Przed chwilą obejrzałem wywiad Moniki Olejnik z Romanem Giertychem. Mam problem podzielonej lojalności. Uważam Olejnik (uwaga: zero kpiny i ironii!) za rewelacyjną dziennikarkę (w zakresie wywiadów w każdym razie; innymi gatunkami chyba się nie para): fenomenalnie błyskotliwą, świetnie przygotowaną, zadziorną, zero kompleksów, no słowem - prawdziwą gwiazdę swojej profesji. Tak dobrą, że jest numer jeden - a potem długo długo nic.
A skąd podzielona lojalność? - zapyta czytelnik. Ano stąd, że rozmawiała z Romanem Giertychem, moim Idolem. No dobra, wygłupiam się: Giertycha uważam za tragedię polskiej polityki. Ale dziś zrobiło mi się go autentycznie żal i myślę że Monika O. zrobila coś, czego nie powinna była zrobić.
W trakcie wywiadu, w pewnym momencie wyciągnęła sprawę jakiejś broszury pióra Macieja Giertycha, o której chyba pisał dzisiejszy Dziennik. Z cytatów wynikało, że to tekst dość paskudny: w stylu, w jakim tradycyjnie pisali w Europie zawodowi antysemici. Po czym Monika O. zaczęła przepytywać Romana G. na tę okoliczność.
Zrobiło mi się przykro. Młodszy Giertych nie był bowiem pytany o posła swej partii do Europarlamentu: o polityka, któremu partia Romana G. dała formalny, polityczny mandat do reprezentowania jej w Unii Europejskiej. Nie, on był pytany jednoznacznie i wyraźnie o swojego Ojca. W takich kategoriach zadane zostało pytanie.
Widok Romana G., polityka wobec którego czuję intensywną niechęć, wijącego się i starającego się uniknąć komentarza na temat kolejnej głupoty, jaką popełnił jego Ojciec, sprawiła mi przykrość i wzbudziła zażenowanie. Nikt, ale to absolutnie NIKT nie powinien nigdy być zmuszany do odpowiadania za akty swoich Rodziców, krewnych czy dzieci, jeśli są one już niezależne i ich działania są poza naszą kontrolą. Można być dumnym ze swoich rodzicow (ja na przyklad uważam że mam wyłącznie powody do dumy z moich, już nieżyjących Rodziców); można też, byc może, ich się wstydzić. Ale nigdy, podkreślam NIGDY, nie powinno stać się to przedmiotem publicznych dociekań.
Umówmy się przynajmniej co do tego: odpowiadamy wyłącznie za siebie. I za tych, na ktorych mamy realny wpływ.
Myślę, że Monika Olejnik - dziennikarka fantastyczna, nie mająca sobie równych w sztuce wywiadu radiowo-telewizyjnego - bezwiednie przekroczyła dziś granicę, której nie powinna była przekroczyć. Na przyjemniaczka nie trafiło - ale to nie ma nic do rzeczy.
Inne tematy w dziale Polityka