Gazeta Wyborcza: Lech Wałęsa zaapelował o ujawnienie treści rozmowy telefonicznej między prezydentem Lechem Kaczyńskim a jego bratem Jarosławem, którą prowadzili podczas lotu do Smoleńska. Zdaniem byłego prezydenta, który był rano gościem Radia Gdańsk, ta rozmowa - obok zapisów z czarnych skrzynek - może okazać się kluczowa do wyjaśnienia przyczyn tragedii. Podkreślił, że ujawnienie treści wszystkich rozmów z telefonu satelitarnego może pozwolić na szybkie wyjaśnienie sprawy.
Lech Wałęsa podrzucił dziennikarzom trop, który sami niedawno porzucili. O naciski Prezydenta, po zdaniu dyr. Kazany po g. 8.30: "Nie ma na razie decyzji Prezydenta co dalej robić", oskarżać bardzo trudno. Dlatego niektórym wątek rozmowy telefonicznej na 20 minut przed katastrofą będzie na rękę. Chodzi przede wszystkim o to, by katastrofą i ewentualną winą Prezydenta rozgrywać Jarosława Kaczyńskiego. Dziennikarze w większości mediów po wczorajszej publikacji stenogramów z czarnych skrzynek zachowali umiarkowanie i spokój. Oprócz "Gazety Wyborczej", tam presja oprócz oczywistych błędów załogi nie daje spać po nocach:
Wojciech Czuchnowski: Czy oznacza to, że ostateczną decyzję podejmował prezydent a nie pilot? Czy była to forma nacisku? A może prezydent miał po prostu zdecydować, na które z zapasowych lotnisk lecieć?
Zadałbym pytanie na miejscu dziennikarzy, czy zapasowe lotniska były przygotowane na przylot polskiej delegacji i w jaki sposób planowano przetransportować 96 ważnych oficjeli do Katynia? Czuchnowski jednak woli pytać o naciski zmarłego Prezydenta, mimo że ujawnione zapisy ich nie potwierdzają.
Pytania się jednak mnożą: dlaczego wieża kategorycznie nie zabroniła lądować? Czytałem niedawno wywiad z jednym z pilotów w "Gazecie Wyborczej" (nota bene - pytał Czuchnowski) i tam padła kategoryczna sugestia - wieża miała obowiązek w tak złych warunkach wydać komendę jednoznaczną. Tymczasem o 8.24 czasu polskiego piloci dostają informację: "Warunków do lądowania nie ma" - a to zupełnie nie to samo.
Dlaczego pilot, mimo sygnałów ostrzegawczych, schodził coraz niżej w przekonaniu, że wyląduje? Czy rosyjski radar podawał dane inne od wysokości, na jakiej znajdował się Tu-154 M? Kpt. Protasiuk mówi w pewnym momencie po godz. 8.40 "odchodzimy" - czy piloci próbowali samolot poderwać w górę? Dlaczego przez ostatnie sekundy zupełnie nie reaguje załoga i prócz przekleństwa wcześniej nie pada żadne zdanie?
Więckowski w TVN24:Ostatnie 30 sekund lotu i milczenie dowódcy świadczy o tym, że załoga była w szoku, bo utraciła sterowność. Maszyna przestała reagować.
To interesująca opinia eksperta, którą śledczy - mam nadzieję, że polscy - powinni zweryfikować. Podobnie jak to, dlaczego samolot nabrał prędkości przy opadaniu do 14 m/s, choć powinna być 2-3 razy mniejsza?
Jak widać, zagadek jest wiele. Jedno z najciekawszych pytań, jeśli chodzi o same czarne skrzynki, powinno zostać skierowane do Rosjan: dlaczego polska prokuratura, mimo kilku próśb, nadal nie otrzymała zapisów z wieży kontrolnej?
"Gazeta Wyborcza" jednak już wszystko wie. "Brawura albo błąd pilota" - głosi tytuł na SG strony internetowej. Nie wiem tylko, czym jedno różni się od drugiego przy takiej tragedii. Pozostaje dziennikarzom jeszcze rozwikłać trop Wałęsy. Pytań nie warto zadawać, a przynajmniej nie o błędy po stronie rosyjskiej.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka