Takie życzenia składa sie sportowcom [żeby nie zapeszyć]
Na
GW jest notka o człowieku z protezami podobnymi do nóg kangura, wykonanymi z włókna węglowego. Pan Pistorius [nazwijmy go
Piotruś] chciałby wystartować na Olimpiadzie w Pekinie, nie paraolimpiadzie, a olimpiadzie. Głowią się różni spece sportowi co z nim poczać? Bo to tak, z jednej strony – wśród niepełnosprawnych nie ma konkurentów, a nadto, być może, góruje nad pełnosprawnymi.
Dyskusja krąży wokół spraw technicznych, bo czyż można
„wykluczyć, że sportowcy już jutro nie zaczną poprawiać anatomii gadżetami hi-tech - oczywiście ukrytymi, więc na bieżnię będą musieli wchodzić przez bramkę wykrywającą meta” – zastanawia się autor i nie bez przyczyny.
Sport już dawno przestał być sportem, a stał się pracą, fabryką. Towarem jest wynik, rekord. Towar, jak to towar trzeba sprzedać. Czy liczy się rywalizacja? Widowisko? Ha-ha! Dla naiwnych. Tłum fanów skoczków narciarskich, pokochałby z równą mocą Adasia Cyborga Małysza. Ważny jest wynik i flaga pod którą występuje i że dla
NICH zdobywa medale.
Medale fizycznie będą odbierać konstruktorzy, operatorzy.
Nie mam nic osobiście do pana Piotrusia. Przypadkiem stał się ogniwem w ewolucji sportu.
Basia
Inne tematy w dziale Polityka