Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
121
BLOG

Nie-stronnicze Słówko na niedzielę: ANONIMO

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 98

Było tak. Pani Margaret McIntyre na pewnym publicznym zebraniu w miasteczku w stanie Ohio, w kwietniu 1988 roku, przygotowała małą akcję protestacyjną przeciw proponowanemu podatkowi lokalnemu na cele lokalnej szkoły. Napisała więc na swojej maszynie do pisania, a następnie u znajomego sklepikarza, powieliła ulotki, wyrażające ten protest. Urzędnik władz szkolnych zwrócił jej uwagę, że łamie prawo stanowe, które zabrania dystrybucji jakichkolwiek druków, dotyczących wyborów albo innych politycznych przedsięwzięć, na których nie figuruje podpis osoby albo organizacji, będącej autorem ulotki. 

Niezrażona, pani McIntyre rozdawała te same ulotki na kolejnym zebraniu, które odbyło się kilka dni później. Za toi została ukarana grzywną 100 dolarów. 

I tak zaczęła się odyseja prawna, zakończona wyrokiem Sądu Najwyzszego USA z 19 kwietnia 1995 roku. Jak na Sąd Najwyższy przystało, zajął się on sprawą o fundamentalnym znaczeniu prawnym, a nie indywidualną kwestią dzielnej pani McIntyre. Która zresztą niestety w międzyczasie umarła. Niestety - bo wyrok okazał się jej wielkim, choć niestety juz pośmiertnym zwycięstwem. 

Sędziowie podzielili się 6-3 i podział ten wyrażał prawie dokładnie ówczesny rozkład na tzw. sędziów liberalnych i konserwatywnych. Szóstka „liberalna” była zdania, że Pierwsza Poprawka do Konstytucji USA (wolność słowa i religii) chroni także anonimowość wypowiedzi, w każdym razie w sprawach publicznych. Z kolei trójka sedziów „konserwatywnych” (ówczesny Pierwszy Prezes Rehnquist, a także sędziowie Antonin Scalia i Clarence Thomas) uznali, że anonimowości nie należy się żadna specjalna ochrona konstytucyjna, a poszczególne stany mogą same decydować o tym, czy anonimowości zakazać, tak jak właśnie uczyniło to Ohio. 

Nie chcę tu wchodzić w szczegóły i szczególiki prawne, które dla Czytelników, nie podniecających się łatwo zawiłościami interpretacji prawniczej, mogą być po prostu nudne. Postaram się więc wyłowić tylko główne argumenty za i przeciw anonimowości (a właściwie: konstytucyjnej ochronie tejże).

Główna linia podziału zarysowała się między dwoma (mówię to bez przesady, a już zwłaszcza bez ironii!) gigantami intelektualnymi: liberalnym Stevensem, który zdołał przekonać do swojego stanowiska pięcioro innych sędziów, i jako taki stał się autorem opinii, traktowanej jako „opinia Sądu”) i konserwatywnym Scalią, który napisał najciekawsze z 2 zdań odrębnych (drugie - napisał Thomas, a Rhenquist po prostu przyłączył się do zdania odrębnego Scalii). 

A więc - zaczynamy! 

Stevens: 

* Decyzja o anonimowości należy do autora danego tekstu. Może być podyktowana „obawą przed ekonomicznymi lub oficjalnymi retaliacjami, lękiem przed ostracyzmem społecznym, lub po prostu chęcią zachowania swej prywatności”. 

*Istnieje poważna tradycja, zwłaszcza w historii literatury, pisania pod pseudonimem. A zatem prawo do anonimowości jest jednym z aspektów wolności słowa, chronionej przez Konstytucję. 

* Stevens cytuje też (aprobująco) stare orzeczenie SN z 1960 r. , w którym sedzia Black napisał: „prześladowane grupy ma przestrzeni historii mogły często krytykować opresywne prawa i praktyki albo anonimowo albo wcale”. 

* Praktyka anonimowości znajduje też swój wyraz w zasadzie tajemnicy glosowania. 

* Zasada anonimowości wypowiedzi politycznych nie odnosi się wyłącznie do kampanii wyborczej, sensu stricto. 

* Wspaniała salwa pożegnalna, czyli ostatnie zdanie w opinii napisanej przez Stevensa: „Pod rządami naszej Konstytucji, anonimowosc druków to nie jest szkodliwa, oszukańcza praktyka, ale honorowa tradycja przekonywania i opozycji (advocacy and dissent - proszę o sugestie lepszego tłumaczenia!). Anonimowość jest tarczą broniącą przed tyranią większości”. 

A teraz - Antonin Scalia. 

(Na początku jest długi fragment na temat metod konstytucyjnej interpretacji w sprawach takich jak ta - fascynujące, ale omijam to na użytek niniejszego streszczenia i zmierzam wprost, do centralnego argumentu).

* Głównym pytaniem jest, czy ochrona anonimowości wypowiedzi politycznych sprzyja ochronie i rozwojowi demokracji?Nie, bo „ osoba która musi podać swoją tożsamość w dokumencie mniej jest skłonna kłamać niż ktoś, kto może kłamać anonimowo”. Wymóg nie-anonimowości sprzyja więc prawdomównosci w życiu publicznym. 

* To argument podstawowy w rozumowaniu Scalii. Do tego dochodzą argumenty typu „reductio ad absurdum”. Jakie będą granice tego nowo-odkrytego prawa do mówienia incognito - pyta ironicznie Scalia. Czy na przykład należy dawać zezwolenia na manifestacje organizacji, które pragną zataić swą tożsamość? Czy gazeta nie ma prawa ogłosić, że nie będzie publikowała anonimowych listów? „Absurdalność wynikająca z takiego uogólnionego prawa do anonimowości nie ma granic” - pisze Scalia. 

I, jak zwykle u najlepszych, najelokwentniejszych amerykanskich sędziow, wspaniała salwa końcowa:  „Nie wiem skąd ten Sąd wywodzi opinię, że anonimowośc druków to honorowa tradycja przekonywania i opozycji. Nie widzę nic bardziej honorowego w anonimowym druku niż w anonimowym telefonie lub anonimowym liście. Sprzyja to czynieniu zła przez eliminację odpowiedzialności (it facilitates wrong by eliminating accountability), co jest zazwyczaj właśnie powodem anonimowości.” (Choć trzeba uczciwie dodać, że Scalia dopuszcza poewne wąskie wyjątki, jako koncesje na rzecz anonimowości - ale nie jakjo ogolne uprawnienie konstytucyjne). 

* 

Tyle wymiana zdań między dwoma wielkimi sędziami amerykańskimi. Do której opinii Państwo by przyłączyli się: do sędziego Stevensa czy Scalii? I jedno bardzo ważne zastrzeżenie na koniec. Tej wymiany nie należy mechanicznie przekładać na ostatnie kontrowersje, tu w Salonie, dotyczące dopuszczalności i etyki anonimowości w blogach. Internet w ogóle - co naturalne - nie pojawił się w decyzji Sądu z 1995 roku. Być może Internet powinien rządzić się własnymi prawami, mieć własne reguły, własną etykę.

Być może. Sprawę pani McIntyree zrelacjonowałem tu, bo może stanowić materiał do przemyśleń nad prawnym statusem anonimowości. I jak widzą Panstwo - nie wyraziłem własnego poglądu (co nie znaczy że go nie mam - w mojej książce Freedom of Speech and Its Limits sprzed paru lat, pisalem o tej decyzji i wyraziłem swoją opinię, że... A zresztą, nieważne, nie bede stronniczy...).

 

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (98)

Inne tematy w dziale Polityka