Frantzowi K.
Salon pękał w szwach – mężczyzn i kobiet było co niemiara, wszyscy zagonieni i lekko zdenerwowani.
Włodzimierz również był zdenerwowany. W końcu tego, co chciał zrobić, nie robi się często - raz, góra dwa razy w życiu. Chyba, że ktoś był bogaty i koszty nie grały dla niego roli. Dla Włodzimierza grały.
Wreszcie nadeszła jego kolej; podszedł do stolika, za który siedział młody diler. Tęgawy mężczyzna o zaczerwienionej twarzy, z wyraźnymi już zakolami, wpatrywał się w ekran komputera. Sprawiał wrażenie człowieka, który chce i może pomóc.
- Słucham, co pana interesuje?
Włodzimierz spojrzał na fotel.
- Proszę usiąść. Przepraszam, ale z tego zapracowania, wiadomo, wiosna, zapominam o podstawowych zasadach kultury.
Włodzimierz usiadł.
- Wiadomo, czas leci, stary model jest już poważnie wyeksploatowany. Sporo przeszedł. Najwyższy czas na zmianę.
- Który rocznik? – spytał diler biorąc z kupki jakiś dokument i sięgając po długopis.
- 65… I to z początku roku.
- Dosyć stary, raczej nie nadający się do remontu, 69, 70 jeszcze się robi, ale poniżej 68 koszty ewentualnego remontu przekraczają koszty wymiany. No dobrze, chce pan nowszy model, a stary zostawić w rozliczeniu w salonie?
- Tak właśnie chcę zrobić – potwierdził Włodzimierz.
- Dobrze – powiedział diler – i coś zanotował. – Wybrał pan model, który pana interesuje?
- Czekam na propozycje, ale myślę, że stać mnie co najwyżej na coś z przedziału 82-83.
- Na ile wycenia pan poprzedni model?
- Nie wiem, na giełdzie ten rocznik chodzi po 200-230 tysięcy.
- Nawet 250, ale tylko mało przechodzone. Był uszkodzony?
- Dwa razy.
- Blacharka pewnie do klepania. A w środku?
- Środek jeszcze dobry. Powinien pociągnąć jeszcze ze 20, może i 30 lat.
- Tak, są tacy, co lubią starsze modele... Dobrze, później go obejrzymy i zrobimy szczegółową wycenę, ale myślę, że w rozliczeniu powinno być za niego jakieś 200 tysięcy.
- Na więcej nie liczyłem – przyznał Włodzimierz.
- Ok, czyli to już jest z głowy. Dobrze, co my tu mamy...? Niech pan patrzy, ciemny kolor, ładna linia, no i atrakcyjny rocznik 85. Długo posłuży...
- Nie wiem, czy na tak młody egzemplarz mnie stać... - zaoponował Włodzimierz. Nawet nie marzył o 85-tym.
- Nie weźmiemy dużo, zaczął się już nowy rok, więc łapie się pan na 20-procentową zniżkę za model wystawiony do sprzedaży w zeszłym roku. Powinniśmy się zmieścić w 900 tysiącach.
- Kto był poprzednim właścicielem? – spytał.
Diler sprawdził w komputerze.
- Pierwszym właścicielem był młody biznesmen, branża kosmetyczna, więc wie pan, dbał. No i nie eksploatował długo, bo już po dwóch latach wymienił na nowszy. Potem modelu używał jakiś piłkarz, ten dłużej korzystał, ale wiadomo, jak to jest ze sportowcami: pół roku poza domem, na obozach przygotowawczych, treningi, przedmeczowe odprawy. Mało używał. Po nim był z kolei szef straży miejskiej w mieście średniej wielkości. I on rzadko bywał w domu: dyżury, szkolenia. Pan byłby więc czwarty. Trzech poprzednich użytkowników tak młodego modelu to wprawdzie dużo, ale ważne, że model był przedtem w dobrych rękach i ma mały przebieg. Z drugiej strony dzięki temu cena jest atrakcyjna, tyle musiałby pan zapłacić za rocznik 82, góra 83.
- Dobrze, mogę obejrzeć?
- Oczywiście.
Diler podniósł słuchawkę i wykręcił jakiś numer.
- Niech do mnie przyjdzie ta 85-tka, za 900 tysiaków.
Odłożył słuchawkę.
Uśmiechnął się. Chwila oczekiwania dłużyła się, bo Włodzimierz był podekscytowany.
Wreszcie otworzyły się drzwi i podeszła do nich ładna brunetka, na oko mogła mieć około 26-27 lat. Niewysoka, ale w krwiście czerwonej kiecce i tego samego koloru szpilkach prezentowała się okazale.
- I co, podoba się? – spytał diler. Wiedział, że się podoba.
- Tak – powiedział Włodzimierz.
Niby wszystko było okej, ale coś mu nie pasowało. „Dlaczego tak tanio? To nienormalnie tanio… Musi mieć jakąś ukrytą wadę” – myślał gorączkowo.
– Mogę chwilę z nią porozmawiać? – poprosił.
Mężczyzna zza biurka rozłożył ręce.
- Ma się rozumieć. Nikt nie kupuje kota w worku!
Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura