Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
135
BLOG

Dni birmańskie

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 32

Z Aung San Suu Kyi rozmawiałem w jej staroświeckiej willi przy Alei Uniwersyteckiej – nad jeziorem – w Rangunie kilkanaście lat temu. Nie mam niestety przy sobie notatek ani wycinków z Rzeczpospolitej, w której ukazał się wywiad. Spotkanie się z nią nie było specjalnie łatwe, ale nie było też niemożliwością: już wewnątrz posesji był stół, przy którym siedzieli żołnierze (początkowo głupio pomyślałem, że to jej obstawa), którzy spisali moje dane (na wszelki wypadek oszukałem co do nazwy hotelu, licząc na nieporadność birmańskiej administracji, na wypadek, gdyby chcieli mnie szukać).

Pani Suu Kyi (uwaga: czyta się „Su Czi”) zrobiła na mnie niesamowite wrażenie: ogromnie spokojna, pełna godności, nie zdradzająca najmniejszych objawów nerwowości czy frustracji osoby, która już wtedy była od lat w areszcie domowym. Mówiła o konieczności dialogu, o chęci rozmowy z władzą wojskową bez żadnych warunków wstępnych. Biła z niej siła osoby, za którą stoją wszelkie racje moralne, legitymacja polityczna (wygrała przecież wybory, szybko potem unieważnione przez armię), no i – co nie najmniej ważne – status przynależności do wielkiej rodziny birmańskiej (jej Ojciec był jednym z architektów niepodległości Birmy). Pytała mnie o „kolegę-noblistę”, Lecha Wałęsę. 

Pytałem ją, nota bene, takze o stosunek opozycji birmańskiej do turystów zagranicznych: czy nie stanowią legitymizacji junty. Nie, odpowiedziała, ale ważne jest, by przyjezdni starali się jak najwięcej spotykać ze zwykłymi ludźmi a minimalnie korzystali z przewodników, pracujących dla państwowej agencji turystycznej.

Gdy do Rangunu przyjechałem trzy lata później, spotkanie się z Suu Kyi było już niemożliwością: do bramy na Alei Uniwersyteckiej nie można było dojść, a zasieki wojskowe odgrodziły cały odcinek tej Alei. Udało mi się natomiast przyjść na półlegalne zebranie NLD (National League of Democracy), która – choć zdelegalizowana – była jakoś tolerowana przez władze. Nie lubiły one tylko, jak cudzoziemcy kręcili się przy niej. Ponieważ byłem jedyny nie-Birmańczykiem wchodzącym do miejsca zebrania (na przedmieściach, w baraku przylegającym do jakiegoś warsztatu samochodowego), zostałem obfotografowany przez tajniaków (całkiem rozpoznawalnych, zresztą celowo – dla zastraszenia) przy wejściu.

Gdy wychodziłem, udało mi się szybko złapać taksówkę, co uniemożliwiło tajniakom w czarnej limuzynie, która już się zbliżała do mnie, złapanie mnie na czas. Dali jednak znak funkcjonariuszowi na motocyklu, który jechał tuż za nami. Wiedziałem, że jeśli wrócę do hotelu, zostanę zdjęty i spędzę jakiś czas w areszcie. Wyratował mnie przypadek: miałem już wcześniej umówione spotkanie z jakimś generałem-propagandzistą, z którym miałem niby rozmawiać na temat nowej konstytucji państwa Myanmar (tak się nazywa obecnie Birma). Dzięki temu dostałem byłem wizę do Myanmar. Gdy podjechałem pod budynek sztabu generalnego, na mój widok w kierunku taksówki ruszył jakiś adiutant owego generała, a funkcjonariuszowi na motocyklu szczęka opadła widząc, jak ktoś, kto dopiero co wyszedł ze spotkania NLD, jest witany jako gość junty.

Czy się dziś tego wstydzę? Nie, ani przez chwilę. Dzięki mojemu „cover” mogłem spotkać się z demokratami birmańskimi i napisać o tym potem w Rzeczpospolitej. Ale nie mogłem sobie odmówić małej intryżki: pod koniec mojego „wywiadu” (którego oczywiście nie wykorzystałem bo był oczywistą propagandową papką) poskarżyłem się: Panie generale, niech pan sprawi, żeby tu za mną nie jeździli tajniacy na motocyklach…

Rangun, Pagan, Mandalaj… Najpiękniejsze miejsca w całej Azji Południowo-Wschodniej. Wspaniali ludzie: delikatni, ujmująco grzeczni, dobrze wykształceni (starsze pokolenie, w każdym razie)… Odwiedziłem starca (którego nazwiska nie pamiętam), który był zastępcą Aung San Suu Kyi w NLD. Na koniec rozmowy poprosił mnie, bym mu przesłał jakieś książki po angielsku. Jakie? – zapytałem. Jakiekolwiek, odpowiedział, ale najlepiej o historii i polityce. Gdy wychodziłem z jego chałupki, spod ziemi wyrósł tajniak i bezczelnie śmiejąc się, zrobił mi en face kilka zdjęć aparatem, takim jak z lat 40-tych.

Dziś myślę o moich znajomych z Rangunu.

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka