Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
80
BLOG

Francuski problem

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 28

Nie, nie chcę wchodzić w pole mojemu Koledze z Salonu, Panu Siemieńskiemu, który tu bardzo ciekawie i inteligentnie komentuje wydarzenia i trendy francuskie, koncentrując się w tych dniach, rzecz jasna, na kampanii wyborczej. Ale po pięciu dniach spędzonych w Paryżu czuję się nabuzowany francuskimi klimatami politycznymi, bo ta kampania rzeczywiście nie pozostawia nikogo, kto na ziemi francuskiej postawi stopę, obojętnym. 

Pominę wszakże doraźną konkurencję między trójką głównych rywali. Pozostawię to Panu Siemieńskiemu, wielokroć w tej kwestii bardziej ode mnie kompetentnemu. Zafrapował mnie natomiast pewien wywiad, który przyczytałem w ostatnim dniu mojego pobytu w Paryżu, z wielką postacią francuskiego prawa (i także, swojego czasu, polityki), a mianowicie z Robertem Badinterem - byłym prezesem Rady Konstytucyjnej (czyli francuskiego odpowiednika Trybunału Konstytucyjnego), a dziś senatorem z Hauts-de-Seine. 

Badinter popiera kandydaturę Segolene Royal (co oczywiste, bo należy do Partii Socjalistycznej), ale co mnie w tym wywiadzie zaintrygowało to fragment, dotyczący tzw. „komunitaryzmu”, czyli - jakby to przetłumaczyć - „wspólnotowości”. Na pytanie dziennikarza o chętne odwoływanie się przez panią Royal do symboli narodowych - do flagi i do Marsylianki - Badinter odpowiada m.in., że należy te symbole dowartościować w codziennym życiu Francji, po czym dodaje:

 

Pod warunkiem, że będziemy stale pamiętać, że we Francji naród i Republika są nierozłączne i że naród francuski to zbiór wszystkich obywateli francuskich bez względu na płeć, rasę, pochodzenie, przekonania, religię, orientację seksualną. Gdyż Francja nie może stać się mozaiką różnych społeczności. Wspólnotowość, to wróg Republiki, jednej i niepodzielnej”.

 

Na co dziennikarz pyta: A czy dziś istnieje takie niebezpieczeństwo wspólnotowości?, zaś senator Badinter odpowiada:

 

Tak. Taka pokusa istnieje. Ale jest ona nie do pogodzenia z samym pojęciem narodu francuskiego”.

 

W anglosaskiej literaturze filozoficzno-politycznej pojęcie „komunitaryzmu” odnosi się do pewnej alternatywy wobec indywidualistycznego liberalizmu: jako podkreślenie, że ludzie są nie tylko pojedynczymi obywatelami, ale także członkami rozmaitych społeczności, które ich jakoś określają i determinują. Spory miedzy indywidualistami a komunitarystami są ciekawe, ale pierwszy raz - właśnie w tym wywiadzie Badintera - zetknąłem się z tak jednoznacznym użyciem „wspólnotowości” w sensie pejoratywnym. Jako oczywistego zagrożenia samej idei Republiki - jednej i niepodzielnej.

 

To oczywiste widmo wielkiego Jana Jakuba Rousseau, ktore ciąży nad myśleniem politycznym Francuzów: między państwem a obywatelem nie może być żadnych ciał pośrednich (jak nazywał je de Tocqueville), żadnych „fakcji” (jak z niechęcią pisał sam Rousseau), gdyż są one prostą drogą do egoizmu, prywaty, przechwycenia państwa przez grupy interesu. Państwo ma wyrażać interes ogólny („wolę powszechną”), a wszystkie odstępstwa od jednomyślności traktowane są jako patologia i aberracja.

Jakże to różne od angielskiej tradycji pluralizmu, w którym interes publiczny jest synonimem uzgadniania i koordynacji rozbieżnych interesow poszczególnych grup i warstw społecznych! Tradycja Rousseau, jako republikańska reakcja na egoizmy feudalne, wyczerpała dawno swą emancypacyjną moc i stała się sztywnym dogmatem, krępującym myślenie o społecznej różnorodności. Stąd dziś Francja oficjalnie odrzuca mówienie o własnych mniejszościach narodowych, odmawiając Korsykańczykom czy Bretonom uznanego konstytucyjnie statusu. 

To tradycja jakobińska - w której różnorodnośc jest oznaką chaosu, bycie w mniejszości - symptomem błędu, a reprezentacja interesów - znakiem egoizmu. Piszę to z pewnym bólem, jako niereformowalny już chyba frankofil - ktoś, kto Francję kocha miłością raczej nieuleczalną. Pocieszam się, że wielu z moich francuskich przyjaciół - a są wśród nich także profesorowie prawa i nauk politycznych - chętnie dystansuje się od owej jakobińskiej, centralizującej tradycji. Do tego stopnia, że gdybym dziś nie przeczytał wywiadu z Badinterem, uznałbym, że to karykatura, wymyślona przez wrogów Francji. 

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Polityka