…przed karą nałożoną na niego przez Parlament Europejski, nawet jeśli to tylko jakaś symboliczna, mało znacząca nagana albo upomnienie. Karanie posła za treść wypowiedzi jest, moim zdaniem, absolutnie niedopuszczalne: sprzeczne z samą ideą politycznego przedstawicielstwa, będącego elementem naszego pojmowania demokracji.
Tu ważna deklaracja. Zdaję sobie sprawę, że - znając moje poglądy - niektórzy Czytelnicy odczytają moj tekst jako ironiczny: jako przewrotną niby-obronę Giertycha, pod którą kryje się miażdżąca ironia. Nic z tych rzeczy. Ja naprawdę uważam, że jeśli poważnie traktujemy zasadę parlamentarnej reprezentacji obywateli, to posłowie i deputowani parlamentarni nie powinni być dyscyplinowani za swoje wypowiedzi, chyba że popełnią oczywiste przestępstwo. Przy czym to „przestępstwo” (typu zniesławienie, nawoływanie do popełnienia przestewpstwa itp) powinno być interpretowane w sposób bardzo wąski, zostawiając maksymalną swobodę wypowiedzi deputowanego.
Maciejowi Giertychowi zarzucono wyrażenie poglądów antysemickich w jego książeczce, przekazanej wszystkim Eurodeputowanym i opublikowanej z logo PE. Sądząc z zacytowanych w „Dzienniku” fragmentów, opinia o antysemityzmie książeczki Giertycha jest raczej uzasadniona. Giertych wyraża np. pogląd, że Żydzi sami zamykali się w gettach, co może być traktowane jak postępowanie owej wdowy u Gogola, która sama się wychłostała. Taki pogląd znamionuje rzeczywiście rozpowszechnioną opinię antysemicką, gdyż implikuje, że Żydzi w pewnym sensie sami na siebie sprowadzli nieszczęście, które w końcu zaowocowało Holocaustem. (Nie twierdzę, podkreślam, że Giertych należy do tych, nie tak znów nielicznych, którym wspomnienie faktu Zagłady sprawia pewną przyjemność, zakłóconą tylko niezupełnością realizacji zamierzenia Hitlera, ale jednak w przypadku nieszczęścia takich wymiarow trzeba być wyjątkowo ostrożnym, w przypisywaniu - choćby tylko pośrednim i warunkowym - ofiarom części odpowiedzialności za to co się stało).
Dalej, z cytatu w „Dzienniku” wynika, że Giertych uważa, że w wyniku owej samo-izolacji, u Żydow wykształciły się cechy odrębności biologicznej. To znów znamionuje popularną antysemicką skłonność pod nazwą „Jak rozpoznać Żyda”. Mamy w tej dyscyplinie, jak wiadomo, doskonałych ekspertów, a ich praktyka nieuchronnie zakłada, że rzeczywiście żydzi są łatwo rozpoznawalni, właśnie dzięki owym specyfycznym cechom biologicznym, wynikającym zdaniem MG z auto-izolacji. (Tych, którzy nie wiedzą o czym mówię, odsyłam do karykatur w „Naszej Polsce”, specjalizujących się w obrazowaniu rozpoznawalnych cech aparycji polityków nielubianych przez te redakcję, a zatem w sposób naturalny uważanych za Żydów).
No więc zgoda, u Giertycha w książce są antysemickie tony. I co z tego? A mało to na świecie (w tym także w Polsce, a Giertych reprezentuje w PE polski elektorat) antysemitów? I czy oni nie zasługują na swoją reprezentrację parlamentarną? Już chyba lepiej, by mieli reprezentację w parlamencie, proporcjonalną do stopnia występowania takich opinii w elektoracie, i tam ścierali się z poglądami przecistawnymi, niż by byli spychani do jakiegoś antysemickiego getta, pardon, jakiejś antysemickiej piwnicy. Na tym przecież polega demokracja przedstawicielska, prawda?
Domyślam się też, że wielu ludzi może czuć satysfakcję z powodu sankcji (choć symbolicznej) nałożonej na Macieja Giertycha, gdyż odczuwają wstyd z powodu, nazwijmy to, małej intelektualnej rangi tego polityka, a co za tym idzie, kompromitacji, jaką Polsce on może swoją osobą przynosić. Oba motywy są nieuzasadnione. Fakt, Giertych gigantem intelektu nie jest. Można wręcz powiedzieć, że jest raczej niemądry: nikt nawet umiarkowanie inteligentny nie przytoczyłby Smoka Wawelskiego albo rzekomo do niedawna żyjących na naszej planecie dinozaurów (których mięsem poszukiwacze złota mieli się pożywiać, bodajże na Alasce) dla uzasadnienia biblijnej wersji genezy świata.
No dobrze, ustaliliśmy że Maciej Giertych specjalnie mądry nie jest. To żadne odkrycie. Ale co z tego wynika? A głupcy nie mają prawa do reprezentacji parlamentarnej? Dlaczego tylko mądrzy, zdolni i utalentowani mają cieszyć się swym politycznym przedstawicielstwem, a już mniej inteligentni - nie? Dawno odeszliśmy od pomysłu istnienia jakiegoś progu kwalifikacji umysłowych, który miałby warunkować posiadanie czynnego prawa wyborczego - byłoby to głęboko niezgodne z zasadami demokracji. Zresztą widzimy, że na szczeblu naszego parlamentu krajowego głupcy wcale nie są pozbawieni sejmowego przedstawicielstwa - dlaczego zatem miałoby tak być na szczeblu europejskim. Jako zwolennik wzmocnienia europejskiego szczebla demokratycznej polityki, domagam się politycznej emancypacji także osob o niewysokiej inteligencji.
I wreszcie argument o kompromitacji Polski. Jest nietrafny: wszyscy swiatli ludzie na świecie dobrze wiedzą, że w każdym kraju jest mniej więcej podobna proporcja ludzi mądrych i głupich, antysemitów i ludzi bez przesądów, ludzi tolerancyjnych i zamordystów. Polska nie jest ani gorsza ani lepsza pod żadnym z tych względów. Obecność Macieja Giertycha wcale nie ukształtuje gorszego obrazu naszego kraju niż ten, jaki obywatele innych państw mogą wyrobić sobie na podstawie wizyt w Polsce, lektury prasy codziennej i spotykania Polaków u siebie. Sa to wrażenia mieszane - jak w odniesieniu do każdej nacji.
A akurat w Parlamencie Europejskim nie powinniśmy udawać, że oblicze Polski jest inne od realnego. Bo prawdziwe oblicze Polski to nie tylko subtelna-dyplomatyczna twarz Jacka Saryusza-Wolskiego, wiecznie zafrasowana i poważna twarz Janusza Lewandowskiego albo profesorsko-intelektualna twarz Bronisława Gieremka. To także zadowolone z siebie twarze przedstawicieli Samoobrony i - last but not least - twarz Macieja Giertycha. Jak się dobrze przyjrzeć, trochę nawet podobna do dinozaura. Albo Smoka Wawelskiego...
Inne tematy w dziale Polityka