s.wokulski s.wokulski
481
BLOG

Fakty, liczby, kłamstwa

s.wokulski s.wokulski Polityka Obserwuj notkę 2

Jakiś czas temu trafiłem na artykuł w tygodniu „Polityka”. Zaciekawiła mnie szczególnie okładka – „Polska rośnie w siłę! Ile sukcesu? Ile propagandy” (Polityka nr 15, 10 kwietnia 2010). Spodziewałem się jakiegoś merytorycznego przeglądu sytuacji ekonomicznej w Polsce. Jak bardzo się pomyliłem…

Okładka odsyła do strony 36-tej. Tu artykuł zatytułowany jest „Z czego Polak żyje?”[1]. Pomyślałem, że ma się to nijak do pytań z okładki. Szczególnie, że podpis pod tytułem mówi: „Choć lubimy narzekać, statystycznie powodzi nam się coraz lepiej. Kto na ten dobrobyt pracuje, kto najwięcej korzysta?”. Brzmi to dla mnie jak wstęp do jakiegoś tekstu propagandowego aniżeli do raportu o sytuacji w Polsce. No, nic – pomyślałem. Nie chciałem się zniechęcać i zabrałem się do lektury.

W pierwszym akapicie dowiedziałem się, tak jak i inni czytelnicy „Polityki”, że najlepiej wynagrodzonym prezesem spółki w 2008r. był Piotr Janeczek. Zarobił, bagatela, 7 mln 773 tys. zł. Brzmi nieźle. Gdybym ja był takim prezesem też bym z Polski nie wyjeżdżał! Dobry początek artykułu. Polska rośnie w siłę. Rząd jednak nie kłamie. Jest dobrze a nawet lepiej – czyżby czas na powrót?

„Polska kadra zarządzająca należy do finansowej arystokracji i to nie tylko w skali lokalnej” – pisze dalej autor artykułu. „Przeliczenie siły nabywczej zarobków naszej kadry sytuuje Polskę w międzynarodowym rankingu na 11 pozycji. Daleko w tyle są takie kraje jak USA (30 pozycja), Niemcy (36) czy Francja (47). Zdaniem Mirosława Kowalczuka, eksperta (…) polska gospodarka rynkowa pilnie potrzebowała fachowców do zarządzania i była gotowa ich solidnie przepłacać. I tak już zostało do dzisiaj.” No to już wiem wszystko! Ekspert mi, i innym czytelnikom, tłumaczy dlaczego mamy silne rozwarstwienie społeczne w Polsce. Jak ekspert tłumaczy, to nie wypadałoby mu nie wierzyć! W Polsce wcale nie ma struktury społeczeństwa a’la republika bananowa – z bardzo bogatą i wąską grupą rządzącą i całą resztą społeczeństwa. Nie! To świetnie opłacani „eksperci”. Za to w cywilizowanych, zachodnich krajach (USA, Niemcy i Francja) tam to dopiero się dzieje! Bieda! Punkt dla Polski!

Żeby nie było zbyt różowo, podane są dane dotyczące minimum egzystencji. I tak w roku 2008 było to „321 zł miesięcznie członka dwuosobowego gospodarstwa emerytów do 413 zł w przypadku jednej osoby dorosłej żyjącej samotnie. (…) Szacuje się, że ok. 2,5 mln Polaków nie osiąga nawet takich dochodów”. I czar prysł. Już tak różowo nie jest. 2.5 mln Polaków żyje poniżej minimum egzystencji. „Dwukrotnie więcej Polaków, a więc ok. 5 mln, osiąga dochody oscylujące wokół minimum socjalnego, (…) W grudniu 2009r. IPiSS szacował najniższe minimum socjalne na 733zł (to w przypadku członka dwuosobowego gospodarstwa emeryckiego), najwyższe zaś, 866zł, dla samotnie żyjącej osoby dorosłej”. Czyli nadal różowo nie jest. Powstają też pytania co z ludźmi osiągającymi minimum egzystencji. Czy oni są zaliczeni do osób osiągających minimum socjalne (300-400zł kontra 700-800zł). Przecież, wg artykułu, 2,5 mln Polaków nie ma nawet 400zł, a te 5mln ma osiągać 700-800zł. Co z tymi pomiędzy minimum egzystencji, a minimum socjalnym? Czy to są dane netto czy brutto? Dlaczego podawane są dane raz z 2008r, a raz z końca 2009r. (z grudnia)? Nie będę utrudniał sobie życia i hurraoptymistycznie założę, że chodzi o dochód netto (czyli na rękę) – wychodzi, że 7,5 mln Polaków zarabia/dostaje 866zł lub mniej. Dużo mniej. Jak za chwilę się okażę, te dane przydadzą się później… Acha, eksperci uspokajają „gospodarka osób najuboższych często ma charakter naturalny”. Kamień mi z serca spadł! 7,5 mln osób żyje za mniej niż 200 funtów (866 zł) na miesiąc i jest to proces naturalny. Uff. Wszystko jest w najlepszym porządku!

„Przepaść dzieląca zarobki prezesa rekordzisty i budżety osób utrzymujących się poniżej poziomu egzystencji wyznaczają granice ekonomicznego terytorium, na którym żyją Polacy.” Cóż za głęboka myśl! Jeżeli się weźmie minimum i maksimum to wszystkie inne punkty są pomiędzy. Ktoś tutaj chyba chce Nobla dostać. „Tymi skrajnościami żywią się populistyczni politycy i tabloidy, które starają się utrzymywać czytelników w słusznym gniewie za pomocą nieustannego mnożenia kontrastów” – tu cios poniżej pasa. 7,5 mln osób żyje na skraju nędzy (bo jak inaczej nazwać zarobki 866zł i mniej?) ale tylko populiści i tabloidy się tym przejmują. Nie to co dziennikarze „Polityki” – prawdziwi postępowcy wybierają przyszłość, a nie teraźniejszość! Tylko jak to wytłumaczyć czytelnikom? Propaganda propagandą ale są jednostki myślące! Trzeba je jakoś naprostować i tak „Gini prawdę Ci powie”!

„Panuje przekonanie, że mamy w Polsce do czynienia z wyjątkowym rozwarstwieniem dochodów (…) To jednak mit. Polska pod względem rozwarstwienia dochodów jest krajem przeciętnym. Świadczy o tym wskaźnik Giniego, za pomocą którego dokonuje się pomiaru nierówności dochodowych. (…) Okazuje się, że średnia dla UE wynosi 30, zaś Polska ma wskaźnik 32”. Gini udowodnił, że wszystko jest w porządku! Choć jak mawiał Winston Churchill „Wierzę tylko w te statystyki, które sam sfałszowałem.”, autor artykułu chyba wziął sobie do serca słowa premiera Wielkiej Brytanii i postanowił dodać jeszcze kilka sposobów na potwierdzenie, że „Polska pod względem rozwarstwienia dochodów jest krajem przeciętnym”. Oto kolejna metoda, która miała udowodnić powyższą myśl: „Inną metodą pomiaru jest porównanie dochodów 20 proc. osób najzamożniejszych do dochodów takiej samej grupy najuboższych. Polska lokuje się dokładnie tam, gdzie przebiega średnia całej Unii – dochody najbogatszych są u nas 5,3 razy większe od najuboższych”. Ooo! Jak prosta metoda! Niech pomyślę: 20% z 38 mln (ludność ogółem w Polsce) daje mi 7,6 mln osób. Wg tego artykułu 7,5 mln to osoby żyjące poniżej minimum socjalnego (5 mln „oscyluje” w okolicy, 2,5 mln ma mniej niż minimum egzystencji). No to mamy naszą najuboższą warstwę. Wiadomo, że wśród tych 20% dochody różnicą się i to znacznie. No ale nie psujmy sobie humorów. Załóżmy, że najubożsi zarabiają/dostają – wszyscy, równo – 866 zł (czyli najwyższe minimum socjalne). Bierzemy 866 zł, mnożymy przez 5,3 co daje nam… zaraz, zaraz. Co ja czytam? Co to za szmatławiec? Jakiś tabloid czy co? 866 zł razy 5,3 równa się 4590 zł. Jaja sobie autor robi? Kto ma w to uwierzyć!? To są dochody 20 procent najbogatszych ludzi w Polsce? Co to ma znaczyć!? Czy to są jakieś „przekazy dnia PO” produkowane przez Centrum Informacji Rządu dla wykształciuchów[2]? Rozumiem, że politycy (czy też w tym przypadku „eksperci” i usłużni dziennikarze) kłamią. Naciągają fakty, pomijają dane niekorzystne dla siebie. Ale to! To jest kpina! Czy ktoś w to w ogóle wierzy?

W ten prosty sposób zamiast raportu czy w Polsce dzieje się dobrze czy też źle, czy jest to realny sukces czy propaganda, dostałem artykuł skrajne hurraoptymistyczny (czy też humorystyczny). Rozumiem, że nie ma sensu ciągle narzekać. Polska i Polacy rzeczywiście jest w dużo lepszej sytuacji niż byli w 1990 roku. Tylko gdzie się podziała rzetelność dziennikarska, na którą część dziennikarzy tak bardzo lubi się powoływać? Widać taka jest recepta na sukces: wziąć kilku „ekspertów” (o wiedzy „autorytetów” i „ekspertów” III RP już kiedyś pisałem[3]), dorzucić trochę liczb, statystyk – raz z jednego roku, raz z drugiego, raz płacę netto, raz brutto – ot tak aby wszystko ładnie do siebie pasowało. Teraz już wiem skąd się biorą różne „zielone wyspy” i czy to propaganda czy sukces! No ale to jest tak jak ze szklanką i wodą – jeden widzi, że szklanka jest do połowy pełna, drugi że do połowy pusta, a rząd wraz z usłużnymi „ekspertami” i dziennikarzami twierdzi, że ze szklanki to aż się woda wylewa. O, tak dobrze jest! Szkoda tylko, że i tak znajdą się osoby, które dalej w te bajki wierzą!

s.wokulski
O mnie s.wokulski

Programista, landlord, zdroworozsądkowy konserwatysta.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka