…szczerze i bez żadnych zastrzeżeń, licząc na to, że uda im się doprowadzić do ratyfikacji Traktatu Reformującego Unię Europejską. Do przyjęcia tekstu tego Traktatu dojdzie zapewne niedlugo, bo Konferencja Międzyrządowa ma już gotowy projekt (w postaci tzw. „mandatu” przyjętego przez oistatnią Radę Europejską w Brukseli w połowie czerwca) i obecna prezydencja Unii, Portugalia, zdecydowana jest nie otwierać na nowo merytorycznej dyskusji nad poszczególnymi postanowieniami Traktatu. Nie byłoby to potrzebne, skoro politycznie, wszystkie państwa Unii zgodziły się na kompromis. Kompromis, przypomnijmy, polegający na przyjęciu praktycznie wszystkich reform instytucjonalnych Unii, zaproponowanych przez Konwent o Przyszłości Europy, MINUS cały sztafaż konstytucyjny, PLUS Karta Praw Podstawowych jako odrębny dokument, PLUS odłożenie wprowadzenia nowego systemu głosowania w Radzie do 2014 roku (albo do 2017, jeśli przynajmniej jedno z państw będzie przez te trzy lata życzyło sobie głosowania w obecnym systemie, tzw. Nicejskim). Polska zgodziła się na ten kompromis, i chwała za to Prezydentowi i Premierowi: wbrew potężnym naciskom ze strony swych koalicjantów i rozkołysanym nastrojom w Kraju (do czego, niestety, sami się byli przyczynili, przyjmując na jakiś czas hasło „pierwiastka” jako nie-negocjowalne), Bracia potrafili w momencie próby podjąć decyzję kompromisową, zgodną ze zdrowym rozsądkiem i interesem wspólnym, całej Europy, i Polski. Pozostaje kwestia ratyfikacji. Premier Jarosław Kaczyński obiecał wczoraj: „Dotrzymamy słowa w sprawie nowego Traktatu UE”. A to „słowo” dane przez Polskę polega na staraniu się, w dobrej wierze, do doprowadzenia do ratyfikacji umowy międzynarodowej, na którą zgodził się rząd. Wierzę, że premier mówi szczerze. Wie zresztą dobrze, że od tego zależy Jego i Prezydenta prestiż w Europie – nie mówiąc już o reputacji Polski jako partnera, na którego zobowiązaniach można polegać. A zobowiązania podjęte przez Prezydenta i Premiera traktuje się jako zobowiązania kraju. No i teraz wszystko zależy od Platformy Obywatelskiej. Bo z punktu widzenia prawnego sprawa wygląda tak: Traktat można przedstawić do referendum ogólnokrajowego. Nie jest to wymogiem konstytucyjnym – ale taka możliwość istnieje. Zarządza je albo Sejm większością bezwzględną albo Prezydent za zgodą większości (bezwzglednej) Senatu. Jeśli któraś partia zgłosi taką propozycję, inne pewno przyłączą się – bo jest politycznie niekorzystne pokazywać, że jest się przeciwko decydowaniu przez Naród. Ale to da pewno wynik nierozstrzygnięty. Bo oczekuję, że zdecydowana większość głosujących w referendum poprze ratyfikację – na to wskazują wszystkioe sondaże, co pozytywnie świadczy o rozumie politycznym naszych rodaków, ale watpię, czy do głosowania wybierze się ponad połowa uprawnionych – zamęt wobec całej sprawy spowpoduje, że sporo ludzi (pewno ponad połowa uprawnionych) zostanie w domu. W tej sytuacji wynik referendum nie bedzie wiążący – co nie oznacza że bedzie negatywny, ale że sprawa pozostanie nierozstrzygnięta. Wróci więc do parlamentu. Alboi zaczniei skończy się na parlamencie. Tu mamy dwie możliwości. Albo Traktat uznany zostanie za traktat który „przekazuje organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach”, co w myśl art. 90 wymaga specjalnej większości. W takim przypadku wymagana jest bowiem większość 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz w Senacie - większość 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów. To oznacza, że wtedy bez Platformy Obywatelskiej ratyfikacja jest niemożliwa. Zakładając bowiem nawet, że za ratyfikacją zagłosuje PiS, SLD i PSL (egzotyczna koalicja, prawda?) to daje to tylko 230 głosów – daleko do 2/3. Czy Traktat Reformujący Unię musi być uznany za taki traktat, który – w rozumieniu art. 90 Konstytucji – przekazuje organizacji międzynarodowej kompetencje organów władzy w niektórych sprawach? Moim zdaniem – nie. Takim Traktatem był Traktat Akcesyjny, ale ten został już ratyfikowany przez referendum w Polsce. Traktat Reformujący Unię nie rozszerza kompetencji Unii w stosunku do obecnych. Jeśli więc uznane zostanie (przez kogo? Najpierw przez prawników? potem na tej podstawie przez Sejm? Potem ewentualnie zweryfikowane przez TK?) że Traktat nie podpada pod definicję z artykułu 90, jest szansa na ratyfikację Traktatu przez Parlament, zakładając, że PiS plus SLD plus PSL będą głosować za (230 głosów) a Platforma, Samoobrona, LPR, Prawica Rzeczypospolitej i Ruch Ludowo-Narodowy – przeciw (219 głosów). No chyba, że wszyscy bezpartyjni i niezrzeszeni (11) będą głosować na „nie” – to wtedy będzie równo pat. Ale to oczywiście spekulacje, bo mogą nastąpić niedługo jakieś przesunięcia w członkowstwie klubów. No i czystą spekulacją jest moje założenie, że PSL będzie głosowało za ratyfikacją. Wydaje mi się że tak – ale nie mam pewności. A zatem, konkludując, jeśli przyjęta zostanie normalna procedura ratyfikacji przez parlament – to minimalnie zwolennicy reatyfikacji przeważają, ale jeśli przyjęta procedura z artykułu 90 (Traktat Reformujący jako traktat przenoszący pewne kompetencje państwowe na organizację miedzynarodową) – to bez Platformy nie ma co marzyć. Zaś z Platformą – osiągają lekko 2/3 bo wtedy większość pro-ratyfikacyjna ma 361 posłów. No a teraz zostawmy na boku te wszystkie kalkulacje prawne i postawmy sobie dość zasadnicze pytanie, jakie w tle tych rozważań się tli: Co z tą Platformą? Czy wyobrażają sobie Państwo by partia, która kreuje się na ugrupowanie rozsądne, pro-europejskie, liberalno-konserwatywne, umiarkowane, pro-kapitalistyczne i co tam jeszcze, znalazła się, wraz z LPR i Samoobroną, wśród partii głosujących przeciwko ratyfikacji kompromisu w sprawie reformy instytucji unijnych? Kompromisu, na który zgodziły się wszystkie państwa Unii Europejskiej?Z bólem serca powiem – ja mogę sobie coś takiego wyobrazić. Bo taka jest, niestety, ta główna partia opozycyjna. Sądząc z ich postępowania dotąd, mogę spodziewać się po nich tylko najgorszego. W dzisiejszej Rzepie jest ogromnie obszerny artykuł senatora Jarosława Gowina, stanowiący bardzo podniosłą laurkę na cześć Platformy. Są tam bardzo piękne zdania, które mnie prawdziwie wzruszyły. Artykuł nazywa się „Polska pięciu „R”” i serdecznie go Państwu polecam. Niestety, z żalem informuję, że między tymi pięcioma R nie znalazł się Rozsądek, ani Odpowiedzialność – może dlatego, że nie jest na „R”. I pewno dlatego nie znalazło się tam ani słowo o tym, czy Platforma zamierza poprzeć Prezydenta i Rząd w staraniach o ratyfikację przez Polskę Traktatu Reformującego, gdy już zostanie on dopracowany przez Konferencję Międzyrządową. Bo jeśli nie, i jeśli Platforma postawi się w jednym szeregu z LPR i Samoobroną, to znaczy, że będzie w pełni zasługiwać na takie właśnie towarzystwo.
Inne tematy w dziale Polityka