Zacznę od tego, że nie popieram zjawiska tzw. "słowotwórstwa", szczególnie gdy polega ono na wprowadzaniu do j. polskiego zdeformowanych słów z obcych języków, no chyba, że są poważne trudności ze znalezieniem tzw. polskiego odpowiednika albo gdy brzmi on dziwacznie, co się zdarza...
Słowo "symetryści", które pojawiło się w polskiej publicystyce niedawno od biedy akceptuj - chyba ma łaciński rodowód - no i nie mogę go ominąć, gdy zabieram się do opisu polskiej sceny - ja wolę słowo "arena" - politycznej. Chodzi m,in, o to, że zjawisko symetryczności istnieje i jest naturalnym rezultatem ostrej polaryzacji, dwubiegunowości, polskiej areny politycznej, na której walczy dwóch "Guliwerów" i gromadka "liliputów"; "liliputy" nie są sobie równe ale to inna "bajka"...
Istnieje jakaś kategoria zarówno polityków i "mediantów", jak i wyborców, którzy w tej sytuacji dystansują się, mniej lub bardziej, do obydwu walczących "Gulliwerów, PiS-u i anty-PiS-u, m.in. oskarżając te ugrupowania, że tylko symulują walkę, a faktycznie tworzą, jakoby, planowany kiedyś POPiS... Podobno ich przedstawiciele demonstrują wzajemną wrogość żeby tylko wzmocnić swoje "akcje" na politycznym rynku...
Znanym przykładem tych symetrystów jest Ruch Kukiz 15, który w sygnalizowanym w swej nazwie roku zdobył chyba ok. 15,0% głosów poparcia. Ma on stałe elementy swego programu - tzw. JOW-y, upowszechnienie instytucji referendum, "sądy Pokoju" itp. - wyraźnie pod tym względem odcinając się od innych ugrupowań politycznych. Podobną funkcję spełnia ich status "ruchu" - a nie partii - "ale to już było", gdyż istniał polityczny "ruch Palikota"...Ostatnio zanotowane poparcie dla niego wynosi ok. 7,0%, a więc spadło o połowę w stosunku do "wyjściowego...
W ostatnich tygodniach problem "symetrystów" i "symetryczności" w polskiej polityce został zaostrzony i wywołany tzw. "przypadkiem Rafała Wosia" - znakomitego, moim zdaniem, analityka i publicysty o rzadkiej w Polsce, od wielu lat, orientacji pro-pracowniczej i pro-związkowej (chodzi o związki zawodowe, a nie o "nieboszczyka" o nazwie "Sowiecki"), uznawanego, całkiem słusznie, za "Człowieka Lewicy".
Otóż ten prawdziwy lewicowiec, w tradycyjnym sensie tego słowa - w stylu przedwojennego, wojennego i - krótko, powojennego PPS oraz Unii Pracy, przed jej opanowaniem przez post-komunistów - pozwolił sobie na opublikowanie swoistego manifestu, wzywającego (o zgrozo!) lewicę do współpracy z ....PiS i ZP. Stał się on "automatycznie" obiektem nagonki ze strony mediów anty-PiS-u jako "pożyteczny idiota", osłabiający bojową mobilizację strony liberalno-lewicowej - która ostatnio "stała się ciałem", w postaci tzw. Koalicji Obywatelskiej...Post-komunistyczny tygodnik "Polityka", sięgający swymi korzeniami czasów Gomułki ale w nowej rzeczywistości przekształcony w "dobre, mieszczańskie pismo" (według T.Kowalika, zmarłego, lewicowego ekonomisty) nie przedłużył z Nim zatrudnienia, chyba "za karę"...
Trudno Rafała Wosia żałować - mimo całej mojej sympatii, jako konserwatywnego labourzysty - bo postępował jak ten naiwny posiadacz"mercedesa", z rosyjskiego kawału, który "i widit most, i jediet". Ale jest rzeczą znamienną, że w reakcji na takie potraktowanie przez rzekomą "lewicę" - a faktycznie "lewiznę" - Rafał Woś zadeklarował w ostatnim wywiadzie dla "Polski. The Times" dalsze tkwienie w gronie "symetrystów"...
A przecież każdy przytomny widzi, że "zasługi" PiS-u i anty-PiS-u wobec pracowników i związkowców czyli jakoś-tam rozumianego "ludu" - przypominam trwały zarzut "populizmu" w stosunku do tego pierwszego ugrupowania - są nieporównywalnie większe dla PiS-u i Zjednoczonej Prawicy. Paradoks historyczny - ale tak jest, bo polska prawica okazała i okazuje SPOŁECZNĄ WRAŻLIWOŚĆ I WYOBRAŹNIĘ, podczas gdy cechą postaw jej przeciwników wobec "ludu" jest POGARDA I LEKCEWAŻENIE...
Więc, Panie Rafale, NIE BYŁO, NIE MA I CHYBA NIE BĘDZIE POGODY DLA "SYMETRYSTÓW"! Osobiście, współczuję Panu i szkoda pańskiego talentu, w niewłaściwym "miejscu jego.... "przyłożenia". Niech Pan nie traci czasu!
Inne tematy w dziale Społeczeństwo