olgerd olgerd
269
BLOG

Nie napisałem książki o Radomiu, ale czy mogę być tego pewny?

olgerd olgerd Kultura Obserwuj notkę 0

To już jakaś mania, bo od niedawna wszystko, co dla mnie istotne, rodzi się w moich snach. Przyśniła mi się fabuła ostatniej książki, następnie wyśniłem jej okładkę, a zeszłej nocy, podczas, jak sądzę, głębokiej fazy, znaczy REM, „przywidziała” mi się arcydziwna historia związana z tą powieścią. Z tą, a może jednak nie z tą? Na początku myślałem, że chodzi o „Wielkopolskiego”, który jest w druku i są spore szanse, że książka ukaże się przed targami w Katowicach. W najświeższym śnie trzymałem w ręku jakąś książkę, ale nie patrzyłem na okładkę, więc nie wiedziałem czy to jest moje najnowsze dzieło. Nie wiem, dlaczego nie byłem tym zainteresowany, ale w snach nie takie rzeczy się zdarzają. Stałem więc z tą książką na proscenium - jak mi się zdaje, działo się to w Sali Kongresowej - i słuchałem laudacji na mój temat. Dokładnie tak, ktoś mnie chwalił. Rzeczywiście na początku laudacja rozwijała się w życzliwym dla mnie kierunku; byłem wychwalany pod niebiosa. ”Świetny, cudowny, znakomity, wyjątkowy…” – to tylko garść z pochwał, jakimi mnie obdarzano. Nie powiem, żebym miał coś przeciwko, powiem więcej: taki rozwój wypadków podobał mi się. Ale z czasem w wypowiedzi laudatora, którym był nikt inny tylko pisarz Tomasz Piątek, pojawiać się zaczęły nieprzyjemne dla mnie i mojej książki akcenty. Zaczęło się od tego, że Piątek powiedział: „Jestem zmuszony do szczerości. Dawno nie czytałem tak wtórnej książki. Ta powieść jest tak wtórna, że w tej swojej wtórności jest wręcz oryginalna”. Nie podobały mi się te słowa, ale wiedziałem, że nie wolno mi dać tego po sobie poznać. Patrzyłem na ludzi, wśród których dostrzegłem całą wierchuszkę polskiego pisarstwa i krytyki literackiej, byli tam Iwaszkiewicz, Bereza, Tuwim, poeta Świetlicki palił ukradkiem papierosa, a Zofia Nałkowska robiła sweter na drutach (wełnę na wyciągniętych rękach trzymał uśmiechnięty od ucha do ucha Janusz Rudnicki). Jakoś nie sprawiali wrażenia zainteresowanych tym, co mówił Piątek. To mnie nieco uspokoiło. „Pewnie zanudził ich pierwszymi komplementami na mój temat” – myślałem. Wtedy usłyszałem kolejne zdanie, które zmroziło mnie jeszcze bardziej, choć już wewnętrznie byłem niczym wnętrze zamrażarki nastawionej na minus 16 stopni. „Być może winę za katastrofę powieści ponosi buta autora, bo tylko bardzo butny pisarz mógł uwierzyć w powieść z tak nudnym bohaterem, do tego rozgrywającą się w najnudniejszym mieście świata - Radomiu. Nawet Woody Allen nie potrafiłby zrobić filmu o Radomiu, a ten tu – wskazał na mnie! – ubzdurał sobie napisanie powieści o tym mieście! Powieść o Radomiu z założenia nie może być dobra! Nie ma szansy na odniesienie sukcesu. Jest z góry skazana na klęskę. Ale buta autora, który nie wie tak podstawowych rzeczy, jak to, że akcja nie może się dziać w Radomiu, wychodzi z każdego akapitu, jak wieśniakowi słoma z butów. Z takimi książkami trzeba walczyć, bo polska powieść nie może sobie pozwolić na marnowanie tak nośnych tematów jak samotność w tłumie i problemy osób z kredytami hipotetycznymi (tak powiedział, daję słowo!) zaciągniętymi we frankach”. Chciałem zaprotestować, krzyknąć, że to kłamstwo, bo moja książka nie rozgrywa się w Radomiu, tylko w Odorkowie i Łodzi, ale wtedy wreszcie rzuciłem okiem na okładkę trzymanego w spoconej ręce tomu i zobaczyłem, że - jak byk - widnieje na niej tonący statek z napisem Radomski. Zerknąłem na tył, a tam, w blurbie, przeczytałem: „Zatrudniony w zakładach Łucznika inżynier Oskar Radomski bierze kredyt hipotetyczny we frankach. W tajemnicy przed żoną kupuje dom… – ciekawe, jak mu dali kredyt, skoro nie poinformował o tym żony? – od razu dostrzegłem ten kompromitujący błąd merytoryczny, ale czytałem dalej: …Małżonka dowiedziawszy się o prezencie z wrażenia dostaje wylewu, ląduje w szpitalu, a osamotniony Radomski poznaje atrakcyjną zebrę po przejściach…”

Nie doczytałem o dalszych perypetiach bohatera, bo od blurba oderwały mnie ważkie, dotyczące mnie słowa. Autor „Heroiny” kończył spicz:

- Tym samym, jako przewodniczący kapituły Nagrody Złotego Knota im. Władysława Machejka, oficjalnie ogłaszam Oskara Radomskiego laureatem głównej nagrody w kategorii Knot Roku.

Podszedł do mnie i wręczył mi wymienioną przez siebie nagrodę, ale to nie był knot, tylko - czym wprawił mnie w osłupienie - miniaturka złotej taczki. 

- Daj pyska, ofermo! – rzucił rubasznie.

- Nie czytałem żadnej twojej książki! – odgryzłem mu się.

- Ani ja twojej! – z kolei on odgryzł się na moje odgryzienie. 

Chciałem mu dać, ale nie pyska, tylko w pysk, lecz, jak wiadomo, ręce miałem zajęte, wszak w jednej trzymałem książkę, a w drugiej tę idiotyczną złotą taczkę.

- Czy taczek nie daje się aktorom? – zapytałem z głupia frant.

- Nie, oni dostają kaczki, złote kaczki. Taczki daje się dyrektorom! – uściślił Piątek, ale o tym przecież wiedziałem, nie musiał mi tego mówić.

Wtedy Piątek podał mi mikrofon, a ja, trzecią ręką - tak się złożyło, że odkryłem, iż posiadam trzecią rękę - złapałem za mikrofon i warknąłem.

- Wzruszenie nie pozwala mi chwycić was za gardła!

Sala wybuchła śmiechem, takim, że właściwie powinien mnie ten śmiech zabić. Były owacje na stojąco. Uniosłem złotą taczkę nad głowę. Bracia Kliczko w ten sposób prezentują pasy mistrzów świata w boksie.

- Dziękuję! – dziękowałem dogłębnie wzruszony.

Z tłumu wyrwała się jakaś dziewczynka w stroju krakowskim i podała mi szalik.

- Szalik?! – zdumiałem się. – Myślałem raczej o swetrze…

- Sweter, ten w paski, zachachmęcił Rudnicki – powiedziało dziewczątko.   

„Dobry i szalik” – uznałem. Posłałem całusa Nałkowskiej (odpowiedziała tym samym).W tym momencie martwiło mnie tylko jedno: na sali nie było telewizji. Ale nic straconego, może następnym razem, w kolejnym śnie, telewizja już będzie? Marzy mi się TVN, ale dobra będzie nawet TVP Kultura.           

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura