Karta Praw Podstawowych wzbudza u niektórych naszych Euro-przerażonych wzmożone stany lękowe. U innych ludzi – rodzi naturalne pytania i wątpliwości. Nic więc dziwnego, że w ciekawej dyskusji, jaka na temat przyszłości UE rozwinęła się przedwczoraj pod moim blogiem, jeden z Komentatorów, steef, zapytał mnie, co sądzę o Karcie, a szczególności o kroku Wielkiej Brytanii, która – jak wiadomo – postanowiła ograniczyć możliwość powoływania się na Kartę w swym krajowym porządku prawnym. (Steef wyraził ów fakt nieco mniej prawniczym dyskursem, a mianowicie, że przeciętny Angol ma Kartę Praw "w dupie" – przepraszam, ale to cytat).
We wczorajszej Rzeczpospolitej ukazał się mój obszerny artykuł na ten właśnie temat, w którym wyjaśniam zarówno przyczyny jak i prawdziwą treść „brytyjskiego protokołu”. Zainteresowanych – odsyłam do pełnego tekstu
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/opinie_070723/opinie_a_2.html
Natomiast tutaj przedrukowuję – ze skrótami i małymi redakcyjnymi korektami – ostatni fragment artykułu z Rzepy, w którym piszę o pewnych polskich obawach, związanych z Kartą:
Na ile Karta wyraża wartości i cele zbieżne z polskimi wartościami konstytucyjnymi? Straszy się nas bowiem od czasu do czasu, że na podstawie Karty będzie można wprowadzić w Polsce rozwiązania, jakich polskie społeczeństwo w większości nie chce, np. małżeństwa homoseksualne.
Są to strachy na Lachy i nie należy traktować ich poważnie. Nie ma niczego w Karcie Praw, co mogłoby zmusić państwowe organy prawodawcze do wprowadzenia, wbrew demokratycznej woli społeczeństwa, takich rozwiązań, jak małżeństwa homoseksualne, liberalizowane prawo do aborcji lub prawo do pomocy lekarskiej w zakończeniu swego życia.
Przeciwnicy Karty Praw dwoją się i troją, by wyłuskać z niej sformułowania uwiarygodniające takie obawy, ale bezskutecznie. Na przykład zakaz dyskryminacji ze względu na orientację seksualną (art. 81 Karty) nie ma najmniejszego zastosowania do regulacji prawa małżeńskiego, które (wraz z całym prawem rodzinnym) jest poza zakresem prawa unijnego.
Aby już nie było żadnych pod tym względem wątpliwości - art. 69 Karty stanowi: "Prawo do zawarcia małżeństwa i prawo do założenia rodziny są gwarantowane zgodnie z ustawami krajowymi regulującymi korzystanie z tych praw".
Tak samo z przerażeniem wskazuje się czasem na przepis, mówiący o dopuszczalności tzw. akcji afirmatywnej w stosunku do kobiet: "Zasada równości nie stanowi przeszkody w utrzymywaniu lub przyjmowaniu środków zapewniających specyficzne korzyści dla osób płci niedostatecznie reprezentowanej" (art. 83, drugie zdanie). Ale jest to wyłącznie uznanie faktu, że jeśli w danym państwie wprowadzone zostaną przepisy tego typu (jak to istotnie jest w niektórych państwach członkowskich), na mocy demokratycznej decyzji tegoż państwa, to nie stanowią one złamania zakazu dyskryminacji. Od takiej klauzuli do nakazania wprowadzenia akcji afirmatywnej droga bardzo daleka. Nie ma się co bać, że wbrew demokratycznej woli politycznej danego prawodawcy krajowego, Unia zmusi jakiekolwiek państwo do wejścia na tę drogę.
Kilka lat temu w "Studiach Europejskich" ukazał się doskonały artykuł Andrzeja Jackiewicza porównujący treść Karty Praw Podstawowych z polskimi prawami i wolnościami konstytucyjnymi. Pan Jackiewicz konkludował: "Porównując poszczególne postanowienia Karty i Konstytucji RP, często natrafia się na rozwiązania uderzająco podobne. Wynika to z faktu, że proces powstawania obu tych dokumentów oparty był na tym samym systemie wartości".
Z tą konkluzją w pełni się zgadzam. Nie ma najmniejszych powodów, by Polska przyłączała się do Wielkiej Brytanii i ostentacyjnie okazywała swą niechęć do Karty Praw. Byłoby to kolejne dziwactwo w naszej polityce względem UE.
PS: „Mam ochotę pałować, pałować i jeszcze raz pałować!” – rozmarzył się na swoim blogu dwa dni temu mój ulubieniec, Pan Dr Adam Wielomski. Zachowanie, które w Panu Wielomskim wzbudziło tak intensywne namiętności, jest w Stanach Zjednoczonych chronione przez Pierwszą Poprawkę do Konstytucji USA, a w Europie, która jest – pod względem ochrony wolności słowa kilka kroków za USA – najprawdopodobniej przez Europejską Konwencję Praw Człowieka (piszę „najprawdopodobniej”, bo nie mam pod ręką orzecznictwa ze Strasburga i nie przypominam sobie orzeczeń w sprawie tzw. „symbolic behavior” albo „speech-plus”, jak to nazywają Amerykanie). Karta Praw Podstawowych potwierdza obowiązywanie Konwencji w państwach UE. To tak na wszelki wypadek, gdyby Państwo przez chwilę pomyśleli sobie, że te wszystkie Konwencje i Karty Praw są nam zupełnie niepotrzebne, bo u nas to wszyscy rozsądni, wolność innych szanujący…
Inne tematy w dziale Polityka