Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
6411
BLOG

Błąd dziennikarzy "Wprost"

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 110

Krzymowski i Dzierżanowski prezentują zapisy z akt śledztwa, do których dotarli. W niedługim czasie zostaną zapewne poproszeni do prokuratury o wyjaśnienia, skąd otrzymali materiały. Dziennikarze "Wprost" popełnili błąd, przyznając, że posiadają aż 57 tomów akt.

Obowiązkiem dziennikarza jest dociekać prawdy. Nie mam wątpliwości, że takie informacje, jak telefon posła Deptuły do żony czy dzisiejsze rewelacje o tym, iż monitorujący lot Tu-154 M nie wiedzieli gdzie skierować samolot i mieli problem z rozstrzygnięciem, czy Witebsk leży na terytorium państwa rosyjskiego czy białoruskiego. Krzymowski i Dzierżanowski powinni jednak się zastanowić przed ujawnianiem, że dotarli aż do takiej ogromnej ilości informacji. Bo prokuratura w naszym kraju bardziej skupia się na ściganiu dziennikarzy niż rzeczywistym badaniu opisywanych spraw. Do dziś przecież śledczy nie są w stanie ustalić, kto nagrał filmik z 10 kwietnia, o przesłuchaniu tego człowieka nie wspominając. Andrzej Seremet zapowiada po cichu, że zostaną postawione zarzuty za organizację tragicznego lotu, po czym prokuratura wojskowa dementuje takie pogłoski z powodu zbyt małej ilości dowodów. 

Wątpię, by wyciek nastąpił od śledczych. Nie w takich ilościach, bo  to całe 57 tomów. Zagadka nie jest taka trudna - łatwo domyślić się, kto ma dostęp do kopii czy fotokopii akt. Nierozwaga duetu dziennikarzy "Wprost" może spowodować, że ta łatwość zostanie ograniczona ludziom, którzy mają prawo wiedzieć, na jakim etapie jest śledztwo. A informator może zostać nie tylko "spalony", ale też bacznie obserwowany przez służby specjalne. 

Podobno kolejne tomy akt są ciekawsze. Strach myśleć, co w nich jest, biorąc pod uwagę, iż polska prokuratura ma związane ręce. Dziś wiemy, że Deptuła dzwonił do żony, więc jeśli nastąpiło to przed katastrofą, pasażerowie przynajmniej kilkadziesiąt sekund musieli być świadomi tragicznego losu, wbrew temu, co nam opowiadano wcześniej. Z akt, do których dotarli Krzymowski i Dzierżanowski, wynika, że BOR nie zabezpieczał lotniska Siewiernyj, a FSB zabroniła im wejścia z bronią. Monitorujący lot Tu 154-M nie wiedzieli, gdzie leży Witebsk, jeszcze 20 minut po katastrofie byli przekonani, iż samolot znajduje się w powietrzu. Dziś "Gazeta Polska" ujawnia też zeznania rosyjskich świadków, którzy widzieli końcówkę lotu Tupolewa. Należy do nich podchodzić z dystansem, niemniej podważają teorię MAK-u, jakoby skrzydło odpadło od razu po zderzeniu z brzozą.

Oby nieuwaga dziennikarzy nie zaszkodziła tym, którzy najbardziej potrzebują wglądu do akt śledztwa smoleńskiego. Wówczas pojawiłaby się obawa, że praktycznie nic nie będzie docierało do opinii publicznej. A przecież prokuratura obiecywała przynajmniej raz w miesiącu konferencje prasowe, na których miała informować o stanie śledztwa. 

http://wprost.pl/ar/215934/Oficerowie-monitorujacy-lot-Tu-154-Witebsk-jest-na-Bialorusi/

http://niezalezna.pl/artykul/rosyjscy_swiadkowie_o_ostatnich_sekundach_lotu_tu_154/40826/1

 

Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).  Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (110)

Inne tematy w dziale Polityka