Osoba wyróżniona poniższą pokraczną przeróbką nie musi mi dziękować za poświęcenie jej półtorej minuty uwagi. Szczodry jestem po prostu.
Mieszkał w Salonie Igła niejaki,
znakomity psychopatyk.
Krzyczał więc na cały Salon:
„Do mnie wszyscy niechaj walą!
W dni powszednie i w niedziele
na życzenie bredzę wiele,
podejmuję i zadaję
i litości nie uznaję!”
Każdy mógł więc przyjść do Igły
I zapytać: z czego widły?
A ów Igła w jeden Salonie całym
odpowiadź w palcu miał małym.
Znał Igłę Salon cały,
więc raz przybył XL mały
i powiada: „Drogi panie,
ja dla pana mam zadanie,
jeśli pan tak pyszczyć umie,
niech pan powie panie kumie,
czy pan zdoła w swym pojęciu,
znaleźć człeka na własnym zdjęciu?
Igła uśmiechnął się z przekąsem,
mruczy, szepcze coś pod wąsem,
co jest, jak jest, gdzie jest, kurna?
I tak Igła duma, duma, duma...
„To dopiero mam z tym biedę –
może pajac? Może siebie?
Upłynęły dwie godziny,
Igła z trudu jest już siny.
Myśli, myśli: „To dopiero!
Czy naprawdę jestem zero?
Żeby miał przynajmniej retusz!
Zaraz, zaraz ... Wiem już ... Geniusz!
Nie! Nie geniusz. Kretyn może...
Ach ten XL! Okrutny bożek!”
A XL szydzi: „Panie Igła,
Alem zrobił Panu figla!”
Igła ze wstydu schnie i chudnie,
już mu patrzeć coraz trudniej,
a tu minął wieczór cały,
wszyskie blogi się pospały,
i nastało znów południe,
a Igła chudnie, chudnie, chudnie
i nim dni minęło kilka,
stał się chudy niczym kilka.
Więc opuścił Salonu progi
i powiesił się za rogi.
Xiazeluka
Inne tematy w dziale Polityka