieja lub oszusta), to nie ma powodu nie spełnić tego życzenia. Życzenia te miały zapewne czasem kształt humorystyczny, skwapliwie wykorzystywany przez konserwatystów, ale jak wiadomo każdy pomysł, nawet dobry, może mieć wypaczone zastosowania, zaś śmiech konserwatystów nad takimi pomysłami semantycznymi był zazwyczaj rechotem ludzi sytych z dążenia biedaków i wykluczonych do elementarnej godności. (Czy przypomnieć wiersz Miłosza „Który skrzywdziłeś…”?) Namysł tu jest prosty, i raczej nieobcy chrześcijańskiej zasadzie miłosierdzia; jeśli możemy uniknąć niepotrzebnego ranienia ludzi, to czemu nie? Ale zauważmy, że dziś, w kontraście do lewicowo-liberalnej PP, mamy prawicowo-konserwatywną PP; gejów należy nazywać „homosie”, o nurcie politycznym związanym z filozofią III RP należy mówić michnikowszczyzna, dążenia kobiet do społecznej równości to „feminizm”, zazwyczaj zresztą „wsciekły” itp. Prawica ma dziś swą własną PP, swój własny kod językowy, który określa, jakie słowa i zwroty są OK, a jakie nie. Pod względem politycznej poprawności, jest to język tak samo zdyscyplinowany i imperatywny jak język lewicowo-liberalny: kto od niego odchodzi, stawia się poza szeregiem dzisiejszych politycznych poprawniaków. A zatem, dzisiejszy język dominujący jest równie „poprawny politycznie”, tyle że ma odwrotny wektor polityczny niż dotychczas.

2. Druga płaszczyzna ma charakter merytoryczny, a nie wyłącznie semantyczny. Chodzi o pewien zespół poglądów: „poprawnością polityczną” w jej odmianie oryginalnej chłostali konserwatyści tych, którzy chcieli np. uznać dyskryminację kobiet albo dyskryminację opartą na odmienności religijnej lub orientacji seksualnej za coś złego; albo tych, którzy uważali, że dzieci należy traktować z szacunkiem i łagodnie, a dzieciom dojrzalszym dać jakieś prawo wypowiadania się o sprawach, które ich dotyczą; albo tych, którzy domagają się, by ludzi innych ras nie traktować, en bloc, jako gorszych, głupszych lub groźniejszych od naszych współ-plemieńców; albo tych, którzy przeciwstawiali się surowości karania, w celach kary dopatrując się głównie walorów resocjalizacyjnych lub prewencyjnych, a nie czystego odwetu itp. Uwaga, ewentualni polemiści, to tylko całkowicie przypadkowo wybrane przykłady opinii, którym przydawano łatkę „poprawności politycznej”. Dzisiaj, poprawnością polityczną, jeśli traktować to pojęcie dosłownie, są poglądy i postawy odwrotne, np. że państwo powinno hamować lub ograniczać aspiracje zawodowe kobiet, że dzieciaki należy prać i w ogóle powinny siedzieć cicho; że ludzie innych ras a zwłaszcza religii są gorsi i mamy do czynienia z walką cywilizacji, w której My musimy wygrać z Innymi, że kary powinny być surowe a ich uzasadnieniem jest odwet itp. To jest dzisiejsza „poprawność polityczna”.

Dlaczego więc liberałowie, sprzeciwiający się temu syndromowi, nazwijmy go, tradycjonalistyczno-konserwatywnemu, nie kierują przeciwko wyrazicielom tych poglądów oskarżenia o poprawność polityczną?Wyjaśnienia są, jak mi się wydaje, trzy:

  1. Z lenistwa umysłowego. Jeszcze nie zauważyli, ciamajdy (jak widzicie Państwo, mówię samo-krytycznie), co stało się naprawdę polską poprawnością polityczną;
  2. Bo to byłoby dziecinne, takie odbijanie piłeczki na zasadzie: „Ukradłeś! Nie, to ty ukradłeś”
  3. Bo to nie posuwa żadnej dyskusji ani o centymetr. Zarzut poprawności politycznej nie zawiera żadnej treści, a jest jedynie epitetem. Liberałowi nie przystoi iść na taką łatwiznę.

W tle wcześniejszego dyskursu o poprawności politycznej (gdy obiektem tego epitetu byli liberałowie i lewica) dwa zarzuty : po pierwsze, że „poprawni politycznie” tak naprawdę nie myślą tego co mówią, lecz mówią tak po to, by przypodobać się swoim autorytetom. Być może tak jest, ale pod tym względem, żadna strona w debacie nie może czuć się zwolniona od zarzutu oportunizmu: każdy wybiera sobie takie autorytety, jakie mu pasują; jeden Michnika a drugi Łysiaka (nazwiska można wymienić na inne, wiadomo o co chodzi). Drugi zarzut to, że „poprawni politycznie” chcą ograniczenia wolności słowa swych oponentów. Ale to nieprawda, z faktu uznania pewnych zwrotów lub opinii za niestosowne wcale nie wynika postulat delegalizacji. Jeśli uważam np., że lepiej na osoby kalekie mówić „niepełnosprawni” bo nie zawiera potencjału raniącego, to wcale nie oznacza, że chciałbym karać tych, co będą używali słów uznanych przeze mnie za niestosowne.

Jest rzeczą absolutnie nieuchronną, że mój niniejszy felieton przeciwko używaniu cepa poprawności politycznej uznany zostanie właśnie za przejaw politycznej poprawności. Ja na to, gdyby mi się chciało, będę mógł, że to oponent mojej propozycji (wykluczenia epitetu PP z dyskursu publicznego) uległ chorobie PP. To wszystko wskaże na absurdalność tego pojęcia.

CBDO.

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka