- A ty jesteś znanym pisarzem? - zapytał znajomy. Chwilę wcześniej zdybał mnie przy piwie i się dosiadł. Utył, wyłysiał, a gdzie nie wyłysiał, to posiwiał. Pochwalił się, że robi na hucie. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło; zza horyzontu – jak mówił wcześniej - wyłaniało mu się już atrakcyjne widmo emerytury. Obok mojej szklanki z piwem postawił swoją i jeszcze dwie pięćdziesiątki czystej czyli tak zwane utrwalacze. Dobry z niego chłop, więc jedna z tych pięćdziesiątek była dla mnie. Właśnie analizowałem listę nominowanych do nagród Nike. Było więc co opić.
- Nie tak jak oni... - powiedziałem i dałem mu do przejrzenia listę w gazecie.
Przebiegł oczami nazwiska i okładki nominowanych książek.
- Nie znam żadnego z tych nazwisk... - powiedział bezradnie. – Dużo bab… - dodał.
- Nie jest źle, chłopów też siła. Pół na pół czyli parytet – odparłem mimowolnie wpadając w obcy mi żargon.
- Nie czytam babskich gazet, a co dopiero książki – on na to. I jeszcze to logicznie uzasadnił. – Dlatego żadnej nie znam. Szczerze mówiąc pisarzy-facetów też nie znam.
Popatrzył mi prosto w twarz i rzucił mi w tę moją starą, pomarszczoną gębę:
- W sumie to znam tylko ciebie… Z tych, no, co teraz piszą, współczesnych pisarzy…. – dodał i jakoś tak nieprzyjemnie przedłużył ostatnie słowo, więc zabrzmiało ono mniej więcej tak „pisssssaaaarzyyyy”.
- A czytałeś coś mojego? – zadałem podchwytliwe pytanie, bo mnie wkurzył tymi „pisssssaaaarzami”.
Nie poczuł się urażony moim podchwytliwym pytaniem. Zniósł je dzielnie, gorzej było ze mną i z moją dzielnością w znoszeniu jego odpowiedzi.
- No wybacz, nie wymagaj cudów. Ostatnią książkę to ja w pedałówie przeczytałem… To chyba od razu nawet pierwsza i ostatnia książka była.
Łyknąłem sobie piwa, dla kurażu.
- No to jakbyś dwie na raz przeczytał – rzuciłem żartobliwie.
Żartu nie złapał.
- A co to było? Ta książka, co ją przeczytałeś… Pamiętasz autora? – docisnąłem z życzliwym uśmiechem. Aż prychnął.
- Oszalałeś?! Chłopie, to było trzydzieści lat temu, więcej, trzydzieści pięć…
Byłem nieustępliwy, ale przecież zasłużył sobie na bezwzględność z mojej strony.
- A o czym była? Pamiętasz?
„Gdybym przeczytał tylko jedną książkę w życiu – myślałem – to bym ją pamiętał równie dobrze, jak pierwszą kobietę, zwłaszcza gdyby ta kobieta od razu była pierwszą i jedyną!”
- Jakaś o wojnie, wiesz, z serii Żółtego Tygrysa…
„Boże, te książki miały format książeczki do nabożeństwa. Liczyły najwyżej kilkadziesiąt stron, no i czcionka była dużo większa. On przez całe życie przeczytał jednego marnego „tygryska”… I proszę, żyje sobie, niedługo idzie na emeryturę. Wygląda na zadowolonego z życia. Na sytego. Na szczęśliwego. Jezu, gdzie ja popełniłem błąd? Może wtedy, gdy po pierwszej książce sięgnąłem po drugą? A może wtedy, kiedy sam zacząłem pisać? Tak, chyba wtedy!” – rozmyślałem.
- No to jak z tobą jest? – ponowił pytanie. – Jesteś znany? Czy tak jak cała reszta?!
- Jestem bardzo znany z tego, że jestem nieznany – przyznałem.
Kiedyś użyłem tego zwrotu w jakimś wywiadzie i bardzo się spodobał. Na nim jednak nie zrobił wrażenia.
- Okej, czyli z czegoś jesteś znany – skwitował.
Nie wypadało mi zrobić nic innego, jak pójść po drugą kolejkę czystej. Bo, wiecie, życie, nieważne, hutnika czy pisarza, zaczyna się po pięćdziesiątce.
.
Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura