Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
169
BLOG

Słówko na sobotę: szacunek

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 126

Wildstein odwołany, Urbański wywyższony, Bagińska powołana, Marek Jurek zawiedziony (na razie); dziennikarze (anty-lustracyjni) potępieni, Ziobro dowartościowany, itp., itd. – cały ten codzienny pył i towarzyszący mu medialny gwar – to oczywiście nasze życie. Ale jest też coś ważniejszego, na co też powinno być miejsce w naszych blogowych sporach. Dlatego chciałbym zainicjować, tu na moim blogu, serię dyskusji o sprawach trochę „ponad-czasowych”, mniej może związanych z doraźnymi wydarzeniami, ale przecież w sumie ważniejszymi dla naszego życia publicznego. Będę takie refleksje zamieszczał raz na jakiś czas w weekend (chyba nie każdy), pod tytułem „Słówko na sobotę” (ewentualnie, „na niedzielę”), mając nadzieję na spokojniejszą, bardziej refleksyjną rozmowę z Państwem niż w ciągu tygodnia, gdy użeramy się z codzienną rzeczywistością, nie da się ukryć, dość skrzeczącą.

Proszę mi powiedzieć, czy to dobry pomysł.

Dziś chciałbym coś na temat szacunku. Ale nie – nie będzie to motywacyjna pogawędka dobrego wujaszka o tym, jak to powinniśmy wszystkich szanować i lubić. To nie ja. Wcale nie wszystkich w Polsce lubię i szanuję, daję temu często wyraz (zwłaszcza w tym blogu) i nie zamierzam od tego odejść. Świeckiego kazania o miłości bliźniego raczej tu Państwo nie powinni szukać.

Chodzi mi o coś zupełnie innego – a mianowicie o pytanie, kiedy powinniśmy „szanować” poglądy, z którymi się nie zgadzamy – a kiedy nie. I co to znaczy, że czyjeś poglądy szanujemy, chociaż ich nie podzielamy. Czy nie jest to wewnętrzna sprzeczność?

Inspiracją do tych przemyśleń był komentarz jednego z mych czytelnikow na blogu (pod pseudonimem „reszta z bani”) który, po moim wpisie "PS o PP", w którym nawiązywałem do polemiki, podjętej ze mną przez inną Autorkę w Salonie24, napisał m.in. tak:  

pisze Pan:
"Bardzo dziękuję za Pani uwagi, które szanuję, ale z którymi się nie zgadzam".

to jakiś bełkot, nieprawdaż? Na czym niby ma polegać to szanowanie poglądów, z którymi sie Pan nie zgadza? Niezgadzając się z poglądami automatycznie przestaje je Pan szanować.

Ta uwaga “reszty z bani” długo mnie drążyła. Wtedy chyba do niej nie nawiązałem, ale ten dzisiejszy wpis proszę, Panie (albo Pani) „reszta z bani”, potraktować jako rozwiniętą odpowiedź na Pana(-i) komentarz.

Na pierwszy rzut oka, „reszta z bani” ma rację. Blog (i chwała mu za to) jest formą szczególnie wyczuloną na wszelkie przejawy hipokryzji, rytualnych komplementów i nieszczerości, a takie „nie zgadzam się, ale szanuję” wygląda właśnie jak taka rytualna hipokryzja, takie „całuję rączki” – kompletnie nic nie znaczące.

Nie przeczę, że czasem formuła „Nie zgadzam się ale szanuję” może być właśnie taką czystą hipokryzją. Ale czasem nie. Zastanówmy się nad tym.

Otóż, i to jest moja pierwsza główna teza, nasza niezgoda na czyjeś poglądy może mieć dwojaki charakter:

# 1: Nie zgadzamy się, ale mamy szacunek do poglądów, których nie podzielamy.

# 2: Nie zgadzamy się i nie szanujemy tych poglądów.

Przejrzystość dyskursu publicznego (to moja druga teza) wymaga jasnego oddzielenia kategorii (1) od (2), a zdrowie życia publicznego (i to moja trzecia teza) zależy od tego, by jak najwięcej było niezgody kategorii (1), a jak najmniej – kategorii (2).

Głównym problemem jest, oczywiście, zrozumienie, jak kategoria (1) jest w ogóle możliwa. Czy „szacunek”, towarzyszący naszej niezgodzie na czyjeś poglądy, nie jest czymś zupełnie pustym, bez treści, takim rytuałem lub hipokryzją, jak zarzucał(-a) mi to „reszta z bani”?

Otóż nie. Mogę nie zgadzać się z Tobą, bo uważam że masz odmienne ode mnie wartości. Nie uważam, że Twoje są gorsze – ale są po prostu inne. Nie chcę Ci moich narzucić i nie godzę się, byś narzucał mi swoje. Godzę się z tym, że pluralizm (etyczny, światopoglądowy etc.) w społeczeństwie jest cechą trwałą, permanentną i (może nawet) dobrą, a nie czymś pożałowania godnym, świadczącym o tym, że niektórzy jeszcze nie dorośli do prawdziwej moralności, nie przejrzeli na oczy i nie odkryli Jedynej Prawdy. Wtedy Twoim poglądom na sprawy publiczne, generowanym przez Twoje wartości, należy się ode mnie szacunek. Ale oczywiście, w ramach demokratycznych procedur, będę wyrażał swoją niezgodę.

Mogę nie zgadzać się z Tobą, bo uważam, że dokonałeś niewłaściwego rachunku kosztów i strat dotyczących jakiegoś publicznego przedsięwzięcia. Używając trywialnego raczej przykładu: Ty jesteś za budową Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ja – za budową nowego stadionu, a na jedno i drugie nie ma pieniędzy. Głosujemy więc odmiennie i niech procedury demokratyczne zadecydują – ale szanuję Twój wybór, choć chcę, by mój przeważył.

Takich przykładów można podać dużo więcej, ale naprawdę ważne jest teraz określenie cech niezgody, należącej do kategorii #2. Kiedy poglądom, z którymi się nie zgadzamy, powinniśmy także odmówić szacunku?

Wydaje mi się, że formuła jest bardzo prosta, choć jej wprowadzenie w życie wcale nie jest łatwe. Otóż nie mamy żadnego powodu by mieć szacunek do naszych oponentów w jakimś sporze, gdy mamy prawo uważać (oczywiście, z własnej perspektywy, a możemy się mylić), że za ich poglądami stoi postawa moralnie odrażająca. Innymi słowy – gdy poglądy te dadzą się utrzymać tylko pod warunkiem wcześniejszego przyjęcia postawy (poglądu, opinii) haniebnej lub wstrętnej.

Oto kilka przykładów. Nie mam żadnego powodu odczuwania szacunku dla moich adwersarzy w sporze ideowym, jeśli mogę zasadnie uważać, że za ich poglądem stoi:

1.       Zgeneralizowana wrogość do jakiejś grupy społecznej, oparta na niechęci lub stereotypach: rasizm (np. antysemityzm, wrogość do Murzynów), homofobia, stereotyp o intelektualnej lub moralnej inności kobiet itp;

2.       Wrogość religijna: generalna niechęć do innej religii albo do religii jako takiej albo do braku religijności;

3.       Autentyczny błąd, dający się zweryfikować, którego jednak dana osoba nie chce porzucić, gdyż uzasadnia to jej opinię (np. przekonanie o 200 tysiącach urzędników unijnych, uzasadniające w oczach pewnej polskiej publicystki niechęc do biurokracji UE; wiara w to, że plemniki przedostają się przez prezerwatywę statystycznie często, uzasadniająca u innego publicysty niechęć do dostępności antykoncepcji, itp.)

4.       Chęć narzucenia wszystkim systemu opresywnego, nieszanującego ludzkiej wolności, wykraczającego w despotycznych zapędach poza te ograniczenia ludzkiej wolności, które podyktowane są ochroną innych ludzi albo dobra publicznego.

 

To tylko przykłady. Inni podadzą inne, jeszcze inni zapewne wyrażą zdziwienie niektórymi moimi przykładami. A cóż złego w nielubieniu Murzynów albo Żydów albo muzułmanów? – zapytają i sypną przykładami leniwych Afrykańczyków, chciwych żydowskich bankierów lub groźnych islamskich terrorystów. W ten sposób, mam nadzieję, dostarczą dodatkowych przykładów postaw, którym szacunek raczej nie należy się.

 

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (126)

Inne tematy w dziale Polityka