Bardzo ciekawy wywiad przeprowadził dziś Igor Janke z Prezesem TK Jerzym Stępniem w Radio TokFM. Igor dzielnie dociskał Prezesa Stępnia o powody niechęci wobec totalnego ujawnienia wszystkich akt esbeckich, a Prezes Trybunału mówił, że ostatnie orzeczenie wcale nie uniemożliwiło procesu lustracji w Polsce.
Powiedział dwie rzeczy, które warto przypomnieć publicznie, bo po wyroku Trybunału w sprawie ostatniej ustawy lustracyjnej zapanowało przekonanie, że oto lustracja została w Polsce przez Trybunał zabita. Otóż wcale nie. W istocie, lustracja i ujawnianie akt mają się w Polsce dobrze i Prezes przypomniał, że dwa główne mechanizmy nie poddane zostały przez Trybunał w wątpliwość:
1. Lustracja bardzo szerokich kategorii osób sprawujących funkcje publiczne, od Prezydenta poczynając a na piastunach władzy lokalnej kończąc;
2. Prawo dostępu każdej osoby do dokumentów, zawartych w aktach IPN, na swój temat.
Oczywiście dla wielu jest to niewystarczające i choć nie podzielam opinii krytyków, to jednak nie odmawiam im dobrej wiary i uczciwości. Na pewno są ci, którzy uważają, że ani (1) ani (2) nie są wystarczające i kierują się w tym przekonaniu dobrą wiarą, uczciwością i prawdziwą chęcią oczyszczenia atmosfery publicznej. Powtarzam, myślę że są często w błędzie, ale jest to ten typ błędu (błędu, rzecz jasna, z mojej perspektywy), który musi być w demokracji dyskutowany na forum publicznym.
Prezes Stępień nie miał dużo czasu na obszerne rozwiniecie swego stanowiska (a, muszę dodać, Igor prowadził wywiad rzetelnie i jednocześnie ostro – trudne wymogi do spełnienia jednocześnie), ale zdążył powiedzieć tyle, że dostęp każdego do wszystkich akt (np. do „akt sąsiada”, jak ujął to symbolicznie Prezes) jest po prostu niezgodny z europejskimi, cywilizowanymi zasadami dostępu do akt innych osób. Chodzi tu zarówno o dane „wrażliwe” (czy mogę przy okazji poszukiwania agentów w moim środowisku dowiedzieć się, że sąsiad spał z żoną marynarza, gdy ten był w rejsach?), ale i o bardziej generalną zasadę, że istnieje sfera prywatności (w tym, dodam, także obejmującej popełnianie świństw, jeśli nie były one przestępstwami), która jest prawnie chroniona. I zrozumiała chęć rozprawienia się z ciemną przeszłością Kraju nie znosi tej reguły w stosunku do jednostek. Przy czym, powtarzam, każdy może znaleźć swoje własne akta, a tego TK nie podważył, a zatem przy okazji dowiedzieć się o świństwach popełnianych przez swoich byłych kolegów, współpracowników itp., jeśli miały one związek z tą osobą.
Co do pierwszej sprawy, to znaczy listy osób, które powinny podlegać lustracji, to oczywiście tu spór jest nieuchronny, ale ważne jest uzgodnienie generalnego kryterium. W myśl oficjalnego uzasadnienia lustracji, kryterium takim jest ochrona demokratycznego państwa przed podważaniem go przez ludzi, którzy są skompromitowani swoją paskudną przeszłością. Jeśli tak, to lista stanowisk i funkcji, w których do takiego podważania może dochodzić, nawet jeśli obszerna, nie jest nieograniczona.
Ani jedno ani drugie nie oznacza końca sporu o lustrację. Ale nie toczmy go w oparciu o nieprawdziwe stwierdzenie, że oto stronnictwu „anty-lustracyjnemu” udało się na razie osiągnąć zwycięstwo w siedzibie Trybunału na Alei Szucha w Warszawie.
Inne tematy w dziale Polityka