Zapominam o wydarzeniach, zacierają się kontury, wypadają z pamięci imiona i nazwiska, ale pamiętam oczy.
To były oczy dziwki, która nigdy nie chciała zostać dziwką, a jednak splot parszywych okoliczności sprawił, że dziwką została.
Stała kilkanaście metrów ode mnie; średniego wzrostu, rude włosy, kusa skórzana spódniczka, fioletowe rajstopy. Musiało jej być chłodno, bo biała kurteczka z kapturem nie wyglądała na ciepłą. Słowem: standard czyli prostytutka przy drodze krajowej. Wahała się czy podejść, bo widziała, że zatrzymałem się na poboczu drogi nie w intymnym celu - jeśli w takiej sytuacji w ogóle można mówić o intymności - ale po to, żeby zajrzeć do mapy. Żałowałem, że tam stanąłem. Po prostu jej nie zauważyłem. Dopiero, gdy wysiadłem i rozłożyłem mapę samochodową Polski Południowej, zorientowałem się jakie mam sąsiedztwo. Przecież nie ucieknę, pomyślałem. Kątek oka dostrzegłem, że się przełamała i idzie w moim kierunku; śmiesznie się poruszała na tych swoich wysokich obcasach. Trudno, jakoś trzeba wybrnąć z krępującej sytuacji, uznałem. Z drugiej strony, to powinno być ciekawe doświadczenie. W końcu nigdy nie rozmawiałem z prostytutką, nie odwiedziłem burdelu... Co ja wiem o życiu, skoro nie płaciłem za miłość? - zastanawiałem się. Pytania, które sobie zadawałem, były głupie, ale w tych sprawach do najmądrzejszych nie należę. Pewnie zastanawiacie się czy przez chwilę nie rozważałem, czy wykorzystać okazję. Nie do końca wiem, co odpowiedzieć. Powiem tak, w każdym z nas siedzi mniejszy lub większy bydlak i kiedy na przykład zatrzymuje nas policja, to mamy ochotę wbić pedał gazu i uciec, a jednak na ogół tego nie robimy.
Z radia leciało „Black celebration” Depeche Mode: …Your optimistic eyes/ Seem like paradise/ To someone like/ Me…
Twardo udawałem zaaferowanego mapą. Jeszcze bardziej udawałem, że jej nie widzę
- Jak już się pan zatrzymał, to może skorzysta? – zapytała, ale chyba nie wierzyła, że skorzystam.
Popatrzyłem jej w oczy i mnie zatkało. W gruncie rzeczy to była ładna dziewczyna, ale miała w sobie coś odstręczającego. Wszystko przez jej oczy, oczy pozbawione blasku. W marnych powieściach czytamy o „oczach bez blasku” i myślimy: co ten pisarz pitoli? Zupełnie bez sensu! Dalibyśmy się pokroić za to, że każde oczy mają blask. Nieprawda, kiedy człowiek nie ma już na nic chęci, nie ma w nim tego żaru, który mobilizuje, by walczyć z tym bałaganem, jakim jest życie, to taki ktoś ma oczy pozbawione blasku. I oczy tej dziewczyny właśnie takie były: puste, wypalone. Boże, one były tak smutne, że chciało się wyć.
Ale wypadało coś powiedzieć...
- Dojadę tą drogą do Limanowej? – zapytałem.
Chyba nic bardziej idiotycznego nie mogłem z siebie wydobyć. Ewentualnie mogłem jeszcze spróbować zapytać, czy nie kupi mojej nowej książki - i na końcu dorzucić: „żeby się pani nie nudziło tak stać godzinami przy drodze”. Zachowałem się jak idiota, ale, z drugiej strony, o co miałem ją zapytać? Miałem spytać niczym angielski dżentelmen: w czym mogę pani pomóc? Skoro nie mogłem jej w żaden sposób pomóc, to już raczej nie powinienem nic mówić.
To, co pojawiło się na jej twarzy, to chyba miał być uśmiech.
- Nie wiem... – powiedziała cicho. – Nawet nie wiem gdzie jestem... – dodała.
- To jesteśmy w tej samej sytuacji – rzuciłem żartobliwie.
Odebrała moje słowa, tak jak powinna, z niesmakiem.
- Nie jesteśmy! – odparła.
Boże, powinienem sam siebie kopnąć w dupę.
Powoli zaczęła się wycofywać. Byłem skrępowany sytuacją, ale bardzo pragnąłem, żeby nasza rozmowa nie skończyła się na tym jej krótkim, morderczym stwierdzeniu.
Ponoć najważniejsze jest pierwsze zdanie. Znów nieprawda! Najważniejsze jest ostatnie zdanie. Ten, kto wypowiada ostatnie zdanie, ten ma racje. Nic tego nie zmieni.
Ta droga prowadziła do Limanowej, a nawet dużo dalej. I ta piosenka też towarzyszyła mi dłużej, niż powinna.
…Take me in your arms/ Forgetting all you couldn't do today// Black Celebration/ I'll drink to that/ Black Celebration/ Tonight.
Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura