Zawsze tak jest. Ukazuje się moja nowa książka, a ja, zamiast się cieszyć i puchnąć z dumy, trwożę się i jestem zażenowany. Nim do końca ją znienawidzę - bo każdą swoją opublikowaną książkę obdarzam gorącą nienawiścią - ostatni raz do niej zaglądam. Szukam „dziury”, bo wiem, że to, co napisałem, nie jest całe. To trochę tak, jakbym oglądał własne kikuty poamputacyjne i udawał, że są zdrowymi kończynami, którym nic nie brakuje. A prawda jest taka, że miało być świetnie, a wyszło trochę mniej świetnie. Nie do końca tak, jak sobie zamierzyłem. Na wielu stronach znajduję dowody własnego upadku. Dramatycznie urwane wątki, które można, a nawet trzeba było pociągnąć, nietrafione rozwiązania stylistyczne itp. Pocieszam się, że przecież i tak nie jest źle, mogło być gorzej, a mimo tego byłoby całkiem, całkiem. Wiem, za rok, jak się przyzwyczaję, jak minie pierwsza trauma, to się okaże, że to jest dobra książka, nawet bardzo dobra. Na razie jednak mam kaca. Ten stan doskonale znam. Każda kolejna książka jest jak seta wypita na kaca: daje tylko chwilową poprawę; potem znowu trzeba sobie golnąć, żeby nie oszaleć.
I jest niepewność, bo nowa książka jest powieścią. A dotąd powieści nie wydawałem. Aż tu nagle pojawił się ten „Wielkopolski”… Co mnie podkusiło, żeby się na powieść rzucać?! Podobno w Polsce mamy kryzys powieści. Gdzieś czytałem, że krytycy czekają na nową polską powieść, która zmierzy się z tym, co w Polsce mamy. Nie wyobrażam sobie, bym był zdolny zmierzyć się z tym wszystkim, co mamy w Polsce. W ogóle nie wiem, czy jest w Polsce, a nawet w świecie pisarz, który byłby w stanie zmierzyć się z tym, co mamy w Polsce. Poza tym jedna książka nie byłaby w stanie tego politycznego i społecznego bajzlu zmieścić i utrzymać w ryzach. Zresztą, jaki to gatunek książki musiałby być? Chyba jakaś hybryda socjologicznej analizy słownika statystycznego z poradnikiem dla szkół przetrwania w ekstremalnych warunkach. Gdyby żył Dostojewski, może on jeden…? Ale on przecież nas, Polaków, nienawidził! Gdyby jednak udało się nam udowodnić autorowi „Braci Karamazow” polskie pochodzenie, wtedy byłby idealnym kandydatem do napisania powieści o naszych ogólnonarodowych fobiach i szajbach. Myślę, że jednak jakieś polskie korzenie musiał mieć, bo gdyby ich nie miał, to czy potrafiłby tak udatnie pewien typ Polaków (raz honorowych, innym razem bydlaków) opisać? O tej dwoistości polskiej natury pisał najbardziej przenikliwy polski eseista Jerzy Stempowski, który umarł na wiele lat przed narodzeniem PO i PiS-u, a przecież jakby antycypował tezy programowe obu partii: „zbudowani są z dwu przeciwstawiających się sobie części. Jedna z nich składa się z drażliwego poczucia miłości własnej i honoru, nieco formalnej troski patriotycznej, mistycznej wiary w swą wartość, namaszczenia i przywiązania do uroczystych form bycia. Druga składa się ze zręczności rzezimieszków chwytających każdą okazję, z zupełnego braku skrupułów i ambicji”. Mam wrażenie, że podział wśród Polaków, jaki teraz obserwujemy, przebiega gdzieś w poprzek każdego z nas. I w każdym z nas jest trochę jednego Polaka i drugiego - trochę Tuska, trochę Kaczyńskiego - czy to się komuś podoba, czy nie.
Jeśli mimo wszystko nie zniechęciłem was do czytania moich książek, to właśnie w wydawnictwie MaMiko ukazała się rzeczona powieść „Wielkopolski”. To swego rodzaju monolog pechowca, który ma pretensje i cierpi na manie prześladowcze. „Utrapienia skurw…a” – tak nazwał „Wielkopolskiego” jeden z moich przyjaciół – to chyba najkrótsze, najbardziej trafne nazwanie bohatera, który jest nieco straszny, ale i bardzo śmieszny. A w najbliższy piątek, to jest 7 września, będzie się można przekonać, że istniejemy (ja i „Wielkopolski)” także w realu, na Targach Książki w Katowicach. Zapraszam w piątek, od 12.30 do 13.00, na stoisko MaMiko (nr 39), a od 14.00 do kawiarenki na półgodzinne spotkanie przy kawie. Na tej kawie - choć od 14-tej to już chyba można pić coś mocniejszego od kawy?! - będzie jeszcze jeden pisarz: Marek Krystian Emanuel Baczewski ze swoimi „Bajkami”. Jeśli ja kogoś zawiodę, to z Baczewskim nie ma takiej obawy, bo „Baczu” nie zawodzi. Wpadnijcie i przynieście coś do tej kawy, albo i coś, co będzie można wypić zamiast niej.
"Wielkopolski" ma stronę na facebooku. Zaglądnijcie:
http://www.facebook.com/olgerddziechciarzwielkopolski
Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura