Przypuszczam, że wątpię. Typowe dla lewicowców skłonności delatorskie oraz nadwrażliwość na słowa krytyki dowodzą braku autoironii oraz nadętego ego, z czego wynika nieuchronny wniosek: Czerwoni są pozbawieni poczucia humoru.
Nie znaczy to oczywiście, że nic ich nie bawi, skądże znowu. Cieszą ich zarówno drobiazgi (ptak narobił na sukienkę wiejskiego proboszcza), jak i wielkie katastrofy (Chavez wygrał znowu wybory, hurra!), zaś do łez szczęścia doprowadzają zdjęcia dokumentalne z masowych egzekucji wrogów ludu. Hipoteza, jakoby lewaków cieszyło coś jeszcze jest karkołomna, niemniej poważny badacz osobliwości i kuriozów tego świata odrzucić z miejsca jej nie może. Z tego też powodu zapraszam tutejszych towarzyszy do licytacji.
Wiedzę o różnych zjawiskach najłatwiej wywieść z porównań. No to przekonajmy się, co bawi Prawicę, a co Lewicę. Aby towarzysz Fołtyn nie marudził, że go wyzyskuję (tow. Fołtyn uważa się wykorzystanego nawet wtedy, kiedy udzieli odpowiedzi przypadkowemu przechodniowi na pytanie "Przepraszam, która godzina?" Tow. Fołtyn traci czas i ślinę, przechodzień uzyskuje za darmo, drogą wyzysku, konkretną wiedzę), pierwszy zaproponuję pole porównań - filmy komediowe - i pierwszy zaproponuję swój Top Fajf.
Jakie dzieła kinematograficzne śmieszą skrajnie prawicowego reakcjonistę xięcialukę? Voila:
1. "Top Secret!" (1984, reż. Jim Abrahams, David Zucker, Jerry Zucker) - skumulowana parodia filmów szpiegowskich. Amerykański piosenkarz jedzie za Żelazną Kurtynę do komunistycznej NRD, której funkcjonariusze paradują w nazistowskich uniformach. Wielki plus za niezwykle rzadkie w zachodnich produkcjach wymienienie jednym tchem obu tych lewicowych dewiacji. Arcydzieło.
Przykładowy tekst kultowy: "- Dajcie mi znać, jeśli stan agenta Schmidta ulegnie zmianie - generał odkłada słuchawkę telefonu i informuje resztę oficerów - Dzwonili ze szpitala. Schmidt nie żyje".
2. "Miś" (1980, Stanisław Bareja) - jakim cudem obraz ten nie trafił na półkę lub od razu do śmieci pozostanie tajemnicą włodarzy prl, ja wyjaśnienia nie widzę. "Miś" to do bólu prawdziwy obraz życia codziennego w kraju socjalistycznym, z wszechobecnym chamstwem, kombinatorstwem, beznadzieją i korupcją, który powinien być obecnie wyświetlany w liceach jako dokument minionej epoki.
"A gdyby tu było w przyszłości przedszkole i wasza matka staruszka tędy przechodziła, w przyszłości, to wy byście ją przejechali, tak!?"
3. "Żywot Briana" (1979, Monty Python) - ryzykowna szarża "w temacie" religii ogólnie i Jezusa Chrystusa detalicznie, jednak nieprzekraczająca granic dobrego smaku, co już samo w sobie jest wyczynem. Okrzyki oburzenia wobec Pajtonów wydawali głównie ci, którzy niczego nie zrozumieli, zupełnie jak w jednej ze scen filmu: nauk Chrystusa nie było wystarczająco dobrze słychać w tylnych rzędach tłumu, docierały tam słowa przekazywane przez gapiów, a więc przeinaczone.
Cytatu nie będzie, ponieważ musiałbym przytoczyć całą scenę z przesłuchania Briana przez sepleniącego Piłata, prywatnie przyjaciela Wielgasa Kutasa.
4. "Hot Shots II" (1993, Jim Abrahams) - "najkrwawszy film w historii kina". Carli Rambo Szin, dokonując cudów zręczności (np. forsuje z nadludzkim wysiłkiem mur wysokości 0,5 metra), ratuje w pojedynkę świat przed zagładą. Dodatkowy plus za udział pięknej Walerii Golino (nie tylko śmiechem się żyje).
"Nie mówię, że ci nie ufam, ani nie mówię, że ci ufam. Ale nie ufam ci".
5. "Naga broń 33 i 1/3" (1994, Peter Segal) - świat, uratowany rok wcześniej przez Rambo Szina, znów staje w obliczu całkowitego zniszczenia - porucznik Frank Drebin prowadzi śledztwo.
"- Kochałem go jak brata! Tego, którego nie zabiłem."
No, towarzysze, Wasza kolej. Podyskutujmy o gustach, polityka to przecież brudna nuda...
Xiazeluka
Inne tematy w dziale Polityka