Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
139
BLOG

Konstytucja IV RP

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 37

Dziesiąta rocznica uchwalenia Konstytucji stała się okazją do pewnego odgrzania konfrontacji, która w Polsce – jak starsi Czytelnicy zapewne pamiętają – miała miejsce dziesięć lat temu. Wówczas rozpisane na scenie politycznej role zostały, z pewnymi zmianami, odtworzone także dzisiaj.

Co prawda nikt już nie mówi o dzisiejszej Konstytucji jako o dokumencie targowiczan, ale – poza zmienionym tonem krytyki Konstytucji – niewiele się zmieniło.Jak dziś podały agencje:  Premier Jarosław Kaczyński uważa, że krytyka obowiązującej Konstytucji jest uprawniona, bo ustawa zasadnicza nie jest dobra. Szef rządu odniósł się w Programie 1 Polskiego Radia do przypadającej wczoraj 10. rocznicy uchwalenia Konstytucji."

Zasadne jest więc pytanie o to, jaką alternatywę ma rządząca dziś partia. Warto o tym przypominać, że taka alternatywa JEST, a zatem krytyka dzisiejszej Konstytucji to nie tylko jakieś drobiazgi typu deubekizacja albo sprawa immunitetu (nie chcę rangi tych spraw negować, ale to są tylko fragmentaryczne propozycje) ale także konfrontacja dzisiejszej Konstytucji z konkretną propozycją, jaka w publicznym obiegu funkcjonuje, w postaci pełnego dokumentu, pod nazwą Konstytucja IV RP.

Jest to formalny dokument PiS, przyjęty w 2005 roku, a jej pełny tekst można znaleźć na stronie: http://www.pis.org.pl/dokumenty.php

Jakiś niecały rok temu opublikowałem na łamach Gazety Wyborczej analizę tego tekstu, zajmując się wyłącznie jego warstwą „aksjologiczną” – a więc celowo pomijając wszystko, co dotyczy propozycji zmiany struktury organów władzy. To niewątpliwie bardzo ważne sprawy (nawet: najważniejsze w Konstytucji), ale sprawy „aksjologiczne” (czyli nawiązujące do wartości) też się liczą. I to bardzo.Ponieważ sprawa stała się ponownie aktualna, a premier oświadczył że Konstytucja obecna nie jest dobra, zaś jego partia ma własny kontr-projekt, zamieszczam poniżej fragmenty mojego wcześniejszego artykułu z Wyborczej:

Na początek - inwokacja „W imię Boga Wszechmogącego!”, po której następuje od razu „dziękczynienie” złożone Bożej Opatrzności „za dar odzyskanej niepodległości”. W krótkiej preambule znalazło się jeszcze miejsce na przypomnienie „ponadtysiącletnich dziejów związanych z chrześcijaństwem”.

Widać już po tym, w czym prezes Jarosław Kaczyński upatrywał „niespójności w sferze aksjologicznej” poprzedniej Konstytucji. Uchwalona w wyniku mądrego kompromisu, preambuła z 1997 roku zawierała odniesienie do Narodu Polskiego jako „wszystkich obywateli Rzeczypospolitej, zarówno wierzących w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielających tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzących z innych źródeł”. Słowa te stały się inspiracją dla wielu autorów zagranicznych, próbujących pogodzić w symbolicznych sformułowaniach konstytucyjnych uznanie roli religii z szacunkiem dla ludzi niewierzących. Wybitny prawnik (profesor uniwersytetu nowojorskiego) Joseph Weiler w swej głośnej „Chrześcijańskiej Europie” (Wyd. W drodze, Poznań 2003) dawał polską preambułę jako wzór dla innych. Joseph, będziesz musiał zrobić korektę w następnym wydaniu. Okazuje się, że symboliczne odnotowanie pluralizmu to dla PiS zgniły kompromis, a ludzie niewierzący lub niewyznający religii chrześcijańskiej mogą po prostu być wyrzuceni poza konstytucyjny nawias. W tym także ci, którzy swą walką i poświęceniem przyczynili się do „odzyskania niepodległości”, lecz z rozmaitych powodów filozoficznych czy historycznych nie traktują tego jako „daru Bożej Opatrzności”.

To wszystko sprawy symboliczne, co nie znaczy: mało ważne. Wprost przeciwnie, symbolika w Konstytucji jest niezmiernie istotna, gdyż stanowi sygnał wysyłany do obywateli na temat rangi, jaką mają we wspólnocie politycznej. Symbolika może zapraszać wszystkich do tej wspólnoty, ale może też dzielić obywateli na lepsze i gorsze kategorie.

Artykuł 10 projektowanej Konstytucji, dotyczący stosunków między państwem a kościołami i państwem a religią, przewiduje co prawda równouprawnienie kościołów oraz zasadę autonomii państwa i kościołów w ich wzajemnych relacjach, ale pomija to, co we współczesnym państwie traktowane jest jako naczelna zasada regulująca stosunki między państwem a religią, a mianowicie zasadę neutralności religijnej i światopoglądowej państwa. W poprzedniej konstytucji zasada ta została ujęta jako „bezstronność władz publicznych w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych” (Kościół nie chciał zgodzić się na słowo „neutralność” więc przystano na „bezstronność”); w projekcie PiS nie ma już mowy nawet o bezstronności. Pewno: bezstronność zakłada pluralizm religijny i światopoglądowy, a ten jest traktowany jako przejaw „chwiejności”. Nie ma więc już żadnych zapór przed otwartym udziałem państwa w kościelnych akcjach a także wspieraniem religijnych przykazań zakazami prawnymi – co zresztą byłoby usankcjonowaniem obecnych tendencji.

Z tego samego powodu, nie ma w PiSowskim projekcie zasady (obecnej w dzisiejszej Konstytucji a także w większości współczesnych konstytucji), że nikt nie może być zmuszony do uczestniczenia w praktykach religijnych, ani do ujawniania swych poglądów religijnych lub wyznania. Prawo do wolności sumienia ujęte jest zatem w sposób całkowicie jednostronny, nieuwzględniający w żaden sposób praw osób niewierzących albo nie pragnących ujawniać publicznie swej religii. Tak samo, nauczanie religii w szkołach publicznych ujęte zostało w PiS-owskim projekcie jako naturalna i nieredukowalna część wolności sumienia – podczas gdy w Konstytucji aktualnie obowiązującej nauczanie religii w szkole ujęte jest fakultatywnie (jako możliwość, ale nie zobowiązanie władz publicznych) i opatrzone zastrzeżeniem, że „nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób”. Tego nie ma w projekcie PiSowskim – co oczywiste, bo ci „inni” przecież się nie liczą.

Jak widać, w PiS-owskim projekcie równie ważne jak to, co jest, jest to, czego nie ma. Nie ma wielu gwarancji, wynikających z zasady bezstronności religijnej państwa: gwarancji wolności dla wierzących i myślących inaczej, niż aprobują to liderzy PiSu. Do tych świadomych pominięć należy m.in. także gwarancja służby zastępczej dla tych, którym „przekonania religijne lub wyznawane zasady moralne nie pozwalają na odbywanie służby wojskowej” – by zacytować obecną Konstytucję. Uprawnienie do służby zastępczej znikło w projekcie PiS.

Inne pominięcie dotyczy konstrukcji praw rodzicielskich. Projekt PiS zachowuje z obecnej konstytucji prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swymi przekonaniami, ale pomija ważną klauzulę, obecną w Konstytucji z 1997 roku, że „wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania”. Pominięcie to nie dziwi – w PiS uznanie że dzieci mogą mieć własne przekonania oraz że należy uwzględniać ich dojrzałość, wygląda na ekstrawagancką nowinkę obyczajową.

Dość dziwaczną luką jest pominięcie wszystkich niemal wolności i praw ekonomicznych, socjalnych i kulturalnych. Mnie akurat to specjalnie nie martwi – nie dlatego, bym takich uprawnień nie cenił, ale dlatego, że umieszczenie ich w konstytucji jest rzeczą kontrowersyjną. Pominięcie konstytucyjnych uprawnień socjalno-ekonomicznych niekoniecznie musi prowadzić do uwiądu funkcji socjalnej państwa (takie państwa dobrobytu jak Australia czy Norwegia obywają się bez „hojnego” rozdawnictwa konstytucyjnego). Zastanawiające jest jednak, jak PiS pogodzi to pominięcie ze swą retoryką, skierowaną do najbiedniejszych i najsłabszych gospodarczo grup społecznych, dla których brak katalogu uprawnień socjalnych może wydawać się zdradą hasła „Polski solidarnej”.

Jak pisał Dariusz Gawin, dzisiejszy obóz rządzący odpowiada na potrzeby tych grup społecznych, które domagają się „etatyzmu socjalnego”, które sobie nie radzą w nowych warunkach („PiS nie jest wrogiem nowoczesności”, GW 7 sierpnia 2006). Te grupy najbardziej oczekują konstytucyjnych gwarancji socjalnych. Jak PiS wytłumaczy ich całkowite pominięcie i ograniczenie się w swej Konstytucji do pospiesznego, ogólnikowego wyliczenia kilku socjalnych zadań państwa (przeciwdziałanie bezrobociu, kształtowanie warunków należytej ochrony zdrowia), z których nie wynikają żadne prawne roszczenia obywateli, w artykule o zadaniach polityki wewnętrznej?

*

Będę przez jakiś czas poza zasięgiem Internetu, a zatem już teraz pragnę złożyć wszystkim Państwu życzenia udanych, spokojnych, zdrowych Świąt.

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Polityka