Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
45
BLOG

Smród

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 15

“Coś mi się zdaje, że i za panem ciągnie się jakiś smród” – napisał, zwracając się bezpośrednio do mnie,  „Sławecki67” komentując w ten sposób mój niedawny wpis na temat sprawy Andrzeja Krawczyka. Komentator ma absolutną rację: ten „smród”, w postaci właśnie jego wpisu, ciągnie się za mną i będzie się ciągnął tak długo, jak jego komentarz na mój temat tkwić będzie w Salonie24 (a ja, żeby była jasność, na pewno go nie usunę). 

Pal licho tę drobną insynuację pod moim adresem: nie o mnie tu chodzi, ale o coś bardziej generalnego. Jest ona bowiem doskonałym przykładem ogarniającej nasze całe życie publiczne atmosfery głębokiej, zasadniczej, pryncypialnej podejrzliwości wobec ludzi. Jakiś czas temu określiłem obecny okres w życiu Polski jako „Rok Niechęci do Ludzi”. Otóż cała sprawa Andrzeja Krawczyka (a gdzieś na marginesie tej sprawy, także uwaga p. Sławeckiego67 na mój temat) pokazuje, że w Polsce dominuje dziś przekonanie, iż najpilniejszym zadaniem jest wyeliminowanie z życia publicznego tych, ktorzy kiedyś mogli popełnić błąd, przejawić słabość albo okazać wadę charakteru. 

Nauki polityczne znają teorię, że w systemie rekrutacji ludzi do funkcji publicznych trzeba zdecydować się na jedną z dwóch strategii: strategię polegającą na wykluczeniu absolutnie wszystkich, którzy mogą się do funkcji nie nadawać (przy ryzyku, że niektórzy ludzie kompetentni też przy okazji odpadną), albo strategię szukania ludzi najbardziej kompetentnych (ryzykując, że niektórzy niewłaściwi się przy okazji dostaną). Oczywiście ideałem jest połączenie obu, ale to zazwyczaj jest niemożliwe, więc trzeba zdecydować się na jedną z nich, ponosząc ryzyko albo pozbawienia się pewnych kompetentych „zasobów ludzkich” albo włączenia do życia publicznego także ludzi mniej niż doskonałych. (Aby zilustrować tę alternatywę: albo chcemy wyeliminować wszystkie czarne owce, ryzykując że kilka dobrych też odpadnie, albo chcemy znaleźć wszystkie najlepsze owce, ryzykując że wciśnie się też jedna czarna). 

Nietrudno zauważyć, że u nas wygrała zdecydowanie strategia pierwsza, przy czym specjalnością naszego kraju jest, że oparta jest ona u nas nie na jakiejś racjonalnej kalkulacji z zakresu nauki o „human resources”, ale raczej na pewnej odmianie rygoryzmu moralnego. Pogląd dziś dominujący można zrekonstruować tak: Każdy jest skażony, na każdego jest jakiś hak. Należy ludziom dać tymczasowo szansę kariery, ale niech nie czują się zbyt bezpieczni, bo jest tylko kwestią czasu, aż ich grzechy wyjdą na jaw. Dlatego zadaniem kontrolerów (najlepiej, tych którzy urodzili się dopiero wczoraj) jest  nieprzerwanie szukać dowodów przewinień. Mają je bowiem na sumieniu wszyscy, zaś ci, na których nie ma jeszcze dowodów, są właściwie jeszcze bardziej podejrzani, gdyż do ich dawnych win dochodzi też perfidia w niszczeniu i zacieraniu dowodów. 

Podejrzliwość, niechęć i wrogość do ludzi stają się w ten sposób zasadą konstruującą politykę: nie chodzi w niej o to, by wydobyć z ludzi to, co w nich najlepsze, ale by wyskrobać każdą słabość, błąd czy przewinę z przeszlości – i triumfalnie wywleść na światło dzienne. Nieufność staje się cnotą główną; życzliwość i zaufanie do ludzi – karygodnym zaniechaniem i naiwnością.  

(Nota bene: sam fakt, że Wildstein i jego ludzie mogli wymyślić, że blok sztandarowych programów publicystycznych będzie nosił zbiorczą nazwę „Nie ma przebacz” – pomysł teraz, pod presją krytyki, zarzucony – ilustruje doskonale, jak odczytują oni dominującą ideologię swych politycznych pryncypałów. To też tak a propos rozumienia chrześcijańskiej etyki przez naszych Sawonarolskich). 

Jakie efekty ma takie podejście dla funkcjonowania państwa – o tym niech wypowiadają się politolodzy. Ale jakie to ma skutki dla atmosfery życia publicznego – o tym wiemy wszyscy. Niektórych to zadowala: zaspokaja potrzebę moralnej satysfakcji, a czasem także i rozrywki. Ale inni czują się w tej atmosferze bardzo niedobrze. Bo chociaż od „smrodu”, o którym napisał mój elegancki Komentator, podobno nikt nie umarł, to jednak żyje się w nim niezbyt przyjemnie.                               

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka